Do domu wracałam bardzo zestresowana.
Że też dyrektorka musiała wymyślić akurat zawody sportowe. Dla
mnie wf z chłopakami to duży problem bo czuję się ogromnie
skrępowana. A zawody? Gdzie będzie nas oglądała cała szkoła? Na
samą myśl skręca mnie w żołądku. Jedyny plus to to,że nie
będzie lekcji...chociaż biorąc pod uwagę tę sytuację chyba
wolałabym jednak siedzieć w ławce i słuchać bezsensownego
gadania nauczycieli. Trudno, nie jestem w stanie wpłynąć na
decyzję dyrektorki. W domu odmówiłam jedzenia obiadu gdyż
zwyczajnie byłam nie w sosie. Sięgnęłam po słuchawki i
pamiętnik. Włączyłam jakąś muzykę po czym chwyciłam długopis.
Zaczęłam pisać o ostatnich wydarzeniach. Wpisywanie czegoś od
czasu do czasu do pamiętnika bardzo mnie odprężało. W pewnym
momencie po prostu zaczęłam płakać. Łzy kapały prosto na kartki
pamiętnika. Czemu? Sama nie wiem. Może to przez smutną piosenkę,
która akurat leciała? Po chwili łzy zaczęły płynąć
intensywniej. Rzuciłam długopisem o podłogę. Tak na prawdę znów
chodziło o Lysandra. Dalej nie potrafię wyprzeć z siebie tego
uczucia, co gorsze nie jestem do końca pewna o co mi chodzi. Nie
wyobrażam sobie teraz życia bez Kastiela, jednak Lys...co w nim
jest? Dlaczego mimo wszystko coś do siebie nawzajem czujemy? To
chore. Nie wytrzymam tego dłużej. Tak cholernie ciężko ukrywać
mi to przed Kastielem a jeszcze gorzej udawać przed białowłosym że
wszystko jest w porządku. Nawet już nie mam ochoty pisać do
Rozalii czy Kim. Mam wrażenie, że mają ciekawsze zajęcia niż
wysłuchiwanie moich problemów. Zaczęłam się też zastanawiać
czy przeniesienie mnie do tej akurat szkoły było dobrą decyzją.
Nie poznałabym Kastiela a co za tym idzie Lysandra. Czasem
chciałabym żeby wszystko było jak dawniej. Tak bardzo chciałam
mieć w końcu chłopaka. No i mam. Lecz moje szczęście nie trwało
tak długo. Jestem zawieszona pomiędzy dwoma światami. Utknęłam,
nie mam dokąd iść, ani jak uciec.
****
Następnego dnia niechętnie wstałam
do szkoły. Bardziej niechętnie niż zwykle. Nie zjadłam nawet
śniadania, po prostu ubrałam się i wyszłam. Po drodze byłam tak
rozkojarzona, że o mało co nie potrąciło mnie auto. Otarcie się
o śmierć z samego rana uważam za zaliczone. Przekraczając próg
szkoły zaczęłam wzrokiem szukać Rozy lub kogoś innego z klasy.
Po chwili Kim i białowłosa zaszły mnie od tyłu i przestraszyły.
-Chcecie żebym na zawał zeszła?!-
krzyknęłam kładąc dłoń w miejscu serca.
-Oj no Larka, luz. - szturchnęła mnie
Kim.
-Taa luz. Gdzie mamy iść? Na salę
gimnastyczną?- spytałam.
-Nie, na razie mamy iść do klas żeby
wylosować osoby na zawody. Reszta ma kibicować.- powiedziała z
podekscytowaniem białowłosa.
-L-losowanie..?- moje przerażenie
osiągnęło apogeum.
-Mam nadzieję, że mnie nie wylosują
bo nie zamierzam się pocić ani nic z tych rzeczy.- czarnowłosa ewidentnie nie chciała uczestniczyć w zawodach. Chwilę
porozmawiałyśmy gdy nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy zeszli się
do klas. Akurat mieliśmy lekcje w sali z trzyosobowymi ławkami,
dlatego ja i dziewczyny usiadłyśmy razem. Nasza wychowawczyni
wyjęła woreczek z karteczkami. Wytłumaczyła nam uprzednio, że są
trzy rodzaje kartek. Skoro mamy wytypować drużynę powinien być:
jeden lider, czterech zawodników, reszta to kibice. Nauczycielka
zaczęła chodzić po klasie i każdy losował kartkę. Modliłam się
żebym była w gronie kibiców. Zbliżała się moja kolej.
