Obudziło mnie intensywne chrapanie.
Oczywiście był to Kastiel, spał jak zabity. Zaraz po tym
spostrzegłam, że nie leżę na łóżku obok niego ale...na
podłodze. Spadłam z łóżka? Nigdy mi się to nie zdarzyło, w
dodatku nic nie poczułam. Zerknęłam na zegarek, wskazywał 6 rano.
Za niedługo trzeba wstawać, ale przecież Kas nie może iść do
szkoły w takim stanie. Zapewne ciężko będzie mi go obudzić.
Przecierając oczy poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie i
chłopakowi coś do jedzenia. Demon leżał przy misce i cicho
popiskiwał. Nie wiedziałam co mu jest, podeszłam do niego.
-Czeeść, co jest psiaku?- pogłaskałam
do delikatnie po głowie. Zauważyłam, że jest smutny i słaby.-Nie
chcesz jeść?- podsunęłam bliżej miskę- Biedactwo...- patrzył
na mnie błagalnym wzrokiem, nie wiedziałam o co chodzi. Może jest
chory? Nigdy nie widziałam żeby tak się zachowywał. Wstałam i
zawołałam go lecz nawet nie drgnął. Bardzo się zmartwiłam, w
końcu wiem ile ten pies znaczy dla Kasa. A może dlatego on
wczoraj...ale w takim razie dlaczego mi nie powiedział? Alkohol nie
rozwiąże problemu. Posiedziałam jeszcze moment przy Demonie po
czym zrobiłam kilka kanapek. Poszłam obudzić smacznie chrapiącego
czerwonowłosego. Usiadłam na łóżku obok niego.
-Hej, wstawaj.- szepnęłam lecz nic
się nie wydarzyło. Powtórzyłam jeszcze raz ale głośniej. W
końcu chłopak leniwie otworzył oczy i spojrzał na mnie
nieprzytomnym wzrokiem.
-Lara? Co ty tu...jasna cholera moja
głowa.- syknął łapiąc się za czerwoną czuprynę.
-Wczoraj byłeś tak pijany, że ja i
Lysander odprowadziliśmy cię do domu, zostałam na noc bo martwiłam
się o ciebie. Pamiętasz cokolwiek?
-Co? Pamiętam jak wyszedłem z
domu...zaraz zaraz, Lys? A skąd on się w ogóle tam wziął?
-Emm, chciał ze mną o czymś
porozmawiać, nie wiem dokładnie o co chodzi. Nieważne. Dlaczego
się tak upiłeś?
-Lara daj spokój.- odwrócił się na
drugi bok.
-Nie. -przeszłam na drugą stronę
łóżka.- gadaj ale już.
-Nie muszę ci niczego mówić.
-Musisz.
-Rozkazujesz mi?
-Owszem.
-Wiesz, że nienawidzę dostawać
rozkazów prawda?- podniósł się na łokciach.
-Wiem mój drogi ale to już
poważniejsza sprawa. Chcę wiedzieć. -spojrzałam mu głęboko w
jego błyszczące, szare oczy.
-Serio? No dobra. Po pierwsze Demon
jest chory, po drugie moja mama najprawdopodobniej pogodzi się z
ojcem. Zadowolona? -był bardzo zdenerwowany.
-Z Demonem zauważyłam, że coś jest
nie w porządku, nie ma apetytu ani nawet nie chce wstać z podłogi.
Myślisz, że twoja mama po czymś takim chciałaby nadal być z
takim człowiekiem?
-Od dwóch dni przesiaduje u niego w
mieszkaniu? To nie wystarczający dowód?
-W mieszkaniu? A-ale po co..
-Nie wiem, najwyraźniej chcą się
pogodzić.
-Może po prostu chcą porozmawiać i
wszystko sobie wyjaśnić?
-Jasne, oczywiście.
-Twoja mama to porządna osoba,
na pewno nie zrobi nic głupiego a tym bardziej czegoś co by cię
zraniło.
-Mam ją w dupie.
-Kastiel, przestań.
-Co Kastiel? Co przestań? Postaw się
w mojej sytuacji.
