wtorek, 8 marca 2016

Rozdział XXV

***
Na początek chciałam bardzo serdecznie podziękować za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. No po prostu czad! Druga sprawa to wyświetlenia...Za niedługo stuknie 15 tysięcy! Jesteście niesamowite! Dziękuję, że tak chętnie czytacie mojego bloga ^^ Trzecia i ostatnia sprawa to dedykacja. Mianowicie chciałam dedykować ten rozdział użytkowniczce, która była najprawdopodobniej moją pierwszą czytelniczką i komentuje praktycznie każdy rozdział - Sandzik k. Pozdrawiam Cię i wszystkie was, które czytacie to opowiadanie :D A teraz zapraszam do czytania ^^
***

[Kastiel]

W szalenie szybkim tempie, przemierzałem ulice miasta. Mój rywal co chwilę wychodził na prowadzanie, po czym ja doganiałem go i wyprzedzałem. Tak w kółko i w kółko. Czerwone światła sygnalizacji wcale nas nie zatrzymywały. Dwa razy o mało co nie doszłoby do tragedii. Z punktu widzenia innej osoby wydaje się to być czystym szaleństwem. Jednakże jeśli chodzi o coś ważnego...to wcale nie jest szaleństwo. Chyba, że z miłości. Tak, przyznam przed samym sobą, że oszalałem z miłości. Mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie, mocniej chwytając kierownicę. Przed oczami stanął mi obraz Lary. Zawsze uśmiechniętej i wesołej. Przypomniałem sobie początek naszej znajomości. To, jak od razu wpadła mi w oko. Wszystkie wydarzenia, które odbyły się w późniejszym czasie odtworzyły się jak film, który mógłbym oglądać bez końca. Na prawdę zwariowałem.

[Lara]

Cała zapłakana drżącymi dłońmi wybrałam numer do Rozalii. Dziewczyna była przerażona, gdy usłyszała mój głos, w sumie nie dziwię się jej. Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. Nadal nie mogłam powstrzymać łez, które same napływały mi do oczu. Rozalia obiecała, że zaraz się tu zjawi. Nie wiem czy jej obecność da cokolwiek, ale w takiej sytuacji warto jest mieć przy sobie bliską przyjaciółkę. Kątem oka widziałam jak Jake na mnie spogląda. Spojrzałam w jego oczy i ujrzałam w nich ogromny żal. Zacisnęłam powieki i znów wtuliłam się w brata. Tak się cieszyłam, że jest teraz przy mnie. Chociaż biorąc pod uwagę to co się właśnie dzieje, to niejako on jest przyczyną tych zdarzeń. Cholera, gdzie Kastiel mógł nas razem zobaczyć? Przecież dobrze wie, że bym go nie zdradziła. Co za straszna pomyłka. W dodatku obecność tego całego 'gangu' pogarszała sytuację kilkukrotnie. Boję się, tak bardzo się boję. Gdybym mogła cofnąć czas...ale to nic by nie dało. Przyjechaliby do niego prędzej czy później. Dlaczego on zawsze musi się pakować w takie kłopoty? Usiadłam zrezygnowana na krawężniku i schowałam twarz w dłoniach. Jake usiadł obok mnie i obydwoje czekaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. Po jakimś czasie, w końcu zjawiła się Rozalia. Widać było, że szybki bieg na jej wysokich obcasach bardzo ją zmęczył.
-Lara! Dziewczyno, ja nie wiem co mam powiedzieć! Ja...jestem po prostu w szoku.- powiedziała ledwo łapiąc oddech i kucając obok mnie.
-Roza, nie wiem co robić. Zabij mnie...
-Nawet tak nie mów, damy jakoś z tym radę, jasne? - położyła mi dłoń na ramieniu.
-Ja nie dam. - wstałam z krawężnika i odeszłam kawałek dalej. Patrzyłam przed siebie zapłakanymi oczyma. Chłodny wiatr osuszał moje mokre od łez policzki i wprawiał w ruch moje rozpuszczone włosy. Ciemne chmury zebrały się nad całym miastem, zanosiło się na deszcz.
-Może chodźmy gdzieś się schować? Zmokniemy. - zaproponowała cicho Rozalia.
-Nie. - odparłam beznamiętnie i uniosłam głowę w górę. Patrzyłam na szybko przemieszczające się po niebie ciemne chmury. Po chwili poczułam zimne krople deszczu na swojej twarzy. Z każdą chwilą padało coraz bardziej.
-Lara do cholery, chodź. Schowamy się gdzieś. - zarządziła Rozalia i pociągnęła mnie za rękę. Nie odzywając się ani słowem, podążałam za nią i za moim bratem w kierunku niewielkiego zadaszenia. Było tam na tyle dużo miejsca, abyśmy mogli wszyscy się tam schronić. Staliśmy tak w ciszy obserwując ulewę.