Wyciągnęłam rękę w stronę woreczka. Wyciągnęłam jeden
świstek. Rozłożyłam kartkeczkę: "Zawodnik". No po
prostu świetnie. Czy tylko ja mam takie szczęście? Ze wszystkich
30 osób w klasie akurat ja musiałam znaleźć się w gronie tych
czterech "wybrańców". Rozalia także wylosowała
zawodnika, co mnie bardzo pocieszyło. Kim była kibicem tak jak
chciała. Szczęściara. Po zakończeniu losowania wychowawczyni
usiadła za biurkiem i kazała wstawać następującym osobom.
-Proszę o wstanie osobę, która
wylosowała "lidera" grupy.- wszyscy z ciekawością
przyglądali się kto wstanie. Ku zdziwieniu wszystkich, z krzesła
podniósł się Lysander. Nie wierzę. Moje przerażające wizje się
sprawdziły. Będę w drużynie z Lysem. Spalę się ze wstydu. Mam
ochotę zapaść się pod ziemię.
-Spokojnie, wszystko będzie w
porządku. Siedzę w tym z tobą. -Roza widząc moją reakcję
złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się życzliwie.
-O-okej...-zaczęłam się mimowolnie
trząść. Taki stres z powodu bycia w drużynie z białowłosym?
Jestem ciekawa co będzie dalej...
-Proszę o wstanie osób, które
wylosowały "zawodnika".- no nic, tak jak Roza i inne osoby
musiałam wstać. Wraz z nami wstali Kastiel i Armin. Ulżyło mi
widząc obrażoną minę Kastiela. Towarzystwo Armina również mi
pasowało, w końcu jest jednym z moich przyjaciół. Można by
powiedzieć, że ich obecność rekompensowała mi stres z wiadomego
powodu.
-A więc reszta klasy będzie
kibicowała dzisiaj wybranej drużynie. Życzę wam powodzenia. Teraz
drużyny mogą udać się na salę gimnastyczną żeby się
rozgrzać.- jak kazała tak zrobiliśmy. Ja, Lys, Kastiel, Roza i
Armin wyszliśmy z sali i udaliśmy się do sali gimnastycznej.
-Och, wspaniale kolejna drużyna. Idźcie
się przebrać do szatni. -powiedział organizator.
-Jak to? Inne szatnie są zajęte?-
Roza spanikowała.
-Że co?!- również zaczęłam się
denerwować.
-Musimy przebrać się wszyscy w jednej
szatni.- powiedział spokojnie Lysander.
-Świetnie...-powiedziałam
zrezygnowanym głosem. Weszliśmy do szatni, ja z Rozą poszłam w
jeden róg pomieszczenia a chłopcy byli w rogu po drugiej stronie.
Spokojnie o czymś rozmawiali zaczynając się przebierać. Za to my
z Rozalią byłyśmy nieco skrępowane. Gdy zdjęłam koszulkę
Rozalii najzwyczajniej w świecie odbiło.
-Co to jest?! Przecież to jest
kompletnie niedopasowane! -zaczęła ciągnąć mnie za stanik.
-Co? Roza! Ała!- chłopcy w jednym
momencie odwrócili się słysząc nasze krzyki. Jednak gdy zobaczyli
że mam bluzki natychmiast się odwrócili. Lysander zrobił się
cały czerwony. Armin dostał wytrzeszczu oczu a Kastiel odchrząknął
i zaśmiał się pod nosem.
-Roza przegięłaś, to nie jest
odpowiednie miejsce na takie rozmowy.- szepnęłam.
-Jak nie teraz to kiedy? Nie możesz
tak wyglądać. Nie ma zmiłuj po zawodach zabieram cię na shopping
moja droga.-zagroziła mi palcem.
-Dobra no dobra.
-Możemy się odwrócić? -zapytał
Armin.
-Tak, już tak.- odpowiedziałam. Teraz
to już kompetnie nie miałam odwagi nawet spojrzeć na Lysa.Widziałam
tylko diabelski uśmieszek Kastiela i to jak lustrował mnie od góry
do dołu.
-Seksownie wyglądasz w stroju
gimnastycznym. -czerwonowłosy objął mnie w talii.
