niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział XVI

****
Na początku chciałam ogłosić wszem i wobec, że ten rozdział dedykuję mojej kochanej Martusi XD Niestety nie mogę wam przytoczyć pewnego fragmentu naszej rozmowy, gdyż zdradziłby on fabułę. Ale! W zamian mam coś nawet o wiele lepszego, tak myślę XD Zdajecie sobie sprawę, że pod latarnią obok szkoły rodzą się najlepsze teksty? Na pierwszy ogień pójdzie wesoła twórczość mojej koleżanki.
"Słońce świeci(latarnia), opalam się w kurtce pełnej śmieci(wyciąga papierki z kurtki XD)"
"Szelest liści w tle pobrzmiewa, (tu dokończyłam ja) w szkole to mnie krew zalewa!"
Na drugiej pozycji znajduje się to co wypaliłam ja i nie miało to mieć żadnych podtekstów ale wyszło jak wyszło.
"-Wiesz, wyobrażam sobie jak tak idę z Kastielem za rękę(tak wiem mam bujną wyobraźnię), jest ciemno,on pali....i chce mi dać.
-Hahahahaha!

-ALE DAĆ BUCHA!"

No, to by było na tyle. Życzę miłego czytania :*
****


-Co o tej godzinie robisz tu sama?- czarnowłosy chłopak serdecznie się uśmiechnął.
-O Armin, hej.
-Może masz ochotę do mnie wpaść i pograć na konsoli hm?
-Chętnie ale jest już troszkę późno.
-Szkoda...
-Alexy nie może z tobą pograć?
-A daj spokój, on nawet nie wie jak dobrze pada trzymać!
-Haha, oj chyba nie jest aż tak źle, nie przesadzaj. -szturchnęłam go lekko.
-Kiedyś sama zobaczysz. -zaśmiał się.
-No okej haha.
-Co u Kastiela?
-Ehh, to raczej ciężka sprawa.
-Jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać zrozumiem.
-Po prostu jego pies jest chory, w dodatku ma problem z mamą i...no martwi się. -na samo wspomnienie tych sytuacji aż mi samej ponownie zrobiło się smutno.
-O kurde, no to faktycznie słabo. Będzie jutro na wycieczce?
-No wiem.... Tak, będzie. Słuchaj Armin, muszę iść na prawdę już późno.
-Spoko, rozumiem. Odprowadzić cię kawałek?
-Nie kłopocz się.
-A gdzie tam, no chodź. -chłopak nawet nie chciał słuchać moich protestów. Bardzo miło nam się rozmawiało, w końcu już trochę czasu minęło odkąd mieliśmy okazję na spokojnie porozmawiać. Mam wrażenie, że przez wszystko co się ostatnio dzieje zaniedbuję niektórych przyjaciół. Muszę to jakoś nadrobić, a jutrzejsza wycieczka jest doskonałą okazją by spędzić trochę czasu z innymi. Pożegnałam się z Arminem i kawałek drogi, który został mi do domu pokonałam już sama. Przekraczając próg mieszkania poczułam jak ogarnia mnie głębokie zmęczenie. Weszłam do mojego pokoju i niedbale zrzucając z siebie ubrania ruszyłam do łazienki. Wchodząc do pełnej wody wanny, poczułam jak przeszywa mnie przyjemne uczucie ciepła. Tego mi było trzeba, chwili relaksu. Jednak nie potrwała ona zbyt długo, jak zwykle z resztą. Jako, że nigdzie nie ruszam się bez telefonu, usłyszałam dźwięk sms'a, który rozległ się echem w łazience. Sięgnęłam ręką po urządzenie, starając się nie upuścić go do wody. "Z kim jutro śpisz w namiocie? Kasio czy Lysio?"
Wiedziałam, że Rozalia ma ZBYT duże poczucie humoru ale teraz przegięła. "Przepraszam ,nie mogłam się powstrzymać" dopisała po chwili. Przez jej durnowate sms'y zaczęłam się zastanawiać co by się stało gdybym trafiła do jednego namiotu z Lysandrem. Zaczęłam sobie wyobrażać różne scenariusze lecz w pewnym momencie mój mózg wręcz zaalarmował HALO PRZECIEŻ MASZ CHŁOPAKA. Zaczęłam się przez to obawiać tej wycieczki. Jestem prawie pewna, że coś się wydarzy, coś z niekorzyścią dla mnie. Wyszłam z wanny w złym humorze, a myślałam, że kąpiel mnie zrelaksuje. Kładąc się do łóżka poczułam silny stres. Najpierw bałam się głupich zawodów, teraz boję się wycieczki klasowej. Bosko.

