****
Nie jestem odpowiedzialna za to, co dzieje się w tym rozdziale. To tylko i wyłącznie chory wymysł mojego mózgu. Czytacie na własną odpowiedzialność XD
****
Od samego rana krzątałam się po
domu. Ciuchy, makijaż,fryzura – wszystko musiało być idealne.
Chciałam wyglądać dzisiaj wyjątkowo. Po skrzętnych
przygotowaniach spostrzegłam że nie ubłagalnie zbliżało się
południe. Pożegnałam się z rodzicami i prędko wybyłam z domu.
Biegiem dotarłam pod dom białowłosego, gdzie już czekała na mnie
cała, wesoła gromadka.
-Jesteś.- powiedziała z ulgą
ciemnoskóra.
-A jakżeby inaczej. Gdzie Lys?
-Rozalia i Leo zabrali go na miasto.
Nie chciał dać się wyciągnąć no ale udało się. - odparła
Viola.
-Czyli wszystko zgodnie z planem.
-ucieszyłam się.
-Świetnie wyglądasz!- zachwyciła się
reszta dziewczyn.
-Dziękuję, wy także wyglądacie
pięknie! -wszystkie z radością oglądałyśmy się od stóp do
głów.
-Witaj mała buntowniczko. - Kastiel
wolnym krokiem podchodził w moim kierunku.
-Masz to co trzeba?- zapytałam od
razu.
-Ohoho, spokojnie. Chcesz zaczynać bez
solenizanta? No nie ładnie Larcia.- uśmiechnął się łobuzersko.
-Doskonale wiesz o co mi chodzi głupku.
- lekko szturchnęłam go w rękę.
-Zadowolona? - pomachał mi reklamówką
z alkoholem przed oczyma.
-Dobry chłopiec. - pogłaskałam go po
głowie śmiejąc się.
-Na prawdę na za dużo sobie ze mną
pozwalasz.
-Nie pasuje ci to?
-Tego nie powiedziałem. – tajemniczo
się uśmiechnął i odszedł w stronę reszty chłopaków. Nie
zwrócił uwagi na to jak wyglądam. Zrobiło mi się trochę przykro
nie słysząc słowa uznania od własnego chłopaka, ale po chwili
przypomniałam sobie, że to przecież Kastiel. Prędzej czy później
zacznie mnie po swojemu bajerować.
-Wszyscy za mną!- zarządziła Kim.
Całą naszą grupą ruszyliśmy w stronę schodów. Mieszkanie Lysa
znajdowało się na drugim piętrze. Czerwonowłosy jako, że to on
miał klucze otworzył drzwi. W domu białowłosego było dokładnie
tak jak sobie wyobrażałam. Czysto, schludnie i spokojnie. Pokoje
pięknie urządzone, w starym stylu. Szkoda, że ten ład za kilka
godzin ulegnie najprawdopodobniej zniszczeniu. No ale jak się bawić,
to na całego. Chłopcy rozłożyli przekąski, ja z dziewczynami
przygotowałyśmy dekoracje i inne szczegóły. Po jakiś dwóch
godzinach pełnych roboty wszystko było już gotowe. Dochodziła
godzina piętnasta. Za godzinę mieli się tu zjawić Leo i Rozalia
wraz z solenizantem. Wszyscy z podekscytowania nie mogliśmy
usiedzieć w miejscu. Przez całą godzinę sprawdzaliśmy czy
wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W między czasie
powtykaliśmy jeszcze świeczki w tort. Zgasiliśmy światła i
schowaliśmy się, jedni za kanapą, inni pod stołem. Serce biło mi
jak oszalałe, cieszyłam się. Nigdy nie organizowałam dla nikogo
przyjęcia niespodzianki. Nagle usłyszeliśmy przekręcanie klucza w
drzwiach. Tak, to oni. Weszli do pokoju.
-Zapalę tu światło bo nic nie
wi...-białowłosemu przerwał nasz głośny śpiew.
-Sto lat, sto lat niech żyje, żyje
nam!- wszyscy równo wyłoniliśmy się z naszych kryjówek. Na
twarzy Lysandra widać było ogromne zaskoczenie. Violetta trzymając
tort na rękach zbliżała się w stronę solenizanta. Białowłosy
zdmuchnął wszystkie świeczki jednocześnie, za co otrzymał od nas
gromkie brawa.
-Ale jak? Kiedy wy to wszystko
zrobiliście? - dalej był w ciężkim szoku, lecz jego mina wyrażała
wielkie szczęście.
