Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pędem
pobiegłam by je otworzyć. Przed moimi oczyma stał jak
zwykle
uśmiechnięty Jake.
-Hej młoda. - uścisnął mnie na
powitanie.
-Hej. - odpowiedziałam smutno, od razu
zauważył że coś jest na rzeczy.
-Co jest? - wszedł do środka
zdejmując buty oraz skórzaną kurtkę.
-Chodź do pokoju, wszystko ci opowiem.
- zaproponowałam i ruszyliśmy w kierunku mojego pokoju. Zamknęłam
za sobą drzwi i usiadłam zrezygnowana na łóżku.
-A więc? - zaczął chłopak.
-Sprawa jest...poważna.
-Coś nie tak z Kastielem?
-Nie nie, z nim coraz lepiej.
-To o co chodzi? Znowu się
pokłóciliście?
-Na szczęście nie, ale jak tak dalej
pójdzie to...
-Coś ty narobiła Larka hm? - usiadł
bliżej mnie.
-Spotkałam się wczoraj z Lysandrem po
wyjściu ze szpitala od Kasa.
-To ten przyjaciel Kastiela tak?
-Tak, właśnie on. Ogólnie to już
się ciągnie od jakiegoś czasu...no i wczoraj mnie...pocałował.-
schowałam twarz w moich długich włosach.
-Jak to? To wy se sobą kręcicie? -
spojrzał na mnie z niepokojem.
-Nie! Nic z tych rzeczy! Po prostu jest
we mnie nieszczęśliwie zakochany, a z mojej strony to po prostu
zauroczenie.
-Czyli o to chodzi. Mam rozumieć, że
Kastiel nie ma o niczym pojęcia?
-Dokładnie tak.
-Zamierzasz to ukrywać?
-Nie wiem...właśnie o to chodzi, że
nie mam pojęcia co dalej robić Jake.
-Moim zdaniem powinnaś mu powiedzieć.
-Ale nie dość, że to zapewne
zakończy nasz związek to w dodatku zniszczy przyjaźń Lysandra i
Kastiela...-załamałam się.
-Słuchaj, zdaję sobie sprawę ,że to
sytuacja beznadziejna, ale postaw się na miejscu swojego chłopaka.
Ja na przykład nie chciałbym, aby moja dziewczyna zataiła przede
mną taki fakt.
-Masz rację, ale ja tak bardzo się
boję. - położyłam mu głowę na ramieniu i poczułam napływające
do oczu łzy.
-Wiem, że się boisz bo kto normalny
by się nie bał, ale uwierz. Jeśli nie powiesz to może być
jeszcze gorzej.- pogładził mnie po głowie. - Mówiłaś mamie? -
dodał po chwili.
-No coś ty, afera by była.
-Prawda, lepiej niech to zostanie
między nami.
-Co zostanie między wami? - nagle do
pokoju wpadła mama. Obydwoje z bratem spojrzeliśmy na siebie z
paniką.
-Nic nic! Takie tam tylko sprawy brata
i siostry!- poklepał mnie po plecach śmiejąc się. - co nie Larka?
-Tak! Haha.- udałam śmiech.
-W takim razie zapraszam, obiad już na
stole. - poszliśmy za mamą do kuchni. Zajęliśmy miejsca przy
stole . W ciszy zaczęliśmy jeść i nic nie wskazywało na to, że
któreś z nas się w końcu odezwie.
-Co tam u ciebie Jake? - przerwał
ciszę ojciec.
-Raz z górki raz pod górkę. Jak to w
życiu.
-Aj jak twój mały biznes? - wtrąciła
mama.
-To jeszcze nic wielkiego, ale rozkręca
się. -powiedział biorąc kęs surówki.
-To wspaniale. -ucieszyła się
rodzicielka. Reszta rozmowy polegała na wypytywaniu się mojego
brata o wszystkie możliwe rzeczy. Po skończonym posiłku obydwoje
podziękowaliśmy za obiad, a Jake zadeklarował się, że pozmywa
naczynia. Mama oczywiście nie pozwoliła mu na to i wygoniła naszą
dwójkę z powrotem do pokoju. Gdy już znaleźliśmy się w moim
'azylu' powróciliśmy do wcześniejszej rozmowy.
-Czyli uważasz, że mam mu powiedzieć?
-Tak, najlepiej jak najszybciej. Im
dłużej będziesz zwlekała tym będzie gorzej.
-Ale ja tak bardzo nie chcę go
ranić...
-Lara, do cholery – spoważniał
chłopak – jeśli nie teraz to kiedy? Jesteś już prawie dorosłą
kobietą i moją siostrą, a chociażby ze względu na to drugie
musisz postąpić mądrze.
-Dobrze, zrobię jak mówisz.
-No i to jest dobra postawa. Zuch
dziewczyna.
-Jutro do niego pójdę i wszystko mu
wyjaśnię.
