***
W związku w tym iż jutro przywitamy nowy rok, chciałabym życzyć wszystkim, którzy czytają to opowiadanie szczęśliwego nowego 2016 roku i udanego sylwestra! :D Oczywiście życzę też Wam (i sobie też xD) jeszcze więcej Słodkiego Flirtu i oby naszej kochanej Chinomiko nie zabrakło pomysłów na nowe odcinki <3 Przy okazji chciałam podziękować za miłe komentarze pod rozdziałami, które dają mi niesamowitego powera! xD A teraz życzę miłego czytania ^^
***
-Boże jakie to piękne...-wpatrywałam
się w kartkę otrzymaną od białowłosego. Do oczu napłynęły mi
łzy. Osunęłam się w dół po pniu drzewa, o które byłam oparta.
W pewnym momencie po prostu straciłam przytomność.
[Perspektywa Kastiela]
Siedzieliśmy w namiocie spokojnie
popijając piwo. Lysander ani Lara jeszcze nie wrócili. Nie ukrywam,
że pomimo stanu, w którym byłem zacząłem się nieco martwić.
Nagle rozpiął się zamek od namiotu i wszedł do niego mój
przyjaciel.
-Widziałeś Larę?- spytałem.- wyszła
przed chwilą.
-Widziałem ale chciała zostać na
chwilę sama. -odpowiedział jak zawsze spokojnym tonem.
-Okej...może jednak po nią pójdę.-
odstawiłem puszkę i wyszedłem na zewnątrz. Było ciemno, nie
widziałem gdzie idę. Raz prawie przewróciłem się o własne nogi.
Nagle przy jednym z drzew spostrzegłem jakąś osobę. Siedziała na
ziemi? Podszedłem bliżej, gdy ujrzałem skuloną Larę...zamarłem.
-Lara! Hej, obudź się! - zacząłem
nią lekko potrząsać. W mig wytrzeźwiałem czując powagę
sytuacji. -Cholera...Lara.- dotknąłem jej policzka – obudź się
no.-wziąłem ją na ręce i zaniosłem do reszty. Trzęsącą się
dłonią rozpiąłem zamek od namiotu.
-Jest nieprzytomna! -wykrzyczałem.
-Boże, Lara!- spanikowała Rozalia.
-Musimy zawiadomić panią!-
zaproponowała Violetta.
-Nie! Wszyscy jesteśmy pijani,
włącznie z nią. Nie możemy nikomu powiedzieć!- zmartwiła się
białowłosa. Co racja to racja. Jakby ktoś się dowiedział
mielibyśmy przechlapane. Spojrzałem na mojego przyjaciela. Był
strasznie blady. Obawiałem się, że jemu także zaraz będzie
potrzeba pomoc.
-Wszystko w porządku?- zapytałem go.
-Tak, może ja lepiej pójdę już do
naszego namiotu. Proszę zawiadom mnie jak Lara się obudzi.- rzucił
i pospiesznie wyszedł z namiotu. Jego zachowanie było co najmniej
dziwne. Nie miałem jednak czasu o tym myśleć gdyż był teraz o
wiele poważniejszy problem.
-Zróbcie tu trochę miejsca!-
rozkazała stanowczym tonem Kim.- musi mieć czym oddychać.-wszyscy
posłusznie się odsunęli. Dziewczyny na widok mojej miny bliskiej
płaczu były wielce zdziwione. W końcu miałem zazwyczaj opinię
gruboskórnego chama. Kazały mi wyjść z namiotu i pilnować aby
nikt nie nadszedł. Co chwilę zaglądałem do nich. Byłem tak
spanikowany, że zacząłem gadać sam do siebie. Widziałem tylko
jak Rozalia moczy dłonie w wodzie i lekko ochlapuje nimi twarz mojej
dziewczyny.
[Perspektywa Lary]
Poczułam dziwny chłód na mojej
twarzy. Nie wiedziałam co się dzieje. Chciałam otworzyć oczy ale
były tak ciężkie...z resztą pozostała część mojego ciała także.
Otworzyłam lekko usta próbując wydobyć jakikolwiek dźwięk.