-Ktoś tu miał zapasowe klucze. -
powiedział Kastiel machając kluczami przed nosem białowłosego.
-Ależ nie trzeba było...- bardzo się
wzruszył.
-Trzeba było! To ma być niezapomniana
impreza, najlepsza w twoim życiu!- Rozalia aż podskoczyła z
radości.
-Dziękuję, dziękuję wam wszystkim.
-Nie ma za co. Otwórz prezenty! -
powiedziała Kim. Chłopak niepewnie podszedł do kupki prezentów
leżących na stole. Ode mnie i od dziewczyn otrzymał nowiutki
notatnik, ramkę na zdjęcia oraz przepiękne pióro. Dodatkowo
Violetta wręczyła chłopakowi jego portret, był niesamowity. Od
chłopaków otrzymał swoje ulubione perfumy i książkę, a od Leo
nowy strój. Podziękował wszystkim za prezenty. Postanowiliśmy
wznieść toast za naszą dzisiejszą gwiazdę. Kastiel otworzył
szampana, którego lecący korek o mało co nie trafił mnie w twarz.
-Za Lysandra! - Rozalia stanęła na
stole z lampką szampana w dłoni. Wszyscy napiliśmy się musującego
napoju po czym zabawa rozpoczęła się na dobre. Z głośników
zabrzmiała głośna muzyka, światła zostały zgaszone. Wielkie
pomieszczenie oświetlała jedynie lampa i kula dyskotekowa
zawieszona na suficie. Alexy postanowił robić za barmana dlatego
wszyscy ustawili się w kolejce po pyszne drinki. Usiadłyśmy z
dziewczynami na kanapie a chłopcy jak to chłopcy stali gdzieś po
drugiej stronie pokoju i rozmawiali popijając alkohol. Po wypiciu
drugiego drinka postanowiłyśmy trochę rozruszać imprezę.
Wszystkie wyszłyśmy na środek pokoju i zaczęłyśmy tańczyć.
Gdy chłopcy nas spostrzegli, ruszyli w naszą stronę.
-Bawisz się beze mnie?- zapytał
buntownik przyciągając mnie bardzo blisko do siebie.
-Myślałam, że nie lubisz tańczyć.
-Z tobą zawsze zatańczę. - zaczął
obracać mną we wszystkie strony. Świetnie się razem bawiliśmy.
Po chwili jednak nasz taniec stawał się coraz bardziej intymny.
Byliśmy bardzo blisko, a nasze ciała ocierały się o siebie.
Stanęłam do niego tyłem, a on położył swoje dłonie na moich
biodrach. Zaczęłam nimi kręcić w rytm muzyki. Reszta osób
tańczyła i nie zwracała na nas uwagi. Tego właśnie potrzebowałam
– dobrej imprezy.
-Wariuję jak tak tańczysz. - szepnął
mi do ucha czerwonowłosy po czym namiętnie mnie pocałował.
-Porywam Larkę! - Rozalia próbowała
przekrzyczeć muzykę i pociągnęła mnie za rękę w swoją stronę.
Kastiel tylko westchnął i wróćił do chłopaków,którzy też
byli już zmęczeni tańcem.
-Co się stało? - zapytałam.
-Musimy się więcej napić! - Roza
chyba już była w dobrym nastroju.
-Haha, spokojnie jeszcze młoda
godzina. - odpowiedziałam śmiejąc się.
-No co, ze mną się nie napijesz?-
podstawiła mi pod nos już gotowego drinka.
-No dobra dobra. - wzięłam od niej
szklankę. Usiadłyśmy na kanapie i popijając nasze drinki
rozmawiałyśmy.
-Lysander na prawdę bosko wygląda w
tych ciuchach od Leo! - zachwyciła się białowłosa patrząc w
stronę gdzie stał chłopak.
-Tak, wygląda super.- westchnęłam
głośno.
-Co jest? - zmartwiła się.
-Nie nie, to nic. Napijemy się
jeszcze? - zaproponowałam.
-Jasne. - wraz z białowłosą
poszłyśmy po kolejnego drinka. Coraz więcej osób rezygnowało z
tańców gdyż byli już najzwyczajniej w świenie zmęczeni.
