[Lara]
Powolnym krokiem, co chwilę
ocierając łzy z policzków dotarłam razem z Rozalią do domu.
Rodzice na całe szczęście byli w pracy. Nawet nie chcę sobie
wyobrażać co by było, gdyby mama dowiedziała się o całym
zajściu. Nie zdejmując nawet butów weszłyśmy z Rozą do mojego
pokoju. Dziewczyna usiadła obok mnie i przez dłuższą chwilę nie
wydusiła z siebie ani słowa. Intensywność mojego płaczu spadała
coraz bardziej, a ja sama czułam jak bardzo powoli schodzi ze mnie
napięcie. Przyjaciółka widząc moją zamyśloną minę ujęła
moją dłoń i próbowała nawiązać kontakt wzrokowy.
[Rozalia]
Jej oczy były tak puste,
przeraziło mnie to w pierwszej chwili. Spoglądała gdzieś w kąt
pokoju. Oczy krwisto czerwone od płaczu nadal rodziły pojedyńcze
łzy. Poraz pierwszy byłam w sytuacji, w której nie widziałam co
mam robić, a to zupełnie do mnie nie podobne. Nie mogąc patrzeć
dłużej na jej stan, podjełam rozmowę.
-Lara...kochana, proszę
spróbuj się uspokoić, chociaż na chwilę. Chcę abyś wszystko mi
opowiedziała. - odpowiedziała mi cisza i głośne westchnięcie ,
pełne bólu. Po chwili jednak odezwała się, jednak wypowiadanie
każdego słowa sprawiało jej wyraźną trudność.
-Ja..ja..nie wiem..- chciała
znów zanieść się głośnym płaczem, ale próbowała uspokoić
emocje. Chciała tego, chciała mówić dalej, potrzebowała tego.
-Unikałaś mnie cały dzień
Lara, proszę zrób to dla mnie i powiedz mi wszystko.
-Roza..ja wszystko mu
powiedziałam...rozumiesz...wszystko...- pojedyńcza łza znów
spłynęła po jej policzku.
-Lara...
-Nie mogłam...nie mogłam
już tego wytrzymać...
-Dobrze zrobiłaś,
szczerość to najważniejsza rzecz. Lepsza najgorsza prawda niż
kłamstwo.
-Najgorsza prawda?
Najprawdopodobniej za cenę związku? - łzy znów zaczęły spływać
coraz intensywniej, łącząc się na dole podbródka i bezwiednie
opadały w dół.
-Dlaczego od razu zakładasz
najgorsze...-przerwała mi podnosząc znacznie głos w geście
rozpaczy, która nią władała.
-Dlaczego zakładam
najgorsze? Bo widziałam jego wściekłość! Kazał mi po prostu
wyjść, rozumiesz? Jakbym...jakbym stała się w sekundę jego
najgorszym wrogiem..
-Wiesz jaki jest Kastiel,
tymbardziej po tym co zrobiła mu Debra. On musi ochłonąć, daj mu
trochę czasu. Na pewno wszystko będzie jak dawniej. - próbowałam
ją uspokoić jak tylko mogłam, lecz na niewiele się to zdawało w
danej chwili.
-On mnie zostawi, już mnie
znienawidził rozumiesz? Jaka ja byłam głupia...cholerny Lysander ,
dlaczego...dlaczego ja to zrobiłam? - jej smutek powoli przeradzał
się we wściekłość.
-Czasu nie da się cofnąć,
ale każdy błąd można naprawić. Ty na pewno jesteś warta tego,
żeby Kastiel ci wybaczył, przecież dobrze wie co do niego czujesz.
-No właśnie teraz chyba
nie wie, hah, albo raczej już wie jak bardzo mi na nim zależy skoro
pocałowałam jego najlepszego przyjaciela. Nie jestem wcale lepsza
niż...
-Niż Debra?
-Tak.
-Chyba do reszty oszalałaś!
Debra nigdy nie czuła wyrzutów sumienia za to co zrobiła
Kastielowi. Ty popełniłaś głupi błąd, którego żałujesz, bo
wiesz co możesz stracić i porówbujesz siebie do tej szmaty?
-Gdyby było tak jak mówisz.
-Bo będzie, naprawisz to
wszystko do cholery! Rozumiesz? Już ja tego dopilnuję. Kastiel w
życiu nie zasłużył sobie na kogoś takiego jak ty, a jednak cię
ma, pozwolisz żeby jakiś głupi pocałunek to zniszczył?
-Ale Roza..to moja wina. Ja
sama pewnie zachowałabym się w taki sam sposób, w końcu to jego
najlepszy przyjaciel....
-Swoją drogą on też
powinien się z tego wytłumaczyć przez Kastielem.
-Przecież on go rozszarpie!
-Nic mu nie zrobi, nawet
jakby chciał to nie może się nadwyrężać, jest po wypadku.
-Jakby jemu to
przeszkadzało.
-Oj, Lara. Chcę przez to
powiedzieć, że szczere rozmowy pomagają, a Lysander sam żałuje
tego co zrobił.
