****
Na początku chciałam ogłosić wszem
i wobec, że ten rozdział dedykuję mojej kochanej Martusi XD
Niestety nie mogę wam przytoczyć pewnego fragmentu naszej rozmowy,
gdyż zdradziłby on fabułę. Ale! W zamian mam coś nawet o wiele
lepszego, tak myślę XD Zdajecie sobie sprawę, że pod latarnią
obok szkoły rodzą się najlepsze teksty? Na pierwszy ogień pójdzie
wesoła twórczość mojej koleżanki.
"Słońce świeci(latarnia),
opalam się w kurtce pełnej śmieci(wyciąga papierki z kurtki XD)"
"Szelest liści w tle pobrzmiewa,
(tu dokończyłam ja) w szkole to mnie krew zalewa!"
Na drugiej pozycji znajduje się to co
wypaliłam ja i nie miało to mieć żadnych podtekstów ale wyszło
jak wyszło.
"-Wiesz, wyobrażam sobie jak tak
idę z Kastielem za rękę(tak wiem mam bujną wyobraźnię), jest
ciemno,on pali....i chce mi dać.
-Hahahahaha!
-ALE DAĆ BUCHA!"
No, to by było na tyle. Życzę miłego
czytania :*
****
-Co o tej godzinie robisz tu sama?-
czarnowłosy chłopak serdecznie się uśmiechnął.
-O Armin, hej.
-Może masz ochotę do mnie wpaść i
pograć na konsoli hm?
-Chętnie ale jest już troszkę późno.
-Szkoda...
-Alexy nie może z tobą pograć?
-A daj spokój, on nawet nie wie jak
dobrze pada trzymać!
-Haha, oj chyba nie jest aż tak źle,
nie przesadzaj. -szturchnęłam go lekko.
-Kiedyś sama zobaczysz. -zaśmiał
się.
-No okej haha.
-Co u Kastiela?
-Ehh, to raczej ciężka sprawa.
-Jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać
zrozumiem.
-Po prostu jego pies jest chory, w
dodatku ma problem z mamą i...no martwi się. -na samo wspomnienie
tych sytuacji aż mi samej ponownie zrobiło się smutno.
-O kurde, no to faktycznie słabo.
Będzie jutro na wycieczce?
-No wiem.... Tak, będzie. Słuchaj
Armin, muszę iść na prawdę już późno.
-Spoko, rozumiem. Odprowadzić cię
kawałek?
-Nie kłopocz się.
-A gdzie tam, no chodź. -chłopak
nawet nie chciał słuchać moich protestów. Bardzo miło nam się
rozmawiało, w końcu już trochę czasu minęło odkąd mieliśmy
okazję na spokojnie porozmawiać. Mam wrażenie, że przez wszystko
co się ostatnio dzieje zaniedbuję niektórych przyjaciół. Muszę
to jakoś nadrobić, a jutrzejsza wycieczka jest doskonałą okazją
by spędzić trochę czasu z innymi. Pożegnałam się z Arminem i
kawałek drogi, który został mi do domu pokonałam już sama.
Przekraczając próg mieszkania poczułam jak ogarnia mnie głębokie
zmęczenie. Weszłam do mojego pokoju i niedbale zrzucając z siebie
ubrania ruszyłam do łazienki. Wchodząc do pełnej wody wanny,
poczułam jak przeszywa mnie przyjemne uczucie ciepła. Tego mi było
trzeba, chwili relaksu. Jednak nie potrwała ona zbyt długo, jak
zwykle z resztą. Jako, że nigdzie nie ruszam się bez telefonu,
usłyszałam dźwięk sms'a, który rozległ się echem w łazience.
Sięgnęłam ręką po urządzenie, starając się nie upuścić go
do wody. "Z kim jutro śpisz w namiocie? Kasio czy Lysio?"