-Słuchaj, z twoją mamą to na pewno
jakoś się wyjaśni. Póki co musisz iść z Demonem do weterynarza.
-Nie chcę.-spuścił wzrok.
-Jak to?
-Normalnie.
-Kas, jeżeli nie dowiemy się co mu
jest on...
-Tak, wiem.
-No to trzeba działać, przecież to
twój kompan życiowy. -uśmiechnęłam się lekko.
-Ta...
-No już, rozchmurz się. Wszystko
będzie dobrze. Chodź zrobiłam kanapki.- pociągnęłam go za rękę
żeby wstał z łóżka, jednak on był silniejszy i pociągnął
mnie do siebie, na łóżko. Nawet nie zdąrzyłam się zorientować,
a buntownik już był nade mną i trzymał moje ręce nad moją
głową.
-Gdzie ci się tak spieszy hm?-
wyszeptał mi do ucha lekko je podgryzając.
-Przestań, śmierdzisz piwskiem.
-Ty za to całkiem smakowicie.- ten
jego cwany wyraz twarzy na prawdę mnie denerwował.
-Na pewno nie lepiej niż kanapki
,które czekają w kuchni.
-Wiesz, że nie interesują mnie teraz
kanapki. -musnął moją szyję.
-Kastiel, nie.-powiedziałam stanowczo.
Zwolnił uścisk z moich rąk i mogłam swobodnie wstać z łóżka.
Westchnął z rezygnacją.
-Czy wy baby nie rozumiecie męskich
potrzeb?
-Jak widać nie. Do kuchni ale już.
-Dobrze mamo.
-Pff- zaśmiałam się pod nosem i
razem ruszyliśmy spałaszować kanapki. Kastiel opychał się
jedzeniem a ja spoglądałam na niego kątem oka.
-Widzę że się gapisz. -powiedział z
pełną buzią.
-Bo jesz jak świnia.
-Facet to świnia hehe.
-Wiesz, że właśnie wbiłeś sam na
siebie?
-Powiedziałem facet, a nie określiłem
jakiegoś konkretnego przykładu czyli w tym przypadku mnie.
-Oj ależ ty filozofujesz. -pokręciłam
tylko głową wracając do jedzenia.
-Za moje teorie oczekuję wynagrodzenia
w najbliższym czasie. -powiedział z buntowniczym uśmiechem. Mocno
się zarumieniłam, wręcz pożerał mnie wzrokiem.
-K-Kastiel przestań się tak na mnie
patrzeć!
-A co?- zaśmiał się.
-Nic, daj spokój. Idę do szkoły, ty
może lepiej zostań dziś w domu. -zaproponowałam.
-Ty też zostajesz.
-Nie zostanę, rodzice się wkurzą.
Poza tym miałam pogadać w szkole z dziewczynami.
-Ehh-machnął ręką - dobra ale
nagrodę w ciągu najbliższych dni mam nadzieję dostanę?-uniósł
brew.
-Oczywiście mój panie i władco,
czego zapragniesz.- pokłoniłam się i wybuchnęłam śmiechem.
-Mmm podoba mi się jak mnie tak
nazywasz.- podszedł do mnie i pocałował. Moje ręce powędrowały
w jego gęste, czerwone włosy. Nagle poczułam coś chłodnego na
moim brzuchu. To była dłoń Kasa. Oderwałam się od niego.
-No dobra dobra już, przestań. -
spuściłam wzrok.
-Dokończymy to- uniósł mój
podbródek.
-Najpierw zabierzemy Demona do
weterynarza. Jak przyjdę od razu tam pójdziemy.
-Dobra. Jak masz iść to idź bo zaraz
się rozmyślę.
-Do zobaczenia. - pocałowałam go w
policzek na pożegnanie i wybiegłam z domu. Czas tak szybko leciał,
była już prawie 8! Zasapana wbiegłam do klasy, nauczycielka
wstawiła mi spóźnienie. Usiadłam oczywiście w ławce obok
Rozalii.