Przyszedł czas na jedzenie. Wszyscy wręcz rzucili się na to, co
stało na stole. W mgnieniu oka znikęła większość przekąsek. Po
chwili wszyscy wrócili do zabawy oraz do picia. Wraz z Rozalią
piłyśmy już siódmego drinka. Zaczęło dość intensywnie kręcić
nam się w głowach. Świat nabrał jeszcze ciekawszych barw. Cała
nasza grupa zaczynała być już mocno pijana,dlatego postanowiliśmy
trochę przystopować z tempem.
-Jak się bawicie? - usłyszałam głos
Lysandra. Podniosłam na niego swój skołowany wzrok.
-Nie widać po nas? - zaśmiała się
białowłosa.
-Haha, no faktycznie. Nie przesadzajcie
tylko. - puścił nam oczko.
-Spokojna głowa,nic nam nie będzie.
-zapewniłam go.
-Zatańczysz? - wyciągnął rękę w
moim kierunku. Roza szturchnęła mnie w bok.
-Jasne. - podałam mu dłoń i pomógł
mi wstać. Wyszliśmy na środek pokoju. Leciała trochę wolniejsza
piosenka, także w sam raz. Nie wyobrażam sobie szybkiego tańca z
białowłosym. Ułożyłam dłonie na jego ramionach, zaś on swoimi
chwycił moją talię. Przez cały czas serdecznie się do mnie
uśmiechał.
-Gdzie zgubiłaś Kastiela?- zapytał
nie odrywając ode mnie wzroku.
-Pewnie już ostro przesadził tak jak
i reszta chłopaków.- zaśmiałam się.
-Zapewne tak. - również go to
rozbawiło.
-Podoba ci się niespodzianka?
-Ależ oczywiście, nie mogę
powiedzieć teraz nic innego jak to, że mam najlepszych przyjaciół
na świecie. - spojrzał mi głęboko w oczy. Serce zaczęło mi bić
jak szalone. Tak bardzo kręciło mi się w głowie od wypitego
alkoholu. O nie! Mam deja vu. Znowu jestem pijana, znowu Lysander
jest obok mnie i znowu nasze zachowanie zmierza w wiadomym kierunku.
Cholera jasna, to nie może się tak zakończyć. Uratowało mnie to,
że piosenka właśnie się skończyła.
-Przepraszam cię Lys ale muszę
poszukać Rozalii, przy okazji dziękuję za taniec!- prędko
ruszyłam w stronę gdzie ostatnio widziałam złotooką. W tej
ciemności ciężko było cokolwiek dostrzec, a jednak. Nie mogła
sobie wybrać lepszego momentu na obściskiwanie się z Leo na
kanapie. Postanowiłam im nie przeszkadzać i poszukać Kim. Na pewno
gdzieś tu musi być.
-Hej Lara! Ślicznie wyglądasz. -
Alexy wyglądał na zachwyconego.
-Dzięki, ty też wyglądasz super. -
odparłam.
-Napijemy się czegoś? - zapytał.
-Wiesz bo akurat szukałam Kim i...
-No dawaj! Ze mną się nie napijesz? -
ile razy jeszcze dzisiejszego wieczoru usłyszę ten tekst?
-Okej, ale tylko jeden kieliszek.
-Robi się! - niebieskowłosy nalał
nam obydwu grejpfrutowej wódki do kieliszków. Oczywiście na jednym
się nie skończyło. Łącznie wypiłam z chłopakiem jakieś 5
kieliszków i to w dość szybkim tempie. Wstałam od barku i
poczułam mocne uderzenie alkoholu do głowy. Teraz, to już tak
mocno kręciło mi się w głowie, że miałam wrażenie że jak nie
oprę się o ścianę to zaraz upadnę.
-To wiesz gdzie jest Kim?- nie wiem
jakim cudem byłam jeszcze w stanie z nim rozmawiać.
-Ostatnio widziałem jak wchodziła do
łazienki, sory że cię zatrzymałem!- odszedł w swoją stronę.
Ruszyłam więc w kierunku łazienki.
Po drodze podpierałam się dłońmi o wszystkie możliwe ściany. Z
trudem odnalazłam drzwi od łazienki i otworzyłam je dość
zamaszyście. To co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze
oczekiwania.
Kastiel leżał sobie w wannie jakgdyby
nigdy nic. Nad nim sterczeli równie mocno pijani Kim, Violetta oraz
Nataniel. Zobaczyć pijanego Lysandra to już niezły wyczyn, ale
Nataniel? Chyba jeszcze nie jeden cud zobaczę na tej imprezie.
