niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział X

To był Lysander. Wokół było dużo krwi. Natychmiast podbiegliśmy do chłopaka.


-Cholera! Dzwonię po pogotowie! -Kastiel trzęsącymi się dłońmi wybrał numer 112. Za chwilę na miejsce przyjechała policja i karetka. Zabrali Lysandra. Klęczałam na ziemi i płakałam. Nie wiedziałam co się dzieje. Kastiel był w takim szoku ,że nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Podszedł tylko do mnie i mocno przytulił. Po chwili zaczepił nas policjant.
-Witam. Czy widzieli państwo co tu się wydarzyło?- zapytał mężczyzna.
-Usłyszeliśmy strzał więc wybiegliśmy na zewnątrz. Wtedy zobaczyliśmy to...-nigdy nie słyszałam ,żeby czerwonowłosy miał tak drżący głos.
-Rozumiem. Czy widzieli państwo kogoś jeszcze na miejscu zdarzenia?
-W tym problem,że nie. Dorwałbym sukinsyna..-chłopak zacisnął pięść.
-Spokojnie. -powiedział policjant notując informacje.
-Mam coś! -powiedział jego współpracownik. Mężczyzna znalazł kawałek materiału , najprawdopodobniej należący do sprawcy. Policja rozejrzała się jeszcze po okolicy i pojechała obiecując ,że da nam znać o pochodzeniu skrawka materiału.
-Kas..słabo mi..-dobrze ,że chłopak mnie złapał , inaczej runęłabym jak długa na ziemię.
-To przez te emocje. Pojedźmy do szpitala. -zaproponował.
-Dobrze.- za sprawą szybkiego motoru Kastiela po chwili byliśmy na miejscu. Szpitale nawet jeśli były zadbane zawsze mnie przerażały. Czerwonowłosy podszedł do recepcjonistki.
-Dobry wieczór. Wie pani co się dzieje z chłopakiem o białych włosach? Ma różnobarwność tęczówki i właśnie został postrzelony.
-Ach..ten młodzieniec. Jest na ostrym dyżurze. Jego stan jest w miarę stabilny. Lekarze właśnie usuwają kulę i przetaczają krew.
-Matko...-westchnęłam tylko.
-Muszą państwo czekać. Przykro mi ale niczego innego nie mogą państwo teraz zrobić. -po słowach recepcjonistki trochę podłamani ruszyliśmy do poczekalni. Siedzieli tam zmartwiony Leo i płacząca Rozalia.
-Kiedy zdąrzyliście przyjechać? -zapytałam ocierając łzy z policzka.
-Od razu do nas zadzwonili. Pojechałem po Rozę odebrać ją od Alexego i Armina. Czekamy już pół godziny.
-Aha...-siadłam zrezygnowana obok białowłosej.
-To mój młodszy brat ,jeżeli coś mu się stanie...-Leo schował twarz w dłoniach. Kastiel nerwowo chodził w tę i we w tę. Rozalia i ja przytulone do siebie cicho szlochałyśmy. Minęły dobre dwie godziny. W końcu pojawił się lekarz ,którego od razu zaatakował Kastiel.
-Co z nim?!
-Spokojnie młodzieńcze. Wszystko poszło bardzo dobrze. Stan chłopaka nadal nie jest za dobry ale polepsza się. Jeszcze się nie wybudził. Możecie przyjść do niego z samego rana.
-Rozumiemy. Dziękujemy za informacje. Jestem panu wdzięczny za uratowanie brata. - powiedział Leo ściskając dłoń lekarza.
-To moja praca. -uśmiechnął się mężczyzna i poszedł dalej.
-Chodź Rozuś, idziemy do domu. -chłopak wziął białowłosą za rękę. -Do zobaczenia. -rzucił jeszcze i wyszli ze szpitala.
-My też lepiej się zbierajmy. -powiedział Kas.
-Okej.- ruszyliśmy w stronę szpitalnego parkingu. Po niedługiej drodze byliśmy pod moim domem. Było już późno. Zegarek wskazywał kilka minut po pierwszej w nocy.
-Zostań ze mną..proszę..-wtuliłam się mocno w Kastiela.
-Zostanę.-mocno mnie przytulił i westchnął. Wkrótce oboje zmęczeni trudami dnia szybko zapadliśmy w głęboki sen.

************************************
Deszczowy ,ponury dzień. Siedząc na łóżku patrzyłam na podłogę. Moje oczy wędrowały po pokoju aż natrafiły na coś godnego uwagi. Coś czerwonego. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do plamy na podłodze. Dotknęłam jej. Krew? Po chwili z kropel krwi zaczęła układać się ścieżka prowadząca do kuchni. Przy oknie zobaczyłam Kastiela.
-Skąd tu ta krew? -spytałam niepewnie. Chłopak odwrócił się ale nic nie odpowiedział. Podeszłam bliżej. Położyłam mu dłoń na ramieniu.
-Kas..?- chłopak złapał mnie mocno za nadgarstki i pocałował. Odepchnął mnie i pobiegł do mojego pokoju. Poszłam za nim. Znów stał przy oknie. Otworzył je. Stanął na parapecie i zaciągnął się świeżym powietrzem. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam czy mam coś powiedzieć czy może nie. Odwrócił się do mnie. Z ruchu jego warg wyczytałam słowa "kocham cię". Skoczył. Podbiegłam do okna. Zaczęłam krzyczeć i płakać.

************************************
-Błagam! Nie!- podniosłam się do pozycji siedzącej. Z oczu płynęły mi łzy ,kręciło mi się w głowie. Obudziłam swoimi krzykami chłopaka.
-Co się stało? -zapytał zszokowany. Natychmiast mnie objął ,a ja schowałam twarz w jego nagim torsie. Zaczął nami lekko kołysać i głaskać mnie po głowie. -Eej..co się stało maleńka?
-Miałam koszmar. -pociągnęłam nosem.
-O czym?
-Skoczyłeś z okna.
-Nie jestem taki głupi ,żeby się zabijać.
-Ale to zrobiłeś! Obiecaj ,że nigdy mnie nie zostawisz. Nie w ten sposób.
-Nie zostawię.-westchnął głośno i pocałował w czoło. Położył mnie na swojej klatce piersiowej i mocno tulił. Od razu poczułam się lepiej. On był moim lekarstwem. -Spróbuj zasnąć.
-Dobrze.- zamknęłam oczy i starałam się uspokoić myśli. Po chwili znów odpłynęłam w krainę snów.
****
-Jasna cholera.-syknął Kastiel sięgając po dzwoniący telefon. Ja również się obudziłam słysząć donośny dźwięk dzwonka chłopaka. -Halo. -powiedział trochę wkurzony.
-Cześć to ja Leo, byliśmy właśnie u Lysandra, wszystko z nim w porządku. Czeka na waszą wizytę.
-To już rano? Ja pier...-chłopak złapał się za głowę. -Dobra, dzięki za informacje.
-Nie ma sprawy. Pa.
-Pa.
-Kto to? -spytałam przecierając oczy.
-Leo dzwonił. Mówił ,że możemy już iść do Lysa.
-Jaka ulga ,że wszystko się dobrze skończyło.
-Racja. Wyspałaś się?
-Chyba nigdy nie spało mi się lepiej.
-To dzięki mnie. - uśmiechnął się zalotnie.
-Tu przyznam ci rację. Musimy jechać do Lysandra. -po tych słowach zebraliśmy się i pojechaliśmy do szpitala. Na recepcji zapytaliśmy się ,w której sali leży białowłosy. Po poszukiwaniach sali w końcu ją znaleźliśmy. Cicho zapukaliśmy.
-Proszę! -odpowiedział głos zza drzwi.
-Siema stary! Ale żeś się urządził.- Kastiel przysunął stołek i usiadł obok łóżka chłopaka. Ja zrobiłam to samo.
-Jak się czujesz? -spytałam niepewnie.
-W porządku, trochę obolały ale da się wytrzymać. -chłopak lekko się uśmiechnął.
-Kiedy wychodzisz? -zapytał Kas.
-Za kilka dni.
-Pamiętasz co się stało? -przysunęłam się trochę bliżej łóżka.
-Wyszedłem od Kastiela. Po chwili usłyszałem za sobą kroki i nim zdąrzyłem się odwrócić...-złapał się jedną ręką za głowę. Był bardzo osłabiony.
-Brachu ,bo się tutaj przekręcisz. Gdzie tu jest kibel? -czerwonowłosy wstał ze stołka.
-Mów ładniej. -skarciłam go.
-Nie.
-Jak wyjdziesz to drugie drzwi po lewej. -powiedział Lys.
-To zaraz wracam. -buntownik wyszedł z sali a ja zostałam sam na sam z białowłosym.
-Będziesz miał siłę wystąpić na koncercie?-trochę się zmartwiłam.
-Oczywiście, nie mogę was zostawić w takiej chwili. -rozmawiał ze mną o tym jakie piosenki będzie śpiewał na koncercie. Mówił ,że pisanie piosenek wydaje się łatwe ,a w rzeczywistości takie nie jest. Wkrótce nastała chwila ciszy. Spojrzałam w stronę drzwi, kątem oka spostrzegłam ,że chłopak się na mnie patrzy.
-Coś nie tak? -spytałam.
-Nie nie, w porządku.- odpowiedział trochę zmieszany. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Jego wzrok wręcz mnie zahipnotyzował. Jego różnobarwne oczy były magiczne. Nawet nie wiedziałam kiedy nasze twarze zaczęły się zbliżać. Byliśmy na prawdę blisko gdy nagle usłyszeliśmy kroki. Natychmiast się od siebie odsunęliśmy. Do sali wszedł Kastiel.
-Mam nadzieję ,że wam się tu be ze mnie nie nudziło. -chłopak objął mnie w pasie.
-N-nie...-zrobiłam się czerwona jak piwonia.-K-Kastiel ja muszę iść źle się czuję...- powiedziałam i podeszłam do drzwi.
-Ej Lara co jest? Odprowadzę cię chociaż. -zaproponował czerwonowłosy wstając ze swojego stołka.
-N-Nie nie trzeba. Do zobaczenia. Zdrowiej Lysander. - ulotniłam się tak szybko ,że chłopcy nawet nie zdąrzyli już nic powiedzieć. Kawałek drogi biegłam by znaleźć się jak najdalej od szpitala. Gdy znalazłam się w pobliskim parku ,usiadłam na ławce. Co to było? Zaczęłam się zastanawiać nad tym się wydarzyło. Dlaczego poczułam coś podobnego jak wtedy gdy pierwszy raz zobaczyłam Kastiela? Czy...Lysander...? Nie...niemożliwe. Czy on mi się podoba? A ja jemu? On by nie zrobił nic przeciwko Kastielowi. Co się ze mną dzieje? Przecież kocham Kastiela. Może najlepiej będzie jak o tym zapomnę? Tak, do zdecydowanie dobry pomysł. Wstałam z ławki i ruszyłam w stronę mojego domu. Przez całą drogę sytuacja ,która miała miejsce w szpitalu nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna ,że to Kastiela chcę mieć przy swoim boku. Jednak mała cząstka mnie cały czas myślami powracała do białowłosego. Gdy znalazłam się w domu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Włożyłam słuchawki w uszy , włączyłam muzykę na maksa i położyłam się na łóżku. W tym stanie mogłam leżeć nawet do końca życia. Jendnak mój błogi odpoczynek przerwał dzwoniący telefon.
-Tak?
-Lara co jest? -zapytał Kastiel zmartwionym głosem.
-Nic po prostu daj mi na razie spokój okej?
-Nie ,idę do ciebie.-nie zdąrzyłam nawet powiedzieć słowa ,chłopak się rozłączył.
-Cholera. -powiedziałam do siebie i rzuciłam poduszką o ścianę. Na prawdę chciałam być teraz sama. Pozbierać myśli. Po jakiś 20 minutach Kastiel wręcz walił w moje drzwi. Otworzyłam mu.
Błyskawicznie przycisnął mnie do ściany.
-Widzę ,że coś przede mną ukrywasz. -powiedział bardzo poważnym tonem.
-Wcale nie.
-Właśnie, że tak. Z resztą Lysander też dziwnie się zachowywał.
-Nie ,uwierz mi. Nic się nie dzieje po prostu nie za dobrze się czuję, chyba będę mieć okres.- złapałam się za brzuch.
-Okej. -wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Przykrył mnie kocem i zaparzył herbatę ,po czym usiadł koło mnie i objął ramieniem.
-Dzięki za wszystko.
-Spoko. Zaplanowałem coś na jutro o ile będziesz się dobrze czuła.
-Co takiego? -od razu się rozpromieniłam.
-Chyba nie myślisz ,że ci powiem. Zobaczysz. -puścił mi oczko.
-Jasne. -uśmiechnęłam się pod nosem. Rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach podczas gdy ja popijałam herbatę. Nagle do domu weszli...moi rodzice. Oboje byliśmy w niemałym szoku.
-Lara? Kto to jest?- zapytał znerwicowany ojciec lustrując Kastiela wzrokiem. Buntownik wstał i podszedł do niego. Wyciągając rękę.
-Witam pana, jestem Kastiel, chłopak Lary. Miło mi pana poznać. -ojciec podał mu dłoń dalej bacznie mu się przyglądając.
-Tak , mi też miło, jestem tatą Lary. - ojciec spojrzał na mnie jakby miał mnie zabić.
-A pani musi być mamą Lary? -tym razem podszedł do mojej mamy.
-Tak.- mama stała jak wryta w ziemię.
-Miło mi panią poznać. Już wiem po kim Lara ma taką wspaniałą urodę. -pocałował ją w dłoń.
-Ojeju dziękuję. Bez przesady...-moja mama zaczęła chichotać jak mała dziewczynka.
-Co wy tu robicie? Nie mieliście jeszcze wracać.-powiedziałam trochę zła.
-Ale wróciliśmy. - tata nadal był lekko naburmuszony. -Jutro szkoła, nie powinieneś się już zbierać młodzieńcze?-dodał po chwili.
-Właśnie wychodziłem. -powiedział czerwonowłosy kierując się w stronę wyjścia. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takich manier u mojego chłopaka.
-Niech zostanie ,skarbie! Taki miły chłopak! -mama zaciągnęła Kastiela z powrotem do salonu.
-A gdzie będzie spał? Chyba nie u Lary?! - tata na prawdę był nie w sosie. Ja i chłopcy to dla niego zupełnie nowy temat. W końcu on myśli ,że nadal mam 10 lat.
-Przecież tutaj może spać! -powiedziała radośnie mama. -Idźcie do pokoju ja przygotuję kolację!
-Ok..-razem z Kastielem weszliśmy do mojego pokoju. Po wydarzeniach dzisiejszego dnia nawet nie spotrzegłam ,że nadeszła pora kolacji.
-No to się narobiło..-stwierdził rozwalając się na moim łóżku.
-Jestem zdziwiona. Skąd u ciebie takie maniery hm?
-Trzeba jakoś zdobywać względy rodziców swojej dziewczyny nie uważasz?
-No w sumie racja. Świetny z ciebie aktor.
-W takim razie za moją grę aktorską należy mi się chyba jakaś mała nagroda? -zbliżył się do mnie.
-Oczywiście. - ledwo zdążyłam dać mu buziaka w policzek ,a do pokoju weszła radośnie mama i zawołała nas na kolację. Usiedliśmy wszyscy przy stole i zaczęliśmy jeść. Mama zaczęła zadawać pytania. Tata siedział naburmuszony. Zapowiada się ciekawy wieczór.


piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział IX

Kastiel szedł ulicą wpatrując się w czubki swoich butów. Nikogo wokół nie było. Jego telefon wskazywał godzinę 2 w nocy. Zmierzał pod dom Nataniela. Gdy już tam dotarł ,w domu blondwłosego wszyscy już smacznie spali i nie spodziewali się tak nietypowej wizyty.
Czerwonowłosy zadzwonił do drzwi. Dzwonił raz, drugi raz, trzeci raz. W końcu na dół zszedł poirytowany Nat. Szeroko otworzył oczy widząc przed sobą Kastiela.
-Czego chcesz? Zwariowałeś? Jest 2 w nocy, obudziłbyś moich rodziców.
-Nie interesują mnie w tym momencie twoi rodzice. Musimy porozmawiać i to teraz. -powiedział chłodno.
-Nie może to poczekać chociażby do rana?
-Nie. Ubieraj się i idziemy.- zrezygnowany Nataniel tylko kiwnął głową i poszedł się przebrać. Cicho zamknął drzwi do swojego mieszkania i ruszył za Kasem.
-Czego ode mnie chcesz? -głos blondyna drżał ,a on sam nie wiedział czy to z zimna czy ze strachu.
-Chodzi o to co się wtedy stało. Ty i Debra.
-Przecież nie chciałeś mnie wcześniej wysłuchać.
-Nieistotne. Wysłucham twojej wersji. Mów.
-Wtedy gdy wszedłeś do pokoju gospodarzy ona..rzuciła się na mnie. Próbowałem ją odepchnąć ale nie dałem rady. Mówiła ,że mogłaby ze mną być bo ty jej się znudziłeś. Chciała spróbować czegoś innego.
-Ach tak..
-Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Mówisz prawdę?
-Po co miałbym kłamać? Poza tym wiesz ,że to nie w moim stylu.
-...-czerwonowłosy zamyślił się na chwilę. -To w takim razie nie mam już powodu cię nienawidzić.
-Co?-złotooki był w ciężkim szoku.
-To co słyszysz ,ale nie myśl sobie ,że będziemy najlepszymi przyjaciółmi.
-Jasne..-do chłopaka nadal nie mogło dotrzeć to co się dzieje.
-Dzięki ,że zgodziłeś się na tę rozmowę. Do zobaczenia. - rzucił Kas i ruszył w stronę mojego domu.
-Cześć..-Nataniel poszedł w stronę swojego domu. Moja impreza dobiegała końca. Wszyscy byliśmy mocno pijani. Większość już poszła ,zostali tylko Lysander, Rozalia,Leo i Iris.
-Bawmy się uuuhuuu! -krzyczała Roza zataczając się. Leo patrzył na nią z politowaniem i co chwilę łapał ją aby nie spadła.
-Rozuś ,chodźmy już do domu. -nalegał Leo.
-A nie nie nie! - zachichotała białowłosa i zaczęła skakać.
-Leo..zabierz ją...coś sobie zaraz...zrobi..- tak bardzo kręciło mi się w głowie ,że ledwo co skleciłam jakieś sensowne zdanie.
-Dobrze. Lysander zostań z Larą ,mam nadzieję ,że Kastiel zaraz wróci. -powiedział Leo i wyniósł Rozę na rękach.
-Lys..ander...ja się boję...-powiedziałam z ledwością. Moja głowa robiła się ciężka. Opadłam na ramię chłopaka.
-Wszystko dobrze ,nie bój się o Kastiela. -powiedział troskliwie. On i Leo jako jedyni wypili tylko troszkę więc byli praktycznie całkiem trzeźwi.
-Ja....ja...KASTIEEEL!- wydarłam się na cały dom. Już nie za bardzo wiedziałam co robię.
-Nic z nim nie jest. Położę cię do łóżka.
-Ehee..-zamknęłam oczy. Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego łóżka. Przykrył mnie kołdrą. W drodze do wyjścia spotkał Kastiela ściągającego buty.
-I co?
-Wszystko załatwione. Gdzie wszyscy?
-Byli tak pijani ,że poszli. Położyłem Larę spać bo już strasznie bredziła. Bała się o ciebie.
-Okej. Dzięki Lys.
-Do zobaczenia. -rzucił białowłosy wychodząc.
-Pa-odpowiedział Kas zamykając drzwi za przyjacielem. Chłopak spojrzał na pokój ,w którym odbywała się impreza.
-Co za burdel..-rzucił tylko i mniej więcej posprzątał większy bałagan. -No teraz to jakoś wygląda.-powiedział do siebie i ruszył w stronę mojego pokoju. Uchylił drzwi. Spałam. Kastiel podszedł do łóżka. Odgarnął kosmyki włosów opadające mi na twarz.
-Moja mała buntowniczka.- powiedział całując mnie lekko w usta. Po chwili położył się obok mnie i zasnął.
-Wstawaj. -powiedział chłodno chłopak.
-C-co...Kastiel? Ja ,ja....martwiłam się...kurwa moja głowa...
-Jak widzisz nic mi nie jest. Załatwiłem co miałem załatwić. Masz tabletkę. -podał mi kubek z wodą i małą pastylkę.
-Byłeś u Nataniela?
-Tak.
-I co?!
-Nie patrz na mnie jakbym go zabił.
-Wiesz doskonale jak zawsze było jeżeli chodzi o Nata.
-Spokojnie. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Wierzę mu. Nie mam teraz podstaw by go nienawidzić.
-Czyli wszystko...między wami w porządku?
-Można by tak powiedzieć. Nie oznacza to jednak ,że będę go wielbił.
-Jasne..dziękuję ,że w końcu posłuchałeś innych.
-Nie dziękuj to była moja decyzja.
-Co z koncertem?
-Jak to co.
-Trzeba ustalić termin pierwszej próby ,nauczyć Nata grać na perkusji ,rozwiesić plakaty.
-Ja i Lysander wczoraj to obgadaliśmy. Próbę zrobimy już dziś. Mamy aż dwie nowe piosenki.
-Okej..a kto nauczy go grać?
-Ehh..poświęcę się.
-Serio?
-Ta..
-Uderzyłeś się w głowę?
-Nie.- zbliżył się do mnie.
-Śmierdzisz fajami.
-Nie przeszkadzało ci to wcześniej.
-Ale dziś przeszkadza.-odepchnęłam go lekko.
-Przyjdę później mała pijaczko. - wychodząc z pokoju puścił mi oczko.
-Eeej! Chamsko...-z powrotem położyłam się na łóżko. Nagle do pokoju znów wszedł Kastiel. Szybko podbiegł do łóżka, złożył na moich ustach głęboki pocałunek i wyszedł. Byłam w lekkim szoku bo nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Nie wiedzieć czemu nadal czułam się trochę zawstydzona w jego obecności. Nie myśląc o tym dłużej zamknęłam oczy i znów zasnęłam.
-Źle to robisz. Patrz. - czerwonowłosy złapał za pałczki i pokierował blondyna jak ma grać.
-Rozumiem. - teraz złotooki znów miał pałeczki. Zagrał. -Tak?
-No, teraz to już coś. - Kastiel klepnął go po ramieniu. -Dołączę swoją gitarę a ty zaczniesz kiedy kiwnę głową.
-Okej. - Kas zaczął grać a na jego znak Nataniel włączył się w grę. Co jak co ale potrafili stworzyć zgrany zespół.
-Świetnie wam idzie. - uśmiechnął się Lysander wchodząc do garażu gdzie odbywała się próba.
-Łap za mikrofon i gramy. - powiedział Kas.
-Oczywiście. - białowłosy chwycił mikrofon. Najpierw zabrzmiał dźwięk gitary, później dołączył Nat a na końcu Lys zaczął śpiewać. Wszystko szło jak po maśle gdyby nie to ,że zapomnieli powiedzieć o próbie Iris. Bez basistki dziwnie to wszystko brzmi.
-Przepraszam ,że nam przerwę ale co z Iris? -powiedział zamyślony kolorowooki.
-Cholera! Już do niej dzwonię. - buntownik wykonał szybki telefon do rudowłosej. Ta w mgnieniu oka zjawiła się na próbie.
-Jestem gotowa możemy zaczynać. -powiedziała Iris i próba rozpoczęła się na nowo ,tym razem w komplecie. Przećwiczyli wszystkie 4 piosenki które przygotowali. Zajęło im to dużo czasu ale opłacało się.
-17?!- wrzasnęłam patrząc na zegarek. Pobiegłam do salonu. Ku mojemu zdziwiniu był...czysty.-Czyżby? Ten chłopak zaskakuje mnie coraz bardziej. - postanowiłam zadzwonić do Rozy, miała z Alexym opraciwać plakaty.
-Halo?
-Hej. Macie już z Alexym plakaty?
-Ach tak! Pracowaliśmy nad tym długo i uwierz...mega cięzko było zachęcić chłopaków do tego co zrobili.
-Mam się bać?
-Może trochę.
-Za pół godziny będę u was.
-Okej, pa!
-Pa. - zabrałam torbę i pobiegłam na autobus. Gdy byłam już na miejscu po drodze natknęłam się na Armina ,który wracał z zakupów.
-Hej Lara! -uścisnął mnie na powitanie.
-Siemka. Skąd wracasz?
-Kupiłem nową grę. A ty co tu robisz?
-Właśnie szłam do twojego domu. Alexy i Roza mają pokazać mi plakat na koncert.
-Też muszę go zobaczyć. Chodźmy!- Armin złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do jego domu. W progu powitał nas wesoły Alexy. Zaprowadził nas do Rozy.
-Ach! To jest...to jest...cudne! -zachwycała się białowłosa.

