piątek, 26 lutego 2016

Rozdział XXIV

****
Przepraszam, że czekacie na rozdział troszkę dłużej niż zwykle. Szkoła i inne sprawy nie dają mi spokojnie pisać. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Miłego czytania :* 
****

[Kastiel]

-Słucham? - usłyszałem spokojny głos białowłosego w słuchawce.
-Lys...nie wiem co robić, a wiesz przecież, że to się nie zdarza.
-Co się dzieje?
-Lara, ona... - przełknąłem ślinę – widziałem jak przytulała się z jakimś gościem. - znów przed oczami stanął mi obraz mojej dziewczyny i tego chłopaka...kimkolwiek on jest, gorzko tego pożałuje.
-Ale jak to? - słysząc po głosie, śmiem twierdzić, że Lysander także był zszokowany.
-Tak to. Widziałem ich przed jej domem, weszli do środka.
-Dlaczego za nimi nie poszedłeś?
-Ja...nie wiem. Nie wiem dlaczego. - zacisnąłem pięść.
-Posłuchaj, to wszystko jest bardzo podejrzane. Zaczekaj, wpadnę do ciebie i razem coś wymyślimy.
-Dobrze, tylko przyjdź szybko.
-Do zobaczenia. - rozłączył się. Cholera jasna. I co teraz? Mam bezczynnie prowadzić pogaduchy z przyjacielem, niż przejść do działania? Najchętniej bym teraz tam wrócił i wypruł temu szczylowi flaki. A jak oni teraz...nie, nie.
- Spokojnie, opanuj się Kastiel. Wszystko pod kontrolą. Nie...co ja gadam. Nic nie jest pod kontrolą. - mówiłem do siebie pod nosem. Co chwilę na nowo ogarniała mnie panika, po czym nadchodziły momenty uspokojenia. Dotarłem w końcu pod drzwi mojego domu. Rzuciłem buty w kąt korytarza i usiadłam na kanapie załamując ręce, pustym wzrokiem patrzyłem się przed siebie.
Demon podszedł do mnie i położył mi łeb na kolanach. Obślinił mi spodnie, ale nie przeszkadzało mi to w tej chwili. Pogłaskałem go, na co pies wesoło zamerdał ogonem. Na chwilę na mojej twarzy zagościł cień uśmiechu. Gdy jednak znów przypomniałem sobie o tym co zaszło, poczułem ścisk w sercu.
-Kastiel? Jesteś w domu? - usłyszałem otwierające się drzwi i głos mojego przyjaciela.
-Tak, wejdź. - z tego wszystkiego zapomniałem zamknąć drzwi. Świetnie, jeszcze włamywacza by mi tu brakowało. Białowłosy lekko uśmiechnął się i usiadł obok mnie na sofie.
-Posłuchaj Kas, czy jesteś pewny tego co widziałeś?
-No oczywiście, że tak chyba nie jestem ślepy.
-Może to po prostu jakiś znajomy?
-Tak, znajomy i obściskuje się z moją laską. - przewróciłem oczami.
-Hmm...może jednak powinieneś iść to sprawdzić? Albo zadzwoń do niej.
-O, dobry pomysł. Zadzwonię...a nie...przecież jest obrażona. Nie odbierze, nie ma szans.
-Chociaż spróbuj, jak nie odbierze to idź do niej. Dobrze ci radzę.
-No okej. - wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Lary. Zadzwoniłem dwa razy pod rząd i odezwała się poczta głosowa. Widziałem, że to tak się skończy. Nadzieja matką głupich.
-To widzę, że to faktycznie zła sytuacja...- zamyślił się Lys.
-Nie pocieszasz.
-Przepraszam, po prostu podsumowałem twoje położenie. - usprawiedliwiał się.
-Jakbym nie wiedział, że jest beznadziejnie.
-Mówię ci, idź do niej. Przecież widzę, jak ci zależy.
-Pytanie czy jej zależy. - westchnąłem głośno. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Bez zastanowienia poszedłem je otworzyć. W drzwiach stało kilku chłopaków w moim wieku, ubranych na czarno. Od razu ich rozpoznałem. To moja dawna "paczka" sprzed paru lat. Z czasem zacząłem ich unikać za namową Lysandra, a także z kilku innych powodów. Jeden z nich tak zwany lider, David właśnie chwycił mnie za kołnierz i wręcz pchnął na ścianę, zagradzając mi drogę ucieczki.Przez chwilę miałem mroczki w głowie, uderzyłem głową o ścianę.
