środa, 16 grudnia 2015

Rozdział XV

Obudziło mnie intensywne chrapanie. Oczywiście był to Kastiel, spał jak zabity. Zaraz po tym spostrzegłam, że nie leżę na łóżku obok niego ale...na podłodze. Spadłam z łóżka? Nigdy mi się to nie zdarzyło, w dodatku nic nie poczułam. Zerknęłam na zegarek, wskazywał 6 rano. Za niedługo trzeba wstawać, ale przecież Kas nie może iść do szkoły w takim stanie. Zapewne ciężko będzie mi go obudzić. Przecierając oczy poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie i chłopakowi coś do jedzenia. Demon leżał przy misce i cicho popiskiwał. Nie wiedziałam co mu jest, podeszłam do niego.
-Czeeść, co jest psiaku?- pogłaskałam do delikatnie po głowie. Zauważyłam, że jest smutny i słaby.-Nie chcesz jeść?- podsunęłam bliżej miskę- Biedactwo...- patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, nie wiedziałam o co chodzi. Może jest chory? Nigdy nie widziałam żeby tak się zachowywał. Wstałam i zawołałam go lecz nawet nie drgnął. Bardzo się zmartwiłam, w końcu wiem ile ten pies znaczy dla Kasa. A może dlatego on wczoraj...ale w takim razie dlaczego mi nie powiedział? Alkohol nie rozwiąże problemu. Posiedziałam jeszcze moment przy Demonie po czym zrobiłam kilka kanapek. Poszłam obudzić smacznie chrapiącego czerwonowłosego. Usiadłam na łóżku obok niego.
-Hej, wstawaj.- szepnęłam lecz nic się nie wydarzyło. Powtórzyłam jeszcze raz ale głośniej. W końcu chłopak leniwie otworzył oczy i spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
-Lara? Co ty tu...jasna cholera moja głowa.- syknął łapiąc się za czerwoną czuprynę.
-Wczoraj byłeś tak pijany, że ja i Lysander odprowadziliśmy cię do domu, zostałam na noc bo martwiłam się o ciebie. Pamiętasz cokolwiek?
-Co? Pamiętam jak wyszedłem z domu...zaraz zaraz, Lys? A skąd on się w ogóle tam wziął?
-Emm, chciał ze mną o czymś porozmawiać, nie wiem dokładnie o co chodzi. Nieważne. Dlaczego się tak upiłeś?
-Lara daj spokój.- odwrócił się na drugi bok.
-Nie. -przeszłam na drugą stronę łóżka.- gadaj ale już.
-Nie muszę ci niczego mówić.
-Musisz.
-Rozkazujesz mi?
-Owszem.
-Wiesz, że nienawidzę dostawać rozkazów prawda?- podniósł się na łokciach.
-Wiem mój drogi ale to już poważniejsza sprawa. Chcę wiedzieć. -spojrzałam mu głęboko w jego błyszczące, szare oczy.
-Serio? No dobra. Po pierwsze Demon jest chory, po drugie moja mama najprawdopodobniej pogodzi się z ojcem. Zadowolona? -był bardzo zdenerwowany.
-Z Demonem zauważyłam, że coś jest nie w porządku, nie ma apetytu ani nawet nie chce wstać z podłogi. Myślisz, że twoja mama po czymś takim chciałaby nadal być z takim człowiekiem?
-Od dwóch dni przesiaduje u niego w mieszkaniu? To nie wystarczający dowód?
-W mieszkaniu? A-ale po co..
-Nie wiem, najwyraźniej chcą się pogodzić.
-Może po prostu chcą porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić?
-Jasne, oczywiście.
-Twoja mama to porządna osoba, na pewno nie zrobi nic głupiego a tym bardziej czegoś co by cię zraniło.
-Mam ją w dupie.
-Kastiel, przestań.
-Co Kastiel? Co przestań? Postaw się w mojej sytuacji.