-Słuchaj Lys mi wszystko opowiedział,
co się stało?- zmartwiła się dziewczyna.
-Demon jest chory, pani Judie być może
pogodzi się z tatą Kasa, nie wytrzymał tego i upił się.
-Ale wie przecież, że to nie jest
najlepsze rozwiązanie? Alkohol nie rozwiązuje problemów.
-Wiem, też mu to mówiłam. Już teraz
jest dobrze. Zostałam na noc.
-Aaa dlatego się spóźniłaś-
pokiwała głową- aż tak ostro było? Łóżko wytrzymało?-zatkała
buzię powstrzymując się od śmiechu.
-R-Roza! No co ty! Do niczego nie
doszło, spał jak zabity. Pilnowałam go po prostu.
-Żartowałam no- stuknęła mnie
łokciem.
-Te twoje żarty mnie kiedyś do grobu
wpędzą. - stwierdziłam z rozbawieniem.
-Oj bez przesady.
-Lysander mówił ci też o tym co
zaszło wcześniej?- spytałam.
-No właśnie nie! Wiem tylko to co
pisałaś mi w sms'ach.
-Cisza!- nauczycielka usłyszała jak
Roza szepcze. Dziewczyna przewróciła tylko oczami i kontynuowała
rozmowę.
-A więc-zaczęłam- Lys przyszedł pod
mój dom i chciał mi coś powiedzieć, ale nie wiem co...-spojrzałam
w kierunku jego ławki. Pech chciał, że akurat patrzył w moją
stronę. Szybko odwrócił wzrok a ja czułam, że moja twarz płonie.
-Kurde no nieźle. Myślisz, że to od
niego te kwiaty co wcześniej dostałaś?
-Nie wiem, chciałam o tym z nim
porozmawiać ale strasznie się wstydzę.
-Musicie dokończyć rozmowę Larka,
inaczej niczego się nie dowiesz.
-Ehh wiem ale...
-Spokojnie, co by się nie stało
pamiętaj, że masz mnie i Kim.- położyła mi dłoń na ramieniu i
serdecznie się uśmiechnęła.
-Dzięki- rozpromieniłam się na
chwilę. Tyle dobrego, że przynajmniej Kastiela nie ma w szkole i
będę mogła na spokojnie porozmawiać z białowłosym. Odczekałam
kilka lekcji i gdy nadszedł czas długiej przerwy, zaczęłam szukać
kolorowookiego. Tak jak myślałam siedział na dziedzińcu ze swoim
notatnikiem.
-H-hej, możemy porozmawiać?- zaczęłam
się niepewnie.
-Oczywiście, usiądź.-powiedział
zamykając notatnik.
-Jeżeli chodzi o wczoraj...
-Tak, wiem. Też chciałem kontynuować
tę rozmowę. Tak w ogóle z Kastielem wszystko w porządku?
-Możnaby powiedzieć, że zarazem tak
i nie ale to długa historia, pewnie sam ci opowie.
-Rozumiem.
-A wracając, co chciałeś mi wczoraj
powiedzieć?- spojrzałam mu w oczy. Zanim chłopak zdążył
cokolwiek z siebie wykrztusić, obydwoje usłyszeliśmy donośny
dziewczęcy głos. Odwróciliśmy się w stronę, z której
dobiegał. Naszym oczom ukazała się niska, blondwłosa dziewczyna.
Była ubrana w takim samym stylu jak Lysander. Zmierzała w naszym
kierunku.
-Lysiuuuu!- rzuciła się na niego.
Chciała go pocałować w policzek ale chłopak stanowczo ją
odepchnął.
-N-Nina? Co tu robisz? Nie powinnaś
być w szkole?- zapytał. Ja siedziałam obok i nie miałam pojęcia
o co chodzi ani kim jest ta cała Nina.
-Przyszłam do ciebie! Tak się
stęskniłam, nie mogę bez ciebie żyć!
-Bez przesady, musisz stąd iść,
jeszcze nauczyciele cię zobaczą.