Wokół siebie słyszałam głosy moich koleżanek. Z tego co
wywnioskowałam Rozalia ochlapywała mi twarz wodą bym się
obudziła. Po zebraniu wszystkich sił jakie miałam w końcu udało
mi się coś z siebie wykrztusić.
-Ro...za...przestań.- starałam się
otworzyć oczy.
-Tak się martwiłam!- dziewczyna
bardzo mocno mnie przytuliła.
-Witamy wśród żywych.- zaśmiała
się Kim.
-Kastiel, Lara się obudziła!-
zawołała Viola.
-C-co?!- w mgnieniu oka znalazł się
przy mnie. - Nic ci nie jest?- przytulił mnie tak mocno i czule jak
jeszcze nigdy.
-Chyba nie.- chwyciłam się ręką za
głowę.- co się właściwie stało?
-Znalazłem cię przy drzewie, byłaś
nieprzytomna.
-A...ha..-starałam sobie przypomnieć
co się wydarzyło. Nagle doznałam olśnienia. Wszystko odtworzyło
się jak film.
-Nie rób mi tak nigdy więcej,
obiecaj.- buntownik chwycił mnie za podbródek i wpił się w moje
usta. Jedna mała łza wydostała się z mojego oka i wolno spływała
po policzku. Łza szczęścia.
-Obiecuję.- resztkami sił
uśmiechnęłam się do niego.
-Może chodźmy już spać, Larka musi
być wycieńczona. -Kim przetarła oczy.
-Dobry pomysł. Kastiel...mógłbyś?-
Roza oczami skierowała czerwonowłosego w stronę wyjścia.
-Aa no tak, już mnie nie ma. Zajmijcie
się nią. -powiedział i wyszedł rzucając mi jeszcze ostatnie
troskliwe spojrzenie.
-Czy on aż tak się przejął?- nie
widziałam go takiego wcześniej.
-Przejął? Mało nie zszedł nam tu na
zawał!- czarnoskóra wyglądała na rozbawioną.
-S-serio?
-Całkiem serio.- uśmiechnęła się
białowłosa.- no już, wskakuj w piżamę i do śpiwora!-
zarządziła. Wszystkie się przebrałyśmy. Bez chłopaków było o
wiele więcej miejsca. Każda położyła się na swoim miejscu.
Zobaczyłam, że z kieszeni od bluzy, którą miałam na sobie
wcześniej wystaje skrawek papieru. Była to kartka od Lysandra.
Szybko zapięłam kieszeń aby nie wypadła. Jak ja mam się teraz
zachowywać? A może on nic nie pamięta...nie to niemożliwe. Nawet
nie mam jak powiedzieć o zaistniałej sytuacji Rozalii i Kim, bo w
naszym namiocie była jeszcze Violetta. Wszystkie dziewczyny szybko
głęboko zasnęły, oprócz mnie. W głowie nadal miałam niezły
helikopter a poza tym kto by zasnął po czymś takim.
-Hej-szepneła białowłosa- nie śpisz
jeszcze?
-Nie mogę zasnąć.-odparłam.
-Co jest?
-Roza błagam pomóż nie wiem co mam
zrobić.- czułam jak łzy napływają mi do oczu. Dziewczyna
zaproponowała abyśmy wyszły na zewnątrz i porozmawiały.
Opowiedziałam jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
Dziewczyna przez dłuższą chwilę nie odezwała się ani słowem.
Chodziła w tę i we w tę z miną jakby zaraz miała iść na
ścięcie.
-Oj Lys...coś ty najlepszego narobił,
czemu upatrzyłeś sobie akurat Larkę?- odezwała się w końcu.
Zaczęłam płakać.
-Roza musisz z nim porozmawiać,
błagam. Oprócz Kastiela tylko ty tak dobrze go znasz. -otarłam łzy
z policzków.
-Nie płacz...porozmawiam z nim,
spokojnie. Musisz mi powiedzieć tylko jedną istotną rzecz.-
spojrzała mi prosto w oczy trzymając mnie za ramiona.
-Tak? - powiedziałam drżącym głosem.