-Słuchaj, z twoją mamą to na pewno jakoś się wyjaśni. Póki co musisz iść z Demonem do weterynarza.
-Nie chcę.-spuścił wzrok.
-Jak to?
-Normalnie.
-Kas, jeżeli nie dowiemy się co mu jest on...
-Tak, wiem.
-No to trzeba działać, przecież to twój kompan życiowy. -uśmiechnęłam się lekko.
-Ta...
-No już, rozchmurz się. Wszystko będzie dobrze. Chodź zrobiłam kanapki.- pociągnęłam go za rękę żeby wstał z łóżka, jednak on był silniejszy i pociągnął mnie do siebie, na łóżko. Nawet nie zdąrzyłam się zorientować, a buntownik już był nade mną i trzymał moje ręce nad moją głową.
-Gdzie ci się tak spieszy hm?- wyszeptał mi do ucha lekko je podgryzając.
-Przestań, śmierdzisz piwskiem.
-Ty za to całkiem smakowicie.- ten jego cwany wyraz twarzy na prawdę mnie denerwował.
-Na pewno nie lepiej niż kanapki ,które czekają w kuchni.
-Wiesz, że nie interesują mnie teraz kanapki. -musnął moją szyję.
-Kastiel, nie.-powiedziałam stanowczo. Zwolnił uścisk z moich rąk i mogłam swobodnie wstać z łóżka. Westchnął z rezygnacją.
-Czy wy baby nie rozumiecie męskich potrzeb?
-Jak widać nie. Do kuchni ale już.
-Dobrze mamo.
-Pff- zaśmiałam się pod nosem i razem ruszyliśmy spałaszować kanapki. Kastiel opychał się jedzeniem a ja spoglądałam na niego kątem oka.
-Widzę że się gapisz. -powiedział z pełną buzią.
-Bo jesz jak świnia.
-Facet to świnia hehe.
-Wiesz, że właśnie wbiłeś sam na siebie?
-Powiedziałem facet, a nie określiłem jakiegoś konkretnego przykładu czyli w tym przypadku mnie.
-Oj ależ ty filozofujesz. -pokręciłam tylko głową wracając do jedzenia.
-Za moje teorie oczekuję wynagrodzenia w najbliższym czasie. -powiedział z buntowniczym uśmiechem. Mocno się zarumieniłam, wręcz pożerał mnie wzrokiem.
-K-Kastiel przestań się tak na mnie patrzeć!
-A co?- zaśmiał się.
-Nic, daj spokój. Idę do szkoły, ty może lepiej zostań dziś w domu. -zaproponowałam.
-Ty też zostajesz.
-Nie zostanę, rodzice się wkurzą. Poza tym miałam pogadać w szkole z dziewczynami.
-Ehh-machnął ręką - dobra ale nagrodę w ciągu najbliższych dni mam nadzieję dostanę?-uniósł brew.
-Oczywiście mój panie i władco, czego zapragniesz.- pokłoniłam się i wybuchnęłam śmiechem.
-Mmm podoba mi się jak mnie tak nazywasz.- podszedł do mnie i pocałował. Moje ręce powędrowały w jego gęste, czerwone włosy. Nagle poczułam coś chłodnego na moim brzuchu. To była dłoń Kasa. Oderwałam się od niego.
-No dobra dobra już, przestań. - spuściłam wzrok.
-Dokończymy to- uniósł mój podbródek.
-Najpierw zabierzemy Demona do weterynarza. Jak przyjdę od razu tam pójdziemy.
-Dobra. Jak masz iść to idź bo zaraz się rozmyślę.
-Do zobaczenia. - pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wybiegłam z domu. Czas tak szybko leciał, była już prawie 8! Zasapana wbiegłam do klasy, nauczycielka wstawiła mi spóźnienie. Usiadłam oczywiście w ławce obok Rozalii.