Wiedziałam, że Rozalia ma ZBYT duże
poczucie humoru ale teraz przegięła. "Przepraszam ,nie mogłam
się powstrzymać" dopisała po chwili. Przez jej durnowate
sms'y zaczęłam się zastanawiać co by się stało gdybym trafiła
do jednego namiotu z Lysandrem. Zaczęłam sobie wyobrażać różne
scenariusze lecz w pewnym momencie mój mózg wręcz zaalarmował
HALO PRZECIEŻ MASZ CHŁOPAKA. Zaczęłam się przez to obawiać tej
wycieczki. Jestem prawie pewna, że coś się wydarzy, coś z
niekorzyścią dla mnie. Wyszłam z wanny w złym humorze, a
myślałam, że kąpiel mnie zrelaksuje. Kładąc się do łóżka
poczułam silny stres. Najpierw bałam się głupich zawodów, teraz
boję się wycieczki klasowej. Bosko.
*
-Szybciej! Spóźnimy się!- poganiałam
tatę, który miał odwieźć mnie dzisiaj pod szkołę. Co z tego,
że było jeszcze sporo czasu, trzeba lamentować.
-No przecież idę!- tata z
roztrzepania nie mógł znaleźć kluczyków od auta. Gdy w końcu
ruszyliśmy w drogę znów poczułam strach. Głośno westchnęłam
starając się uspokoić. "Spokojnie, będzie Roza, Kim,
Kastiel, nie masz się czego bać" Mówiłam sobie w myślach.
"Ale oprócz nich będzie też Lysander- jednak masz się czego
bać" Monolog wewnętrzny jeszcze bardziej mnie dobił. Czasami
myślę, że wolałam moje stare, może trochę nudne życie niż te,
które jest teraz wiecznie usłane problemami. Wysiadłam pod szkołą,
było dopiero kilka osób. Z dziewczyn była na razie tylko Violetta
więc porozmawiałyśmy trochę. Po chwili przywitała nas zaspana
pani wychowawczyni. Grono obecnych pod szkołą osób powoli się
powiększało. Było jeszcze wcześnie rano ,a że nie było już
lata tylko ta przeklęta jesień, było mi dosyć zimno. Z daleka
dostrzegłam Rozę i Kim. Pomachałam im. Migiem znalazły się obok
mnie i Violi.
-Zimno jak diabli.- powiedziała Kim
zakładając rękawiczki.
-Co ty nie powiesz...-słyszałam jak
szczękają mi zęby z zimna.
-Bu!
-Aaa!- wrzasnęłam.
-Boidupa.- czerwonowłosy objął mnie
w talii i przysunął do siebie.
-Debilu chcesz żebym na zawał
zeszła?- starałam się uspokoić oddech.
-Jak mnie nazwałaś?- szepnął mi do
ucha.
-Coś jest dla ciebie niezrozumiałe
kochanie? Mam przeliterować?- uśmiechnęłam się wrednie.
-Wiesz, że czeka cię kara? -jego
twarz była bardzo blisko. Twarz, na której widniał ten sam co
zawsze buntowniczy uśmiech. Jakim cudem ten chłopak od rana może
mieć tak dobry humor?
-Nie musisz mi przypominać.- zrobiłam
się cała czerwona.
-Lara coś taka czerwona?- zapytała
Kim.
-A to...nic.- odeszłam kawałek od
Kastiela by porozmawiać jeszcze chwilę z dziewczynami.
-To takie słodkie!- Rozalia była cała
w skowronkach.
-C-co jest słodkie?- spytałam
niepewnie.
-Ty i Kastiel! Nie sądziłam, że przy
kimś złagodnieje. Ależ ty na niego działasz!
-Działam chyba za bardzo.-
przewróciłam oczami.
-Bo z ciebie super laska, mała!-
odezwała się Kim szturchając mnie lekko. Wszystkie zaczęłyśmy
się śmiać.
-Widziałyście po drodze Lysandra?-
zaczęłam się rozglądać.
-Niestety nie, oby się biedaczyna
znowu nie zgubił!- zmartwiła się Roza.
-Chyba nie zgubiłby drogi do szkoły.-
zamyśliłam się.
-Oj, różnie to z nim bywało! O!
Idzie!- wskazała na zbliżającą się do nas coraz wyraźniejszą
sylwetkę. Faktycznie, to był białowłosy. Podszedł do Kastiela i
przywitał się z nim. Zaczęli rozmawiać, na chwilę odwrócili się
w naszą stronę co wprawiło mnie w lekki dyskomfort.
