wtorek, 17 maja 2016

Rozdział XXX

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pędem pobiegłam by je otworzyć. Przed moimi oczyma stał jak 
zwykle uśmiechnięty Jake.
-Hej młoda. - uścisnął mnie na powitanie.
-Hej. - odpowiedziałam smutno, od razu zauważył że coś jest na rzeczy.
-Co jest? - wszedł do środka zdejmując buty oraz skórzaną kurtkę.
-Chodź do pokoju, wszystko ci opowiem. - zaproponowałam i ruszyliśmy w kierunku mojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam zrezygnowana na łóżku.
-A więc? - zaczął chłopak.
-Sprawa jest...poważna.
-Coś nie tak z Kastielem?
-Nie nie, z nim coraz lepiej.
-To o co chodzi? Znowu się pokłóciliście?
-Na szczęście nie, ale jak tak dalej pójdzie to...
-Coś ty narobiła Larka hm? - usiadł bliżej mnie.
-Spotkałam się wczoraj z Lysandrem po wyjściu ze szpitala od Kasa.
-To ten przyjaciel Kastiela tak?
-Tak, właśnie on. Ogólnie to już się ciągnie od jakiegoś czasu...no i wczoraj mnie...pocałował.- schowałam twarz w moich długich włosach.
-Jak to? To wy se sobą kręcicie? - spojrzał na mnie z niepokojem.
-Nie! Nic z tych rzeczy! Po prostu jest we mnie nieszczęśliwie zakochany, a z mojej strony to po prostu zauroczenie.
-Czyli o to chodzi. Mam rozumieć, że Kastiel nie ma o niczym pojęcia?
-Dokładnie tak.
-Zamierzasz to ukrywać?
-Nie wiem...właśnie o to chodzi, że nie mam pojęcia co dalej robić Jake.
-Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć.
-Ale nie dość, że to zapewne zakończy nasz związek to w dodatku zniszczy przyjaźń Lysandra i Kastiela...-załamałam się.
-Słuchaj, zdaję sobie sprawę ,że to sytuacja beznadziejna, ale postaw się na miejscu swojego chłopaka. Ja na przykład nie chciałbym, aby moja dziewczyna zataiła przede mną taki fakt.
-Masz rację, ale ja tak bardzo się boję. - położyłam mu głowę na ramieniu i poczułam napływające do oczu łzy.
-Wiem, że się boisz bo kto normalny by się nie bał, ale uwierz. Jeśli nie powiesz to może być jeszcze gorzej.- pogładził mnie po głowie. - Mówiłaś mamie? - dodał po chwili.
-No coś ty, afera by była.
-Prawda, lepiej niech to zostanie między nami.
-Co zostanie między wami? - nagle do pokoju wpadła mama. Obydwoje z bratem spojrzeliśmy na siebie z paniką.
-Nic nic! Takie tam tylko sprawy brata i siostry!- poklepał mnie po plecach śmiejąc się. - co nie Larka?
-Tak! Haha.- udałam śmiech.
-W takim razie zapraszam, obiad już na stole. - poszliśmy za mamą do kuchni. Zajęliśmy miejsca przy stole . W ciszy zaczęliśmy jeść i nic nie wskazywało na to, że któreś z nas się w końcu odezwie.
-Co tam u ciebie Jake? - przerwał ciszę ojciec.
-Raz z górki raz pod górkę. Jak to w życiu.
-Aj jak twój mały biznes? - wtrąciła mama.
-To jeszcze nic wielkiego, ale rozkręca się. -powiedział biorąc kęs surówki.
-To wspaniale. -ucieszyła się rodzicielka. Reszta rozmowy polegała na wypytywaniu się mojego brata o wszystkie możliwe rzeczy. Po skończonym posiłku obydwoje podziękowaliśmy za obiad, a Jake zadeklarował się, że pozmywa naczynia. Mama oczywiście nie pozwoliła mu na to i wygoniła naszą dwójkę z powrotem do pokoju. Gdy już znaleźliśmy się w moim 'azylu' powróciliśmy do wcześniejszej rozmowy.
-Czyli uważasz, że mam mu powiedzieć?
-Tak, najlepiej jak najszybciej. Im dłużej będziesz zwlekała tym będzie gorzej.
-Ale ja tak bardzo nie chcę go ranić...
-Lara, do cholery – spoważniał chłopak – jeśli nie teraz to kiedy? Jesteś już prawie dorosłą kobietą i moją siostrą, a chociażby ze względu na to drugie musisz postąpić mądrze.
-Dobrze, zrobię jak mówisz.
-No i to jest dobra postawa. Zuch dziewczyna.
-Jutro do niego pójdę i wszystko mu wyjaśnię.
-Miejmy nadzieję, że się ułoży Lara. To co powiem nie będzie pocieszające, ale zdajesz sobie sprawę, że na samym początku może być wściekły jak nigdy. Z czasem mu przejdzie, przecież widzę jak bardzo wam na sobie zależy.
-Nie wiem czy to wytrzymam. Boję się. Pamiętam jak zareagował na wieść o swojej młodszej siostrze.
-Kastiel ma trudny charakter, ale nawet on nie może wiecznie być na kogoś zły, tym bardziej, że jesteście razem.
-Trudny to mało powiedziane. Tak cholernie chciałabym cofnąć się w czasie.
-Niestety, musisz stawić temu czoła. - położył mi dłoń na ramieniu.
-Wiem...słuchaj, czy mogłabym zostać teraz sama?
-Pewnie, przecież jesteś u siebie.
-Dzięki. - położyłam się na łóżku zakrywając lekko kołdrą.
-Jeszcze trochę zostanę, jakby co to jestem w salonie.
-Dobrze, dzięki Jake. - lekko uniosłam kąciki ust ku górze. Chłopak opuścił pomieszczenie zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam głośno i skierowałam wzrok w kierunku okna. Automatycznie przypomniało mi się, jak Kastiel kiedyś przez nie wchodził. Aby odeprzeć od siebie to wspomnienie skupiłam wzrok na czymś innym. Tym razem był to mój laptop.Pamiętam jak kiedyś razem graliśmy, wściekłam się bo Kas mnie ograł. Po dłuższej chwili rozglądania się po pokoju, doszłam do wniosku, że wszystko mi się z nim kojarzy. Na cokolwiek bym nie spojrzała, wywoływało to we mnie chęć wybuchnięcia płaczem. Dlaczego jestem czasem taka głupia?