-Nie wiem, nie wiem co
będzie ze mną i z Kastielem. Mam dość.
-Proszę cię uspokój się,
nie możesz tak myśleć. Mam zostać u ciebie na noc?
-Mogłabyś..?
-Jeszcze się pytasz?
Zostanę nawet i przez kilka nocy jeśli będzie trzeba.
-Dziękuję, nie wiem co bym
bez ciebie zrobiła.
-No na pewno byś się
załamała, a na to nie pozwolę. Chodź, pójdziemy do łazinki,
umyjesz twarz od płaczu, a potem zrobimy sobie kakao. Okej?
-Okej. - westchnęła ciężko
po czym ociężale wstała i skierowała się w stronę łazienki.
[Kastiel]
Leżałem na szpitalnym
łóżku i nie wiedziałem co się dzieje. Tak bardzo cieszyłem się
na widok mojej dziewczyny, a ona przyniosła mi takie wiadomości. To
jakaś cholerna kpina i nieśmieszny żart. Już nie wiem co jest
gorsze, sam fakt pocałunku z innym, czy to że zrobiła to z moim
najlepszym przyjacielem. Hah, teraz pod znakiem zapytania staneło
moje zaufanie do Lysandra. Świetnie, po prostu wyśmienicie.
Przejechałem dłońmi po całej twarzy i westchnąłem ciężko.
Lara...nie wierzę, że to zrobiłaś. Lysander...niech mi ktoś
powie, że to nie prawda. Dwie najbliższe mi teraz osoby wbiły mi
nóż w plecy. Sam już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Mam od tak po prostu wybaczyć? W pewnym momencie poczułem, że
potrzebuję od tego odpocząć, od tych wszystkich ludzi wokół, od
zgiełku, problemów. Sięgnąłem po telefon komórkowy.
-Mamo?
-Co się stało, czemu tak
nagle dzwonisz?
-Czy jest możliwość...żebyś
zabrała mnie do siebie na jakiś czas?
-Dlaczego? Tak nagle? A co
ze szkołą?
-Po prostu muszę odpocząć.
-Jeśli to cię postawi na
nogi po tym wypadku, możemy nad tym pomyśleć.
-Dzięki, muszę już
kończyć.
-Kastiel?
-Co?
-Mam nadzieję, że nic nie
kombinujesz.
-Nic, zupełnie nic.
-Mam taką nadzieję. -
powiedziała jeszcze, a ja rozłączyłem się i odłożyłem
telefon. Skłamałem, jak to mam w zwyczaju. Chcę stąd wyjechać na
jakiś czas. Muszę to wszystko przemyśleć. Tymbardziej dobrze mi
to zrobi po tym pieprzonym wypadku. Za dwa dni mają mnie już
wypisać. Idealna okazja, żeby zniknąć bez słowa.
[Lara]
Kończyłyśmy pić kakao z
Rozalią, oczywiście rozmowom na temat tego co miało miejscie nie
było końca. Białowłosa próbowała na wiele sposobów odciągnąć
mnie od natarczywych myśli kłębiących się w mojej głowie,
jednak ja nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Tak czy siak
powoli się uspokajałam. Czułam jak największe emocje w końcu
gdzieś odpłynęły. Nie mogłam się jednak pozbyć smutku i
nieprzyjemnego lęku w sercu, z resztą pewnie długo to jeszcze
potrwa. Jednym uchem słuchałam tego, co mówi do mnie Roza, ale w
kółko uciekałam myślami gdzieś indziej. Dziewczyna w końcu to
zauważyła.
-Ty mnie w ogóle słuchasz?
- odezwała się lekko zbulwersowana.
-Tak, ale sama rozumiesz...
-Rozumiem, właśnie dlatego
próbuję cię odwieść od tych myśli.
-Nie mogę...nie mogę się
skupić na niczym innym.
-Robi się już dosyć późno
i wiem, że nie mogę sprawić żebyś przestała o tym myśleć.
Chodźmy do ciebie i będziemy się może szykować do spania, co ty
na to?
-A szkoła? Pewnie coś jest
zadane na jutro...
-Dziś rano nie wyglądałaś
jakbyś zanadto przejmowała się szkołą moja droga. - lekko się
uśmiechnęła, chciała rozładować napięcie.
-Hah, no tak ale...
-Nie ma żadnego ale, dziś
nie przejmujemy się szkołą, dzisiaj trzeba ochłonąć i przespać
to wszystko.
-Ale rodzice, przecież oni
zaraz wrócą, przecież nie powiem im, że... - w tym momencie
usłyszałysmy przekręcanie klucza w drzwiach wejściowych.
-Słuchaj Lara, ja się tym
zajmę, wezmę wszystko na siebie, poromawiam z twoimi rodzicami. Coś
wykombinuję. - puściła mi oczko. Wykrzywiłam wargi w czymś co
miało być podobne do lekkiego uśmiechu. Złotooka ruszyła pewnym
krokiem na korytarz by porozmawiać z moimi rodzicami.