-Laska ogarnij, przede wszystkim
zachowuj się normalnie.- powiedziała Kim. Miała rację ale
uspokoić się w takiej sytuacji nie było za łatwo.
-Cześć wszystkim.- usłyszałam głos
Lysandra.
-Hej!- odpowiedziałyśmy wszystkie
prawie równo. Czułam jak serce zaczyna mi podchodzić do gardła.
-Co wy takie spięte?-spytał Kas.
Oczywiście musiał trafić w sedno.
-M-my spięte? Skądże.- pokręciłam
głową.
-Mhmm.- czerwonowłosy uniósł brew.-
wiesz, że przede mną nic nie ukryjesz, prawda?- podszedł znacznie
bliżej.
-Patrzcie autobus już jedzie!- jakoś
udało mi się wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Autobus stał
się moim wybawieniem. Przynajmniej tak sądziłam na początku.
Wszyscy rzucili się w kierunku wejścia do pojazdu. Jak to bywa na
wycieczkach wszyscy zawsze chcą siedzieć jak najdalej od
nauczycieli, czyli na słynnych tyłach. Na samiutkim tyle było pięć
miejsc, które zajęłam wraz z Rozą, Kim, Violettą i Peggy.
-No nie, zajęły nam miejsca!- Alexy
wyglądał na wielce zbulwersowanego tym faktem, jednak po chwili
zajął miejsce u boku swego brata.
-Siądę przed tobą, żeby cię
pilnować mała.- powiedział triumfalnie Kastiel, obok niego usiadł
Lysander.
-Ty lepiej pilnuj swojego tyłka, żebyś
zaraz nie zarobił kopa.- pokazałam mu język.
-Uuu ale się boję!
-Oj bój się. - skrzyżowałam ręce.
Kastiel tylko prychnął i odwrócił się od nas.
-Wasze przekomarzanie się jest takie
słodkie!- szepnęła Viola.
-Dla ciebie na prawdę dziwne rzeczy
wydają się słodkie. -powiedziała Kim wyjmując słuchawki z
plecaka. Do pojazdu w końcu weszła nasza nauczycielka. Policzyła
czy wszyscy są i ruszyliśmy w drogę. Jako, że w sumie cała nasza
paczka siedziała na tyłach to praktycznie od razu w autokarze
zaczęła się "impreza". Śpiewaliśmy różne piosenki,
graliśmy w karty i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Droga
trwała dwie godziny, szybko nam to zleciało. Kiedy już byliśmy na
miejscu, wszyscy wysypali się z pojazdu.
-No, w końcu można rozprostować
kości. - przeciągnęła się Roza.
-Noo.- reszta jej zawtórowała. Jako,
że było jeszcze wcześnie postanowiliśmy się trochę rozejrzeć
po okolicy. Najpierw jednak nauczycielka kazała nam rozstawić nasze
namioty w wyznaczonych miejscach. Jednym szło trochę lepiej a
innym...wcale.
-Jak rozłożyć to chujostwo!- Kastiel
szarpał się z namiotem.
-Daj mi to. -Lysander wyciągnął ręce
w jego stronę.
-Nie!
-Ehh..
-Co tam chłopaki?- spytała Rozalia.
Siłą zaciągnęła mnie w ich stronę.
-Kastiel próbuje rozłożyć namiot
ale jak tak dalej pójdzie to go porwie. - białowłosy wyglądał na
załamanego.
-Yhh daj to.- wyszarpałam buntownikowi
namiot. Obrażony patrzył jak spokojnie i powoli rozkładam namiot.
-Też bym sobie poradził.
-Oczywiście.-zaśmiałam się.
-Wątpisz w moje zdolności?
-Ależ skąd.
-Dzięki, że nam pomogłaś.-
uśmiechnął się Lys.
-P-proszę. O! Chyba Kim nas woła! -
pociągnęłam Rozalię w swoją stronę i migiem oddaliłyśmy się
od chłopaków.
-No co ty robisz, zwariowałaś?-
białowłosa postukała się w czoło.
-Nie mogę wytrzymać w jego
towarzystwie to nie moja wina!
-Chcesz żeby miał cię za wariatkę?