[Kastiel]

Ciemność. Rozglądałem się wokół ,ale moje oczy nie mogły przyzwyczaić się do panującego wszędzie mroku. W oddali dostrzegłem małą stróżkę światła. Stawała się ona coraz większa i większa. Zacząłem podążać w jej kierunku. Wyszedłem z ciemnego pomieszczenia i ujrzałem Larę.
-Lara? - niepewnie zacząłem zbliżać się w jej kierunku. Dziewczyna wydawała się jakby nieobecna. Kompletnie nie zwróciła na mnie uwagi. Nagle zaczęła się oddalać ze wzrokiem wlepionym w ziemię.
-Gdzie ty idziesz? - zapytałem. Nic nie odpowiedziała. Odchodziła ode mnie coraz szybciej. Pobiegłem za nią. -Hej! - krzyknąłem łapiąc ją za rękę i odwracając do siebie. Gdy stanęła ze mną twarzą w twarz byłem przerażony. Była cała poobijana i zapłakana. Oczy czerwone od płaczu patrzyły na mnie smutno. Uniosłem wyżej jej rękę, była tak delikatna. Ujrzałem na niej świeże blizny, jeszcze lekko podchodzące krwią.
-Czy ty się cięłaś? - uniosłem jej podbródek.
-...
-Lara! - chwyciłem ją mocniej. - Odpowiedz coś do cholery!
-N-nie krzycz...na mnie...- jej oczy znowu zaszły łzami, tym razem widziałem w nich przerażenie.
-Nie chciałem, przepraszam. - przytuliłem ją do siebie. Jej ciało było jakby bezwładne. Nawet nie odwzajemniła uścisku.
-Ale będziesz krzyczał.- szepnęła.
-Co?
-Wiem, że będziesz na mnie krzyczał.
-Dlaczego mam na ciebie krzyczeć? - byłem kompletnie zdezorientowany.
-Przepraszam. - odepchnęła mnie i zaczęła biec w inną stronę ile sił w nogach.
-Lara zaczekaj! Lara! - moje krzyki nic nie pomogły. Chciałem za nią biec ale jakaś tajemnicza siła nie pozwalała mi na to. Była już zbyt daleko, nie byłbym w stanie jej dogonić.

****

-Zamkniesz ty się wreszcie? - usłyszałem głos Davida.
-Co? Co się dzieje?
-Darłeś się przez sen.
-Jak..co?!
-No tak, "Lara zaczekaj! Lara!". Mniej więcej. -prychnął.
-Kurwa.
-Jakbym był laską też bym od ciebie uciekał. - zaśmiał się bezczelnie.
-Przymknij się frajerze.
-Lepiej mi podziękuj ,że cie obudziłem.
-Jeszcze czego.
-Widzę, że laska dręczy cię nawet we śnie.
-Wcale nie dręczy, to moja dziewczyna.
-Dalej nie rozumiem jak możesz wytrzymywać z jedną.
-Dalej nie rozumiem jak możesz zabawiać się w alfonsa.
-Też byś mógł.
-Zamknij się.
-Ty się zamknij.
-Bo wstanę zaraz do ciebie.
-Ooo stary, jeszcze nie zapomniałem jak się bić.
-Tak? To dawaj.
-Jesteś taki mądry to poodłączaj się od aparatury no dawaj.
-Żebyś zaraz nie zobaczył prostej kreski na swoim monitorze idioto.
-To groźba?
-Tak. - zakryłem się kołdrą i włożyłem słuchawki w uszy ,żeby nie słuchać dłużej ględzenia Davida.