-Słuchaj Lys mi wszystko opowiedział, co się stało?- zmartwiła się dziewczyna.
-Demon jest chory, pani Judie być może pogodzi się z tatą Kasa, nie wytrzymał tego i upił się.
-Ale wie przecież, że to nie jest najlepsze rozwiązanie? Alkohol nie rozwiązuje problemów.
-Wiem, też mu to mówiłam. Już teraz jest dobrze. Zostałam na noc.
-Aaa dlatego się spóźniłaś- pokiwała głową- aż tak ostro było? Łóżko wytrzymało?-zatkała buzię powstrzymując się od śmiechu.
-R-Roza! No co ty! Do niczego nie doszło, spał jak zabity. Pilnowałam go po prostu.
-Żartowałam no- stuknęła mnie łokciem.
-Te twoje żarty mnie kiedyś do grobu wpędzą. - stwierdziłam z rozbawieniem.
-Oj bez przesady.
-Lysander mówił ci też o tym co zaszło wcześniej?- spytałam.
-No właśnie nie! Wiem tylko to co pisałaś mi w sms'ach.
-Cisza!- nauczycielka usłyszała jak Roza szepcze. Dziewczyna przewróciła tylko oczami i kontynuowała rozmowę.
-A więc-zaczęłam- Lys przyszedł pod mój dom i chciał mi coś powiedzieć, ale nie wiem co...-spojrzałam w kierunku jego ławki. Pech chciał, że akurat patrzył w moją stronę. Szybko odwrócił wzrok a ja czułam, że moja twarz płonie.
-Kurde no nieźle. Myślisz, że to od niego te kwiaty co wcześniej dostałaś?
-Nie wiem, chciałam o tym z nim porozmawiać ale strasznie się wstydzę.
-Musicie dokończyć rozmowę Larka, inaczej niczego się nie dowiesz.
-Ehh wiem ale...
-Spokojnie, co by się nie stało pamiętaj, że masz mnie i Kim.- położyła mi dłoń na ramieniu i serdecznie się uśmiechnęła.
-Dzięki- rozpromieniłam się na chwilę. Tyle dobrego, że przynajmniej Kastiela nie ma w szkole i będę mogła na spokojnie porozmawiać z białowłosym. Odczekałam kilka lekcji i gdy nadszedł czas długiej przerwy, zaczęłam szukać kolorowookiego. Tak jak myślałam siedział na dziedzińcu ze swoim notatnikiem.
-H-hej, możemy porozmawiać?- zaczęłam się niepewnie.
-Oczywiście, usiądź.-powiedział zamykając notatnik.
-Jeżeli chodzi o wczoraj...
-Tak, wiem. Też chciałem kontynuować tę rozmowę. Tak w ogóle z Kastielem wszystko w porządku?
-Możnaby powiedzieć, że zarazem tak i nie ale to długa historia, pewnie sam ci opowie.
-Rozumiem.
-A wracając, co chciałeś mi wczoraj powiedzieć?- spojrzałam mu w oczy. Zanim chłopak zdążył cokolwiek z siebie wykrztusić, obydwoje usłyszeliśmy donośny dziewczęcy głos. Odwróciliśmy się w stronę, z której dobiegał. Naszym oczom ukazała się niska, blondwłosa dziewczyna. Była ubrana w takim samym stylu jak Lysander. Zmierzała w naszym kierunku.
-Lysiuuuu!- rzuciła się na niego. Chciała go pocałować w policzek ale chłopak stanowczo ją odepchnął.
-N-Nina? Co tu robisz? Nie powinnaś być w szkole?- zapytał. Ja siedziałam obok i nie miałam pojęcia o co chodzi ani kim jest ta cała Nina.
-Przyszłam do ciebie! Tak się stęskniłam, nie mogę bez ciebie żyć!
-Bez przesady, musisz stąd iść, jeszcze nauczyciele cię zobaczą.