-Chcesz żeby miał cię za wariatkę?
-Już ma.- wtrąciła się Kim robiąc
wielkiego balona z gumy.
-Nie pomagasz.- skarciła ją Rozalia.
-Żartuję no. Uspokój się, mówiłam
ci już.
-Dobra, nie ważne. Chodźmy, wszyscy
zbierają się przy wejściu do obozowiska. - wszystkie poszłyśmy w
wyznaczone miejsce. Nasza wychowawczyni zaczęła objaśniać nam
wszystkie zasady i przestrzegać przed robieniem różnych głupich
rzeczy.
-Możecie iść się rozejrzeć, ale
nie odchodźcie zbyt daleko!- wszyscy wykonali polecenie i każdy
poszedł w inną stronę. Spacerowałyśmy z dziewczynami dłuższą
chwilę aż naszą uwagę przyciągnęły dźwięki gitary.
Zaczęłyśmy podążać w ich stronę. Z oddali dojrzałyśmy dwie
sylwetki a dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy. W końcu naszym
oczom ukazali się Lysander oraz Kastiel.
-Co wy tu robicie?- zapytał
czerwonowłosy.
-Przechodziłyśmy i usłyszałyśmy
jak grasz. Nie mówiłeś, że na zwykłej gitarze też grasz. -
usiadłam obok niego.
-Kiedyś miałem tylko taką.- przez
chwilę wydawał się jakby zamyślony. Z tego stanu wyrwał go głos
Rozalii.
-Zagrasz nam coś? Skoro już jesteśmy
w większym gronie.- zapytała dziewczyna.
-Niech wam będzie. Przyjacielu
użyczysz swojego głosu?- zapytał Kastiel uśmiechając się.
-Oczywiście, co mam zaśpiewać? -
jego kolorowe oczy aż zaświeciły, na prawdę kochał śpiewać.
-Może nasz nowy kawałek? "Demon
we mnie" ?
-Robi się.- odpowiedział białowłosy.
Po chwili usłyszałyśmy brzmienie strun gitary i czysty głos
Lysandra. Wszystkie z wielkim zachwytem słuchałyśmy wykonania.
"Chciałem
latać wysoko jak ptak
Nie chciałem dłużej na ziemi tkwić
Chciałem się w przestworza wznieść
ale coś ściągało mnie w dół
Coś kazało mi ze strachu drżeć
Coś czego nawet nie mogłem zobaczyć
To coś w końcu dopadło mnie
Musiałem walczyć z demonem we mnie (2x)
Z Demonem we mnie (2x)
Spytałem siebie czego chce
Czy walczyć czy poddać się
Szukałem odpowiedzi w snach
Wtedy demon chciał mnie zniszcyć
Kiedyś w końcu sprzeciwie się
Znajde siłe i powiem nie
Stane z nim twarzą w twarz
I zniszcze demona we mnie
Demona we mnie (2x)
Odzyskalem siłe wyrwałem się
Pokonałem demona we mnie
Demona we mnie (2x)
Nie chciałem dłużej na ziemi tkwić
Chciałem się w przestworza wznieść
ale coś ściągało mnie w dół
Coś kazało mi ze strachu drżeć
Coś czego nawet nie mogłem zobaczyć
To coś w końcu dopadło mnie
Musiałem walczyć z demonem we mnie (2x)
Z Demonem we mnie (2x)
Spytałem siebie czego chce
Czy walczyć czy poddać się
Szukałem odpowiedzi w snach
Wtedy demon chciał mnie zniszcyć
Kiedyś w końcu sprzeciwie się
Znajde siłe i powiem nie
Stane z nim twarzą w twarz
I zniszcze demona we mnie
Demona we mnie (2x)
Odzyskalem siłe wyrwałem się
Pokonałem demona we mnie
Demona we mnie (2x)
-Wow! Genialne!- Rozalia aż podniosła
się z pieńka na którym siedziała.
-A tobie jak się podoba moja ptaszyno?
- spytał Kastiel odkładając gitarę.
-Cudowne. - byłam na prawdę pod
ogromnym wrażeniem.
-Sam to napisałeś?- ciemnoskóra
zwróciła się w stronę Lysa.