-Pokaż to wreszcie!- zniecierpliwiona wyrwałam jej plakat z rąk.


Dobre kilka minut wlepiałam oczy w plakat. W końcu coś z siebie wydusiłam.
-Roza to jest....dyrektorka nie zgodzi się żeby porozwieszać to w szkole. - patrząc na plakat aż się pomodliłam.
-To już jej problem! Doczepimy do tego kartkę z informacjami dotyczącymi koncertu.
-Niech ci będzie.
-Yay! -białowłosa podskoczyła z radości.
-Przechodziłem obok domu Kastiela. Mają próbę w garażu. - powiedział Armin rozpakowywując swoją nową grę.
-Muszę tam lecieć!
-Odprowadzić cię? -zapytał chłopak.
-Nie trzeba, dzięki. -uściskałam wszystkich na pożegnanie i jak burza ruszyłam do domu czerwonowłosego. Niestety gdy już tam dotarłam było po próbie. Został tylko Kastiel ze swoją gitarą w rękach.


-Jak wam poszło?
-Wyobraź sobie ,że nasze szkolne popychadło już umie grać na perkusji. Ten jego mózg przydał mu się w czymś innym niż w lekcjach.
-Kastiel...-spojrzałam na niego groźnie.
-Oj no dobra.
-Nauczysz mnie?
-Grać? Żeby grać jak ja musiałabyś się uczyć latami. -zaśmiał się.
-Będę miała dobrego nauczyciela. -dałam mu całusa w policzek. Chłopak podał mi gitarę i usiadł za mną ,aby kontrolować ruchy moich rąk.
-Źle ją trzymasz.
-O tak?
-Właśnie.- zaczęłam coś brzdąkać z pomocą chłopaka gdy nagle usłyszeliśmy głośny strzał. Dochodził on z zewnątrz. Wybiegliśmy na dwór. Było już ciemno. Spostrzegliśmy ludzką sylwetkę leżącą przy ścianie pobliskiego budynku. Gdy znaleźliśmy się bliżej...zamarliśmy.


środa, 10 czerwca 2015

Rozdział VIII

Wszyscy ,których obdzwoniłam obiecali ,że zjawią się jutro na imprezie. Leo z Rozą, Kastiel i Lysander, Alexy, Armin, Violetta, Kim,Melania,Iris, Peggy,Dake,Kentin. Pozostaje mi tylko zadzwonić do Nataniela.
-Tak?- powiedział głos w telefonie.
-Hej Nat. Chcesz wpaść jutro na imprezę do mnie? Będzie większość osób z naszej klasy.
-Z chęcią bym przyszedł ale jutro mam już plany.
-Oh ,rozumiem. No trudno to może innym razem. Pa!
-Pa pa- rozłączył się. Wiedziałam ,że tak będzie ale z czystej grzeczności wolałam zadzwonić. Postanowiłam ,że jeszcze dziś pójdę do sklepu i kupię trochę przekąsek na jutro. Po kilku minutach wyszłam do sklepu. Po drodze spotakałam Iris ,która bardzo pomogła mi z zakupami. Odprowadziła mnie i pomogła nieść ciężkie reklamówki.
-Dziękuję. - powiedziałam stojąc już pod drzwiami mojego domu.
-Nie ma za co. Słuchaj..mam pytanko co do tej imprezy.
-Jakie?
-Ktoś załatwi jakiś alkohol?
-Iris! W życiu nie spodziewałabym się usłyszeć od ciebie takiego pytania. -obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Jestem bardziej niegrzeczna niż się wydaje.
-No proszę. Z alkoholem nie będzie problemu. Zadzwonię zaraz do Kastiela.
-Sprzedadzą mu?
-A co ty nigdy go nie widziałaś? Wygląda na starszego niż jest i chyba ludzie baliby się mu czegokolwiek nie sprzedać.
-Haha. No masz rację. Dobra ja lecę. Do jutra!
-Pa! -odpowiedziałam rudowłosej i weszłam do domu. Odłożyłam zakupy do kuchni i zadzwoniłam do czerwonowłosego.
-Znowu się stęskniłaś? Chyba powinienem się do ciebie wprowadzić. - zaśmiał się.
-Nie o to chodzi. Załatwiłbyś na jutro jakieś piwka albo coś?
-Ohoho. Co ja słyszę? Chcę zobaczyć jak będziesz piła.
-Piłam już dawno głupku. Uważaj żebyś nie zaliczył zgona cwaniaku.
-A ty uważaj żebym ja cię znowu nie zaliczył. -już przed oczami miałam ten jego wredny uśmieszek.
-Kastiel ty niewyżyty zboku!
-Mam swoje potrzeby.
-Czyli kupisz?
-Taa.
-Dzięki. Kocham cię!
-To się nazywa bezgraniczna miłość.
-Och daj spokój. Dobra ja kończę. Pa, do jutra.
-Hah, do jutra mała. -po rozmowie z chłopakiem udałam się do łazienki aby wziąć prysznic. Gdy już się umyłam zjadłam kolację i zadzwoniłam do mamy. Wróci z tatą po weekendzie. Pytała się jak w szkole. Standard. Po rozmowie z mamą obejrzałam jakiś film,który akurat był emitowany w telewizji. Nagle moje powieki zrobiły się ciężkie i siła wyższa ciągnęła mnie do łóżka. To był znak ,że po całym tygodniu pełnym przygód czas się porządnie wyspać. W końcu czeka mnie jutro całonocna impreza i pilnowanie aby 13 osób nie rozwaliło mi domu.