[Kastiel]
Pieprzony deszcz. Nawet pogoda mi dzisiaj nie sprzyja. Takie warunki pogodowe znacznie utrudniają jazdę, a tym bardziej jeśli jedzie się tak szybko. Nie miałem wyboru, nie mogłem się teraz po prostu zatrzymać i wycofać. Nie jestem tchórzem, nie dam Davidowi satysfakcji. Wyjechaliśmy na dość prostą drogę, gdzie nie było żadnych zabudowań, jedynie drzewa rosły po bokach jezdni. Wyszedłem na prowadzenie zostawiając mojego rywala daleko w tyle. Tak! Teraz na pewno to wygram. Pójdzie jak z płatka. Deszcz nadal utrudniał mi widoczność, ale już się tym nie przejmowałem. Ogarnęła mnie niesamowita euforia, jakbym już był zwycięzcą. Nagle pośród szumu deszczu usłyszałem zbliżający się odgłos silnika. Odwróciłem się na moment i ujrzałem motocykl Davida, który zbliżał się niemiłosiernie szybko. Mocniej chwyciłem kierownicę i znów skupiłem się na jeździe. Już tak blisko mety, nie poddam się. Nagle ujrzałem, że chłopak zaczyna tracić panowanie nad pojazdem. Zaczął niekontrolowanie zjeżdżać na pobocze, a gdy tylko znalazł się w pobliżu jednego z drzew, uderzył w nie z impetem. Przyglądałem się tej scenie i sam nie zauważyłem, że nie jadę jak powinienem. Po prostu szczyt idiotyzmu. Wpadłem w poślizg i nie mogłem zahamować. Śliska od deszczu jezdnia nie dawała za wygraną. Zacząłem panikować, a po chwili już nie wiedziałem co działo się dalej.

[Lara]