-Ah! To takie niesamowite, że musimy tak ukrywać naszą miłość. -rozmarzyła się. Ja zrobiłam wielkie oczy a Lysander spalił buraka i pokręcił głową z niedowierzania.
-Nino, nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy, lubię cię ale jesteś jeszcze...dzieckiem.
-Nie jestem dzieckiem jestem już dorosła! To wszystko przez tę dziewuchę co?- spojrzała na mnie groźnym wzrokiem. Aż cofnęłam się krok w tył.
-No już już, idź. -odwrócił ją w przeciwnym kierunku.
-Ale...
-Nino, proszę idź. Przeszkadzasz mi. -dziewczyna prawie ze łzami w oczach odeszła od nas, posłała mi jeszcze jedno groźne spojrzenie.
-Kto to był? -byłam w kompletnym szoku.
-To Nina, prowadzi...jakby to powiedzieć, mój fanklub. Chodzi jeszcze do gimnazjum i ma obsesję na moim punkcie. -westchnął ciężko.
-Masz swój własny fanklub? Łoo, no nieźle.
-No nie wiem, to bardzo uciążliwe, więcej mam z tego problemów.
-Musisz coś z tym zrobić, nie może cię nachodzić nawet w szkole.
-Próbowałem. Tej dziewczynie nie da się przemówić do rozumu. W ogóle przepraszam cię za nią, jej zachowanie jest niedopuszczalne.
-Okej nic się stało. -uśmiechnęłam się.
-Wracając...-nie dokończył ponieważ przerwał mu dzwonek na lekcje. Najście Niny zabrało nam cały czas na rozmowę.
-My nigdy nie dokończymy tej rozmowy. -załamałam się.
-Może spotkajmy się po lekcjach?- zaproponował.
-Z chęcią ale dzisiaj nie mogę, jadę z Kastielem i jego psem do weterynarza.
-Demon jest chory? Niemożliwe.- zmartwił się białowłosy.
-Niestety, coś jest nie tak. Chodźmy lepiej na lekcje. Możemy też pogadać na wycieczce, w końcu jutro jedziemy.
-Ah faktycznie, zapomniałem. -zamyślił się. Poszliśmy razem pod salę. Rozalia już z daleka nas wypatrzyła. Gdy do niej podeszłam spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Nina nam przerwała.- stwierdziłam ze zrezygnowaniem.
-Yhh ta wariatka jest niemożliwa. Przychodzi często do sklepu Leo i kupuje ubrania, dzięki którym uważa, że Lys zwróci na nią większą uwagę.
-Serio? No to faktycznie ma nierówno pod sufitem.
-To kiedy pogadacie?
-Jutro na wycieczce.
-Dobry pomysł. -stwierdziła Roza. Poszłyśmy na lekcje. Reszta godzin minęła bez większych komplikacji. Po szkole od razu wróciłam do domu. Musiałam nazmyślać mamie, u której koleżanki byłam w nocy i jak zwykle opowiedzieć co w szkole. W związku z tym, ze obiecałam czerwonowłosemu pojechać z nim i Demonem do weterynarza musiałam się szybko spakować na jutrzejszą wycieczkę. Po upchaniu do torby potrzebnych rzeczy oznajmiłam rodzicom, że wychodzę. Po kilkunastu minutach byłam w domu Kasa.
-No to co idziemy?
-Tak. - weterynarz był kilka ulic z tąd także szybko do niego trafiliśmy. W kolejce przed nami był tylko jeden zwierzak więc postanowiliśmy grzecznie usiąść na miejscach w poczekalni.
-Cały się trzęsie. - posmutniałam i pogłaskałam psa po głowie.
-To normalne, każdy zwierzak boi się weterynarza. -powiedział spokojnie Kastiel. Jednak w jego głosie wyczułam nutkę strachu.
-Denerwujesz się?
-Może...