*
-Szybciej! Spóźnimy się!- poganiałam tatę, który miał odwieźć mnie dzisiaj pod szkołę. Co z tego, że było jeszcze sporo czasu, trzeba lamentować.
-No przecież idę!- tata z roztrzepania nie mógł znaleźć kluczyków od auta. Gdy w końcu ruszyliśmy w drogę znów poczułam strach. Głośno westchnęłam starając się uspokoić. "Spokojnie, będzie Roza, Kim, Kastiel, nie masz się czego bać" Mówiłam sobie w myślach. "Ale oprócz nich będzie też Lysander- jednak masz się czego bać" Monolog wewnętrzny jeszcze bardziej mnie dobił. Czasami myślę, że wolałam moje stare, może trochę nudne życie niż te, które jest teraz wiecznie usłane problemami. Wysiadłam pod szkołą, było dopiero kilka osób. Z dziewczyn była na razie tylko Violetta więc porozmawiałyśmy trochę. Po chwili przywitała nas zaspana pani wychowawczyni. Grono obecnych pod szkołą osób powoli się powiększało. Było jeszcze wcześnie rano ,a że nie było już lata tylko ta przeklęta jesień, było mi dosyć zimno. Z daleka dostrzegłam Rozę i Kim. Pomachałam im. Migiem znalazły się obok mnie i Violi.
-Zimno jak diabli.- powiedziała Kim zakładając rękawiczki.
-Co ty nie powiesz...-słyszałam jak szczękają mi zęby z zimna.
-Bu!
-Aaa!- wrzasnęłam.
-Boidupa.- czerwonowłosy objął mnie w talii i przysunął do siebie.
-Debilu chcesz żebym na zawał zeszła?- starałam się uspokoić oddech.
-Jak mnie nazwałaś?- szepnął mi do ucha.
-Coś jest dla ciebie niezrozumiałe kochanie? Mam przeliterować?- uśmiechnęłam się wrednie.
-Wiesz, że czeka cię kara? -jego twarz była bardzo blisko. Twarz, na której widniał ten sam co zawsze buntowniczy uśmiech. Jakim cudem ten chłopak od rana może mieć tak dobry humor?
-Nie musisz mi przypominać.- zrobiłam się cała czerwona.
-Lara coś taka czerwona?- zapytała Kim.
-A to...nic.- odeszłam kawałek od Kastiela by porozmawiać jeszcze chwilę z dziewczynami.
-To takie słodkie!- Rozalia była cała w skowronkach.
-C-co jest słodkie?- spytałam niepewnie.
-Ty i Kastiel! Nie sądziłam, że przy kimś złagodnieje. Ależ ty na niego działasz!
-Działam chyba za bardzo.- przewróciłam oczami.
-Bo z ciebie super laska, mała!- odezwała się Kim szturchając mnie lekko. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
-Widziałyście po drodze Lysandra?- zaczęłam się rozglądać.
-Niestety nie, oby się biedaczyna znowu nie zgubił!- zmartwiła się Roza.
-Chyba nie zgubiłby drogi do szkoły.- zamyśliłam się.
-Oj, różnie to z nim bywało! O! Idzie!- wskazała na zbliżającą się do nas coraz wyraźniejszą sylwetkę. Faktycznie, to był białowłosy. Podszedł do Kastiela i przywitał się z nim. Zaczęli rozmawiać, na chwilę odwrócili się w naszą stronę co wprawiło mnie w lekki dyskomfort.
-Laska ogarnij, przede wszystkim zachowuj się normalnie.- powiedziała Kim. Miała rację ale uspokoić się w takiej sytuacji nie było za łatwo.
-Cześć wszystkim.- usłyszałam głos Lysandra.
-Hej!- odpowiedziałyśmy wszystkie prawie równo. Czułam jak serce zaczyna mi podchodzić do gardła.
-Co wy takie spięte?-spytał Kas. Oczywiście musiał trafić w sedno.
-M-my spięte? Skądże.- pokręciłam głową.
-Mhmm.- czerwonowłosy uniósł brew.- wiesz, że przede mną nic nie ukryjesz, prawda?- podszedł znacznie bliżej.
-Patrzcie autobus już jedzie!- jakoś udało mi się wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Autobus stał się moim wybawieniem. Przynajmniej tak sądziłam na początku. Wszyscy rzucili się w kierunku wejścia do pojazdu. Jak to bywa na wycieczkach wszyscy zawsze chcą siedzieć jak najdalej od nauczycieli, czyli na słynnych tyłach. Na samiutkim tyle było pięć miejsc, które zajęłam wraz z Rozą, Kim, Violettą i Peggy.