Poczułam przeszywający ból w sercu i duszności. Oparłam się o stojącą obok mnie białowłosą.
-Lara, wszystko w porządku? - zapytała dziewczyna przytrzymując mnie.
-Nie, słabo mi. - złapałam się jedną ręką za głowę. Czułam, że zaraz zemdleję.
-Zabieram cię do domu, w tej chwili i to bez gadania.- powiedział Jake i chciał mnie podnieść, ale w porę zrobiłam krok w tył.
-Nie, ja muszę tu zostać. - robiło mi się coraz bardziej słabo. Coś jest nie tak.
-Dziewczyno co ty odstawiasz, myślisz że Kastiel chciałby żebyś była tu w takim stanie? - złotooka miała rację, jednak nie było teraz siły, która zmusiłaby mnie to pójścia stąd.
-Po prostu czuję, że coś jest nie tak. Długo ich już nie ma.
-Lara ma rację, to dość podejrzane. - zamyślił się Jake i skierował wzrok w miejsce, skąd odjechali Kastiel i David.
-Na prawdę dodałeś jej tym otuchy, brawo geniuszu. - skarciła go białowłosa.
-Po prostu mówię , co myślę. Nie uważasz podobnie? - zapytał na co dziewczyna tylko prychnęła i podeszła do mnie bliżej.
-Posłuchaj, wróćmy do domu. Jeżeli nie dla nas, zrób to dla Kasa. - powiedziała spokojnym tonem. Już miałam przystać na tę propozycję, gdy nagle wszyscy usłyszeliśmy pisk opon i warkot silników. Grupka Davida właśnie pojechała w stronę, w którą udali się czerwonowłosy i jego rywal. Przestraszyłam się, na nowo zawładnęła mną panika.
-Jadę za nimi. - Jake jak oparzony pobiegł w deszczu po swój motocykl. Nim się obejrzałyśmy już go nie było.
-To szaleństwo! - wykrzyknęłam i znów poczułam łzy napływające mi do oczu.
-Spokojnie nic mu nie będzie. Chodź, mam parasol. Pójdziemy grzecznie do domu, dobrze? - spojrzała mi w oczy i zrobiła minę jakby rozmawiała z kilkuletnim dzieckiem.
-No dobrze...-sapnęłam cicho i wzięłam złotooką pod rękę. Szłyśmy pod parasolem w ciszy przez jakieś 10 minut. W końcu Rozalia zabrała głos.
-Wiesz zazdroszczę ci.
-Mi? Czego? - pociągnęłam nosem.
-Nie jestem pewna czy Leo, zrobiłby coś takiego dla mnie.
-Jak zależałoby od tego twoje życie, jestem pewna że postąpiłby podobnie.
-Tak uważasz? Leo to zupełnie inny charakter, nie znasz go za dobrze.
-Ale przecież cię kocha...
-Niby tak, ale czasami mam wrażenie, że czegoś mi w nim brakuje. - zamyśliła się.
-Wydaje się być idealny.
-Idealność z czasem potrafi być nużąca.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - podniosłam na nią wzrok.
-Nie wiem czy nie powinnam zrobić sobie od niego przerwy.
-Rozalia, co ty wygadujesz?- jej słowa zdziwiły mnie tak bardzo, że na moment zapomniałam o całej sytuacji z Kastielem.
-Nie to, że chcę z nim zerwać. Po prostu kilka dni odpoczynku od siebie. Co o tym myślisz?
-A co na to Leo? Będzie mu przykro, nie sądzisz?
-Załatwię to w taki sposób, że nikt na tym nie ucierpi.
-W sumie może to i dobry pomysł, jeżeli odczuwasz potrzebę odpoczynku od chłopaka...
-Dobra, ale koniec już o mnie.
-Nie no nie przeszkadza mi to, przynajmniej jakaś zmiana tematu.- odparłam.
-Mamy ważniejsze sprawy. Chodź jesteśmy już blisko twojego domu. - dziewczyna wskazała palcem na budynki w oddali. Faktycznie, zajęta rozmową nie zauważyłam, że przeszłyśmy już spory kawał drogi i zaraz dotrzemy do celu. Przez deszcz i silne zachmurzenie, było już prawie ciemno. Ze strachu o czerwonowłosego, znów poczułam duszności i ścisk w gardle. Dobrze, że byłyśmy już tak blisko domu.

[Jake]