Wstałam z łóżka po 10 i byłam gotowa do działania.Przygotowałam dom do imprezy. Między innymi przyniosłam więcej krzeseł, wyłożyłam żarełko i przeniosłam konsolę do salonu abyśmy mogli wszyscy grać razem. Resztę czasu spędziłam przed komputerem. Wszystko zapowiadało się znakomicie. Ludzie mieli przyjść na 17. Miałam jeszcze kilka godzin. Do drzwi zapukały Rozalia i Kim ,które obiecały przyjść wcześniej ,żebyśmy razem się przygotowały. Umalowałyśmy się lekko, pokręciłyśmy włosy. Roza założyła jedną ze swoich wiktoriańskich sukienek zaś Kim ubrała to co zwykle tylko zmieniła co nie co. Dziewczyny ubrały mnie w krótką spódniczkę i bluzkę odkrywającą trochę brzucha. Wszystkie byłyśmy gotowe by zacząć zabawę. Po niedługim czasie przyszli pierwsi zaproszeni. Byli to Kastiel z reklamówką pełną piw ,Lysander i Leo.
-Leoś skarbie! -krzyknęła Roza i rzuciła się mu na szyję. W końcu to jej chłopak no ale bez przesady.
-Rozuś udusisz mnie. -uśmiechnął się Leo i pocałował dziewczynę w czoło.
-Weźcie bo się zrzygam. -powiedział Kastiel wywracając oczami.
-Chodźcie. -zaprowadziłam chłopaków do salonu. Zajęli miejsca i zaczęli gadać o swoich sprawach. Ja z Rozą i Kim biegałyśmy po mieszkaniu sprawdzając czy aby czegoś jeszcze nie brakuje. Po chwili znów usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Tym razem naszym oczom ukazali się Armin, Alexy, Dake, Kentin.
-Hej! Wchodźcie.- dziewczyny zaprowadziły ich do salonu. Znów dzwonek. Przyszła reszta zaproszonych czyli Violetta, Melania,Peggy,Iris.
-No to wszycy w komplecie! - stwierdził zadowolony Alexy.
-Co robimy? -zapytała Iris.
-Proponuję wznieść toast za naszą gospodynię ,gdyby nie ona nie spotkalibyśmy się tutaj.- powiedziała białowłosa i podała każdemu po szklance piwa.
-Ej no...nie musicie..-zmieszałam się trochę.
-Właśnie ,że musimy! Za Larę!- krzyknęła Iris.
-Za Larę!- zawtórowała jej reszta. Stuknęliśmy się wszyscy szklankami. Postanowiłam włączyć konsolę abyśmy trochę rozruszali imprezę. Pojedynki taneczne powinny być idealne.
-Kto ze mną tańczy?- spytałam.
-Ja! - odezwali się jednocześnie Armin ,Kentin i Iris.
-Spoko , mam 4 kontrolery ,macie.- podałam im świecące pałeczki i wylosowaliśmy piosenkę. Po chwili wszyscy szaleliśmy do wielu znanych hitów. Przetańczyłam jeszcze z innymi kilka piosenek. Zmęczyłam się więc usiadłam na kanapie obok Kastiela i przytuliłam się do niego. Lysander spojrzał na nas i ukradkiem się uśmiechnął. Był bardzo szczęśliwy ,że jego przyjaciel ma przy sobie kogoś bliskiego
-Co tam maleńka? - odezwał się czerwonowłosy obejmując mnie ramieniem.
-Nie tańczysz z nami? -spytałam, chociaż można było się domyślić ,że takie rozrywki nie są w stylu Kasa.
-Nie będę robił z siebie durnia.- stwierdził popijając piwo.
-Pff..czyli według ciebie zrobiłam z siebie idiotkę tańcząc z nimi tak?
-Nie, ty to co innego. -puścił mi oczko.
-Jasne..-wydostałam się z jego objęcia i ruszyłam w stronę kuchni. Usiadłam przy stoliku i dopiłam moje piwo.
-Lara, coś nie tak? -podeszła do mnie Rozalia.
-Aaj daj spokój...
-Kastiel?
-Taa..
-Co zrobił?
-Wkurza mnie już tym swoim zachowaniem, jak mu się nie podoba może wracać do domu.
-Wiesz jaki on jest, w kilka dni się nie zmieni. Daj mu czas.
-Dobra, nie gadajmy o tym.
-Idziesz na papieroska?- zapytała cicho dziewczyna.
-Roza ty..?
-Ciii. Okazjonalnie.
-Leo wie?
-Wie ale nie popiera tego.
-No dobra idę z tobą. -wyszłyśmy niezauważone z mieszkania. No, bynajmniej tak sądziłyśmy.
Odeszłyśmy kawałek za mój dom i zapaliłyśmy fajki. Rozmawiałyśmy zaciągając się dymem. Po chwili zza ściany wyłoniła się czerwona czupryna.
-Szukałem cię.- oparł się o ścianę i też zapalił.
-To może ja was zostawię.- białowłosa ulotniła się w mgnieniu oka.
-Co jest?- spytał patrząc w rozgwieżdżone niebo. Nic nie odpowiedziałam. Byłam na niego zła. Za ten jego chamski sposób bycia. Ruszyłam w stronę drzwi jednak chłopak zatrzymał mnie.
-Puszczaj. -syknęłam.
-Nie , nie wiem o co ci chodzi, ale masz mi to powiedzieć bo cię nie wypuszczę.
-Dlaczego taki jesteś?
-To znaczy?
-Czasami jesteś taki chamski, oziębły. Z czego to wynika?
-Taki już jestem.
-Ale ja nie chcę żebyś taki był.
-A co? Wolisz tego idealnego ,przemiłego blondaska?
-Nataniela? Ty chyba żartujesz.- chłopak nic nie odpowiedział. - No co ty chyba nie jesteś zazdrosny?
-Oszalałaś? O niego? To frajer.
-Nie mów tak, jest moim przyjacielem.
-Przyjacielem a może kimś więcej co?
-Kastiel o co ci do cholery chodzi? Jeżeli myślisz ,że zakochałabym się w Natanielu to jesteś w wielkim błędzie i wiedz,że swoim zachowaniem sprawiłeś mi wielką przykrość...- łzy napłynęły mi do oczu. Chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. -Puść mnie..proszę...- szepnęłam powstrzymując płacz. Chłopak zwolnił uścisk a ja pobiegłam do domu. W drzwiach spotkałam Rozę , mocno się w nią wtuliłam i wszystko jej opowiedziałam. Kazała mi się nie przejmować i wracać do gości bo pytali gdzie jestem. Posłuchałam jej rady. Lysander wyszedł na dwór zobaczyć co z Kasem.
-Co się stało? -zapytał kolorowooki.
-Szlag by to. - odpowiedział Kastiel i uderzył pięścią w ścianę budynku.



-Lara wbiegła do domu cała zapłakana.
-Nie umiem, rozumiesz? Kurwa nie potrafię być taki jak ona chce. Nie potrafię okazać jej uczucia.
-Potrafisz. Przecież gdyby nie to , bylibyście razem? Musiała ujrzeć w tobie tą drugą stronę. Tę delikatną.
-Nie mam takiej.
-Masz. Idź i pokaż jej to. -Lysander położył dłoń na ramieniu przyjaciela.
-Ale co mam jej powiedzieć?
-Przeproś ją. Powiedz ,że żałujesz. Postarasz się okazywać jej więcej uczucia.
-Łatwo ci mówić.
-Otwórz serce Kastiel, bo jak na razie nadal jest splątane łańcuchami nienawiści. Chyba nawet wiem o kogo chodzi drogi przyjacielu.
-Nie moja wina ,że gdzieś to we mnie siedzi.
-Nie możesz żyć wiecznie nienawiścią do Debry i Nataniela. Weź się w garść. Masz dziewczynę ,która cię kocha. Nie zniszcz tego.
-Idę do niej. - powiedział Kas i ruszył w stronę mojego domu. Gdy wszedł ja bawiłam się w najlepsze z innymi. Stał w progu i patrzył na mnie. Kiedy ja na niego spojrzałam natychmiast poczułam złość i żal. Znów poszłam do kuchni. Chłopak usiadł obok mnie.
-Przepraszam.- powiedział czerwonowłosy.
-Daj spokój.
-Nie. Wybacz mi , proszę. Jesteś dla mnie na prawdę ważna. Nie potrafię...wytłumaczyć swojego zachownia.
-Kastiel, czasem zachowujesz się gorzej niż małe dziecko ,któremu ktoś zabrał zabawkę.
-Wiem, przepraszam. -przełknął ślinę, w jego głowie brzmiał głos Lysa mówiący mu co ma robić.
-Dlaczego uważasz ,że mogłabym zakochać się w Natanielu?
-Bo Debra...-tu mu przerwałam.
-Debra wcale nie zakochała się w Natanielu. Roza wszystko mi wytłumaczyła. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi ale wykorzystała go ,żebyś tak myślał. Rozumiesz? Oszukała cię. Nie rozumiem też dlaczego widzisz ją we mnie. Może nadal ją kochasz?
-Jak to? Przecież...jak wszedłem wtedy to oni...NIE NIE KOCHAM JEJ! KOCHAM CIEBIE ROZUMIESZ?!- wydarł się Kastiel aż wszyscy z imprezy zgromadzili się wokół nas.
-W takim razie postąp wreszcie jak mężczyzna i pogódź się z Natem. Jemu na prawdę jest przykro ,że go tak nienawidzisz. Bądźcie przyjaciółmi jak kiedyś. -wstałam i poszłam do swojego pokoju. Kastiel chwilę patrzył w stronę ,w którą poszłam. Ocknął się słysząc głos Violetty.
-Emm..Kastiel..Lara ma rację. Debra wcale nie zakochała się w Natanielu, ona wykorzystała go ,żebyś tak myślał. Nie chciałeś nas nigdy słuchać a taka jest prawda.
-Właśnie. Tak na prawdę nie ma powodu żebyś nienawidził Nata. -wtrąciła Iris.
-W takim razie dlaczego nic mi nie powiedział? -zdenerwował się chłopak.
-Bo się bał? Po za tym chciał ale ty od razu rzucałeś się na niego z pięściami. My też mamy już dosyć tego waszego wiecznego sporu o nic.
-Powiedzcie Larze, że wyszedłem. -czerwonowłosy wstał i wyszedł z mojego domu. Peggy pobiegła do mojego pokoju i zastała mnie patrzącą w okno. Ujrzałam przez nie Kasa.
-Kas? -krzyknęłam przez okno. Chłopak odwrócił się , lekko się do mnie uśmiechnął i bez słowa ruszył dalej. Zdenerwowana zamknęłam okno i chciałam biec za buntownikiem. Jednak powstrzymała mnie Peggy,która przyglądała się całej scenie.
-Kastiel wyszedł. Przemówiliśmy mu trochę do rozsądku ale nie wiemy gdzie poszedł.
-A jeżeli on poszedł do Nataniela?
-O tej godzinie? Chociaż , to Kastiel, wszystko możliwe.
-Musimy go powstrzymać!
-Nie,on musi załatwić to sam. Lara daj mu szansę. Wracaj do nas i baw się.
-Okej..-poszłam za dziewczyną do pokoju i po chwili znów wszyscy popijaliśmy alkohol ,śpiewaliśmy, tańczyliśmy. Martwiłam się tylko gdzie jest i co zrobi teraz mój nieznośny chłopak.