-Ah! To takie niesamowite, że musimy
tak ukrywać naszą miłość. -rozmarzyła się. Ja zrobiłam
wielkie oczy a Lysander spalił buraka i pokręcił głową z
niedowierzania.
-Nino, nie jesteśmy razem i nigdy nie
będziemy, lubię cię ale jesteś jeszcze...dzieckiem.
-Nie jestem dzieckiem jestem już
dorosła! To wszystko przez tę dziewuchę co?- spojrzała na mnie
groźnym wzrokiem. Aż cofnęłam się krok w tył.
-No już już, idź. -odwrócił ją w
przeciwnym kierunku.
-Ale...
-Nino, proszę idź. Przeszkadzasz mi.
-dziewczyna prawie ze łzami w oczach odeszła od nas, posłała mi
jeszcze jedno groźne spojrzenie.
-Kto to był? -byłam w kompletnym
szoku.
-To Nina, prowadzi...jakby to
powiedzieć, mój fanklub. Chodzi jeszcze do gimnazjum i ma obsesję
na moim punkcie. -westchnął ciężko.
-Masz swój własny fanklub? Łoo, no
nieźle.
-No nie wiem, to bardzo uciążliwe,
więcej mam z tego problemów.
-Musisz coś z tym zrobić, nie może
cię nachodzić nawet w szkole.
-Próbowałem. Tej dziewczynie nie da
się przemówić do rozumu. W ogóle przepraszam cię za nią, jej
zachowanie jest niedopuszczalne.
-Okej nic się stało. -uśmiechnęłam
się.
-Wracając...-nie dokończył ponieważ
przerwał mu dzwonek na lekcje. Najście Niny zabrało nam cały czas
na rozmowę.
-My nigdy nie dokończymy tej rozmowy.
-załamałam się.
-Może spotkajmy się po lekcjach?-
zaproponował.
-Z chęcią ale dzisiaj nie mogę, jadę
z Kastielem i jego psem do weterynarza.
-Demon jest chory? Niemożliwe.-
zmartwił się białowłosy.
-Niestety, coś jest nie tak. Chodźmy
lepiej na lekcje. Możemy też pogadać na wycieczce, w końcu jutro
jedziemy.
-Ah faktycznie, zapomniałem. -zamyślił
się. Poszliśmy razem pod salę. Rozalia już z daleka nas
wypatrzyła. Gdy do niej podeszłam spojrzała na mnie pytającym
wzrokiem.
-Nina nam przerwała.- stwierdziłam ze
zrezygnowaniem.
-Yhh ta wariatka jest niemożliwa.
Przychodzi często do sklepu Leo i kupuje ubrania, dzięki którym
uważa, że Lys zwróci na nią większą uwagę.
-Serio? No to faktycznie ma nierówno
pod sufitem.
-To kiedy pogadacie?
-Jutro na wycieczce.
-Dobry pomysł. -stwierdziła Roza.
Poszłyśmy na lekcje. Reszta godzin minęła bez większych
komplikacji. Po szkole od razu wróciłam do domu. Musiałam
nazmyślać mamie, u której koleżanki byłam w nocy i jak zwykle
opowiedzieć co w szkole. W związku z tym, ze obiecałam
czerwonowłosemu pojechać z nim i Demonem do weterynarza musiałam
się szybko spakować na jutrzejszą wycieczkę. Po upchaniu do torby
potrzebnych rzeczy oznajmiłam rodzicom, że wychodzę. Po kilkunastu
minutach byłam w domu Kasa.
-No to co idziemy?
-Tak. - weterynarz był kilka ulic z
tąd także szybko do niego trafiliśmy. W kolejce przed nami był
tylko jeden zwierzak więc postanowiliśmy grzecznie usiąść na
miejscach w poczekalni.
-Cały się trzęsie. - posmutniałam i
pogłaskałam psa po głowie.
-To normalne, każdy zwierzak boi się
weterynarza. -powiedział spokojnie Kastiel. Jednak w jego głosie
wyczułam nutkę strachu.
-Denerwujesz się?
-Może...
-Nie dziwię ci się, będzie dobrze
mówię ci. -położyłam mu głowę na ramieniu.