-Ekhem, aniołeczki już czas! -
białowłosa migiem wyszła z szatni. Widać była pełna energii.
Przynajmniej ona się cieszyła.
-Dokończymy później. Wiesz co mi się
należy jak wygramy prawda? - puścił mi oczko.
-Kastiel serio nie mam ochoty na twoje
zboczenia.- odparłam. Lysander lekko się zaśmiał.
-No i co się śmiejesz. -zdenerwował
się Kas.
-Oj przyjacielu-kolorowooki pokiwał
głową i serdecznie się do niego uśmiechnął.
-Pff. -wszyscy ruszyliśmy na salę.
Powitał nas tłum ludzi i przygotowujące się drużyny z innych
klas. Kim i reszta machała nam z trybun.
-Prosimy wszystkie drużyny o
rozgrzewkę! -usłyszeliśmy z głośnika. Zaczęliśmy
się rozciągać i przygotowywać. Wkrótce zademonstrowano nam
pierwszą konkurencję. Sztafeta. Na szczęście nie było to nic
trudnego. Bałam się raczej rzeczy typu przewrót w przód.
-Słuchajcie-zaczął Lys- musimy się
dobrze ustawić, najszybsze osoby niech idą na początek. Proponuję
by było to ustawienie: Kastiel, ja, Armin, Lara, Rozalia.
-Świetny pomysł. -powiedział Armin.
-Damy radę! -powiedziała radośnie
Roza. Wszyscy zawodnicy ustawili się na liniach startowych.
Pierwszym osobom podano charakterystyczne dla sztafety pałeczki. Po
chwili rozbrzmiał głos prowadzącego. Wszyscy ruszyli jak burza.
Nie miałam pojęcia, że Kastiel biega aż tak szybko. Po chwili
zaczął się do nas zbliżać. Lysander jako drugi w kolejce
podszedł już kawałek dalej i wysunął rękę by przejąć
pałeczkę.
-Dawaj!- krzyknął podając
białowłosemu pałeczkę. Lysander również bardzo szybko biegał.
Zaskoczeniem nie tylko dla mnie ale chyba dla całej szkoły było
zobaczyć go w stroju sportowym i do tego biegnącego. Po chwili
pałeczkę przejął Armin. Powoli nadchodziła moja kolej. Wszyscy
krzyczęli i piszczeli wspierając swoje drużyny. Hałas był
niesamowity. W tle puszczono jeszcze muzykę.
-Dasz radę.- szepnęła mi do ucha
Roza i przybiłyśmy piątkę.
-Żebyś nóg nie zgubiła. -zaśmiał
się Kas.
-Ha ha bardzo zabawne.-To ten moment. Zaczęłam biec jak
najszybciej potrafiłam. Faktycznie myślałam, że zaraz zgubię
gdzieś nogi. Nie przejmowałam się wtedy wzrokiem innych. Po prostu
wyłączyłam się i biegłam ile sił.
-Roza!-krzyknęłam dobiegając do
dziewczyny. Bezproblemowo przejęła ode mnie pałeczkę i pobiegła
dalej. Ja przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Gdy Roza
dobiegła z powrotem okazało się, że wygraliśmy pierwszą
konkurencję! Wszyscy zaczęliśmy przybijać żółwiki i piątki.
Nasza klasa na widowni oszalała z radości. Zawody trwały dalej.
Następne konkurencje nie poszły nam wcale gorzej. Zdecydowanie
byliśmy lepsi od innych drużyn. Po ostatniej konkurencji wręcz
padaliśmy na twarz. Mieliśmy piętnastominutową przerwę zanim
ogłoszą kto wygrał. Nagroda była nie byle jaka bo była to
wycieczka. Weszliśmy wszyscy do szatni i jak zwierzęta rzuciliśmy
się na wodę. Białowłosa wypiła całą swoją butelkę ale było
jej jeszcze za mało. Lysander wypił trochę i odłożył swoją
butelkę na bok. Zaczęła na niego patrzeć błagalnym wzrokiem.
-Coś się stało?- zapytał Lys.
-Mogę się napić twojej wody?
-To niehigieniczne.- zrobił
zniesmaczoną minę.
-Oj Lysiek no!
-No dobrze, proszę. -podał jej
butelkę, przy tym spojrzał na mnie. Ja szybko odwróciłam wzrok.
-Dzięki!- wypiła resztę i rzuciła
butelką, na szczęście pustą bo trafiła Lysa prosto w czoło.