[Lysander]

Czułem się niebywale źle z tym wszystkim co się wydarzyło. Nie powinienem był tego robić ani Larze, ani Kastielowi. Co mi odbiło? Przecież nigdy się tak nie zachowywałem, a nawet jeśli miałem zamiar, zawsze doskonale maskowałem swoje uczucia do innych. Gdyby nie tamta sytuacja w lesie to być może nic nie skłoniłoby mnie to podjęcia kolejnych działań. Powinienem przyznać się do wszystkiego mojemu przyjacielowi, by ratować chociaż jego związek. Nie wybaczyłbym sobie tego gdyby Kastiel przeze mnie cierpiał i stracił Larę. W przypływie tych wszystkich dręczących mnie przemyśleń, chwyciłem mój notatnik. Stanąłem przy oknie. Pogoda na zewnątrz była pochmurna i deszczowa. Spoglądałem jak krople deszczu na szybie łączą się w coraz większe strużki wody i suną w dół po szkle. Podwórze spowijała coraz większa ciemność poprzez nadchodzące chmury i późną już porę dnia. (dop.aut. - jakże poetycko XD)


Otworzyłem mój notatnik na stronie, na której znajdowała się niedokończona przeze mnie piosenka.

So much as come before those battles lost and won
This life is shining more forever in the sun
Now let us check our heads
And let us check the surf
Staying high and dry's
More trouble than it's worth
In the sun (...)

[Debra]

Jak on mógł mnie tak potraktować? Pieprzony egoista. Cóż, za niedługo i tak owinę go sobie wokół palca, nie zauważy nawet kiedy wpadnie w moje sidła. Wykorzystam go, a potem...potem znowu zniknę tak jak kiedyś. Dobrze, że mam jeszcze kontakt z Davidem. Pod tyloma względami jest lepszy niż Kastiel, ale i tak nie mogłabym pozostać z nim na zbyt długo. Monotonia w związku, nie ma nic gorszego. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, Kassi będzie mój. Jest tylko jeden problem. Ta jego głupia cizia. Muszę się jej jakoś skutecznie pozbyć. Nie pozwolę by ktoś stanął mi na drodze. Muszę to wszystko obgadać z Davidem. Wykonałam szybki telefon do chłopaka.
-Halo?
-Siema, słuchaj mam sprawę.
-Ohoho, jaką?
-Nie zachowuj się jak ostatni przygłup, Kastiel jest przecież z tobą na sali. Domyśli się w końcu z kim rozmawiasz.
-Daj spokój, zasnął. Słyszę jak chrapie.
-Nie interesuje mnie to, że chrapie. Wolę dmuchać na zimne.
-A więc? - powiedział już trochę ciszej.
-Zdobądź dla mnie jak najwięcej informacji o tej całej dziuni Kastiela.
-Jakieś specjalnie życzenia co do tego?
-Najlepiej dowiedz się gdzie mieszka.
-Po co ci aż takie informacje?
-Jak to po co? Myślisz ty czasami chłopie?
-Dobra lasia, nie bulwersuj się tak. - zaśmiał się.
-Potrzebuję jej adresu, ponieważ chcę jej złożyć małe odwiedziny.
-Oszalałaś? Chcesz do niej iść?
-Tak, a co?
-Wiesz co będzie jak Kastiel się dowie? Ona na pewno mu wszystko wygada.
-Nie bój tyłka David, zadbam o to aby nie pisnęła absolutnie nikomu słówka o naszym spotkaniu.
-Pewna siebie jak zawsze. Dobra, wezmę jego telefon z szafki i go przeszukam.
-Dobry pomysł. Jak będziesz już miał wystarczająco dużo informacji, wyślij mi je.
-Spoko – rozłączył się.
-No i tak się załatwia interesy. - powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się triumfalnie. Czas zabrać się do roboty. 





wtorek, 10 maja 2016

Mała rekompensata :D

Jako, że ostatnio mam mniej czasu na pisanie, stworzyłam coś dla Was w zamian za długie oczekiwanie na rozdział :D Postępy rozdziału są mianowicie takie, że jest on w telefonie w notatkach jak na ten moment i powiedzmy są już tak z dwie strony "worda" xD Także na pewno w ciągu kilku najbliższych dni rozdział się pojawi. A teraz życzę Wam miłego oglądania misiaki!