[Rozalia]
Musiałam jak najszybciej
coś wymyślić, sytuacja była wyjątkowa, a pewnie Lara wolalaby,
żeby przynajmniej póki co jej rodzice nie dowiedzieli się o
niczym. Wyszłam pewnym krokiem na korytarz i napotkałam lekko
zaskoczone spojrzenia rodziców Lary.
-Dzień dobry państwu, a w
zasadzie już dobry wieczór. - zaczełam.
-Dobry wieczór Rozalio, nie
wiedzieliśmy, że Lara cię zaprosiła. - powiedziała jak zwykle
miłym i spokojnym tonem mama mojej przyjaciółki.
-Tak, bo widzą pańtwo,
jest taka sprawa...
-Chodź Rozalio, wejdziemy
do salonu. Dlaczego nie ma z tobą naszej córki? - zapytała z
ciekawością w głosie. Weszliśmy wszyscy do salonu. Tata Lary
zgodził się zrobić kolację dla niego i żony, więc mogłam
spokojnie porozmawiać z mamą Lary w cztery oczy.
-Wie pani, bo jutro mamy
dużo odwołanych lekcji i tak na prawdę nie opłaca się nam jutro
przychodzić do szkoły. Z resztą i tak pewnie nikt nie przyjdzie,
po prostu się nie opłaca.
-To wobec tego nie macie
żadnych zastępstw? Co z pozostałymi nauczycielami?
-Wyjeżdżają na szkolenia,
właściwie zostaje tylko pani dyrektor i kilku nauczycieli, którzy
i tak nas nie uczą.
-Rozumiem, więc macie jutro
wolne? Wy to macie dobrze dzieciaki! - zaśmiała się.
-Hah, tak dokładnie.
Przynajmniej będzie można się wyspać.
-Dla mojej córki to jak
raj, ona tak uwielbia spać, mogłaby pół dnia przeleżeć w łóżku,
gdy ma taką okazję.
-Potwierdzam! - odkrzyknał
pan Dowell z kuchni.
-Mam rozumieć, że
zostajesz na noc? Masz w co się przebrać? Jakiś ręcznik,
kapcie...
-Spokojnie dam sobie radę,
dziękuję pani. - uśmiechnęłam się życzliwie. Bardzo lubiłam
rodziców Lary, jej mama zawsze jest taka miła, a tata ma ogromne
poczucie humoru.
-A Lara nie zejdzie? -
zapytała nagle.
-Dzisiaj jakoś nie ma
humoru do rozmów, z resztą teraz się kąpie, na pewno jutro będzie
na siłach by z państwem normalnie rozmawiać. Już ja się o to
zatroszczę.
-Bardzo się cieszę, że
moja mała buntowniczka ma taką przyjaciółkę jak ty. -
uwidoczniła rząd białych zębów w uśmiechu. - Jakbyście czegoś
potrzebowały to mówcie śmiało.
-Dobrze. - oddaliłam się
powoli w kierunku pokoju Lary. Otworzyłam drzwi do jej pokoju i
napotkałam ją zadziwiająco blisko nich.
-Ja tylko...
-Podsłuchiwałaś? Oj
Larcia, nie sądziłam, że wątpisz w moje możliwości.
-Nie wątpię, po prostu
bałam się, że nie do końca połkną haczyk. - szepnęła, aby
nikt nie usłyszał.
-Spokojnie, wszystko poszło
jak z płatka. Mamy całą noc i cały jutrzejszy dzień aby odpocząć
i ochłonąć.
-Dziękuję Roza, jesteś
kochana. - przytuliła mnie, również mocno ją objęłam i lekko
poklepałam dłonią po plecach.
-Zawsze możesz na mnie
liczyć, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
[Lara]
Kolejne godziny upłynęły
nam na rozmowach. Białowłosa nadal próbowała mnie pocieszać jak
tylko mogła, widziałam że bardzo się stara. Nie wiem co bym
zrobiła bez takiej przyjaciółki jak ona. Gdy dochodziła godzina
pierwsza w nocy, zaczełam robić się bardzo senna. Zanim jednak
posłuchałam się rozkazu Rozalii, który brzmiał "w tej
chwili do łóżka", wyciągnęłam piżamę by dziewczyna miała
w czym spać. Pościeliłyśmy łóżko, wyjęłam dodatkową kołdrę
i poduszki. Rozalia wyciągnęła ze swojej torebki książkę i
pilnowała aż zasnę. Jednak mimo senności, którą odczuwałam,
nie potrafiłam zasnąć. To wszystko tak bardzo mnie męczyło. Co
chwilę przed oczami widziałam twarz Kastiela. Tak bardzo chciałam
się teraz do niego przytulić. Słyszeć jego zawadiacki ton głosu,
przez który uginają mi się nogi. Gładzić jego ogniste włosy,
pocałować. Poczułam się jakbym go traciła. Czułam, że już
nigdy mi nie wybaczy. Nastawiałam się na najgorsze, miałam
paskudne wyrzuty sumienia. Dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie
jak bardzo go kocham.