-Miejmy nadzieję, że się ułoży
Lara. To co powiem nie będzie pocieszające, ale zdajesz sobie
sprawę, że na samym początku może być wściekły jak nigdy. Z
czasem mu przejdzie, przecież widzę jak bardzo wam na sobie zależy.
-Nie wiem czy to wytrzymam. Boję się.
Pamiętam jak zareagował na wieść o swojej młodszej siostrze.
-Kastiel ma trudny charakter, ale nawet
on nie może wiecznie być na kogoś zły, tym bardziej, że
jesteście razem.
-Trudny to mało powiedziane. Tak
cholernie chciałabym cofnąć się w czasie.
-Niestety, musisz stawić temu czoła.
- położył mi dłoń na ramieniu.
-Wiem...słuchaj, czy mogłabym zostać
teraz sama?
-Pewnie, przecież jesteś u siebie.
-Dzięki. - położyłam się na łóżku
zakrywając lekko kołdrą.
-Jeszcze trochę zostanę, jakby co to
jestem w salonie.
-Dobrze, dzięki Jake. - lekko uniosłam
kąciki ust ku górze. Chłopak opuścił pomieszczenie zamykając za
sobą drzwi. Westchnęłam głośno i skierowałam wzrok w kierunku
okna. Automatycznie przypomniało mi się, jak Kastiel kiedyś przez
nie wchodził. Aby odeprzeć od siebie to wspomnienie skupiłam wzrok
na czymś innym. Tym razem był to mój laptop.Pamiętam jak kiedyś
razem graliśmy, wściekłam się bo Kas mnie ograł. Po dłuższej
chwili rozglądania się po pokoju, doszłam do wniosku, że wszystko
mi się z nim kojarzy. Na cokolwiek bym nie spojrzała, wywoływało
to we mnie chęć wybuchnięcia płaczem. Dlaczego jestem czasem taka
głupia?
[Kastiel]
Ciemność. Rozglądałem się wokół ,ale moje oczy nie mogły przyzwyczaić się do panującego wszędzie
mroku. W oddali dostrzegłem małą stróżkę światła. Stawała
się ona coraz większa i większa. Zacząłem podążać w jej
kierunku. Wyszedłem z ciemnego pomieszczenia i ujrzałem Larę.
-Lara? - niepewnie zacząłem zbliżać
się w jej kierunku. Dziewczyna wydawała się jakby nieobecna.
Kompletnie nie zwróciła na mnie uwagi. Nagle zaczęła się oddalać
ze wzrokiem wlepionym w ziemię.
-Gdzie ty idziesz? - zapytałem. Nic
nie odpowiedziała. Odchodziła ode mnie coraz szybciej. Pobiegłem
za nią. -Hej! - krzyknąłem łapiąc ją za rękę i odwracając do
siebie. Gdy stanęła ze mną twarzą w twarz byłem przerażony.
Była cała poobijana i zapłakana. Oczy czerwone od płaczu patrzyły
na mnie smutno. Uniosłem wyżej jej rękę, była tak delikatna.
Ujrzałem na niej świeże blizny, jeszcze lekko podchodzące krwią.
-Czy ty się cięłaś? - uniosłem jej
podbródek.
-...
-Lara! - chwyciłem ją mocniej. -
Odpowiedz coś do cholery!
-N-nie krzycz...na mnie...- jej oczy
znowu zaszły łzami, tym razem widziałem w nich przerażenie.
-Nie chciałem, przepraszam. -
przytuliłem ją do siebie. Jej ciało było jakby bezwładne. Nawet
nie odwzajemniła uścisku.
-Ale będziesz krzyczał.- szepnęła.
-Co?
-Wiem, że będziesz na mnie krzyczał.
-Dlaczego mam na ciebie krzyczeć? -
byłem kompletnie zdezorientowany.
-Przepraszam. - odepchnęła mnie i
zaczęła biec w inną stronę ile sił w nogach.
-Lara zaczekaj! Lara! - moje krzyki nic
nie pomogły. Chciałem za nią biec ale jakaś tajemnicza siła nie
pozwalała mi na to. Była już zbyt daleko, nie byłbym w stanie jej
dogonić.
****
-Zamkniesz ty się wreszcie? -
usłyszałem głos Davida.
-Co? Co się dzieje?
-Darłeś się przez sen.
-Jak..co?!
-No tak, "Lara zaczekaj! Lara!".
Mniej więcej. -prychnął.
-Kurwa.
-Jakbym był laską też bym od ciebie
uciekał. - zaśmiał się bezczelnie.
-Przymknij się frajerze.
-Lepiej mi podziękuj ,że cie
obudziłem.
-Jeszcze czego.
-Widzę, że laska dręczy cię nawet
we śnie.
-Wcale nie dręczy, to moja dziewczyna.
