-Opowiedz coś o sobie młodzieńcze!
Larcia nigdy nie przyprowadziła jeszcze do nas chłopca! -
powiedziała mama wpychając sobie kanapkę do ust.
-Mamo...-poczułam się lekko
zażenowana. Kastiel cicho zaśmiał się pod nosem.
-No co! Ależ ty masz ogniste włosy.
Musisz być bardzo odważny żeby się tak pokazywać!-mama dotknęła
włosów chłopaka.
-Albo niezrównoważony
psychicznie.-powiedział cicho tata. Zaraz zacznie się wojna.
-Eryku! - mama kopnęła tatę pod
stołem. Tata nic nie odpowiedział tylko kontynuował posiłek.
-Czym się interesujesz? -mama dalej
napastowała Kasa.
-Gram na gitarze elektrycznej.
-Masz zespół?
-Tak jakby.
-Mamo skończ...-powiedziałam
zrezygnowana.
-Muszę poznać chłopaka mojej córki.
-spoważniała.
-To może najpierw daj mu w spokoju
zjeść? -lekko podniosłam ton. Mama pokiwała tylko głową i
nastała cisza. Wszyscy zjedliśmy przygotowany posiłek. Tata
poszedł zmywać naczynia a mama znów napadła mnie i Kastiela.
-Czym się zajmują twoi rodzice?
-Mamo...-załamałam ręce.
-Mama pracuje za granicą a tata
zostawił nas gdy byłem mały.-powiedział spokojnie Kas.
-Och ,to musi być ci bardzo ciężko
tak samemu.- zmartwiła się.
-Nie ,nawet lepiej sobie radzę sam.
Poza tym mam teraz Larkę. -pocałował mnie w czoło. Lekko się
zarumieniłam.
-No ptaszyny tylko ,żeby ojciec was na
całowaniu nie przyłapał. -zaśmiała się mama na co ja jeszcze
bardziej się zaczerwieniłam.
-Mamo możemy już iść?
-Dobra już dobra. Tylko ,żeby później
dzieci z tego nie było! -zaśmiała się.
-Opamiętaj się. -powiedziałam tylko
i zaciągnęłam czerwonowłosego do mojego pokoju. Rozwalił się na
moim łóżku i zaczął się śmiać.
-Z czego rżysz? -byłam wściekła i
zażenowana zachowaniem mojej mamy.
-Twoja mama jest na prawdę zabawna.
-Czyżby? Nie sądzę. - przewróciłam
oczami.
-Oho. Foch?
-Tak. -usiadłam przed komputerem.
Zaczęłam sobie w coś grać. Kastiel po dłużej chwili w końcu
podniósł swoje szanowne cztery litery z łóżka. Wziął krzesło
i przysiadł się do mnie.
-W co gramy? -zapytał.
-Przecież ty grać nie umiesz.
-To ,że nie siedzę całymi dniami
przed kompem nie oznacza ,że nie umiem grać. Jestem w końcu
chłopakiem.
-No..to chłopaku ,pokaż co potrafisz.
- włączyłam nam pierwszą lepszą strzelankę ,którą miałam na
laptopie. Byłam trochę oszołomiona faktem ,że czerwonowłosy tak
dobrze sobie radzi. Po dłuższym czasie przestałam za nim nadążać.
-Dobra,stop.
-No co? Wymiękasz? - zaśmiał się.
-Nie mam już siły. -wzięłam ręcznik
i poszłam do łazienki. Szczerze mówiąc byłam trochę zła bo nie
lubię przegrywać.
-Ej..-nic więcej nie zdążył
powiedzieć. Westchnął tylko. - Baby.- nagle do pokoju weszła moja
mama.
-Kastielku pościeliłam ci łóżko.
-Niech mówi mi pani po prostu Kastiel.
Dziękuję. -uśmiechnął się lekko.
-Och no dobrze. Gdzie Lara?
-W łazience. Obraziła się.
-Co się stało?
-Graliśmy i...
-Przegrywała? -mama uniosła brew.
-No tak. -chłopak pokiwał głową.
-Ooo no oczywiście. Ona nienawidzi jak
ktoś ją pokonuje w tych jej grach. Tyle razy jej mówię zostaw ten
komputer a ona swoje. Co ja się z nią mam. - Kastiel na jej słowa
tylko się uśmiechnął. Mama wyszła z pokoju życząc chłopakowi
dobrej nocy. Buntownik chwilę rozglądał się po moim pokoju i
natrafił na coś co wprawiło go w osłupienie. Jego zdjęcie.