Rozdział VII

Obudziliśmy się przed 7 za sprawą głośnego budzika Kastiela. Chłopak jeszcze chwilę leżał a ja w tym czasie wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w ciuchy z poprzedniego dnia. Przydałoby się wrócić do domu i przebrać się w coś innego. Oznajmiłam chłopakowi ,że wychodzę i niedługo wrócę. Kazałam mu się w tym czasie ogarnąć bo nie popuszczę mu jeżeli nie pójdzie do szkoły. Po 30 minutach wróciłam do domu czerwonowłosego. Był już ubrany i gotowy do wyjścia.
-Nie zdążymy ,jest 7.50. - powiedziałam.
-To się okaże. - wziął mnie za rękę ,zamknął dom i zaprowadził za budynek. Stał tam motor.
-Jest twój?
-Tak ,zdziwiona?
-Trochę- podał mi drugi kask i ruszyliśmy do szkoły. Całą drogę mocno obejmowałam od tyłu chłopaka bojąc się ,że spadnę. Na szczęście nic takiego się nie stało a my byliśmy w szkole równo z dzwonkiem. Ludzie patrzyli na nas trochę zdziwieni ,że wchodzimy razem do szkoły.
-Jeżeli ktoś o nas wie...to mamy przerąbane. -powiedział Kas z nieciekawym wyrazem twarzy.
-No , w końcu masz rzeszę fanek w szkole. -nie zdążyłam nic więcej powiedzieć gdy napadła na nas Kim.
-Lara! Nic mi nie powiedziałaś! Zrobił ci coś?! Może wykorzystał?! Groził?! Pobił?! -
-Boże , Kim uspokój się. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku.
-Nie! - tym razem podeszła do Kastiela. - Ty! Ty... jeżeli zrobisz coś Larce to nie ręczę za siebie frajerze!
-Nic jej nie zrobię i nie drzyj się tak bo ludzie patrzą. -powiedział spokojnym tonem Kas.
-Yhh. Lara ,za mną,ale już. - dziewczyna pociągnęła mnie za sobą i odeszłyśmy kawałek dalej.
-Czyś ty kompletnie zwariowała?
-Wiem co o tym myślisz Kim ale tak wyszło...
-No nic ,pozostaje mi tylko tak samo jak Rozie zaakceptować sytuację.
-Na prawdę nie martw się o mnie. Kastiel tylko zgrywa takiego. W rzeczywistości jest miły i opiekuńczy. - spojrzałam w jego kierunku. Rozmawiał z Lysandrem.
-No spoko. Czas pokaże co będzie.
-Zapraszam do klasy! - powiedziała donośnym głosem nauczycielka. Po lekcji postanowiłam opowiedzieć wszystkim mój pomysł. Podeszłam z Rozą i Kim do chłopaków z klasy.
-Hej. Mam do was pytanko.
-Tak? -zapytał Alexy.
-Co myślicie o koncercie w szkole?
-Byłoby ekstra! - ucieszył się Armin. Reszta mu zawtórowała.
-A kto by występował?- spytał Kentin.
-Kastiel gra na gitarze elektrycznej , Lysander śpiewa. Brakuje perkusisty i kogoś kto grałby na basie.
-Hmm...może Iris grałaby na basie? Słyszałem ,że coś tam brzdąka! - zaproponował Dake.
-Okej, zapytam ją! A co z perkusją?
-Nie kojarzę by ktoś z naszej szkoły grał na perkusji. - powiedział Alexy.
-Może Nataniel by się zgodził? - zapytała Rozalia. Chłopcy po jej słowach turlali się po ziemi ze śmiechu.
-No co. -zmroziła ich wzrokiem.
-Nataniel? Serio? On to niech lepiej siedzi z nosem w książkach. - zaśmiał się Kentin.
-To było bardzo niemiłe...idę z nim pogadać. -odwróciłam się i poszłam w stronę pokoju gospodarzy. Gdy już tam dotarłam ,zapukałam.
-Proszę! -usłyszłam.
-Hejka. -uśmiechnęłam się.
-O, cześć Lara. Co cię do mnie sprowadza?
-Bo widzisz...chcemy zorganizować koncert w szkole. Mamy prawie gotową kapelę. Zgodziłbyś się zagrać na perkusji?
-C-co? Ja? Ale ja nie potrafię..- zasmucił się i zarumienił na raz.
-Oj no prooszę. Pomożemy ci się nauczyć.
-Eh..jeżeli nie ma innego wyjścia. Najpierw jednak muszę zapytać pani dyrektor o zgodę na zorganizowanie koncertu.
-Super! Jesteś kochany! Dzięki! -przytuliłam go na co Nat bardzo się zawstydził. Ruszyłam w podskokach do Kim i Rozy stojących przy innych dziewczynach z naszej klasy. Chyba zdążyły już zapytać się Iris o to czy może zagrać.
-Lara ,Iris się zgodziła! -powiedziała wesoło Roza.
-Tak? To super! Dzięki Iris! - przytuliłam ją.
-Spoko. Już nie mogę się doczekać. - uśmiechnęła się. Po dzwonku na lekcje zebraliśmy się w klasie. Była godzina wychowacza więc mogliśmy robić co chcemy. Cała klasa rozmawiała o koncercie. Wszystkim spodobał się pomysł. Nasza wychowawczyni również z uśmiechem na twarzy przyjęła informację. Podeszłam do Kasa i Lysa siedzących z tyłu sali.
-Kas rozmawiałeś już z Lysandrem o koncercie?
-Nie. Masz już pozostałą ekipę?
-Tak.
-Jaki koncert? -spytał jeszcze niewtajemniczony Lys.
-Chcemy zorganizować koncert w szkole. Mamy już całą ekipę. Zgodziłbyś się coś zaśpiewać? Zespół bez wokalisty to nie zespół. - uśmiechnęłam się.
-Mogę zaśpiewać. Nie ma problemu.
-Dzięki Lysander! Więc mamy już wszystkich. Teraz tylko czekamy na zgodę od dyrektorki.
-A kto na czym będzie grał? - zapytał białowłosy.
-Kastiel na gitarze, Iris na basie i...perkusistą będzie Nataniel. -ostatnia część zdania z trudem przeszła mi przez gardło. Wiedziałam jak Kastiel i Nataniel bardzo się nie lubią.
-Co?! -Kas podniósł się krzesła. -Ty se jaja robisz? Nie będę z nim grał! Wszystko spieprzy!-krzyczał.
-Kastiel co to za słownictwo! Jeszcze raz a zostaniesz po szkole! - odezwała się nauczycielka bo mimo gwaru w klasie czerwonowłosy dość głośno się wydarł.
-Pff.- prychnął i usiadł z powrotem na krześle.
-Ja wiem ,że to będzie dla ciebie trudne, ale wszyscy tak bardzo nakręcili się już na ten koncert. Obiecałam ,że ja i reszta pomożemy Natanielowi nauczyć się grać na perkusji. Proszę Kastiel nie bądź taki.
-Dobrze ,ale ja nie będę mu w tym pomagał.
-Okej. - pocałowałam go w policzek.
-E-ej -zająknął się. -Miało nie być takich akcji w szkole. - zarumienił się lekko. Lysander patrząc na tą scenę uśmiechnął się pod nosem. -A ty co się cieszysz? - zapytał lekko wkurzony Kas.
-No już spokojnie. - uśmiechnęłam się do czerwonowłosego i odeszłam do reszty klasy rozmawiać o koncercie.
-Pf...baby...- jęknął zrezygnowany chłopak ,jednak widać było po nim ,że w głębi serca był szczęśliwy.
-Mam nadzieję ,że będzie wam się dobrze powodzić. - stwierdził Lys patrząc w okno.
-Taa. -chłopak rozglądał się po klasie aż w końcu zapytał nauczycielki czy może "wyjść do toalety"
Oczywiście nasza lekko głupawa i niczego nieświadoma nauczycielka zgodziła się. Cel Kastiela był oczywisty. Poszedł zapalić. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi , zaczęło się.
-Jesteś z Kastielem? -zapytał Alexy.
-Od jak dawna? -zawtórował mu Armin.
-Dlaczego? Zasługujesz na kogoś lepszego! - Dake puścił mi oczko. Iris , Peggy, Melania też zaczęły się wypytywać.
-Ej ej stop! Okej jestem z Kastielem. Musicie to zaakceptować.
-Lara ale jesteś taka piękna ,marnujesz się przy nim. -posmutniał Dake.
-On ma rację! - powiedział Armin.
-Przestańcie. Wiem ,że to dla was dziwne ale on na prawdę jest inny niż w szkole.
-Ona mówi prawdę. -powiedziała poważnie Rozalia.
-Kochasz go? -wtrącił się wreszcie Kentin.
-No chyba...tak. -w tym momencie piski dziewczyn osiągnęły najwyższy poziom. Wrzeszczały jakie to słodkie. Tylko Kim i Roza siedziały normalnie. W tym momencie wrócił Kastiel. Wszystko ucichło.
-No co się tak gapicie? - rzucił czerwonowłosy i udał się z powrotem na miejsce obok Lysa. Zaczęliśmy znowu rozmawiać ,dziewczyny zaczęły szeptać i cieszyć się z mojego związku z Kasem. Chłopcy byli niezadowoleni no ale co zrobić.
-Ale Amber nie może się o tym dowiedzieć. -szepnęłam.
-Okej okej! -odpowiedzieli wszyscy. Po dzwonku poszłam do Nataniela gdyż jest zwolniony z godzin wychowaczych na rzecz spraw papierkowych w pokoju gospodarzy.
-Emm..mogę? -zapytałam uchylając drzwi.
-Jasne. -uśmiechnął się blondyn.
-Rozmawiałeś już z panią dyrektor?
-Tak. Zgodziła się na koncert ale mamy zorganizować to sami ,żeby udowodnić jej naszą dojrzałość.
-Spoko! Udowodnimy jej ,że damy radę.
-Pomyślałem ,że przydałyby się jakieś plakaty. Można też zorganizować płatne bilety ,a zebarane pieniądze przekazać na cele charytatywne.
-Świetny pomysł. Z tymi plakatami to muszę obgadać to z klasą jakie mają pomysły. Bilety to super pomysł. Później ustalimy cenę. - pomachałam Natanielowi i wyszłam z pomieszczenia. Przez przypadek wpadłam na Amber.

-Uważaj jak łazisz! - wrzasnęła i odepchnęła mnie na bok. Nawet się nie odezwałam tylko poszłam dalej. Nie chcę nawet myśleć co by się stało gdyby dowiedziała się ,że ja i Kastiel jesteśmy razem. Reszta lekcji minęła szybko. Na przerwach rozmawialiśmy o plakatach i o biletach na koncert. Ustaliliśmy datę. Koncert ma odbyć się w sali gimnastycznej za dwa tygodnie. Kastiel odwiózł mnie  do domu. Szczęśliwa otworzyłam drzwi. Był już piątek. Szybko zleciał pierwszy tydzień szkoły. Kto by pomyślał ,że zyskam w tak krótkim czasie tylu przyjaciół. Razem z białowłosą i Kim postanowiłyśmy urządzić u mnie małą imprezkę. Jeszcze nie ma moich rodziców więc wszystko powinno się udać. Na pewno zaproszę chłopaków i dziewczyny z mojej klasy. Obawiam się tylko ,że Nataniel nie będzie mógł przyjść. To raczej nie w jego stylu. A więc zaczęłam dzwonić do wszystkich i informować ich o imprezie.