-Na prawdę kochasz Kastiela? - jej
pytanie było jak uderzenie obuchem w głowę. Przecież dobrze wiem
co do niego czuję. Nigdy bym go nie zostawiła, nie po tym wszystkim
co razem przeżyliśmy. To on był tym pierwszym, który pokazał mi
jak smakuje pocałunek. To z nim przeżyłam swój pierwszy raz.
Dzięki niemu wiem jak to jest się zakochać. Wszystkie wspomnienia
związane z nim powróciły w jednej chwili. Uśmiechnęłam się pod
nosem. Nie mogę tego wszystkiego zaprzepaścić.
-Kocham go, jestem tego pewna.- teraz
byłam całkowicie świadoma swoich uczuć do czerwonowłosego.
-I na taką odpowiedź liczyłam!-
przytuliła mnie. Obydwie zaczęłyśmy się śmiać.
-A co będzie z Lysandrem?
-Tak jak mówiłam, pogadam z nim.
Później ty to zrobisz. On przecież wie, że bardzo kochasz
Kastiela. Na pewno to zrozumie i będzie między wami w porządku.-
słowa dziewczyny podniosły mnie na duchu. Lekko zmarznięte ale
szczęśliwe wróciłyśmy do namiotu. Kim i Violetta nadal smacznie
spały. Po niedługim czasie my także odpłynęłyśmy.
***
-Musiałaś go gdzieś pieprznąć
razem z ciuchami!- obudziły mnie krzyki dziewczyn.
-Był tutaj jak się kładłam!
-panikowała Rozalia. -dostałam go od Leo! Zabiję się jeśli go
nie znajdę.
-Co się dzieje?- spytałam przeciągle
ziewając.
-Zgubiła jakiś wisior.- czarnoskóra
przewróciła oczami.
-To nie jest JAKIŚ wisior!- wkurzyła
się białowłosa, była na skraju płaczu.
-A może na nim spałaś?- powiedziała
Kim.
-Niemożliwe – wstała - sprawdzałam
już sto ra...zy...-w tym momencie z pod śpiwora wyciągnęła
zgubę.
-A nie mówiłam?
-Phi!
-Jesteście na prawdę zabawne.-
stwierdziłam rozczesując swoje długie,brązowe włosy.
-Co nie?- Violetta przyznała mi rację
po czym wybuchnęła gromkim śmiechem. Wszystkie w miarę szybko
ogarnęłyśmy się na tyle żeby pokazać się jakoś innym na oczy.
Wszyscy siedzieli już dawno na dworze rozkoszując się piękną
pogodą. Przywitałyśmy się ze wszystkimi. Rozalia postanowiła od
razu po śniadaniu przejść do realizacji swego planu. Jak
zaplanowała tak też zrobiła. Odeszłam kawałek dalej i usiadłam
za pobliskim drzewem. Wolałam nawet nie podsłuchiwać tej rozmowy i
tak Roza opowie mi wszystko w szczegółach. Założyłam słuchawki
i zatopiłam się w muzyce.
[Perspektywa Lysandra]
Czułem się bardzo źle
z tym co się wczoraj wydarzyło. Nie powinienem tego robić, nie za
plecami najlepszego przyjaciela. Obiecywaliśmy nigdy nie mieć przed
sobą żadnych tajemnic. Kto by pomyślał, że pakt zawarty w
dzieciństwie może z taką łatwością ulec zniszczeniu. Starałem
jak zwykle nie dawać po sobie nic poznać, w końcu byłem w tym
mistrzem. Kastiel coś wyczuwa, wiem to jednak o nic więcej się już
nie pytał. Wśród uczniów naszej klasy nie widziałem dzisiaj
tylko Lary. Mój przyjaciel wspomniał tylko tyle, że się obudziła.
Ukrywa się przede mną? W sumie sytuacja wczoraj była niezwykle
niezręczna. Gdybym nic nie wypił wątpię, że przyznałbym się
jej co czuję. Jednak co się stało już się nie odstanie.
Chciałbym z nią porozmawiać ale nawet nie wiem co mam jej
powiedzieć. Co ja najlepszego narobiłem. Wiem, że ona bardzo kocha
mojego przyjaciela, a dzięki niej on stał się całkiem innym
człowiekiem. Muszę usunąć się w cień, dla dobra wszystkich. Jak
to mówią, jeśli coś kochasz daj temu odejść.