-Dalej nie rozumiem jak możesz
wytrzymywać z jedną.
-Dalej nie rozumiem jak możesz
zabawiać się w alfonsa.
-Też byś mógł.
-Zamknij się.
-Ty się zamknij.
-Bo wstanę zaraz do ciebie.
-Ooo stary, jeszcze nie zapomniałem
jak się bić.
-Tak? To dawaj.
-Jesteś taki mądry to poodłączaj
się od aparatury no dawaj.
-Żebyś zaraz nie zobaczył prostej
kreski na swoim monitorze idioto.
-To groźba?
-Tak. - zakryłem się kołdrą i
włożyłem słuchawki w uszy ,żeby nie słuchać dłużej ględzenia
Davida.
[Lysander]
Czułem się niebywale źle z tym
wszystkim co się wydarzyło. Nie powinienem był tego robić ani
Larze, ani Kastielowi. Co mi odbiło? Przecież nigdy się tak nie
zachowywałem, a nawet jeśli miałem zamiar, zawsze doskonale
maskowałem swoje uczucia do innych. Gdyby nie tamta sytuacja w lesie
to być może nic nie skłoniłoby mnie to podjęcia kolejnych
działań. Powinienem przyznać się do wszystkiego mojemu
przyjacielowi, by ratować chociaż jego związek. Nie wybaczyłbym
sobie tego gdyby Kastiel przeze mnie cierpiał i stracił Larę. W
przypływie tych wszystkich dręczących mnie przemyśleń, chwyciłem
mój notatnik. Stanąłem przy oknie. Pogoda na zewnątrz była
pochmurna i deszczowa. Spoglądałem jak krople deszczu na szybie
łączą się w coraz większe strużki wody i suną w dół po
szkle. Podwórze spowijała coraz większa ciemność poprzez
nadchodzące chmury i późną już porę dnia. (dop.aut. - jakże
poetycko XD)
Otworzyłem mój notatnik na stronie,
na której znajdowała się niedokończona przeze mnie piosenka.
So
much as come before those battles lost and won
This life is shining more forever in the sun
Now let us check our heads
And let us check the surf
Staying high and dry's
More trouble than it's worth
In the sun (...)
This life is shining more forever in the sun
Now let us check our heads
And let us check the surf
Staying high and dry's
More trouble than it's worth
In the sun (...)
[Debra]
Jak
on mógł mnie tak potraktować? Pieprzony egoista. Cóż, za
niedługo i tak owinę go sobie wokół palca, nie zauważy nawet
kiedy wpadnie w moje sidła. Wykorzystam go, a potem...potem znowu
zniknę tak jak kiedyś. Dobrze, że mam jeszcze kontakt z Davidem.
Pod tyloma względami jest lepszy niż Kastiel, ale i tak nie
mogłabym pozostać z nim na zbyt długo. Monotonia w związku, nie
ma nic gorszego. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, Kassi będzie mój.
Jest tylko jeden problem. Ta jego głupia cizia. Muszę się jej
jakoś skutecznie pozbyć. Nie pozwolę by ktoś stanął mi na
drodze. Muszę to wszystko obgadać z Davidem. Wykonałam szybki
telefon do chłopaka.
-Halo?
-Siema,
słuchaj mam sprawę.
-Ohoho,
jaką?
-Nie
zachowuj się jak ostatni przygłup, Kastiel jest przecież z tobą
na sali. Domyśli się w końcu z kim rozmawiasz.
-Daj
spokój, zasnął. Słyszę jak chrapie.
-Nie
interesuje mnie to, że chrapie. Wolę dmuchać na zimne.
-A
więc? - powiedział już trochę ciszej.
-Zdobądź
dla mnie jak najwięcej informacji o tej całej dziuni Kastiela.
-Jakieś
specjalnie życzenia co do tego?
-Najlepiej
dowiedz się gdzie mieszka.
-Po
co ci aż takie informacje?
-Jak
to po co? Myślisz ty czasami chłopie?
-Dobra
lasia, nie bulwersuj się tak. - zaśmiał się.
-Potrzebuję
jej adresu, ponieważ chcę jej złożyć małe odwiedziny.
-Oszalałaś?
Chcesz do niej iść?
-Tak,
a co?
-Wiesz
co będzie jak Kastiel się dowie? Ona na pewno mu wszystko wygada.
-Nie
bój tyłka David, zadbam o to aby nie pisnęła absolutnie nikomu
słówka o naszym spotkaniu.
-Pewna
siebie jak zawsze. Dobra, wezmę jego telefon z szafki i go
przeszukam.
-Dobry
pomysł. Jak będziesz już miał wystarczająco dużo informacji,
wyślij mi je.
-Spoko
– rozłączył się.
-No
i tak się załatwia interesy. - powiedziałam do siebie i
uśmiechnęłam się triumfalnie. Czas zabrać się do roboty.