Czarne włosy , eleganckie ubrania. Tak, to prawdziwy on. Teraz to
wszystko ukrywa się pod czerwoną czupryną i rockowymi ubraniami.
Wziął je do ręki. W tym momencie wyszłam z łazienki i ujrzałam
go wpatrującego się we własne zdjęcie.
-Skąd je masz? -zapytał trochę
speszony.
-Od Rozalii. Ma też zdjęcia innych
chłopaków.
-Ta dziewczyna nie zna granic.
-odstawił zdjęcie na półkę. Moja złość już minęła. No cóż,
widocznie jeszcze wielu rzeczy nie wiem o Kastielu.
-Przesadzasz. Ładnie ci było w
czarnych. -pogładziłam kosmyk jego włosów.
-A teraz ci się nie podobam?
-Podobasz. Jestem zmęczona. Idę spać.
-podeszłam do łóżka.
-Czyli jestem zmuszony iść do salonu.
-No niestety. Dobranoc kotku.
-Kotek to zbyt delikatne określenie na
mnie. - zbliżył się do mnie. -Jestem raczej wilkiem. - wyszeptał
mi do ucha. Jego niski głos sprawił ,że poczułam przyjemne ciarki
na skórze.
-Idź już ,wilku. - po małym całusie
chłopak wyszedł z pokoju.
*************************
Dzień jak co dzień. Z wyjątkiem taty
,który obrażony z powodu nocowania Kasa wyszedł do pracy.
Postanowiłam wstać dzisiaj troszkę
wcześniej. Gdy już się ogarnęłam poszłam obudzić
czerwonowłosego. Stanęłam w progu , tak słodko spał ,że nie
miałam serca go budzić no ale szkoła to szkoła.
-Hej.- pogładziłam go po policzku. -
Wstawaj.
-Jeszcze pięć minut...-nawet nie
otworzył oczu.
-Ja ci dam pięć minut. -usiadłam na
nim i zaczęłam go dźgać palcami.
-Ała! No dobra dobra już. -z trudem
podniósł się na nogi przecierając zaspane oczy.
-Idź się ogarnij bo się spóźnimy.
-Co ty masz z tym spóźnianiem.
-Po prostu nie chcę mieć takich
problemów jak ty.
-Ja? Problemy? Śmieszna jesteś.
-zaśmiał się i poszedł do łazienki. Po jakimś czasie jechaliśmy
już do szkoły. Przytulona do Kastiela cały czas myślałam o
Lysandrze. Po szkole poszłabym go odwiedzić ale Kas gdzieś mnie
zabiera. Nie wiem czy mam się bać czy nie. Dzień w szkole minął
nam dosyć szybko. Nauczyciele nie uprzykszali nam dziś życia.
Wszystkie bilety na koncert zostały wyprzedane. Plakaty rozwieszone.
Rozalia uszyje stroje dla chłopaków. Nie mogę się już doczekać.
-Odwiozę cię do domu i przyjadę o
18. -powiedział Kastiel zakładając kask.
-O-okej.- po przyjściu do domu
zaatakowała mnie mama pytając co w szkole.
-W porządku. Chciałam cię zawiadomić
,że o 18 wychodzę.
-Z Kastielkiem? Uuuu.- mama na prawdę
zachowywała się jak dziecko.
-Co to za uuu? -do domu właśnie
wszedł ojciec.
-Larka ma randkę z Kastielem.
-powiedziała mama nakładając obiad.
-Nie sądzę ,żeby ten chłopak wniósł
coś dobrego do jej życia. -widać ,że nadal się nie rozchmurzył.
-Dajcie spokój. To moje życie. Nie
jestem już małą dziewczynką. -usiadłam przy stole.
-Żadnych kłótni! Proszę jeść.
-mama wesoło podała nam wszystkim obiad. Po skończeniu posiłku
grzecznie podziękowałam i poszłam do siebie. No tak, to już nie
są pierwsze dni szkoły. Zaczynają się prace domowe. Otworzyłam
niechętnie zeszyty by sprawdzić co muszę na jutro zrobić. Zadanie
z matmy i przeczytać coś na polski. W sumie nie jest źle. Zabrałam
się za robotę i nastawiłam sobie budzik ,żeby wyrobić się na
18. Mimo tego ,że starałam skupić się wyłącznie na odrabianiu
lekcji ,moje myśli krążyły wokół tego co mój chłopak dla mnie
przyszykował. Romantyczna kolacja? Może...kino? Nie ,to nie w jego
stylu. Gdy już skończyłam odrabiać zadania zostało mi jeszcze
pół godziny do spotkania. Spojrzałam na zdjęcie Kastiela na mojej
komodzie i uśmiechnięta zaczęłam się szykować. W między czasie
napisałam sms'a do Lysandra. Chciałam mimo wszystko wiedzieć jak
się biedaczyna czuje. Po chwili w odpowiedzi otrzymałam "wszystko
w porządku, nie martw się o mnie". Zadowolona ruszyłam w
kierunku drzwi wyjściowych.