Nie było opcji, bym nie pojechał za tymi chłopakami. Mam nadzieję, że moja siostra siedzi już bezpiecznie w domu. Musiałem się dowiedzieć, dlaczego tak nagle zerwali się z miejsca i ruszyli w danym kierunku. Jechałem za nimi dłuższy czas, starając nie rzucać się bardzo w oczy. Deszcz powoli uspokajał się, ale zrobiło się już dość ciemno. Wyjechałem za nimi na prostą drogę i nie spuszczałem ich z oka ani na sekundę. Wokół nie było budynków ani ludzi, za to wzdłuż jezdni rozpościerała się spora ilość drzew. Było ich stanowczo za dużo. Po dłuższej chwili ujrzałem jak śledzeni przeze mnie osobnicy zwalniają i zatrzymują się na poboczu. Podjechałem bliżej, teraz już nie obawiałem się, że mnie zobaczą. Chciałem wiedzieć, co jest grane. Gdy ujrzałem roztrzaskany motocykl i Davida leżącego obok , po prostu zamarłem. Wzrokiem zacząłem szukać chłopaka Lary, lecz nigdzie nie mogłem go znaleźć. Może pojechał dalej i dotarł już na metę? Jednak to byłoby zbyt piękne...poza tym nie sądzę, żeby Kastiel mimo wszystko zostawił tak Davida. Pojechałem jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej i zobaczyłem to, czego tak bardzo się obawiałem. Serce podeszło mi do gardła, początkowo z przerażenia nie mogłem się poruszyć,ani nawet zejść z pojazdu. Obok drzewa leżał czerwonowłosy chłopak, a parę metrów dalej jego motocykl. W końcu opamiętałem się i podszedłem do niego bliżej. Nie ruszał się, a wokół niego było dużo krwi. Za dużo.
-Hej słyszysz mnie? - zacząłem do niego mówić i lekko potrząsać. - Cholera. - syknąłem pod nosem i prędko wykręciłem numer na pogotowie. Opisałem całą sytuację i niecierpliwie czekałem na karetkę, wykonując wszystkie polecenia jakie zlecała mi kobieta w słuchawce.
-Chłopie nie przekręć się tutaj, jeszcze nie pora. Nie wiem co Lara zrobi, jeżeli umrzesz. - mówiłem do niego, mając nadzieję, że stanie się jakiś cud i chłopak nagle podniesie się na równe nogi. Tak się jednak nie stało. Karetka przyjechała na miejsce, zabierając przy tym także nieprzytomnego Davida. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Gdy Lara o tym usłyszy, popełni samobójstwo na miejscu. Jednak nie mogę jej okłamać, znienawidziłaby mnie za to. Lepsza najgorsza prawda niż kłamstwo. W końcu chodzi o życie jej ukochanego, nie mogę tego przed nią zataić. Postanowiłem nie tracić więcej czasu i ruszyłem w drogę powrotną do domu mojej siostry. Całą drogę rozmyślałem, od czego właściwie mam zacząć? Jak powiedzieć to na tyle delikatnie, by...zaraz zaraz. O takiej sprawie nie da się powiedzieć delikatnie. Szlag by to.

[Lara]