-Rozalio.- pokiwał głową masując
czoło.
-Przepraszam! Ciesz się, że była
pusta! -zaśmiała się.
-Roza to nie było śmieszne, a jakbyś
wybiła mu oko?- powiedziałam spoglądając na Lysa.
-Oj no dobrze, przepraszam Lysiu.
-podeszła do niego i pogłaskała go po głowie.
-Nie szkodzi. -dziwnie na nią spojrzał
przez co białowłosa chichocząc zabrała rękę z jego włosów.
Traktowali się jak rodzeństwo. To słodkie. Po przerwie wszyscy
ponownie zebraliśmy się na sali gimnastycznej. Ogłoszono wyniki.
Najwięcej punktów uzyskała nasza drużyna! Na sali rozległy się
okrzyki radości a nasza klasa poderwała się z trybun i podbiegła
do nas. Wszyscy przytulali się i z zachwytem dotykali pucharu, który
udało nam się zdobyć. Jedynymi osobami, które nie podeszły były
oczywiście trzy siksy. Amber, Charlotte oraz Li siedziały obrażone
na swoich miejscach. Amber bacznie przyglądała się czy aby nikt
nie zbliża się do Kastiela. W końcu one jedyne nie wiedzą, że ja
i Kastiel jesteśmy razem. Dlatego też musieliśmy się przy nich
nieźle pilnować. Nawet uścisk mógł być odebrany jako podejrzany
gest. Po klasowym wybuchu radości, wszyscy udaliśmy się z powrotem
to klas. Nasza wychowawczyni była z nas dumna jak nigdy. Gdy się
uspokoiliśmy zabrała głos.
-Przede wszystkim chciałabym wam
serdecznie pogratulować. Jak chcecie to potraficie. Otrzymałam od
dyrekcji szczegóły na temat wygranej. Jak już pewnie wiecie jest
to jednodniowa wycieczka. Jedziemy na biwak!- po tych słowach
wszyscy zaczęli szeptać, niektórzy byli zadowoleni inni zaś nie.
Oczywiście pomysł z biwakiem nie spodobał się trzem klasowym
żmijom.
-Nie chcę spędzać całego dnia na
świeżym powietrzu! Moja fryzura się zepsuje!- zaczęła Amber.
-A gdzie my niby mamy się tam umyć?
Nie będę chodziła brudna!- zawtórowała jej Li.
-Dziewczęta proszę o spokój!-
zdenerwowała się lekko nauczycielka.- Jeżeli nie chcecie jechać
musicie odpracować ten czas w szkole.- na te słowa trójca się
uciszyła.
-A kiedy odbędzie się ten biwak?-
zapytała Iris.
-Za dwa dni, także proszę na jutro
przynieść zgody od waszych rodziców. Alexy, rozdaj proszę te
zgody.- chłopak posłusznie wykonał polecenie nauczycielki.
-Akurat twoja mama jest w domu to
podpisze ci tę zgodę.- powiedziałam do zamyślonego Kasa.
-Sam bym sobie podpisał, tak jak
wszystko.
-Co jest? Jesteś zły?
-Nie.
-Jasne.-odparłam na co ten odwrócił
wzrok i spoglądał na to co dzieje się za oknem. O co mu chodzi?
Przecież nic nie zrobiłam, obraził się? Moja radość z wygranej
nagle minęła. Bardziej zaczęłam się przejmować humorami
Kastiela niż moimi własnymi problemami. Po lekcji wszyscy
rozeszliśmy się do domu. Kastiel nawet się z nikim nie pożegnał
tylko od razu pognał do domu. Jego zachowanie było co najmniej
dziwne. W każdym razie ja również poszłam do domu, przed tym Roza
zaczepiła mnie i powiedziała, żebym nie martwiła się
czerwonowłosego, przejdzie mu.
Oczywiście, chciałabym się nie
przejmować ale nigdy się tak nie zachowywał. Po przekroczeniu
progu domu od razu dałam mamie zgodę do podpisania.
-Wycieczka?- spytała biorąc długopis.
-Tak, wygraliśmy dzisiejsze zawody.
-To świetnie! I widzisz nie potrzebnie
się tak stresowałaś.
-Mamo..mogę cię o coś spytać?
-Pewnie córciu co się stało? Coś z
Kastielem?-oczywiście trafiła w dziesiątkę.