-Ktoś był tu przed nami? Nieciekawie wyglądasz. - zaśmiał się wrednie David, a reszta jego pachołków mu zawtórowała. Fakt, widok mojego rozwalonego nosa musiał go nieźle bawić.
-To nie twoja sprawa. Czego chcesz skurwielu. - odfuknąłem próbując go odepchnąć.
-Ejejej, tylko spokojnie kolego. - znów mnie unieruchomił.
-Narwany jak zawsze. - odparł jeden z chłopaków. W tym momencie na korytarz wyszedł zaniepokojony Lysander. Wyraz jego twarzy gdy ujrzał co się dzieje, mówił sam za siebie.
-O, a któż to taki? Jak ci tam było...? - teraz to na moim białowłosym przyjacielu skupił się David.
-Lysander Ainsworth. - odpowiedział chłodno, próbując zachować spokój.
-Ach, no tak. Jak mogłem zapomnieć takiego...-zlustrował go wzrokiem od góry do dołu – dziwaka jak ty. - dokończył zdanie, a reszta jego marionetek zaczęła się dziko śmiać.
-Puść go. - białowłosy zrobił krok w przód.
-Rozkazujesz mi? Czy ty wiesz z kim rozmawiasz?
-Lys nie mieszaj się w to. - odpowiedziałem i w końcu wyrwałem się Davidowi.
-Twardy z ciebie zawodnik Kas. Chyba o czymś jednak zapomniałeś. - David wskazał na mój motor stojący przed domem.
-Dlaczego akurat teraz się zjawiliście?
-Proste, potrzebujemy kasy. Ty nam ją wisisz, za to cudeńko. Nie pamiętasz?
-Pamiętam, ale niczego wam nie dam pieprzeni oszuści. - syknąłem.
-Tak chcesz się bawić? Dobrze, jeżeli wygrasz ze mną wyścig to zapomnę o całej sprawie. Ale jeśli nie, masz tydzień na oddanie pieniędzy.
-Chyba śnisz, że będę się pakował w jakieś tanie zakłady z tobą.
-Słuchaj, albo się ścigasz, albo zniszczę ciebie i...tę twoją nową suczkę.
-Nie pozwolę ci jej tknąć. - wściekłem się, jak on może mnie szantażować i to jeszcze w taki sposób?
-Sam widzisz, lepiej pójdź na mój układ. Wygrywasz wyścig, daję ci na zawsze spokój. Tobie i twojej dziuni.
-Wchodzę w to. - powiedziałem bez zastanowienia.
-Kastiel co ty wyp...
-Nie, Lysander. Muszę to zrobić, teraz to nie chodzi o mnie tylko o Larę. - zacisnąłem pięści.
-Grzeczny chłopiec. W takim razie miejmy to za sobą jak najszybciej. Za dwie godziny bądź na przedmieściach, wiesz dobrze, w którym miejscu będziemy. - zaśmiał się szyderczo i odszedł z grupą swoich niewolników. Zamknąłem drzwi z hukiem i uderzyłem ręką w ścianę. Przekląłem pod nosem. Mój białowłosy przyjaciel podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
-Kastiel ja nadal uważam, że nie jest to dobry pomysł. Rozumiem jednak, że chcesz chronić to co dla ciebie cenne.
-Tak, chcę. Mimo wszystko...ja ją kocham. - powiedziałem to. Tak, przyznałem się do swoich uczuć nie tylko przed samym sobą, ale także przed kimś innym.
-Na kogoś lepszego Lara nie mogła trafić. - uśmiechnął się Lys.
-Ta...idę trochę podrasować sprzęt. Muszę to wygrać. - zarzuciłem na siebie moją skórzaną kurtkę i wyszedłem przed dom. Lysander ruszył za mną i przyglądał się moim poczynaniom. Tu coś dokręciłem, tam coś przestawiłem. Że też akurat teraz musieli się zjawić. Nie wiem jak mogłem się w ogóle zadawać z takimi patałachami. Ciągle pakowałem się z nimi w jakieś kłopoty. Nie obyło się bez kilkukrotnej interwencji policji. Teraz gdy jest obok mnie Lysander, strasznie mi głupio. Tyle razy go olewałem wychodząc gdzieś z tymi idiotami. Byłem ślepy. Na siłę szukałem w życiu jakiś przygód, czegoś dzięki czemu będę mógł oderwać się od rzeczywistości. Moje szczeniackie wybryki nie były także na rękę mojej matce, która co chwilę musiała zwalniać się z pracy i odbierać mnie to z komisariatu, to z jakiegoś innego miejsca. Nie potrafiłem docenić tego co mam. Może robiłem to tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę? Zawsze miałem jej tak niewiele.