Razem z Rozalią spędziłyśmy miłą godzinę na pogaduchach. Dziewczyna pocieszała mnie i zapewniała, że wszystko będzie w porządku. Na chwilę się rozpromieniłam, zaczynałam wierzyć w to, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Zaczęłyśmy oglądać telewizję, dla zabicia czasu. Minuty mijały, a ja mimo pozornego spokoju, byłam nadal bardzo zaniepokojona. Niestety przed moją białowłosą przyjaciółką nie dało się ukryć takowego faktu, więc praktycznie od razu to spostrzegła.
-Wiem, że się denerwujesz.
-Nawet nie wiesz jak.
-Ja też się denerwuję, potrafię sobie wyobrazić co musisz teraz przeżywać w środku.
-To straszne, ale cieszę się, że jesteś teraz obok.
-Od tego są przyjaciółki. - uśmiechnęła się serdecznie. Zaczęła przeszukiwać swoją torbę, aż w końcu wyjęła z niej paczkę papierosów.
-Idziesz teraz palić? - zapytałam.
-Nie sama, idziesz ze mną.
-Nie powinnam...
-Ja też nie, ale może chociaż na chwilę się odstresujesz. - poczęstowała mnie papierosem i wyszłyśmy na balkon. Dziewczyna użyczyła mi zapalniczkę i po chwili zaciągnęłam się dymem. Po wypaleniu mniej więcej połowy, zaczęło mi się lekko kręcić w głowie. Przyznaję, że na parę chwil udało mi się zrelaksować i zapomnieć co się dzieje. Po skończonym paleniu udałyśmy się z powrotem do mojego pokoju. Położyłyśmy się na łóżku i patrząc w sufit, zaczęłyśmy rozmawiać o przeróżnych rzeczach. Znów zaczęłam się trochę uspokajać, jednak nadal nie miałam od nikogo żadnej wieści o Kastielu. Postanowiłam, że zadzwonię do Lysandra. Może już coś wie, w końcu jest jedną z najbliższych buntownikowi osób. Rozalia poparła mój pomysł.
-Tak? - usłyszałam głos Lysa w słuchawce.
-Hej, Lysander. Masz może jakieś wieści od Kastiela?
-Niestety nie, a nie odezwał się jeszcze?
-No właśnie nie...zaczynam się coraz bardziej martwić.
-To dziwne, powinni już dawno skończyć wyścig. Przecież nie może to trwać w nieskończoność.
-Dokładnie. Posłuchaj...jeżeli będziesz coś wiedział, daj mi znać dobrze?
-Oczywiście, nie martw się o to.
-Dzięki...to cześć.
-Cześć. -rozłączył się.
-Cholera, Roza co robić no... - ponownie ułożyłam się na łóżku.
-Przede wszystkim nie panikować, bo to tylko pogorszy sytuację.
-Postaram się...
-Zuch dziewczyna. - poklepała mnie lekko po plecach. Usłyszałyśmy głośne pukanie w drzwi. Białowłosa zadeklarowała się, że to ona otworzy drzwi. Migiem pobiegła w stronę korytarza.

[Rozalia]

Podbiegłam prędko do drzwi wejściowych i spojrzałam przez wizjer. Ujrzałam Jake'a całego przemokniętego i z bardziej zmierzwionymi niż normalnie włosami. Otworzyłam mu, a ten wpadł do mieszkania jak burza. Oparł się o ścianę i załamał ręce. Spojrzał na mnie przestraszonym wzrokiem.
-I...co? - zapytałam, a język prawie ugrzązł mi w gardle.
-Mieli wypadek. - powiedział cicho.
-O czym ty mówisz? To...niemożliwe...- chwyciłam się za głowę. Czyli jednak. Nie chciało mi się w to wierzyć. Lara miała od początku rację.
-Zabrali ich do szpitala...boże tam było tyle krwi...
-A jeżeli oni tego nie...

-Roza, kto przyszedł? - usłyszałam głos Lary i zbliżające się kroki. Gdy tylko wyszła na korytarz i ujarzała mnie i załamanego Jake'a automatycznie oczy zaszkliły jej się od łez. Zaniemówiła. Stała chwilę w miejscu, jakby wyczytując z naszych twarzy wszystko co chciała teraz wiedzieć. Zakryła twarz dłonią i pobiegła do pokoju głośno trzaskając drzwiami.  

24 komentarze:

  1. Zaniemówiłam.Przez ciebie nie mogę powstrzymać łez.Jak możesz to robić.On musi przeżyć.Musi ! Oby tylko Lara nie zrobiła sobie nic złego. Co do rozdziału to po prostu wielki szacun.Czekam na nstępny,który mam nadzieję pojawi się nie długo bo nie możesz trzymać nas tak długo w napięciu.Życzę weny i pozdrawiam :* !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to mi chodziło, by wywołać płacz :D Bardzo się cieszę, że aż tak się podoba. Dziękuję i również pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Co za rozdział... Świetny, naprawdę! Dopiero pojawił się ten, a już czekam na następny >w<
    Przez ostatni tydzień codziennie sprawdzałam twojego bloga w oczekiwaniu na rozdział i w końcu jest jest jest~! Muszę przyznać, że świetnie piszesz. Potrafisz wywołać mnóstwo emocji gdy się to czyta~
    Czekam z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju dziękuję! Postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział ^^