-Nie, nie...to znaczy...w sumie to tak.
-W czym rzecz?
-Nie wiem, po zawodach do nikogo się
nie odzywał i wyszedł zły ze szkoły. Nie pożegnał się nawet ze
mną.
-Rozumiem.
-Co mam zrobić? A jeżeli jest na mnie
zły? Jak zrobiłam coś nie tak?
-Lara przestań panikować. Przede
wszystkim daj mu troszkę czasu, przejdzie mu. Odezwie się jeszcze
dzisiaj, mówię ci. Może potrzebuje chwili spokoju.
-No może.- wstałam z kanapy- idę do
pokoju. -powiedziałam smętnie i wzięłam podpisaną przez mamę
zgodę. Z wielką niechęcią zasiadłam do odrabiania lekcji. Nie
mogłam się skupić. Moje myśli krążyły wokół Kastiela. Nagle
dostałam sms'a. Kastiel? Nie..nie to nie jego numer. To Lysander!
"Wyjdź przed dom, proszę" Rzuciłam wszystko i biegiem
wyleciałam przed dom.
-Lysander?
-Witaj, chciałem z tobą pilnie
porozmawiać. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
-Nie, nie spokojnie. Mów co się
dzieje.-czułam jak uczucie motylków w brzuchu znacznie się
zwiększa.
-Otóż, chciałbym ci coś powiedzieć.
Nie wiem jak ale...muszę.
-Tak?- miałam ochotę z tamtąd uciec.
-Laro, ja...-nie zdąrzył dokończyć
gdyż z daleka zawołał nas nie kto inny jak Kastiel. Nie byłoby to
nic dziwnego gdyby nie to, że...był kompletnie pijany.
-Ooohoo a co ty tu robisz przyjacielu?-
wybełkotał.
-Kastiel? Jesteś pijany.- stwierdziłam
z przerażeniem.
-Nie zgadzam się z tym!
Jaaa...-wskazał na siebie palcem-jestem, jestem...aaa pierdolę idę
po piwo jeszcze.
-Kastiel.-Lysander złapał go za
ramiona.- Jesteś pijany, odprowadzimy cię z Larą do domu.
-Nie eee! Nie tak łatwo to będzie!
-Kastiel co się stało?-spytałam,
byłam przerażona. Napił się? Sam?
-Twoje zdrowie piłem! O!-odpowiedział
lekko się zawracając. Dziwnie się zaśmiał.
-Nie pieprz głupot wracamy do domu.-
spojrzałam na Lysandra. Oboje wzięliśmy chłopaka pod rękę i
prowadziliśmy go ciemnymi już ulicami. O dziwno posłusznie z nami
szedł. Odprowadziliśmy go prosto pod dom. Jego mamy nie było? Na
szczęście w kieszeni Kasa znalazłam klucze. Zaprowadziliśmy go
prosto do łóżka. Prawie od razu usnął, był wręcz nieprzytomny.
-Lysander możesz iść, zostanę z
nim.
-Dobrze, pilnuj go, dawno nie widziałem
go w takim stanie. -zmartwił się.
-Spokojnie , jest w dobrych rękach.-
uśmiechnęłam się. Uścisnęliśmy się na pożegnanie, jednakże
był to inny uścisk niż zwykle. Bardziej czuły? A może tylko mi
się wydaje? Gdy białowłosy wyszedł, zatelefonowałam do mamy, że
zostaję na noc u koleżanki. W życiu nie pozwoliłaby mi nocować u
Kasa. Położyłam się obok niego na łóżku. Patrzyłam na jego
spokojną, spiącą twarz. Jego oddech był równy,cichy. Odgarnęłam
kosmyki czerwonych włosów aby w pełni odkryć jego twarz.
Pogładziłam jego policzek.
-Czyś ty zwariował?-szepnęłam.
Nakryłam go kołdrą. Sama położyłam się obok. Napisałam sms'a
do dziewczyn o tym co się stało. Co chciał mi powiedzieć
Lysander? Może chciał przyznać się do tego, że to on wysłał mi
te kwiaty? Dlaczego Kastiel szedł pijany środkiem ulicy? Nie wiem.
Mam nadzieję, że uda mi się dokończyć rozmowę z kolorowookim a
Kastiel od razu po przebudzeniu opowie mi co się z nim dzieje.
Martwię się, tak bardzo się martwię...