Rozdział VI

UWAGA; Rozdział zawiera scenę +18

Oboje aż podskoczyliśmy. Zeszłam z kolan chłopaka a on ruszył otworzyć drzwi. Gdy je otworzył ujrzał Amber (czyt.największą sucz na świecie).
-Amber?! Co ty tu robisz?! -zapytał zakoczony chłopak.
-Hmm może by tak trochę milej co? Kochanie ,stęskniłam sie za tobą. - zawiesiła się mu na szyi i chciała pocałować. Czerwonowłosy natychmiast ją odepchnął.
-Co ty wyprawiasz?! - słysząc jego krzyk z korytarza aż się wzdrygnęłam.
-Jak to co? Już mnie nie chcesz? - zatrzepotała rzęsami.
-Nigdy nie chciałem i nie zechcę. A teraz wyjdziesz i już nigdy się do mnie nie odezwiesz ,albo ukręcę łeb twojemu braciszkowi. -powiedział to tak chłodnym i przerażającym tonem ,że dziewczyna odwróciła się na pięcie i wyszła.
-Pożałujesz! - krzyknęła blondynka z oddali. Kastiel zamnkął drzwi i odetchnął głosno. Wszedł z powrotem do pokoju.
-Czy to...?
-Tak to Amber.
-Ona jest w tobie zakochana?
-Taa ,aż do tego stopnia ,że ubzdurała sobie ,że z nią jestem.
-Heh...to nieźle... -powiedziałam cicho. Chłopak usiadł obok mnie na kanapie.
-Co przerwała?- zapytał czule. Ja z uśmiechem na ustach usiadłam mu znów na kolanach mocno się w niego wtulając.
-Może zorganizujemy w szkole jakiś koncert? -odezwałam się po dłużej chwili.
-Po co?
-Jak to po co? Ty i Lysander tworzycie świetny zespół.
-Dwie osoby to jeszcze nie zespół. Kiedyś miałem kapelę ,ale rozpadła się. Zostałem ja i Lys.
-Szkoda...ale w szkole na pewno znajdzie się ktoś kto zechce z wami zagrać prawda?
-Nie sądzę by ktoś chciał.
-Popytam się ludzi z klasy. Na pewno pomysł z koncertem im się spodoba.
-Jak chcesz.
-Nie podoba ci się mój pomysł?
-To nie tak ,że mi się nie podoba tylko...
-Tylko co?
-Nieważne.
-Ważne. Gadaj.
-Bo widzisz ja...nigdy nie...grałem przed większą publicznością.
-No co ty boisz się?
-Nie boję!
-Właśnie ,że tak!
-No może trochę.
-Nie ma czego. Chyba raczej ja powinnam się bać rzeszy twoich fanek po koncercie. -zaśmiałam się.
-Już mam jedną psychofankę. -uśmiechnął się.
-Amber?
-Też.
-Chyba nie mówisz o mnie?
-Hehe.
-Kas!
-No dobra dobra.
-Pokażesz mi piosenkę którą napisał Lysander?
-Jasne. -podał mi kartkę z biurka. - Masz.- zaczęłam czytać tekst. Po chwili skończyłam.
-To jest przepiękne...
-Uważaj bo się zakochasz.
-W Lysandrze? Chyba żartujesz.
-No wiesz taka jedna Nina nawet ubiera się jak on i łazi za nim wszędzie.
-Biedny Lys.
-Zostajesz na noc?
-Nie ,muszę wracać do domu. Innym razem.
-Oj no weź Lara.
-Znowu się skończy na tym ,że nie pójdziemy do szkoły.
-Szkoła to szkoła , nic szczególnego.
-Dla mnie to ważne bo mam plany na przyszłość.
-Ee tam. Zostajesz. Nawet jakbyś chciała wyjść to cię nie wypuszczę.
-Będziesz mnie więził? -uniosłam brew do góry.
-Jeśli będzie trzeba. -zaśmiał się.
-Wariat. - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Chłopak pobiegł za mną i zagrodził mi drogę.
-Powiedziałem ,że zostajesz.
-Kastiel nie odstawiaj cyrków tylko mnie przepu..aaa! - czerwonowłosy wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Posadził mnie na kanapie.
-Nie mam ze sobą żadnych rzeczy...jak mam tu nocować.
-Nie potrzebujesz ubrań. - zmierzył mnie wzrokiem.
-Zboczeniec.
-Nie schlebiaj mi.
-Widzę ,że z tobą nie wygram.
-Właśnie. Muszę wyjść z Demonem na spacer. Poczekaj w domu.
-Nie mogę iść z tobą?
-Jeszcze mi uciekniesz.
-Nie ucieknę no...- pocałowałam go w policzek.
-Dobra, biorę smycz i idziemy. - Kastiel zawołał psa i wyszliśmy na dwór. Przez chwilę szliśmy w ciszy. - Chcesz potrzymać smycz?
-Jasne. - chwyciłam smycz. Kastiel śmiał się bo nie dawałam sobie rady z utrzymaniem psa. Co jak co ale ten pies ciągnął jak potwór. -Aa! - zdąrzyłam tylko krzyknąć ,pies tak mocno pociągnął ,że upadłam i zdarłam sobie kolano. Chłopak natychmiast do mnie podbiegł.



-Lara! Nic ci nie jest? - pomógł mi wstać.
-Nic...ał...-syknęłam bo zdarte kolano bardzo szczypało.
-Przepraszam za Demona ,nie powinienem dawać ci smyczy. Chodź ,wezmę cię na barana.
-Nie nie musisz...dam radę iść. - chłopak mimo to kazał mi na siebie wskoczyć. Puścił psa ze smyczy i szliśmy z powrotem w kierunku domu. Po kilkunastu minutach weszliśmy do domu. Kastiel położył mnie na kanapie i przyniosł z apteczki wodę utlenioną i gazik ,żeby przemyć moją ranę.
-Masz ,musisz to zdezynfekować.
-Dzięki. Jesteś kochany. - uśmiechnęłam się do niego. Czerwonowłosy odwajemnił uśmiech i poszedł zrobić nam kolację. Ja przemyłam swoją ranę. Po chwili przyszedł do mnie Demon. Podszedł do mojego kolana i zaczął lizać moją ranę ,przy czym popiskiwał jakby w geście przeprosin.
-No już piesku , nie gniewam się. -pogłaskałam go po głowie. Demon wskoczył na sofę i położył mi łeb na nogach. Po chwili przyszedł Kas z talerzem kanapek i herbatą.
-O ,co ja tu widzę? Demon lizusie złaź z kanapy! - powiedział kładąc kanapki i napój na stole.
-Nie , niech leży. Przykro mu za to co się stało ,ale jest tak słodki ,że trudno mu nie wybaczyć.
-Jesteś pierwszą dziewczyną ,która mówi ,że mój pies jest słodki. Niesamowite... -usiadł obok mnie i zaczął jeść kanapkę.
-Serio? Ciekawe. - również wzięłam jedną z kanapek.
-Mam nadzieję ,że zjadliwe. - powiedział Kas z pełną buzią.
-Tak ,ale nie mówi się z pełną gębą!- szturchnęłam go w ramie i pokazałam język.
-Na za dużo sobie ze mną pozwalasz. -zaśmiał się.
-To źle?
-Sama się przekonasz. -puścił mi oczko.
-Ehh...- nic już nie odpowiedziałam tylko zabrałam się za jedzenie. Po skończonej kolacji zarządziłam ,że trzeba się szykować do spania.
-Ty chyba żartujesz. Mój dom , moje zasady. Po za tym jest dopiero 21.30.
-Ale zanim się umyjemy itd. Będzie już późno.
-Itd? - wyszczerzył się.
-Doskonale wiesz o co mi chodzi, nie szukaj podtekstów tam gdzie ich nie ma.
-A co zabronisz mi? - podszedł do mnie bardzo blisko i przycisnął do siebie.
-Tak.
-No no...odważnie. - wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Podał mi ręcznik i jedną ze swoich koszulek do spania. - Wiesz gdzie jest łazienka nie?
-Oczywiście. -kiwnęłam głową. - A co z dołem? Przecież nie wyjdę chociażby bez majtek.
-Dla mnie możesz być bez majtek i bez koszulki.
-Kastiel nie wkurzaj mnie.
-Eh, masz tu moje spodenki.
-Dzięki. -wzięłam rzeczy i poszłam się umyć. Trochę dziwnie się czułam u niego w domu no ale nie mogłam sobie teraz pójść. Po wyjściu z łazienki usiadłam na łóżku chłopaka. Spojrzał na mnie i zaśmiał się pod nosem , po czym też poszedł do łazienki. Ja położyłam się na łóżku i szperałam coś w moim telefonie. Gdy czerwonowłosy wrócił położył się obok mnie. Podparł głowę na dłoni.
-Zatrzymaj ją.
-Co?
-Koszulkę. Weź ją. Super w niej wyglądasz.
-Emm nie musisz mi jej oddawać.
-Nalegam.
-No dobrze. Dziękuję. - cmoknełam go w czoło.
-Co robimy? -zapytał.
-Może chodźmy spać.
-Laraa..
-No a co chcesz robić? -niepotrzebnie zadałam to pytanie. Chłopak znalazł się nade mną i zaczął całować. Uwielbiam jego pocałunki. Wplotłam dłonie w jego włosy.
-Kochamy się? - zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Znowu? -zaśmiałam się.
-Seks jest zdrowy.
-Serio jesteś wariat. - przyciągnęłam go z powrotem do siebie. Nasze usta znów się scaliły. Pocałunki były długie i namiętne ,pełne pożądania. Nie zauważyliśmy nawet kiedy pozbyliśmy się ubrań. Nasze dwa rozpalone ciała czując swoją wzajemną obecność pokrywały się gęsią skórką. Chłopak zaczął delikatnie całować mój biust i bawić się nim. Później wrócił wyżej i zostawił mi malinkę na szyi. -Jeszcze ktoś w szkole zobaczy. -szepnęłam.
-Nie masz się czego wstydzić. - poddałam się chłopakowi i jego pieszczotom. Po chwili
Kas posadził mnie "na sobie". Chwycił mnie za biodra i nadawał mi rytm. Ja jedną ręką przejechałam po jego torsie a drugą przytknęłam do swoich ust.
-Nie rób tak, chcę cię słyszeć. - uśmiechnął się.  Oplotłam ręce wokół szyi chłopaka.

***
 Oboje zdyszani patrzyliśmy sobie w oczy. Ponownie wskoczyliśmy w swoje piżamy i położyliśmy się z powrotem , tym razem z zamiarem spania.
-Dziękuję. -wyszeptałam mu do ucha. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Czerwonowłosy jeszcze długi czas głaskał mnie po głowie wpatrując się we mnie.


Rozdział V

Po moim wybuchu szczęścia i wrzeszczeniu do poduszki ,sięgnęłam po telefon. Napisałam sms'a do Rozy i Kim żeby nie martwiły się o mnie i zaproponowałam by Rozie by do mnie wpadła. Po chwili białowłosa odpisała ,że za niedługo przyjdzie. Wzięłam się więc za ogarnianie mojego pokoju i sprzątanie po późnym śniadaniu. W między czasie zadzwoniła mama i oznajmiła ,że jej powrót opóźni się kilka dni. Cieszę się bo potrzebuję kilku dni spokoju w domu. Swoją drogą ciekawe jak mama zareaguje na wieść ,że mam chłopaka.Poczekamy zobaczymy. Po wysprzątaniu całego pokoju usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko do nich podbiegłam i otworzyłam.
-Larcia! - zostałam mocno wytulona przez białowłosą.
-Roza! Wejdź.- poszłyśmy do mnie do pokoju i usiadłyśmy na łóżku.
-Więc co to za ważna sprawa? - dziewczyna wlepiła we mnie zaciekawione spojrzenie.
-Kurcze ,nie wiem jak mam ci to powiedzieć. Zabijesz mnie Roza.
-Coś ty narobiła?!
-Proszę nie krzycz. Ja...
-Hm?
-Ja...chodzę z Kastielem. Od wczorajszego wieczora.
-Co?! Jak to z nim chodzisz? Przecież byłaś wczoraj u Armina!
-No byłam. Wróciłam i przed moim domem zaczepił mnie Kas i wprosił sie do mnie.
-Larka co ja ci mówiłam o nim. Nie znasz go a już z nim chodzisz. Dałaś się omotać.
-Nie! Roza posłuchaj ja uważam ,że Kastiel nie jest taki zły jak się wydaje. On...jest po prostu samotny!
-Ja nie wiem...może...a skąd ty możesz o tym wiedzieć?
-Powiedział mi ,że mama rzadko go odwiedza. O ojcu nie wspominał. 
-Cholera...to nieźle.
-Coś nie tak?
-Nie po prostu....ja wiem...to znaczy...Kastiel miał kiedyś dziewczynę ,pomijając oczywiście te ,które nazywał "zabawkami". Miała na imię Debra.
-Co w związku z tym? Była dla niego ważna?
-Tak. Był w niej bardzo zakochany. Mieli razem kapelę. Jednak Debra go oszukała i odeszła do innego chłopaka i do innego zespołu. Doprowadziła też do tego ,że tak bardzo nienawidzi Nataniela.
-Jeju ,nie wiedziałam ,że to aż tak poważne. Biedny Kastiel. Pewnie dlatego przez ten cały czas był taki "zły".
-Tak. To znaczy nigdy nie był aniołkiem ale nie zachowywał się tak jak teraz. Nie palił, nie pił,nie bawił się dziewczynami. Nie wagarował tyle co teraz. I do tego przefarbował sobie włosy.
-Niezłe ziółko z niego. A właśnie ,jak Kastiel wygladał kiedyś? Jak był jeszcze z Debrą?