-Tak jak zawsze.- uśmiechnął się.
-Na prawdę super! -dodała Viola.
-Może zbierajmy się już do
obozowiska, wychowawczyni będzie się martwiła.- zaproponował
kolorowooki.
-Dobry pomysł.- Kim zabrała swój
plecak i jako pierwsza ruszyła przed siebie. Ja i dziewczyny
ruszyłyśmy za nią, a chłopaki szli z tyłu. Kiedy już dotarliśmy
na miejsce, przywitała nas nieco poddenerowana pani. Pewnie myślała,
że gdzieś się zgubiliśmy co z orientacją Lysandra w terenie
byłoby całkiem możliwe.
-Rozpalamy ognisko, dołączcie do
reszty. O, Kastiel. Widzę, że masz gitarę zagraj coś klasie.-
chłopak na jej polecenie zniechęcił się już do czegokolwiek,
ale mimo wszystko wykonał zadanie. Wszyscy w przemiłej atmosferze
dźwięków gitary smażyliśmy pianki i kiełbaski. Następnie
rozpoczęła się bitwa o ketchup, niestety był tylko jeden. Pech
chciał, że ktoś kto złapał sos niechcący go nacisnął i
strumień ketchupu wyleciał w powietrze prosto na bluzkę Amber.
-Aaa! -wrzasnęły wszystkie trzy
żmije.
-Zapłacicie mi za to!- zagroziła
blondynka zmierzając w stronę swojego namiotu. My
zbagatelizowaliśmy jej krzyki i zaczęliśmy się śmiać.
-Co to za hałas?- podeszła do nas
wychowawczyni rozmawiając przez telefon.
-Nic proszę pani. -powiedział Alexy
ledwo powstrzymując się od śmiechu. Resztę dnia spędziliśmy na
rozmowie, jedzeniu i spacerowaniu. W końcu nadszedł wieczór.
Poszliśmy wszyscy do namiotów. Jednak były to tylko pozory. Kim
wyjęła puszki z piwem ze swojej torby.
-Oszalałaś? Jeszcze ktoś się
pokapuje!- spanikowałam.
-Nie ma ryzyka nie ma zabawy.
-odpowiedziała wesoło Rozalia.
-Dobrze powiedziane.- usłyszałyśmy
męski głos z poza namiotu. Odpięłyśmy zamek i ujrzałyśmy dwie
znajome postacie. Kastiel i Lysander. Pierwszy trzymał w ręce
siatkę z piwami.- Można?-spytał po chwili widząc nasze zdziwione
miny.
-Jasne chodźcie. -w namiocie zrobiło
się niezwykle ciasno. Kastiel miał teraz okazję żeby bezkarnie
mnie obejmować. Wszyscy równocześnie otworzyli swoje puszki.
Zaczęło się. Z każdą chwilą robiło się coraz luźniej i
weselej. Jedno piwo, drugie, trzecie, przy czwartym czułam, że już
więcej moja głowa nie zniesie. W głowie kręciło mi się
niesamowicie a Kastiel sam już nieźle wstawiony miał ze mnie niezły
ubaw. Lysander wydawał się najbardziej trzeźwy z nas wszystkich.
Wyszedł na chwilę z namiotu, chciał się przewietrzyć. Po kilku
minutach ja również wyszłam, w środku było już duszno i zapach
piwa doprowadzał mnie do mdłości. Spacerowałam powoli na terenie
obozowiska. Nagle moje uszy wychwyciły czyjeś nucenie. Ujrzałam
opartą o drzewo wysoką postać. Podeszłam bliżej.
-Lysander?
-Lara? Co tu robisz?- jego lekko pijany
głos brzmiał bardzo ciekawie.
-J-ja wyszłam się tylko przejść.-
czułam, że zaraz się przewrócę, przesadziłam z tymi piwami.
Nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się w ramionach Lysandra.
-Uważaj, upadniesz.- powiedział cicho
i spokojnie.
-Dzięki...-odsunęłam się lekko.
Usiadłam na pieńku obok mnie.
-Przynajmniej tutaj mamy okazję
porozmawiać. - zapatrzył się w rozgwieżdżone niebo.
