sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział XI

-Opowiedz coś o sobie młodzieńcze! Larcia nigdy nie przyprowadziła jeszcze do nas chłopca! - powiedziała mama wpychając sobie kanapkę do ust.
-Mamo...-poczułam się lekko zażenowana. Kastiel cicho zaśmiał się pod nosem.
-No co! Ależ ty masz ogniste włosy. Musisz być bardzo odważny żeby się tak pokazywać!-mama dotknęła włosów chłopaka.
-Albo niezrównoważony psychicznie.-powiedział cicho tata. Zaraz zacznie się wojna.
-Eryku! - mama kopnęła tatę pod stołem. Tata nic nie odpowiedział tylko kontynuował posiłek.
-Czym się interesujesz? -mama dalej napastowała Kasa.
-Gram na gitarze elektrycznej.
-Masz zespół?
-Tak jakby.
-Mamo skończ...-powiedziałam zrezygnowana.
-Muszę poznać chłopaka mojej córki. -spoważniała.
-To może najpierw daj mu w spokoju zjeść? -lekko podniosłam ton. Mama pokiwała tylko głową i nastała cisza. Wszyscy zjedliśmy przygotowany posiłek. Tata poszedł zmywać naczynia a mama znów napadła mnie i Kastiela.
-Czym się zajmują twoi rodzice?
-Mamo...-załamałam ręce.
-Mama pracuje za granicą a tata zostawił nas gdy byłem mały.-powiedział spokojnie Kas.
-Och ,to musi być ci bardzo ciężko tak samemu.- zmartwiła się.
-Nie ,nawet lepiej sobie radzę sam. Poza tym mam teraz Larkę. -pocałował mnie w czoło. Lekko się zarumieniłam.
-No ptaszyny tylko ,żeby ojciec was na całowaniu nie przyłapał. -zaśmiała się mama na co ja jeszcze bardziej się zaczerwieniłam.
-Mamo możemy już iść?
-Dobra już dobra. Tylko ,żeby później dzieci z tego nie było! -zaśmiała się.
-Opamiętaj się. -powiedziałam tylko i zaciągnęłam czerwonowłosego do mojego pokoju. Rozwalił się na moim łóżku i zaczął się śmiać.
-Z czego rżysz? -byłam wściekła i zażenowana zachowaniem mojej mamy.
-Twoja mama jest na prawdę zabawna.
-Czyżby? Nie sądzę. - przewróciłam oczami.
-Oho. Foch?
-Tak. -usiadłam przed komputerem. Zaczęłam sobie w coś grać. Kastiel po dłużej chwili w końcu podniósł swoje szanowne cztery litery z łóżka. Wziął krzesło i przysiadł się do mnie.
-W co gramy? -zapytał.
-Przecież ty grać nie umiesz.
-To ,że nie siedzę całymi dniami przed kompem nie oznacza ,że nie umiem grać. Jestem w końcu chłopakiem.
-No..to chłopaku ,pokaż co potrafisz. - włączyłam nam pierwszą lepszą strzelankę ,którą miałam na laptopie. Byłam trochę oszołomiona faktem ,że czerwonowłosy tak dobrze sobie radzi. Po dłuższym czasie przestałam za nim nadążać.
-Dobra,stop.
-No co? Wymiękasz? - zaśmiał się.
-Nie mam już siły. -wzięłam ręcznik i poszłam do łazienki. Szczerze mówiąc byłam trochę zła bo nie lubię przegrywać.
-Ej..-nic więcej nie zdążył powiedzieć. Westchnął tylko. - Baby.- nagle do pokoju weszła moja mama.
-Kastielku pościeliłam ci łóżko.
-Niech mówi mi pani po prostu Kastiel. Dziękuję. -uśmiechnął się lekko.
-Och no dobrze. Gdzie Lara?
-W łazience. Obraziła się.
-Co się stało?
-Graliśmy i...
-Przegrywała? -mama uniosła brew.
-No tak. -chłopak pokiwał głową.
-Ooo no oczywiście. Ona nienawidzi jak ktoś ją pokonuje w tych jej grach. Tyle razy jej mówię zostaw ten komputer a ona swoje. Co ja się z nią mam. - Kastiel na jej słowa tylko się uśmiechnął. Mama wyszła z pokoju życząc chłopakowi dobrej nocy. Buntownik chwilę rozglądał się po moim pokoju i natrafił na coś co wprawiło go w osłupienie. Jego zdjęcie. Czarne włosy , eleganckie ubrania. Tak, to prawdziwy on. Teraz to wszystko ukrywa się pod czerwoną czupryną i rockowymi ubraniami. Wziął je do ręki. W tym momencie wyszłam z łazienki i ujrzałam go wpatrującego się we własne zdjęcie.
-Skąd je masz? -zapytał trochę speszony.
-Od Rozalii. Ma też zdjęcia innych chłopaków.
-Ta dziewczyna nie zna granic. -odstawił zdjęcie na półkę. Moja złość już minęła. No cóż, widocznie jeszcze wielu rzeczy nie wiem o Kastielu.
-Przesadzasz. Ładnie ci było w czarnych. -pogładziłam kosmyk jego włosów.
-A teraz ci się nie podobam?
-Podobasz. Jestem zmęczona. Idę spać. -podeszłam do łóżka.
-Czyli jestem zmuszony iść do salonu.
-No niestety. Dobranoc kotku.
-Kotek to zbyt delikatne określenie na mnie. - zbliżył się do mnie. -Jestem raczej wilkiem. - wyszeptał mi do ucha. Jego niski głos sprawił ,że poczułam przyjemne ciarki na skórze.
-Idź już ,wilku. - po małym całusie chłopak wyszedł z pokoju.