- Kiedyś robiłam zdjęcia chłopakom z naszej szkoły. Proszę. - podała mi telefon. Byłam w lekkim szoku gdy ujrzalam zdjęcie.



-To Kastiel?! -inne ciuchy, zdecydowanie mniej buntownicze niż teraz. Do tego jego naturalny kolor włosów. Zupełnie inna osoba.
-Tak. Jak widzisz bardzo się zmienił od tamtego czasu.
-Jak nie on.- patrzyłam na zdjęcie jak zaczarowana ,dopiero po chwili Roza mnie ocknęła.
-On ci się na prawdę podoba co...
-Tak.
-Wiesz,przepraszam ,że cię tak przed nim ostrzegałam. Możliwe ,że masz co do niego rację. On do tej pory starał się zapomnieć o Debrze ,dlatego się tak zachowywał. Poznał ciebie i może wróci stary Kastiel? - uśmiechnęła się promiennie białowłosa.
-Heh ,miło mi to słyszeć,że dzięki mnie ktoś może zmienić się na lepsze.
-Mimo to Laro uważam ,że powinnaś z nim jeszcze raz szczerze porozmawiać. Niech udowodni ,że cię nie oszukuje ,że nie jesteś kolejną zabawką. Możesz wspomnieć o Debrze , jak coś zwal na mnie ,że ci powiedziałam.
-Okej...jasne.
-To wszystko co chciałaś mi powiedzieć? Czy może jest coś jeszcze o czym nie wiem?
-Jest coś.
-Bzykałaś się z nim. - dziewczyna powiedziała to tak nagle i z taką obojętnością!
-Rozalio!
-Widać to po tobie.
-No tak ,zrobiliśmy to.
-Ale zabiezpieczył się?
-T-tak. -czułam taki wstyd.
-Jeszcze twojej ciąży by teraz brakowało.-odetchnela z ulgą.
-Mhm...-nie wiedziałam co mam mówić.- Nie ochrzaniasz mnie?
-Nie. To była twoja decyzja. Jestem zła ,że zrobiłaś to tak szybko ale no co poradzić.
-Dzięki ,że nie jesteś bardzo zła. - przytuliłyśmy się. Od razu było mi lepiej.
-Jesteś moją koleżanką i będę cię zawsze wspierać.
-Dzięki,to takie miłe. -uśmiechnęłyśmy się do siebie.- A ty i Leo już...?
-Tak. W wakacje. Leo taki nieśmiały i skryty a tu proszę. -uśmiechnęła się do siebie. -Ale my zrobiliśmy to po prawie roku bycia razem. -wystawiła mi język.
-Oj no teraz będziesz mi to wypominać?
-A tak. 
- Słuchaj laska ja będę zmykać. I masz mi być jutro w szkole jasne? Pan zbuntowany także!
-Haha okej, o to się nie martw!
-Lecę pa pa. - przytuliła mnie na pożagnanie i wyszła. Ja postanowiłam odgrzać sobie obiad jaki zostawiła mama w lodówce. Było już po 16 więc czas najwyższy na obiad. Gdy już zjadłam postanowiłam pograć sobie na konsoli. Po jakiś dwóch godzinach chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Kastiela. Mocno wzięłam sobie do serca to , co powiedziała mi Rozalia.
-Tak?- powiedział głos w słuchawce.
-Kastiel? Musimy pogadać. Dzisiaj.
- Co przeskrobałem? - zaśmiał się.
-Eh..nic ,ale po prostu chcę z tobą o czymś porozmawiać.
-To wpadnij do mnie. Chyba pamiętasz gdzie mieszkam?
-Jasne , jak mogłabym zapomnieć. Będę za pół godziny. -odłożyłam telefon i zaczęłam szykować się do wyjścia. Po 10 minutach byłam gotowa i wyszłam z domu przy okazji pięć razy sprawdzając czy zamknęłam drzwi. Znałam drogę do domu chłopaka gdyż nie da się zapomnieć tego jak 3 dni temu mnie tam zaciągnął. Kiedy już znalazłam się pod jego domem zapukałam do drzwi. Otworzył mi oczywiście czerwonowłosy.
-Wchodź. - powiedział i zamknął za mną drzwi. Zdjęłam buty i poszłam za chłopakiem do jego pokoju. - To o czym chcesz pogadać? Czy po prostu się już stęskniłaś? - uśmiechnął się triumfalnie.
-Nie o to chodzi. Była u mnie Rozalia.
-O nie , co ona ci nagadała? Mam wrażenie ,że zna na wylot każdego ze szkoły.- przewrócił oczami.
-Daj mi skończyć. Opowiedziała mi o tobie i o Debrze.
-Kurwa mać. - powiedział cicho do siebie.
-Ja wiem ,że to dla ciebie trudne ale Roza bardzo dużo mi opowiedziała. Chcę wiedzieć czy twoje dotychczasowe zachowania są spowodowane odejściem tej dziewczyny.
-Miałem żal do całego świata. Teraz nawet nie chcę słyszeć jej imienia. To zakończony rozdział mojego życia. Zrozumiano?
-Tak...
-Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Chcę cię po prostu lepiej poznać.
-Wczoraj nie poznaliśmy się lepiej? - zbliżył się do mnie i popatrzył mi w oczy z tym swoim denerwującym uśmieszkiem.
-Kas! - skrzyżowałam ręce i odwróciłam głowę w inną stronę.
-No dobra no. Co mam o sobie opowiedzieć?
-Nie wiem...o swojej rodzinie?
-O rodzinie? Przecież mówiłem ,że mama przyjeżdża raz na jakiś czas bo pracuje.
-A tata?
-Zostawił nas gdy byłem mały.
-Przykro mi... -położyłam mu głowę na ramieniu.
-Daj spokój. To skończony frajer. Nie chcę go znać.
-Nie jest ci smutno tak samemu?
-Nie. Przynajmniej mam spokój od starych.
-Eh...zagrasz mi coś?
-Na gitarze?
-No a na czym chyba nie na flecie.
-Zawsze ty możesz zagrać na moim...-przerwałam mu mocnym szturchnięciem.
-Kastiel zboczeńcu!
-Hahaha sorry nie mogłem się powstrzymać. Już widzę że będę cię często wkurzał.
-Pff.
-Idę zapalić na balkon. Idziesz ze mną? Później ci zagram.
-Mogę iść ale palić nie będę. - wyszliśmy na balkon. Chłopak odpalił fajke i mocno się zaciągnął. Wypuścił śmierdzący dym prosto na mnie.
-Ej! Zrobiłeś to specjalnie!
-Tak. -zaśmiał się. - Paliłaś ty w ogóle kiedyś?
-Kilka razy ,ale nie smakuje mi to.
-A paliłaś na studenta?
-Tak.
-Z chłopakiem?
-Nie, z dziewczyną.
-No to dalej jestem twoim pierwszym. - uśmiechnął się do siebie.
-Eh...-westchnęłam. Czasem nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
-No chodź. Tylko raz.
-Dobra ,ale raz. - chłopak nabrał dymu w usta ,przybliżył się do mnie. Ja rozchyliłam wargi. Po chwili nasze usta lekko się stykały a czerwonowłosy wdmuchnął mi dym. Oddaliłam się od niego i po chwili wypuściłam z buzi cały ten syf.
-No no faktycznie umiesz. Jednak nie jesteś taka święta.
-Nie oceniaj ludzi po pozorach. -uśmiechnęłam się. Kastiel skończył palić i weszliśmy z powrotem do jego pokoju. Chwycił swoją gitarę i podłączył do wzmacniacza.
-Co mam ci zagrać?
-Może to co ułożyliście z Lysandrem?
-Spoko. Ale śpiewać nie będę.
-Jasne. - usiedliśmy na kanapie przodem do siebie. Kastiel zaczął grać. Byłam pod wielkim wrażeniem jego umiejętności. Zawsze z resztą podziwiałam ludzi którzy potrafią na czymś grać.
Gdy skończył spojrzał na mnie wyczekująco.
-Ale super!- niepewnie cmoknęłam go w policzek.
-Oczekiwałem większej zapłaty za mój występ. - chwycił mnie za podbródek.
-Tak? A to może być? - siadłam okrakiem na jego kolanach ,wplotłam dłonie w jego włosy i zaczęłam go całować. Po chwili jednak przestałam. Co ja właściwie wyprawiam?
-Wiesz,że nie można tak przerywać?
-Nie przesadzaj. - spojrzeliśmy sobie w oczy. Trwaliśmy tak parę chwil.
-Kocham cię. - gdy to powiedział odwrócił wzrok. Czy ja dobrze usłyszałam?
-Nie kłamiesz?
-Nie. - mocno mnie przytulił.
-Jesteś słodki.
-Błagam tylko nie słodki. Wyglądam ci na słodkiego?
-Nie ,ale zachowujesz się słodko.
-Rany,muszę przestać.
-Nie przestawaj. -mocno się w niego wtuliłam. Czerwonowłosy westchnął i również mnie przytulił. Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Jednak po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi.

Rodział IV

UWAGA: Rozdział zawiera scenę +18. 