-T-taa..-złapałam się za głowę.
-Wszystko okej?
-Tak, to nic. Po prostu za dużo
wypiłam. - czułam się nieco odważniejsza rozmawiając z nim w tym
stanie.
-Wszyscy dzisiaj przesadziliśmy, mam
nadzieję że nie będziemy mieć przez to kłopotów. - że też w
tym stanie on mógł jeszcze myśleć o jakichkolwiek
konsekwencjach!
-Lysander, to trwa już zbyt długo.-
podniosłam się z pieńka i chwiejnym krokiem podeszłam do chłopaka.
- co chciałeś mi wtedy powiedzieć?
-Kocham cię.- szepnął opierając się
ręką o drzewo, przez co byłam zamknięta w jego uścisku.
-Ciebie nie, mnie tak. -przymknął
oczy. -przeczytaj to proszę.- szepnął mi do ucha wciskając w moją
dłoń małą kartkę. Potem poczułam tylko jak subtelnie musnął
ustami mój policzek. Nim zdążyłam zrozumieć co właśnie się
wydarzyło chłopaka nie było już obok mnie. Byłam w szoku, co
prawda spodziewałam się, że mi to powie lecz do ostatniej chwili
starałam się odgonić od siebie tę myśl. Rozłożyłam kartkę,
którą trzymałam w dłoni. Przyświecając sobie ekranem telefonu
zaczęłam czytać.
"Widziałem
dzisiaj latającego anioła
Zupełnie jak w filmie
Nie mogłem mówić
Nie mogłem odejść
Ponieważ przeleciałaś przeze mnie
I nie mogę czekać
Te ręce się trzęsą
Drżą
Zostałem zabrany przez Ciebie
Byłem zagubiony przed wieczorem i
I byłem zachwycony jak Ty
dotknęłaś mnie i naprawiłaś to
Ponieważ żyję
Kiedy Cie widzę świecę
świecę, świecę
Kiedy Cie widzę świecę
świecę, świecę"
Zupełnie jak w filmie
Nie mogłem mówić
Nie mogłem odejść
Ponieważ przeleciałaś przeze mnie
I nie mogę czekać
Te ręce się trzęsą
Drżą
Zostałem zabrany przez Ciebie
Byłem zagubiony przed wieczorem i
I byłem zachwycony jak Ty
dotknęłaś mnie i naprawiłaś to
Ponieważ żyję
Kiedy Cie widzę świecę
świecę, świecę
Kiedy Cie widzę świecę
świecę, świecę"
Cudowny :) A piosenka "Demona we mnie" wzięłaś ze starej bajki WITCH :) Bardzo mi się podobał ten rozdział :D
OdpowiedzUsuńOo nie sądziłam, że ktoś to odgadnie :D
OdpowiedzUsuńA widzisz :D od razu po tytule wiedziałam :) A z resztą która dziewczyna jak była mniejsza nie oglądała WITCH :D
UsuńCudo. Jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńAmber w lesie? (znasz moje zdanie na ten temat xd)
Trochę do nadrobienia bylo, za długo się nie wchodziło :DD
OdpowiedzUsuńWszystkie rozdziały były ekstra. Mam nadzieje że ta cała sprawa z Lysandrem nie pokomplikuje związku Lary i kastiela :)
Przeczytałam wszystko za jednym razem *-* Świetne! Mam nadzieję, że Lysiu nie popsuje związku Kasa i Lary :c
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg C:
Miło mi,że się podoba ^^ Następny rozdział nadchodzi wielkimi krokami :D
UsuńJeejjjjuuuu, cudo, chyba jeden z najlepszych rozdziałów. Chciałabym, żeby Lara już zawsze była z Kastielu i to jego kochała, z wzajemnością, a Lysandrze nie i żeby Lysandrze jej nie kochał... ;)
OdpowiedzUsuńKas jest cudooooowny, kochany i wgl. ideolo <3 Pozdrawiam, weny, czekam na next!
...a Lysandra* nie i żeby Lysander* jej nie kochał
UsuńWybacz, słownik mi zapamiętał, ,,Lysandrze" i km poprawiał xd
O, ciąg dalszy już jest xd
Usuń