-Hej Lysiu!- dziewczęcy
głos nagle wyrwał mnie z moich rozmyślań.
-Cześć Rozalio. Coś
się stało?
-Chciałam porozmawiać.
Masz chwilę?
-Oczywiście. -odeszliśmy
kawałek dalej od reszty klasy.
-Wiem o
wszystkim.-wypaliła nagle.
-Jak to?-czyżby ktoś
wczoraj widział co się stało?
-Lara wszystko mi
opowiedziała.
-Wszystko?-głośno
przełknąłem ślinę, czułem jak zaczynam się rumienić.
-Co do joty. Lysander
powiedz, co ci odbiło?
-Nie wiem. Wiem tyle, że
muszę przeprosić Larę i pozwolić jej być z Kastielem. Chcę żeby była szczęśliwa, bo wtedy i ja będę.
-Właśnie. Zdajesz sobie
sprawę jak wasze zauroczenie mogło wpłynąć na to wszystko? Gdyby
Kastiel się dowiedział...bylibyście chyba obydwoje już w trumnie.
-Dlatego muszę to
definitywnie zakończyć i odsunąć moje uczucia na bok. Nie mógłbym
odebrać im ich szczęścia. -spojrzałem w stronę gdzie stał mój
przyjaciel, stroił gitarę.
-Lys wiem, że to
ciężkie. Jesteś dla mnie prawie jak brat, ale zrozum, że tak być
nie może.-dziewczyna położyła mi rękę na ramieniu. Miała
stuprocentową rację.
-Porozmawiam z nią.
Wiesz może gdzie jest? -rozejrzałem się dookoła.
-Widziałam jak szła w
tamtym kierunku. -wskazała palcem skupisko niewielkich drzew.
-Dziękuję. -rzuciłem i
pomachałem dziewczynie.
-Powodzenia!-
odpowiedziała i ruszyła w swoją stronę.
[Perspektywa Lary]
Już dłuższą chwilę
siedziałam przy drzewie słuchając ulubionych kawałków.
Jako, że nikogo wokół
nie było zaczęłam śpiewać na głos test piosenki, która akurat
leciała. Przynajmniej wydawało mi się, że byłam sama.
-Masz bardzo ładny głos.
- słuchawki miałam ustawione na tyle cicho, że usłyszałam to co
powiedział do mnie znajomy głos. Zrobiło mi się strasznie głupio,
że ktoś usłyszał jak śpiewam.
-Dzięki...-odparłam a
chłopak wyciągnął rękę by pomóc mi wstać.
-Rozmawiała ze mną
Rozalia.
-Ach tak..-speszyłam się
trochę.
-Posłuchaj mnie uważnie.
Wiem jak bardzo jesteś ważna dla Kastiela a on dla ciebie.
-Lysander ja nie
chciałabym cię zranić.
-Zranisz mnie jeżeli nie
będziesz z Kasem. - uśmiechnął się serdecznie.
-No dobrze ale...
-Żadnego ale. To ja tu
namieszałem więc ja muszę to odkręcić.
-Lysander ale skoro
powiedziałeś do mnie, że mnie kochasz nie mogłeś powiedzieć
sobie tego bez powodu.
-Wiem, to poważne
wyznanie. Jednakże myślę, że wypowiedziałem je zbyt pochopnie.
-Myślisz, że może być
między nami okej?
-Jeśli tego chcesz. -
wyciągnął rękę. - przyjaciele?
-Przyjaciele.- podałam
mu dłoń i serdecznie się uśmiechnęłam. - A,
zapomniałabym...gdzie ja mam głowę. Co z piosenką, którą mi
dałeś?
-Zatrzymaj ją, jest dla
ciebie.
-Dziękuję. Chodźmy do
reszty pewnie się martwią, że tak zniknęliśmy.
-Racja. -razem z
białowłosym ruszyliśmy w stronę naszej klasy. Wszyscy usiedli
dookoła nierozpalonego ogniska. Rozalia spojrzała na mnie pytająco.
Skinęłam tylko głową i uśmiechnęłam się na znak, że wszystko
jest w porządku.