[Lara]

Wpuściłam Jake'a ponownie do siebie. Znów zaczęliśmy rozmawiać, śmiać się i żartować. Jednak w mojej głowie cały czas krążyła jedna rzecz. Tą rzeczą, a raczej osobą była Debra. Dlaczego ona? I w dodatku z moim bratem? Na samą myśl robi mi się słabo. Postanowiłam zebrać się w sobie i w końcu zapytać chłopaka czy wie o niej coś więcej.
-Słuchaj Jake...bo jest taka sprawa.- zaczęłam nieśmiało.
-Tak?
-Mówiłeś mi wcześniej w parku o Debrze, prawda?
-No tak i co w związku z tym?
-Akurat bardzo dużo...
-To znaczy?
-To była dziewczyna mojego chłopaka. Zerwali jakiś czas temu.
-Co?! Nie wierzę...czyli zostawiła mnie dla niego, a później jego też wyrolowała?
-Na to wychodzi. Dlatego tak zareagowałam, kiedy wspomniałeś o niej. Po prostu to dziwny zbieg okoliczności.
-Racja, nawet bardzo dziwny. Nie sądziłem, że tak podła suka z niej...- chwycił swój telefon i od razu usunął z galerii jej zdjęcie.
-Czemu to zrobiłeś?
-Teraz jak wiem, że zostawiła mnie po prostu dla kogoś innego...nie chcę jej nawet pamiętać.- posmutniał.
-Hej...nie bądź smutny. Akurat wiem, kto by zrozumiał cię najlepiej. - uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o czerwonowłosym. Może nie powinnam być aż tak na niego wściekła? Nie jesteśmy dziećmi powinnam z nim o tym porozmawiać, a dopiero później w razie co go osądzać.
-Chodzi ci o Kastiela? - zapytał robiąc groźną minę.
-Tak, wiesz chciałabym żebyście się poznali.
-Dlaczego?
-Jesteś jedną z najbliższych mi osób, a poza tym macie chyba wspólne zainteresowania. - uśmiechnęłam się. - Lubicie tę samą muzykę i obydwoje macie swoje ukochane dwukołowe maszyny.
-No w sumie. Ale ostrzegam będę go miał na oku. Jak znowu coś odpieprzy, będzie miał u mnie przesrane i osobiście dopilnuję, abyś zerwała z nim wszelkie kontakty.
-Ej bez przesady! Nie możesz wybierać mi facetów! - szturchnęłam go w ramię.
-Właśnie, że mogę. - zaczął mnie łaskotać.
-Haha! Nie, błagam stop! Dobra możesz mi wybierać kogo chcesz, poddaję się!- dobrze wiedział, że nienawidzę jak ktoś mnie łaskocze, dlatego jak na brata przystało musiał dopiec młodszej siostrze.
-No dobra mała wariatko, to idziemy do niego teraz?
-C-co? Teraz? Ale ja i on przecież...
-Och daj spokój, nie odstawiajcie obydwoje bezsensownej szopki.
-Dobra, chodźmy. - wstałam z sofy.
-Ale najpierw musimy pojechać do mnie, muszę wziąć coś z domu, okej? - zapytał wyjmując z kieszeni kluczyki.
-Spoko, poczekaj chwilę tylko się przebiorę. - poszłam do swojego pokoju, założyłam inne ciuchy, poprawiłam trochę makijaż, rozczesałam włosy i już byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam jeszcze moją torbę z krzesła i wyszłam przed dom, gdzie czekał już na mnie Jake.
-Wsiadaj. - powiedział podając mi kask. Wygodnie usadowiłam się za nim na motorze. Chwyciłam się pleców brata i ruszyliśmy z piskiem opon. Trochę nam zeszło dojechanie na miejsce, przez ciągłe korki i stanie na światłach. W końcu dotarliśmy na przedmieścia. Nie lubiłam tego miejsca. Dużo tu pijaków, podejrzanych typów i nie wiadomo czego jeszcze. Nie miałam pojęcia, że to tutaj chwilowo ulokował się Jake. Podjechaliśmy motocyklem pod jeden z tutejszych bloków. Zsiedliśmy z maszyny, brat kazał zaczekać mi przy pojeździe i nigdzie się nie ruszać. Jak kazał tak zrobiłam. Posłusznie pilnowałam jego skarbu, aż do jego powrotu. W między czasie obserwowałam okolicę. Na pozór cicho i spokojnie. Miałam tu kiedyś koleżankę, która wpakowała się przez tutejsze towarzystwo w niezłe bagno. Niestety wciągnęła się w ten świat na dobre. Szkoda dziewczyny, ale co zrobić. Nagle do moich uszu dotarł warkot silnika. Nawet nie jednego, a kilku. Ujrzałam kilku chłopaków podjeżdżających na motorach pod jeden z budynków. Wyglądali jakby na kogoś czekali. Po chwili wrócił Jake i już mieliśmy ruszać w drogę do Kastiela, jednak zobaczyłam, że do grupki chłopaków dojechał właśnie ktoś jeszcze. Zaraz zaraz...te ubrania...motor...przecież to...! Niemożliwe!