-No nie, zajęły nam miejsca!- Alexy wyglądał na wielce zbulwersowanego tym faktem, jednak po chwili zajął miejsce u boku swego brata.
-Siądę przed tobą, żeby cię pilnować mała.- powiedział triumfalnie Kastiel, obok niego usiadł Lysander.
-Ty lepiej pilnuj swojego tyłka, żebyś zaraz nie zarobił kopa.- pokazałam mu język.
-Uuu ale się boję!
-Oj bój się. - skrzyżowałam ręce. Kastiel tylko prychnął i odwrócił się od nas.
-Wasze przekomarzanie się jest takie słodkie!- szepnęła Viola.
-Dla ciebie na prawdę dziwne rzeczy wydają się słodkie. -powiedziała Kim wyjmując słuchawki z plecaka. Do pojazdu w końcu weszła nasza nauczycielka. Policzyła czy wszyscy są i ruszyliśmy w drogę. Jako, że w sumie cała nasza paczka siedziała na tyłach to praktycznie od razu w autokarze zaczęła się "impreza". Śpiewaliśmy różne piosenki, graliśmy w karty i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Droga trwała dwie godziny, szybko nam to zleciało. Kiedy już byliśmy na miejscu, wszyscy wysypali się z pojazdu.
-No, w końcu można rozprostować kości. - przeciągnęła się Roza.
-Noo.- reszta jej zawtórowała. Jako, że było jeszcze wcześnie postanowiliśmy się trochę rozejrzeć po okolicy. Najpierw jednak nauczycielka kazała nam rozstawić nasze namioty w wyznaczonych miejscach. Jednym szło trochę lepiej a innym...wcale.
-Jak rozłożyć to chujostwo!- Kastiel szarpał się z namiotem.
-Daj mi to. -Lysander wyciągnął ręce w jego stronę.
-Nie!
-Ehh..
-Co tam chłopaki?- spytała Rozalia. Siłą zaciągnęła mnie w ich stronę.
-Kastiel próbuje rozłożyć namiot ale jak tak dalej pójdzie to go porwie. - białowłosy wyglądał na załamanego.
-Yhh daj to.- wyszarpałam buntownikowi namiot. Obrażony patrzył jak spokojnie i powoli rozkładam namiot.
-Też bym sobie poradził.
-Oczywiście.-zaśmiałam się.
-Wątpisz w moje zdolności?
-Ależ skąd.
-Dzięki, że nam pomogłaś.- uśmiechnął się Lys.
-P-proszę. O! Chyba Kim nas woła! - pociągnęłam Rozalię w swoją stronę i migiem oddaliłyśmy się od chłopaków.
-No co ty robisz, zwariowałaś?- białowłosa postukała się w czoło.
-Nie mogę wytrzymać w jego towarzystwie to nie moja wina!
-Chcesz żeby miał cię za wariatkę?
-Już ma.- wtrąciła się Kim robiąc wielkiego balona z gumy.
-Nie pomagasz.- skarciła ją Rozalia.
-Żartuję no. Uspokój się, mówiłam ci już.
-Dobra, nie ważne. Chodźmy, wszyscy zbierają się przy wejściu do obozowiska. - wszystkie poszłyśmy w wyznaczone miejsce. Nasza wychowawczyni zaczęła objaśniać nam wszystkie zasady i przestrzegać przed robieniem różnych głupich rzeczy.
-Możecie iść się rozejrzeć, ale nie odchodźcie zbyt daleko!- wszyscy wykonali polecenie i każdy poszedł w inną stronę. Spacerowałyśmy z dziewczynami dłuższą chwilę aż naszą uwagę przyciągnęły dźwięki gitary. Zaczęłyśmy podążać w ich stronę. Z oddali dojrzałyśmy dwie sylwetki a dźwięk stawał się coraz wyraźniejszy. W końcu naszym oczom ukazali się Lysander oraz Kastiel.
-Co wy tu robicie?- zapytał czerwonowłosy.
-Przechodziłyśmy i usłyszałyśmy jak grasz. Nie mówiłeś, że na zwykłej gitarze też grasz. - usiadłam obok niego.
-Kiedyś miałem tylko taką.- przez chwilę wydawał się jakby zamyślony. Z tego stanu wyrwał go głos Rozalii.
-Zagrasz nam coś? Skoro już jesteśmy w większym gronie.- zapytała dziewczyna.
-Niech wam będzie. Przyjacielu użyczysz swojego głosu?- zapytał Kastiel uśmiechając się.
-Oczywiście, co mam zaśpiewać? - jego kolorowe oczy aż zaświeciły, na prawdę kochał śpiewać.
-Może nasz nowy kawałek? "Demon we mnie" ?
-Robi się.- odpowiedział białowłosy. Po chwili usłyszałyśmy brzmienie strun gitary i czysty głos Lysandra. Wszystkie z wielkim zachwytem słuchałyśmy wykonania.