Weszliśmy z Kastielem do mojego domu. Zdjęliśmy buty i kurtki. Zaprosiłam go skinięciem ręki do salonu. Usiedliśmy na kanapie.
-To co robimy?- zapytałam. Starałam się być bardzo wyluzowana,żeby nie dawać po sobie znaków panicznego stresu.
-A co proponujesz? -objął mnie przez ramię.
-Może obejrzymy film?
-A co masz?
-Mam ochotę na jakiś horror. Może być?
-Jasne, tylko żebyś ty się nie bała.- puścił mi oczko
-Ja się nie boję horrorów.-powiedziałam stanowczo.
-Noo zobaczymy.
-Pff-wstałam z kanapy i włączyłam film. Z powrotem usiadłam obok czerwonowłosego. Film był bardzo ciekawy. Jednak nie mogłam się na nim skupić czując obecność chłopaka obok mnie.
-Dzielna jesteś, ani razu nie wrzasnęłaś.- powiedział chłopak.
-Za to ja słyszałam jak ci zęby chodzą ze strachu.
-Lepszych tekstów nie masz skarbie?
-Eh...jesteś głodny?- było już po 23 więc wypadało coś zjeść.
-Trochę.
-Zrobię nam kanapki.-powiedziałam i ruszyłam do kuchni. Po chwili przyniosłam talerz z kanapkami.
-Kanapki to ty umiesz robić.
-Nie gadaj z pełną buzią.
-A co mi zrobisz?-powiedział przełykając ostatni kęs. Spojrzał mi prosto w oczy i znów łobuzersko się uśmiechnął. Czułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Postanowiłam coś powiedzieć.
-Zostajesz na noc?- palnęłam. Jaka ja jestem tępa...
-No jasne. Myślałaś ,że tak szybko sobie pójdę?
-Okej no to...ja idę się umyć i przygotuję ci jakieś ciuchy i łóżko do spania.
-Wolałbym spać razem z tobą. Po tych horrorach możesz mieć koszmary. - zaśmiał się.
-Nie kombiuj. Ja idę do łazienki.- rzuciłam i poszłam się umyć. Weszłam pod prysznic. Ciepła woda spływała po moim ciele cudownie komponując się z różanym płynem pod prysznic. Po kilkunastu minutach wyszłam z łazienki i poszłam do mojego pokoju ,aby przebrać się w piżamę. Byłam w samym ręczniku do tego dosyć skąpym. Oczywiście Kastiel musiał wejść do mojego pokoju bo jakże by inaczej.
-Ej wyjdź! Chcę się przebrać!- rzuciłam mu ręcznik który przygotowałam mu wcześniej.
-Jednak nie jesteś taka płaska jak myślałem.- posłał mi buziaka po czym poszedł się umyć. Ja tylko westchnęłam i przebrałam się w coś...ładniejszego niż zwykle. Ładna dziewczęca koszulka z dekoldem i krótkie spodenki. Oczywiście tą piżamę ubierałam na specjalne okazje ,a akutat dziś taka była. Nie mogłam sie pokazać przed Kastielem jak jakaś ofiara. Chłopak wyszedł z owiniętym wokół pasa ręcznikiem i stanął w progu drzwi mojego pokoju.
-Daj mi jakąś piżamę. Chyba ,że mam spać nago.- kiedy go zobaczyałam prawie nagiego serce podskoczyło mi do gardła i wbiło mnie w ziemię. Wyjęłąm trzęsącymi się dłońmi jakieś męskie spodnie i bluzkę z szafy i rzuciłam chłopakowi. Ten poszedł się przebrać i po chwili wrócił. Ja już leżałam sobie wygodnie w łóżku. Czerwonowłosy bez słowa położył się obok mnie.
-Ej no przecież pościeliłam ci na dole w salonie.
-Nie interesuje mnie to. - po chwili znalazł się nade mną. Nasze twarze były bardzo blisko.
-Kastiel co ty wyrabiasz?
-Patrzę na ciebie.
-Super.
-A co chcesz więcej? -zaśmiał się.
-W twoich snach.
-Wiem,że nie możesz mi się oprzeć.
-Kastiel nie zaczynaj...
-Ciiii...-zatkał mi usta palcem po czym wpił się w nie. Ja nie miałam ochoty tego przerywać więc oddawałam mu każdy pocałunek. Odrywaliśmy się od siebie tylko wtedy gdy brakowało nam tchu.
Moje dłonie powędrowały we włosy chłopaka. Bawiłam się nimi. Po chwili chłopak zaczął całować mnie po szyi. Znaczył mokrą ścieżkę swoimi ustami po czym dotarł do dekoltu. Cicho jęknęłam na co czerwonowłosy uśmiechnął się do siebie. Wiedziałam do czego zmierzają nasze pieszczoty. Nie wiedziałam co robić ale nie chciałam tego przerywać. Tak bardzo go pragnęłam a on pragnął mnie. Czuć było to w każdym jego pocałunku. Robił to z taką czułością i pasją. Chwilami zastanawiałam się czy to aby na pewno on. Poczułam się trochę pewniej. Moje ręce powędrowały pod koszulkę chłopaka. Wyczułam pod palcami jego napięte mięśnie brzucha. Kastiel zaczął przyjemnie mruczeć.
Chwilę się jeszcze całowaliśmy po czym chłopak zapytał mnie prosto z mostu.
-Chcesz to zrobić?
-J-ja...-zawahałam się na moment. Wiele nastolatek w moim wieku popełnia ten błąd. Wydawało się to totalnym szaleństwem oddawać się chłopakowi, którego ledwo znam. Jednak on tak bardzo na mnie działał. Przy nim czułam się gotowa. Z drugiej strony czułam, że gdy się zgodzę wyjdę na łatwą.
-Jeżeli nie chcesz nie musimy...-tu mu przerwałam.
-Kastiel...czujesz coś do mnie? Czy po prostu mam być twoją kolejną zdobyczą?-postawiłam wszystko na jedną kartę.
-Lara...nie jestem typem faceta ,który afiszuje się ze swoimi uczuciami.
-Ja po prostu chcę wiedzieć...
-Jak tylko cię zobaczyłem coś mnie opętało. Zawsze tylko bawiłem się innymi dziewczynami. Z tobą tak nie mogę. - chłopak zrobił bardzo poważną minę i lekko posmutniał. Nie miał ojca,zaś matka rzadko go odwiedzała bo ciężko pracowała. Był sam. Może w końcu coś w nim pękło.
-Kas...mówisz serio?
-Zamknij się już- powiedział ponownie wpijając się w moje usta. Oderwałam się od niego i pogładziłam po policzku.
-Zróbmy to. - powiedziałam stanowczo.
-Będzie ci dobrze jak nigdy. -na te słowa bardzo się zawstydziłam i spuściłam wzrok. -No już...nie bój się...-uniósł mój podbródek.
-Nie boję się.- Kastiel lekko uniósł moją bluzkę i zaczął całować mój brzuch. Przenosił się coraz wyżej aż w końcu całkowicie pozbył się mojej bluzki,a za chwilę także swojej. Dotarł do mojego biustu. Jęknęłam co bardzo spodobało się chłopakowi. Przejechał ręką po wewnętrznej stronie mojego uda. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zaczął zsuwać moje spodenki i dolną część bielizny. Gdy już całkowicie pozbył się mojej garderoby uśmiechnął się do mnie i szepnął mi do ucha:
-Jesteś piękna- Zawstydziłam się ale pragnęłam więcej. Chłopak obdarowywał pocałunkami całe moje ciało. Uderzyła we mnie fala gorąca. Co chwilę cicho pojękiwałam ,co tylko bardziej podniecało czerwonowłosego. Gdy skończył ,już chciał przechodzić "do działania" ale nie pozwoliłam mu na to. Teraz to ja byłam na górze i całowałam chłopaka po szyi,umięśnionych ramionach, torsie, aż dotarłam do jego bokserek. Było w nich już bardzo ciasno. Oboje byliśmy niesamowicie rozpaleni. Kas znów był nade mną. Sięgnął jedną dłonią do kieszeni od spodni po prezerwatywę.
-Ty zawsze to masz?- zapytałam.
-Wolę być ostrożny-uśmiechnął się i spojrzał mi głęboko w oczy. -Może zaboleć,ale nie bój się.
-Mhm.- przytaknęłam i objęłam chłopaka za plecy najdokładniej jak umiałam. Po chwili czerwonowłosy wykonał zdecydowane a zarazem delikatne pchnięcie. Syknęłam cicho i jedna samotna łza spłynęła po moim policzku. Chłopak prędko ją scałował. Ja opuściłam ręce na pościel.
-Rozluźnij się. - uśmiechnął się do mnie z taką troską jakiej nie widziałam wcześniej u nikogo innego. Kiwnęłam głową. Chłopak na początku starał się być bardzo delikatny ale stopniowo przyspieszał tępo. Zaczęłam lekko odginać się do tyłu. Nie czułam już bólu lecz powoli zbliżającą się przyjemność. Zacisnęłam dłonie na pościeli. 
-Kastiel...ja już...-zdążyłam powiedzieć tylko tyle bo po chwili czułam niesamowitą przyjemność rozchodzącą się po całym moim ciele. Oboje zdyszani opadliśmy na miękką pościel. Mocno wtuliłam się w buntownika i oboje po chwili zasnęliśmy.
***************************
Następnego ranka obudził nas budzik. Trzeba było wstać do szkoły.
-I jak było? - zapytał całując mnie w czoło.
-Było cudownie-odpowiedziałam mu również całusem.
-Mówiłem ,że ze mną będzie ci dobrze.
-Aleś ty skromny. -zaśmiałam się.
-Hehe. Zostajemy tak nie?
-Jak to zostajemy? Trzeba iść do szkoły!
-Po takich przygodach ty myślisz jeszcze o szkole?
-Kastiel musimy pójść.
-Daj spokój ,podrobisz usprawiedliwienie. Tylko jeden dzień.
-No...dobrze ,ale wiedz ,że w razie co zwalę winę na ciebie!
-Okej okej.
-To co śpimy dalej?- w odpowiedzi usłyszałam ziewnięcie i chłopak przytulił mnie do siebie. Znów zasnęliśmy.

**********
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam na zegarek ,który wskazywał 12.15. Czerwonowłosy smacznie spał i raczej nie zamierzał prędko się budzić. Wstałam z łóżka najdelikatniej jak potrafiłam by go nie obudzić. Okryłam się szlafrokiem i ruszyłam w stronę łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz. Zdjęłam szlafrok i już miałam wchodzić pod prysznic jednak coś mnie zatrzymało. Tym czymś byłam ja. Otóż zobaczyłam siebie nagą w lustrze i wspomnienie zeszłej nocy z czerwonowłosym odtworzyło się jak film. Zrobiłam się czerwona jak burak. Dopiero teraz dotarło do mnie ,że się z nim przespałam, w dodatku był do mój pierwszy raz. Weszłam w końcu pod prysznic. Cały czas myślałam tylko o tym czy dobrze zrobiłam. Może nie powinnam była tego robić? Chłopak, którego znam kilka dni. Bosko. Lecz co się stało już się nie odstanie ,a nie mogę powiedzieć ,że nie było mi z nim dobrze. Postanowiłam spotkać się później z Rozalią. Wiem ,że zabije mnie za to co zrobiłam ,ale Kastiel nie wydaje się być przy mnie tą osobą ,o której mówiła. W głębi serca jest dobry i troskliwy. Zakańczając moje prysznicowe przemyślenia sięgnęłam po ręcznik i wyszłam z łazienki. Przekroczyłam próg mojego pokoju. Chłopak nadal spał. Przebrałam się i poszłam do kuchni zrobić nam śniadanie. Gdy po jakiś 20 minutach wróciłam do pokoju Kastiel siedział na łóżku i przeciągał się.
-Dzień dobry śpiochu.- zaśmiałam się.
-Hej maleńka. - wstał z łóżka i podszedł do mnie. Objął mnie w pasie po czym namiętnie pocałował.
-No już koniec tego dobrego. Chodź, zrobiłam nam śniadanie.
-Okej. -poszliśmy razem do kuchni. Zjedliśmy śniadanie. Czerwonowłosy opowiedział mi przy okazji co nie co o Lysandrze. Po śniadaniu zaczął się zbierać.
-Będę już spadał. Musimy to powtórzyć.- uśmiechnął się łobuzersko i przycisnął mnie do ściany.
-To znaczy ,że...
-Tak ,jesteś moją dziewczyną i nikomu cię nie oddam. Jasne? - pstryknął mnie palcami w czoło.
-Mhm.- zarumieniłam się lekko i kiwnęłam głową.

-Będę cię pilnował. Pa.- puścił mi oczko i wyszedł. Głośno odetchnęłam i natychmiast pobiegłam do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku ,głowę przycisnęłam do poduszki i zaczęłam piszczeć ze szczęścia. Jestem dziewczyną Kastiela. Gdyby wszystko było takie piękne! Serce biło mi niesamowicie szybko na samą myśl o chłopaku. Na pościeli nadal czułam jego zapach i wręcz doprowadzał mnie on do obłędu. Jednak czas najwyższy wrócić do normalnego życia i zadzwonić do Rozy ,która mnie ukatrupi. Trzeba też podrobić usprawiedliwienie...