*************************

Dzień jak co dzień. Z wyjątkiem taty ,który obrażony z powodu nocowania Kasa wyszedł do pracy.
Postanowiłam wstać dzisiaj troszkę wcześniej. Gdy już się ogarnęłam poszłam obudzić czerwonowłosego. Stanęłam w progu , tak słodko spał ,że nie miałam serca go budzić no ale szkoła to szkoła.
-Hej.- pogładziłam go po policzku. - Wstawaj.
-Jeszcze pięć minut...-nawet nie otworzył oczu.
-Ja ci dam pięć minut. -usiadłam na nim i zaczęłam go dźgać palcami.
-Ała! No dobra dobra już. -z trudem podniósł się na nogi przecierając zaspane oczy.
-Idź się ogarnij bo się spóźnimy.
-Co ty masz z tym spóźnianiem.
-Po prostu nie chcę mieć takich problemów jak ty.
-Ja? Problemy? Śmieszna jesteś. -zaśmiał się i poszedł do łazienki. Po jakimś czasie jechaliśmy już do szkoły. Przytulona do Kastiela cały czas myślałam o Lysandrze. Po szkole poszłabym go odwiedzić ale Kas gdzieś mnie zabiera. Nie wiem czy mam się bać czy nie. Dzień w szkole minął nam dosyć szybko. Nauczyciele nie uprzykszali nam dziś życia. Wszystkie bilety na koncert zostały wyprzedane. Plakaty rozwieszone. Rozalia uszyje stroje dla chłopaków. Nie mogę się już doczekać.
-Odwiozę cię do domu i przyjadę o 18. -powiedział Kastiel zakładając kask.
-O-okej.- po przyjściu do domu zaatakowała mnie mama pytając co w szkole.
-W porządku. Chciałam cię zawiadomić ,że o 18 wychodzę.
-Z Kastielkiem? Uuuu.- mama na prawdę zachowywała się jak dziecko.
-Co to za uuu? -do domu właśnie wszedł ojciec.
-Larka ma randkę z Kastielem. -powiedziała mama nakładając obiad.
-Nie sądzę ,żeby ten chłopak wniósł coś dobrego do jej życia. -widać ,że nadal się nie rozchmurzył.
-Dajcie spokój. To moje życie. Nie jestem już małą dziewczynką. -usiadłam przy stole.
-Żadnych kłótni! Proszę jeść. -mama wesoło podała nam wszystkim obiad. Po skończeniu posiłku grzecznie podziękowałam i poszłam do siebie. No tak, to już nie są pierwsze dni szkoły. Zaczynają się prace domowe. Otworzyłam niechętnie zeszyty by sprawdzić co muszę na jutro zrobić. Zadanie z matmy i przeczytać coś na polski. W sumie nie jest źle. Zabrałam się za robotę i nastawiłam sobie budzik ,żeby wyrobić się na 18. Mimo tego ,że starałam skupić się wyłącznie na odrabianiu lekcji ,moje myśli krążyły wokół tego co mój chłopak dla mnie przyszykował. Romantyczna kolacja? Może...kino? Nie ,to nie w jego stylu. Gdy już skończyłam odrabiać zadania zostało mi jeszcze pół godziny do spotkania. Spojrzałam na zdjęcie Kastiela na mojej komodzie i uśmiechnięta zaczęłam się szykować. W między czasie napisałam sms'a do Lysandra. Chciałam mimo wszystko wiedzieć jak się biedaczyna czuje. Po chwili w odpowiedzi otrzymałam "wszystko w porządku, nie martw się o mnie". Zadowolona ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych.
-Baw się dobrze! -krzyknęła mama z salonu.