"Chciałem latać wysoko jak ptak
Nie chciałem dłużej na ziemi tkwić
Chciałem się w przestworza wznieść
ale coś ściągało mnie w dół
Coś kazało mi ze strachu drżeć
Coś czego nawet nie mogłem zobaczyć
To coś w końcu dopadło mnie
Musiałem walczyć z demonem we mnie (2x)
Z Demonem we mnie (2x)
Spytałem siebie czego chce
Czy walczyć czy poddać się
Szukałem odpowiedzi w snach
Wtedy demon chciał mnie zniszcyć
Kiedyś w końcu sprzeciwie się
Znajde siłe i powiem nie
Stane z nim twarzą w twarz
I zniszcze demona we mnie
Demona we mnie (2x)
Odzyskalem siłe wyrwałem się
Pokonałem demona we mnie
Demona we mnie (2x)

-Wow! Genialne!- Rozalia aż podniosła się z pieńka na którym siedziała.
-A tobie jak się podoba moja ptaszyno? - spytał Kastiel odkładając gitarę.
-Cudowne. - byłam na prawdę pod ogromnym wrażeniem.
-Sam to napisałeś?- ciemnoskóra zwróciła się w stronę Lysa.
-Tak jak zawsze.- uśmiechnął się.
-Na prawdę super! -dodała Viola.
-Może zbierajmy się już do obozowiska, wychowawczyni będzie się martwiła.- zaproponował kolorowooki.
-Dobry pomysł.- Kim zabrała swój plecak i jako pierwsza ruszyła przed siebie. Ja i dziewczyny ruszyłyśmy za nią, a chłopaki szli z tyłu. Kiedy już dotarliśmy na miejsce, przywitała nas nieco poddenerowana pani. Pewnie myślała, że gdzieś się zgubiliśmy co z orientacją Lysandra w terenie byłoby całkiem możliwe.
-Rozpalamy ognisko, dołączcie do reszty. O, Kastiel. Widzę, że masz gitarę zagraj coś klasie.- chłopak na jej polecenie zniechęcił się już do czegokolwiek, ale mimo wszystko wykonał zadanie. Wszyscy w przemiłej atmosferze dźwięków gitary smażyliśmy pianki i kiełbaski. Następnie rozpoczęła się bitwa o ketchup, niestety był tylko jeden. Pech chciał, że ktoś kto złapał sos niechcący go nacisnął i strumień ketchupu wyleciał w powietrze prosto na bluzkę Amber.
-Aaa! -wrzasnęły wszystkie trzy żmije.
-Zapłacicie mi za to!- zagroziła blondynka zmierzając w stronę swojego namiotu. My zbagatelizowaliśmy jej krzyki i zaczęliśmy się śmiać.
-Co to za hałas?- podeszła do nas wychowawczyni rozmawiając przez telefon.
-Nic proszę pani. -powiedział Alexy ledwo powstrzymując się od śmiechu. Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie, jedzeniu i spacerowaniu. W końcu nadszedł wieczór. Poszliśmy wszyscy do namiotów. Jednak były to tylko pozory. Kim wyjęła puszki z piwem ze swojej torby.
-Oszalałaś? Jeszcze ktoś się pokapuje!- spanikowałam.
-Nie ma ryzyka nie ma zabawy. -odpowiedziała wesoło Rozalia.
-Dobrze powiedziane.- usłyszałyśmy męski głos z poza namiotu. Odpięłyśmy zamek i ujrzałyśmy dwie znajome postacie. Kastiel i Lysander. Pierwszy trzymał w ręce siatkę z piwami.- Można?-spytał po chwili widząc nasze zdziwione miny.
-Jasne chodźcie. -w namiocie zrobiło się niezwykle ciasno. Kastiel miał teraz okazję żeby bezkarnie mnie obejmować. Wszyscy równocześnie otworzyli swoje puszki. Zaczęło się. Z każdą chwilą robiło się coraz luźniej i weselej. Jedno piwo, drugie, trzecie, przy czwartym czułam, że już więcej moja głowa nie zniesie. W głowie kręciło mi się niesamowicie a Kastiel sam już nieźle wstawiony miał ze mnie niezły ubaw. Lysander wydawał się najbardziej trzeźwy z nas wszystkich. Wyszedł na chwilę z namiotu, chciał się przewietrzyć. Po kilku minutach ja również wyszłam, w środku było już duszno i zapach piwa doprowadzał mnie do mdłości. Spacerowałam powoli na terenie obozowiska. Nagle moje uszy wychwyciły czyjeś nucenie. Ujrzałam opartą o drzewo wysoką postać. Podeszłam bliżej.
-Lysander?
-Lara? Co tu robisz?- jego lekko pijany głos brzmiał bardzo ciekawie.
-J-ja wyszłam się tylko przejść.- czułam, że zaraz się przewrócę, przesadziłam z tymi piwami. Nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się w ramionach Lysandra.
-Uważaj, upadniesz.- powiedział cicho i spokojnie.
-Dzięki...-odsunęłam się lekko. Usiadłam na pieńku obok mnie.
-Przynajmniej tutaj mamy okazję porozmawiać. - zapatrzył się w rozgwieżdżone niebo.
-T-taa..-złapałam się za głowę.
-Wszystko okej?
-Tak, to nic. Po prostu za dużo wypiłam. - czułam się nieco odważniejsza rozmawiając z nim w tym stanie.
-Wszyscy dzisiaj przesadziliśmy, mam nadzieję że nie będziemy mieć przez to kłopotów. - że też w tym stanie on mógł jeszcze myśleć o jakichkolwiek konsekwencjach!
-Lysander, to trwa już zbyt długo.- podniosłam się z pieńka i chwiejnym krokiem podeszłam do chłopaka. - co chciałeś mi wtedy powiedzieć?
-Kocham cię.- szepnął opierając się ręką o drzewo, przez co byłam zamknięta w jego uścisku.
-Kastiel mnie zabije.- odparłam patrząc w jego piękne oczy.