[Kastiel]

Dojechałem w umówione miejsce. Dobrze znałem te okolice, w końcu przez parę lat tu zabawiałem. Cała grupa tych cholernych szczyli już na mnie czekała. Zdjąłem kask z głowy i zatrzymałem się obok nich nie wyłączając silnika.
-A więc jesteś. - odezwał się David.
-A miałem inny wybór? - syknąłem.
-No nie bardzo, inaczej hehe...oskubałbym cię z kasy i zająłbym się twoją panienką. Chętnie bym ją...
-Ty pierdolony gnoju!- przerwałem mu chwytając go za jego skórzaną kurtkę. Jego koledzy odciągnęli mnie od niego. Miał szczęście.
-Hej hej hej, nie unoś się. Tylko żartowałem. Z resztą ona i tak ma już chyba inne zajęcie. - wskazał palcem w pewnym kierunku. Zmrużyłem oczy i spojrzałem tam, gdzie wskazywał. Po prostu mnie zatkało. To była Lara i ten chłopak, którego widziałem wcześniej. Patrzyli w naszym kierunku.
-Kastiel! - usłyszałem jej głos z oddali. Razem z tym gościem powoli zaczęli podążać w moją stronę. Co to ma znaczyć? Mam jej pokazać, komu na prawdę na niej zależy? Dobra. Bez dłuższego zastanowienia ja i mój "oprawca" ustawiliśmy się na wyznaczonej linii. Założyliśmy kaski i czekaliśmy na sygnał. Trasa była taka sama, jak wtedy gdy za dzieciaka ścigaliśmy się tutaj na rowerach. Byłem bardzo zdeterminowany by wygrać.
-Start! - rozbrzmiał głos jednego z chłopaków. Ja i David równo wystartowaliśmy z piskiem opon.
Na liczniku z każdą chwilą przybywało więcej kilometrów na godzinę. Muszę to wygrać, po prostu muszę.

[Lara]