-Nie dziwię ci się, będzie dobrze mówię ci. -położyłam mu głowę na ramieniu.
-Mam nadzieję- westchnął ciężko i złapał mnie za dłoń. Siedzieliśmy tak, spoglądając co chwilę na przerażonego Demona. W końcu nadeszła nasza kolej. Weszliśmy do gabinetu. Kastiel przedstawił cały problem. Pani weterynarz dokładnie obejrzała psa i wypytywała się Kastiela o różne rzeczy.
-Objawy wskazują na zatrucie, nie zjadł przypadkiem czegoś nieświeżego?-zapytała kobieta.
-Dałem mu ostatnio jakieś mięso z lodówki...myśli pani, że mogło być stare? -zapytał. Spojrzał na mnie. Ja złapałam go za rękę.
-Albo nieświeże, albo nieprzebadane. -zmartwiła się. -podam mu lek, powinno być lepiej już jutro. Na wszelki wypadek pobiorę trochę krwi i zrobię badania.
-Dobrze. - Kas wyraźnie posmutniał. Z wielkim bólem patrzył jak pies piszczy podczas pobierania krwi i podawania leku. Mi samej prawie pociekły łzy, jestem bardzo wrażliwa jeżeli chodzi o zwierzęta nawet jeśli nie są moje.
-Proszę jutro przyjść po wyniki badań. Proszę się nie martwić , na pewno mu przejdzie. -uśmiechnęła się. Czerwonowłosy zapłacił za wizytę po czym wróciliśmy do jego domu. Demon od razu położył się na swoim legowisku. Chłopak stracił humor, widać dopiero po czasie dotarło do niego, że zwierzak chwilowo cierpi.
-Spokojnie będzie dobrze, niebawem poczuje się lepiej. -przytuliłam go.
-Mam taką nadzieję. - również mnie objął.
-Jedziesz jutro na wycieczkę prawda?
-Ta, jak trzeba to trzeba. Mama jutro wraca, zostanie z Demonem , przynajmniej nie będę się martwił, ze zostaje sam w takim stanie.
-O, to dobrze. Już odzywasz się do mamy?
-Nie, napisała mi tylko sms'a. Nie mam ochoty z nią gadać o tym debilu.
-Rozumiem...słuchaj ja spadam do domu. Pamiętaj, że jutro zbiórka o 7 pod szkołą.
-Tak wcześnie? Ja pier..
-Ekhem
-Sory, dobra idź ja musisz. -podeszłam do drzwi i prawie pociągnęłam już za klamkę gdy nagle chłopak energicznie pociągnął mnie za rękę po czym przyparł mnie swoim ciałem do ściany.
-K-Kas...mm!- chłopak namiętnie mnie pocałował.
-Teraz możesz iść- oblizał się.Zrobił to tak ponętnie, że aż ugięły się pode mną nogi.

-Wariat.- na moje policzki wkradły się rumieńce. Z uśmiechem wyszłam z domu chłopaka. Szłam wpatrując się w rozłożyste drzewa w okolicy. Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię.

4 komentarze:

  1. Kilka ostatnich rozdziałów przeczytałam, ale ich nie skomentowałam. Po prostu czytałam je po kolei. Te rozdziały są jeszcze lepsze niż pierwsze 20. Cudowne. WOW!Myślałam, że Kastiel spotkał tam Debrę, a tu jego ojciec. O.o Piszesz świetnie, masz ciekawe pomyśly, inne niż w opowiadanich, które również czytałam. Kastiel jest cudowny <3 Te poranne próby Kastiela po tym jak Lara czuwała nad nich pijanym mi się nie spodobały zbytnio, ale e tam. Podoba mi się jak opisujesz pocałunki itp. <3 Naprawdę dobrze piszesz. Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze super :D Niektóre sytuacje naprawdę bomba :D Weny :D
    PS. coś dużo buziek XD ale cóż :x

    OdpowiedzUsuń