-Ciebie nie, mnie tak. -przymknął oczy. -przeczytaj to proszę.- szepnął mi do ucha wciskając w moją dłoń małą kartkę. Potem poczułam tylko jak subtelnie musnął ustami mój policzek. Nim zdążyłam zrozumieć co właśnie się wydarzyło chłopaka nie było już obok mnie. Byłam w szoku, co prawda spodziewałam się, że mi to powie lecz do ostatniej chwili starałam się odgonić od siebie tę myśl. Rozłożyłam kartkę, którą trzymałam w dłoni. Przyświecając sobie ekranem telefonu zaczęłam czytać.

"Widziałem dzisiaj latającego anioła
Zupełnie jak w filmie
Nie mogłem mówić
Nie mogłem odejść

Ponieważ przeleciałaś przeze mnie
I nie mogę czekać
Te ręce się trzęsą
Drżą

Zostałem zabrany przez Ciebie
Byłem zagubiony przed wieczorem i
I byłem zachwycony jak Ty
dotknęłaś mnie i naprawiłaś to

Ponieważ żyję
Kiedy Cie widzę świecę
świecę, świecę
Kiedy Cie widzę świecę
świecę, świecę"


10 komentarzy:

  1. Cudowny :) A piosenka "Demona we mnie" wzięłaś ze starej bajki WITCH :) Bardzo mi się podobał ten rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo nie sądziłam, że ktoś to odgadnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz :D od razu po tytule wiedziałam :) A z resztą która dziewczyna jak była mniejsza nie oglądała WITCH :D

      Usuń
  3. Cudo. Jak zwykle ;)
    Amber w lesie? (znasz moje zdanie na ten temat xd)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę do nadrobienia bylo, za długo się nie wchodziło :DD
    Wszystkie rozdziały były ekstra. Mam nadzieje że ta cała sprawa z Lysandrem nie pokomplikuje związku Lary i kastiela :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam wszystko za jednym razem *-* Świetne! Mam nadzieję, że Lysiu nie popsuje związku Kasa i Lary :c
    Czekam na dalszy ciąg C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi,że się podoba ^^ Następny rozdział nadchodzi wielkimi krokami :D

      Usuń
  6. Jeejjjjuuuu, cudo, chyba jeden z najlepszych rozdziałów. Chciałabym, żeby Lara już zawsze była z Kastielu i to jego kochała, z wzajemnością, a Lysandrze nie i żeby Lysandrze jej nie kochał... ;)
    Kas jest cudooooowny, kochany i wgl. ideolo <3 Pozdrawiam, weny, czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...a Lysandra* nie i żeby Lysander* jej nie kochał
      Wybacz, słownik mi zapamiętał, ,,Lysandrze" i km poprawiał xd

      Usuń
    2. O, ciąg dalszy już jest xd

      Usuń