-Dzięki. -przekroczyłam próg. Kastiel właśnie podjechał. Rzucił mi kask. Jechaliśmy trochę czasu aż dotarliśmy w jakieś niesamowite miejsce. Był to park ,którego wcześniej nie znałam. Wieczorem wyglądało to wszystko na prawdę prześlicznie. Dużo uspokajającej zieleni, przed nami rozciągała się mała rzeczka a nad nią był cudny mały most oświetlony kolorowymi lampkami. Wszystko dopełniało powoli zachodzące słońce. Weszliśmy z Kasem na most. Chwyciliśmy się za ręce.
-Tutaj zawsze przychodziłem z mamą jak byłem mały. -uśmiechnął się pod nosem.
-Kastiel tu jest cudownie. Twoja mama niedługo tu przyjedzie? -patrzyłam na wolno płynącą pod nami rzekę.
-Za jakiś czas. Chcę ci coś dać. -zaczął szukać czegoś w kieszeni. Po chwili wyjął z niej wisiorek w kształcie kostki do gitary z wygrawerowanym moim imieniem.
-Jest piękny. Dziękuję! -przytuliłam go mocno.
-Chciałem ,żebyś miała coś ode mnie. Wiem ,że masz moją koszulkę no ale to nie to samo. -zapiął mi naszyjnik.
-Już nigdy go nie zdejmę, dziękuję.
-Nie ma za co. -staliśmy tak trzymając się za ręce i patrząc na piękno przyrody. Rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach. Jednak gdy rozpoczął się temat o Lysie to automatycznie cały mój dobry humor gdzieś się ulotnił.
-Co jest?
-Nic nic.
-Przecież widzę. Martwisz się o Lysa?
-No tak bo przecież to twój przyjaciel.
-Spokojnie , da radę. -chłopak wyciągnął paczkę papierosów.
-Nie pal już.
-Daj mi chociaż skończyć tę paczkę.
-Ale pamiętaj, to twoja ostania.
-Tak tak. -przewrócił oczami.
-Ekhem. -moje chrząknięcie przyciągnęło na mnie wzrok buntownika.
-No dobra dobra. Postaram się nie palić.
-Grzeczny chłopiec.
-Przez ciebie za grzeczny.
-Przesadzasz. -pochodziliśmy chwilę po parku. Wkrótce nadeszła pora powrotu do domu.
-Odwiozę cię. -zaproponował. Zgodziłam się bo do domu miałam trochę daleko a było już ciemno. Gdy dojechaliśmy pod mój dom dałam chłopakowi buziaka.
-Łał ty za każdym razem całujesz mnie tak, jakby to było nasze ostatnie spotkanie. -uniósł z zadowoleniem brew.
-Nie prawda. -zawstydziłam się.
-Albo raczej jakbyś chciała mnie zaciągnąć do łóżka.
-Kastiel! -z jednej strony mnie rozbawił ale z drugiej poczułam się zawstydzona.
-Dobra, jadę. Pa pa mała. -puścił mi oczko i odjechał z piskiem opon. Weszłam do domu. Ściągając buty zobaczyłam ,że rodzice siedzą w ciszy w salonie.
-Co się dzieje? -spytałam zdziwiona.
-Ja ci zaraz powiem co się dzieje. -ojciec wstał. Podszedł i wyjął ze śmietnika butelkę po piwie.-Co to jest?
-Butelka? -inteligentna odpowiedź na inteligentne pytanie.
-Była pod twoim łóżkiem. -wtrąciła mama. Już nie była taka wesoła. Zdałam sobie sprawę ,że zapomniałam wyrzucić kilku rzeczy z imprezy. Mam przerąbane.

******************************************************************************************************************************************************************

Na koniec bonusik. Lara z Kastielem na randce w parku :D