-Mam nadzieję- westchnął ciężko i
złapał mnie za dłoń. Siedzieliśmy tak, spoglądając co chwilę
na przerażonego Demona. W końcu nadeszła nasza kolej. Weszliśmy
do gabinetu. Kastiel przedstawił cały problem. Pani weterynarz
dokładnie obejrzała psa i wypytywała się Kastiela o różne
rzeczy.
-Objawy wskazują na zatrucie, nie
zjadł przypadkiem czegoś nieświeżego?-zapytała kobieta.
-Dałem mu ostatnio jakieś mięso z
lodówki...myśli pani, że mogło być stare? -zapytał. Spojrzał
na mnie. Ja złapałam go za rękę.
-Albo nieświeże, albo nieprzebadane.
-zmartwiła się. -podam mu lek, powinno być lepiej już jutro. Na
wszelki wypadek pobiorę trochę krwi i zrobię badania.
-Dobrze. - Kas wyraźnie posmutniał. Z
wielkim bólem patrzył jak pies piszczy podczas pobierania krwi i
podawania leku. Mi samej prawie pociekły łzy, jestem bardzo
wrażliwa jeżeli chodzi o zwierzęta nawet jeśli nie są moje.
-Proszę jutro przyjść po wyniki
badań. Proszę się nie martwić , na pewno mu przejdzie.
-uśmiechnęła się. Czerwonowłosy zapłacił za wizytę po czym
wróciliśmy do jego domu. Demon od razu położył się na swoim
legowisku. Chłopak stracił humor, widać dopiero po czasie dotarło
do niego, że zwierzak chwilowo cierpi.
-Spokojnie będzie dobrze, niebawem
poczuje się lepiej. -przytuliłam go.
-Mam taką nadzieję. - również mnie
objął.
-Jedziesz jutro na wycieczkę prawda?
-Ta, jak trzeba to trzeba. Mama jutro
wraca, zostanie z Demonem , przynajmniej nie będę się martwił, ze
zostaje sam w takim stanie.
-O, to dobrze. Już odzywasz się do
mamy?
-Nie, napisała mi tylko sms'a. Nie mam
ochoty z nią gadać o tym debilu.
-Rozumiem...słuchaj ja spadam do domu.
Pamiętaj, że jutro zbiórka o 7 pod szkołą.
-Tak wcześnie? Ja pier..
-Ekhem
-Sory, dobra idź ja musisz. -podeszłam
do drzwi i prawie pociągnęłam już za klamkę gdy nagle chłopak
energicznie pociągnął mnie za rękę po czym przyparł mnie swoim
ciałem do ściany.
-K-Kas...mm!- chłopak namiętnie mnie
pocałował.
-Teraz możesz iść- oblizał
się.Zrobił to tak ponętnie, że aż ugięły się pode mną nogi.
-Wariat.- na moje policzki wkradły się
rumieńce. Z uśmiechem wyszłam z domu chłopaka. Szłam wpatrując
się w rozłożyste drzewa w okolicy. Nagle usłyszałam jak ktoś
woła moje imię.
Kilka ostatnich rozdziałów przeczytałam, ale ich nie skomentowałam. Po prostu czytałam je po kolei. Te rozdziały są jeszcze lepsze niż pierwsze 20. Cudowne. WOW!Myślałam, że Kastiel spotkał tam Debrę, a tu jego ojciec. O.o Piszesz świetnie, masz ciekawe pomyśly, inne niż w opowiadanich, które również czytałam. Kastiel jest cudowny <3 Te poranne próby Kastiela po tym jak Lara czuwała nad nich pijanym mi się nie spodobały zbytnio, ale e tam. Podoba mi się jak opisujesz pocałunki itp. <3 Naprawdę dobrze piszesz. Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next!
OdpowiedzUsuńDzięki!<3
UsuńRozdział jak zawsze super :D Niektóre sytuacje naprawdę bomba :D Weny :D
OdpowiedzUsuńPS. coś dużo buziek XD ale cóż :x
Haha dziękuję :D
Usuń