Dziewczyny i blondyn wrzeszczeli na Kasa aby wyszedł z wanny i
wrócił do pokoju. Ja sama nie wiedziałam czy mam się śmiać czy
płakać.
-Nigdzie nie pójdę! - protestował
buntownik próbując odpalić papierosa, którego wyjął z kieszeni
od spodni.
-Lara weź coś z nim zrób, nie może
przesiedzieć całego wieczoru w wannie!- załamała się
Viola.Podeszłam bliżej do chłopaka.
-Wyłaź.- wybełkotałam.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie. - nawet w stanie silnego upojenia
alkoholowego był w stanie zrobić swój parszywy uśmieszek.
-Kurwa, Kastiel!- zdenerwowałam się
już na całęgo i próbowałam siłą wyciągnąć go z wanny.
Reszta rzuciła się mi do pomocy i w końcu udało nam się go
wyciągnąć. Stał kołysząc się i zaciągając się dymem
papierosowym.
-Kurwa Kastiel. Kurwa Kastiel. -zaczął
powtarzać sam do siebie. Chyba za bardzo załapał słowa, które do
niego wypowiedziałam. Nigdy w życiu nie widziałam żeby ktoś był
tak pijany. Wyglądało to tak komicznie, że wybuchnęłam głośnym
śmiechem,a wraz ze mną reszta "łazienkowej ekipy".
Wyszliśmy wszyscy z łazienki i skierowaliśmy się do
pomieszczenia, w którym zabawa trwała na dobre. Posadziłam
czerwonowłosego na kanapie i usiadłam obok niego wciąż się śmiejąc.
Nalałam sobie jeszcze trochę alkoholu. Czułam, że chyba już
powoli przekraczam swoje granice. Wir w mojej głowie był
niesamowity. W sumie już zaczynałam powoli tracić orientację w
tym co się dzieje wokół mnie. Poczułam dłonie pod bluzką.
Oczywiście- Kastiel. Nie miałam siły się temu opierać. Wpełzłam
na jego kolana i zaczęliśmy się całować. Wplotłam dłonie w
jego włosy, zaś chłopak chwycił mnie za pośladki. Byłam tak
pijana, że równie dobrze mógłby nie być to Kastiel a ja nawet
nie zorientowałabym się, że to nie on. Nie przejmowałam się tym
czy ktoś nas teraz widzi, czy nie. Z resztą i tak wszyscy powoli
zaczęli oblegać ściany i podłogę, bo nie byli w stanie ustać na
nogach. Wcześniej sama miałam pretensje do Rozalii, a teraz robię
to co ona wcześniej. Nagle oderwałam się od Kastiela. Obydwoje z
trudem łapaliśmy oddechy. Przyglądałam się chłopakowi uważnie
po czym wypaliłam:
-Chciałam powiedzieć, że podziwiam
pana włosy...-przejechałam dłonią po kosmyku jego włosów.
-Co ty gadasz? - zrobił minę tak
zabawną że znowu wybuchnęłam śmiechem.
-A teraz chciałam powiedzieć, że
wyglądasz jak Snape. - pocałowałam go jeszcze raz i zeszłam z
jego kolan, śmiejąc się tak głośno, że chyba słyszał to cały
blok. Kastiel siedział zdezorientowany na kanapie jeszcze dłuższą
chwilę, po czym powiedział do siebie:
-Ale ja nie jestem Snape....ja jestem
Kurwa Kastiel!- ułożył się wygodnie na kanapie i nie zamierzał
się z tamtąd ruszać. Kompletnie nie miałam pojęcia co robię.
Chodziłam i zagadywałam do wszystkich po kolei. W końcu natknęłam
się na Lysandra. Siedział na fotelu i nie wyglądał za dobrze.
-Lys...-zaczęłam- co jest?-
zachwiałam się, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a raczej
słuchały się wypitych przeze mnie procentów.
-J-jaaa...-zaczął łapiąc się za
głowę. - nie ws..wstanę.- wybełkotał. Kto go tak urządził? Nie
spodziewałam się, że wypije aż tyle. Czyżby to Alexy urządził
go podobnie jak mnie? Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę. - powiedziałam do prawie
nieprzytomnego solenizanta i ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę
drzwi. Przez chwilę pomyślałam, że to może policja, w końcu
było już grubo po 23.
Jednak to, co zobaczyłam gdy otworzyłam
drzwi, było o wiele gorsze niż policja.