-Cholera! Przecież to Kastiel! Jestem pewna! - zaczęłam panikować.
-Co oni do cholery odwalają.
-Chyba się ścigają. Mój Boże Kas....w coś ty się wpakował. -byłam przerażona. W jednej chwili wszystkie inne problemy odpłynęły gdzieś w dal. Zapomniałam już nawet o tym, jak bardzo byłam skłócona z buntownikiem. Teraz martwiłam się o jego życie. Po chwili zadzwoniła moja komórka.
-Halo?- odebrałam.
-Cześć Lara, to ja Lysander. - usłyszałam głos w słuchawce.
-Lysander, nie uwierzysz co się...
-Wiem, Kastiel się ściga. Musisz go powstrzymać.
-Za późno. - miałam łzy w oczach.
-To chyba już nic nie możemy zrobić. - załamał się. Widać też bardzo się o niego martwił.
-Lysander, ja muszę coś zrobić rozumiesz? Muszę...- rozpłakałam się do telefonu na dobre.
-Wiem Lara, to beznadziejna sytuacja. Kastiel opowiedział mi wszystko o waszej kłótni i chciał iść cię przeprosić, ale zobaczył cię podobno z jakimś chłopakiem.
-Co?! A-ale jak to...
-Kto to był?
-Cholera! Przecież Jake jest tylko moim przyrodnim bratem!
-Coś tak czułem, że to po prostu fatalna pomyłka. Przecież wiem, że wam na sobie zależy i żadne z was nie zrobiłoby czegoś podobnego.
-Jesteś chyba jedyną racjonalnie myślącą osobą.
-Po prostu już trochę was znam.
-Lys powiedz mi tylko, dlaczego on się ściga? To moja wina?
-Nie, w żadnym wypadku. Stare znajomości dają się we znaki.
-To znaczy?
-Jednak nie wiesz pewnych rzeczy o Kastielu.
-Jak to?
-Przez kilka lat zadawał się z tymi chłopakami. Pożyczył od nich sporą sumę na motocykl, którym teraz jeździ.
-Nie mając jeszcze prawa jazdy już go kupił?
-Z tego co wiem jeden z tych chłopaków jest kilka lat od nas starszy i to on go zakupił w imię Kastiela. Stał w garażu dopóki Kastiel nie zdał prawa jazdy.
-Rozumiem...
-Miał wybór, albo nie oddawać im kasy i narazić siebie, a przede wszystkim ciebie na niebezpieczeństwo, albo wygrać wyścig i zapomnieć o całej sprawie.
-Przecież to czyste szaleństwo! - teraz kiedy znałam całą prawdę panikowałam jeszcze bardziej.
-Wiem, jednak zrobił to przede wszystkim dlatego by cię chronić.
-Zrobił to...dla mnie? - w moich oczach pojawiło się jeszcze więcej łez, które po chwili znaczyły mokre ścieżki na moich policzkach.
-Kocha cię, sam mi to dzisiaj powiedział.
-O Boże...- zakryłam ręką usta i skuliłam się. Jake położył mi dłoń na ramieniu.

-Lara, trzymaj się. Musimy w niego wierzyć. Muszę kończyć, dzwoń do mnie w razie czego. - rozłączył się. Po chwili zaczęłam wręcz wyć, bo płacz już to nie był. Wtuliłam się mocno w Jake'a. Od szlochania nie mogłam złapać oddechu. Brat pocieszał mnie, lecz to za mało bym była w tej chwili spokojna. Miałam bardzo złe przeczucia.

15 komentarzy:

  1. Co?! Jak mogłaś teraz to skończyć! ;-;

    Życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś wspaniała!Strasznie czekam na następną część!!! Życzę weny :) !

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział! kurde, przeczytałam go dwa razy, bo za pierwszym nic nie ogarniałam.
    Kastiel taki słodziak <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedno słowo-Extra!Tylko dlaczego kończysz w takim momencie??? Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałbym Cię serdecznie zaprosić na swojego bloga.
    Adres: zpk13.blogspot.com
    Mam nadzieje, że wpadniesz, poczytasz i skomentujesz
    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaa, jeejejuuu. Genialne! Świetne. Idealne. Pomysł z tą paczką i wyścigiem... mega! Oby Kastiel to wygrał, oby Kastiel to wygrał. Kas ją kocha, a ona jego. Awwww <3 Urocze, cudowne. Pozdrawiam, czekam na next, weeny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde najlepszy rozdział ever :o Serio, dawno się już nie wkręciłam tak w rozdział, który czytam :o Błagam Cię, niech z Kastielem będzie ok i nic mu się nie stanie :c Czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. O mój Boże, co za nerwy... Świetne! Napawdę, świetne! Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału, czekam z wielką niecierpliwością~

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Po prostu boski. Kassi. Taki uroczy. Jak ja go lubię. Nie mogę się doczekać następnego. Będzie się działo.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział jak zawsze. Kiedy next? ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Zakochałam się w twoich opowiadaniach. Bloga zaczęłam czytać dość niedawno, ale już zdążyłam pokochać twoje historie. Już nie mogę się doczekać następnej części^^ Dużo weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podoba! Staram się jak tylko mogę, dzięki ^^

      Usuń