-Baw się dobrze! -krzyknęła mama z
salonu.
-Dzięki. -przekroczyłam próg.
Kastiel właśnie podjechał. Rzucił mi kask. Jechaliśmy trochę
czasu aż dotarliśmy w jakieś niesamowite miejsce. Był to park
,którego wcześniej nie znałam. Wieczorem wyglądało to wszystko
na prawdę prześlicznie. Dużo uspokajającej zieleni, przed nami
rozciągała się mała rzeczka a nad nią był cudny mały most
oświetlony kolorowymi lampkami. Wszystko dopełniało powoli
zachodzące słońce. Weszliśmy z Kasem na most. Chwyciliśmy się
za ręce.
-Tutaj zawsze przychodziłem z mamą
jak byłem mały. -uśmiechnął się pod nosem.
-Kastiel tu jest cudownie. Twoja mama
niedługo tu przyjedzie? -patrzyłam na wolno płynącą pod nami
rzekę.
-Za jakiś czas. Chcę ci coś dać.
-zaczął szukać czegoś w kieszeni. Po chwili wyjął z niej
wisiorek w kształcie kostki do gitary z wygrawerowanym moim
imieniem.
-Jest piękny. Dziękuję! -przytuliłam
go mocno.
-Chciałem ,żebyś miała coś ode
mnie. Wiem ,że masz moją koszulkę no ale to nie to samo. -zapiął
mi naszyjnik.
-Już nigdy go nie zdejmę, dziękuję.
-Nie ma za co. -staliśmy tak trzymając
się za ręce i patrząc na piękno przyrody. Rozmawialiśmy o
przeróżnych rzeczach. Jednak gdy rozpoczął się temat o Lysie to
automatycznie cały mój dobry humor gdzieś się ulotnił.
-Co jest?
-Nic nic.
-Przecież widzę. Martwisz się o
Lysa?
-No tak bo przecież to twój
przyjaciel.
-Spokojnie , da radę. -chłopak
wyciągnął paczkę papierosów.
-Nie pal już.
-Daj mi chociaż skończyć tę paczkę.
-Ale pamiętaj, to twoja ostania.
-Tak tak. -przewrócił oczami.
-Ekhem. -moje chrząknięcie
przyciągnęło na mnie wzrok buntownika.
-No dobra dobra. Postaram się nie
palić.
-Grzeczny chłopiec.
-Przez ciebie za grzeczny.
-Przesadzasz. -pochodziliśmy chwilę
po parku. Wkrótce nadeszła pora powrotu do domu.
-Odwiozę cię. -zaproponował.
Zgodziłam się bo do domu miałam trochę daleko a było już
ciemno. Gdy dojechaliśmy pod mój dom dałam chłopakowi buziaka.
-Łał ty za każdym razem całujesz
mnie tak, jakby to było nasze ostatnie spotkanie. -uniósł z
zadowoleniem brew.
-Nie prawda. -zawstydziłam się.
-Albo raczej jakbyś chciała mnie
zaciągnąć do łóżka.
-Kastiel! -z jednej strony mnie
rozbawił ale z drugiej poczułam się zawstydzona.
-Dobra, jadę. Pa pa mała. -puścił
mi oczko i odjechał z piskiem opon. Weszłam do domu. Ściągając
buty zobaczyłam ,że rodzice siedzą w ciszy w salonie.
-Co się dzieje? -spytałam zdziwiona.
-Ja ci zaraz powiem co się dzieje.
-ojciec wstał. Podszedł i wyjął ze śmietnika butelkę po
piwie.-Co to jest?
-Butelka? -inteligentna odpowiedź na
inteligentne pytanie.
-Była pod twoim łóżkiem. -wtrąciła
mama. Już nie była taka wesoła. Zdałam sobie sprawę ,że
zapomniałam wyrzucić kilku rzeczy z imprezy. Mam przerąbane.
******************************************************************************************************************************************************************
Na koniec bonusik. Lara z Kastielem na randce w parku :D