      Usuń
  3. Łał. Rozdział po prostu łał. Aż mi słów zabrakło. Jak można? Jak... Wyrazić się nie mogę. Moja głowa ciągle przewija będzie dobrze, będzie dobrze. Oby bo uduszę. Ma być dobrze.
    Tak więc pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie duś! xD Dziękuję bardzo i też pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Co za rozdział, jak mogłaś w takim momencie zakończyć? :(. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że z Kastielem będzie wszystko dobrze. Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa! Spóźniłam się CAŁE 2 dni! nieee ;-; :D Kolejny rozdział!Kobieto, kocham Cię za to, że to wszystko piszesz! Zrobiłam taniec szczęścia! :D
    Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się uśmiechnęłam do monitora :D Taniec szczęścia haha xD

      Usuń
  6. Genialny rozdział :o Czułam się jakbym czytała naprawdę dobrą książkę :D Co do całej sytuacji, masakra, mam nadzieję, że Kastiel z tego wyjdzie :c

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do wstępu.. Bardzo się ucieszyłam, moze nawet jak dziecko xD, czytając, że pamiętasz o tym, że pierwsza zaczęłam komentować twoje rozdziały, komentuję chyba wszystkie. Pamiętam, że dodawalam pierwsze komentarze i jak trafiłam na tego bloga to najnowszym rozdziałem był chyba ten,w którym postrzelono Lysandra(T.T), czyli... X rozdział? xd Później chyba sporo czasu nie było rozdziału, ale na szczęście teraz są całkiem często ^^ Uwielbiam to opowiadanie. Jest cudowne! Czytam już tylko 2 opowiadania o SF, bo reszta albo koniec, albo przerwa, albo jakaś bardzo długa przerwa między rozdziałach, która mnie zniechęciła.
    Nie przedłużając już tego... wstępu (długi ten wstęp), teraz o tym rlzdziale:

    Nie obyło się bez uronienia łzy... w sumie chyba kilku łez. :x Genialne! Tylko żeby Kastiel przeżył... Jejuu,biedny czerwonowlosy T.T Liwią też T.T Oby nie zrobiła jakiejś głupoty... I oby jak Kastiel przeżyje (musi przeżyć!) jego dawni kumple już sie go nie czepiali,oby miał z nimi spokój. Świetnie to wszystko odpisałaś, wzbudza emocje. ;) Piszesz chyba coraz lepiej :D Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sandra... ty geniuszu... wstęp dłuższy od reszty... zdolna jesteś. XD

      Usuń
    2. Haha xD No bo wiadomo pierwsze komentarze zawsze się pamięta (przynajmniej powinno) Ja z kolei zawsze cieszyłam się jak dziecko jak dostawałam od Ciebie komentarz :D Dziękuję poraz kolejny za miłe słowa ^^

      Usuń
    3. Teraz się cieszę jeszcze bardziej xD Cieszę się, że sprawia Ci radość :D

      Usuń
  8. Przez Ciebie płaczę! Wisisz mi chusteczki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka!
    Dziewczyno, co za akcja!
    Przez ten rozdział, pierwszy raz, emm...drugi* uroniłam łzę.
    W ogóle fabuła jest ciekawa, postacie mają swój odmienny charakter i wszystko jest megaaa!
    Pozdrawiam, życzę weny, czasu i cierpliwości.
    PS.W międzyczasie zapraszam do mnie :D
    http://medrowey.blogspot.com/?m=1
    Do następnego złociutka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow dzięki! :D Oczywiście z chęcią zajrzę do Ciebie ^^

      Usuń
  10. Rozdział jest... aż sama nie wiem XD
    I przypominam, że nie zniknęłam, śledzę na bieżąco ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Woo nowe tło! zajedwabiście pasuje :D Mam nadzieje, że dziś (lub jutro) wyjdzie nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Laura ma byc z lysiem:((((((

    OdpowiedzUsuń