-Proszę wszystkich o
ciszę.- zarządziła nauczycielka.- Dzisiaj wybieramy się do
pobliskiego miasteczka. Jest tam mały lunapark,z którego możecie
korzystać do woli.
-Lunapark? Czy my mamy
pięć lat?- Kastiel wydawał się nieco zażenowany, w sumie takie
rozrywki nie były w jego stylu.
-Może zepchniemy Amber z
diabelskiego młyna?- zaproponowała Roza,a na jej twarzy zagościł
szatański uśmieszek.
-Jestem za.-
odpowiedziałam śmiejąc się.
-Ruszamy za pół
godziny, zabierzcie najpotrzebniejsze rzeczy. Wrócimy dopiero późnym
wieczorem.- powiedziała wychowawczyni i odeszła od klasy. Wszyscy
zerwali się do swoich namiotów. Oczywiście masakrą w takim
wypadku byłoby nie zabrać pieniędzy. W końcu wesołe miasteczko
to może być niezła zabawa. Pakując rzeczy w torbę poczułam jak
ktoś lekko stuka mnie w ramię.
-O, Nataniel coś się
stało?- spytałam.
-Słuchaj Lara jest ważna
sprawa.
-Jaka?-zmartwiłam się.
-Charlotte widziała jak
Kastiel i Lysander wchodzą do waszego namiotu.
-Co?!
-Tak...Amber
najprawdopodobniej już o wszystkim wie.
-Cholera, ona rozszarpie
mnie na strzępy jak dowie się, że jestem z Kastielem.
-No właśnie dlatego
musicie bardziej uważać.
-Na co uważać panie
przewodniczący?- zapytał buntownik klepiąc go lekko po ramieniu.
Wiadomo, że wyjaśnili sobie sytuację z Debrą jednak małe
napięcie między nimi nadal było wyczuwalne.
-Jedna z trójcy widziała
jak ty i Lys wchodzicie do naszego namiotu. -powiedziałam
kontynuując pakowanie.
-Według mnie powinna się
dowiedzieć, że jesteśmy razem. Mam dość tego jak ciągle robi do
mnie maślane oczy i wywala te cy...-blondyn spojrzał groźnie na
chłopaka.- to znaczy ubiera za duży dekolt.-poprawił się.
-Chcesz tak po prostu jej
powiedzieć? Nawet nie wiesz jakie będę miał w domu piekło.
-załamał się Nataniel.
-Spokojnie, załatwię to
tak, że na zawsze da wszystkim spokój.- spojrzeliśmy na niego
pytająco.- no wyluzujcie przecież jej nie zabiję. Chyba. -zaczął
się śmiać.
-Kastiel skarbie, twoje
poczucie humoru jest godne podziwu. - pokręciłam głową.
-Mogę zmienić humor w
każdej chwili, kochanie. - szepnął mi do ucha. Doskonale
wiedziałam co miał na myśli. Lekko się od niego odsunęłam i
podeszłam bliżej blondyna.
-Dzięki za informację
Nat.- uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, w końcu
czego nie robi się dla przyjaciół. Do zobaczenia później. -
pomachał nam i odszedł w swoją stronę.
-Mógłbyś się tak nie
zachowywać przy innych.- skarciłam go.
-Jak?- znów ta jego
parszywa mina z wrednym uśmieszkiem.
-No właśnie tak.
-A co boisz się, że
ktoś nas zobaczy?
-Po prostu to niezręczne
jak zachowujesz się tak w towarzystwie innych.
-Pouczasz mnie? No nie
ładnie.- pokręcił głową i wyjął z kieszeni spodni paczkę
fajek.
-Ty chyba nie zamierzasz
tutaj palić. -spojrzałam na niego groźnie. Ten tylko przewrócił
oczami i mocno pociągnął mnie za rękę.- Aaa!- nie miałam
wyboru, jak zwykle. Odeszliśmy spory kawałek aby znaleźć jakieś
ustronne miejsce. Chłopak oparł mnie o pień drzewa i zagrodził
jedną ręką drogę ucieczki. Drugą odpalił papierosa, którego
trzymał już w ustach. Niespodziewanie wepchnął fajkę w moje
usta. Zaciągnęłam się dymem, po czym czerwonowłosy z powrotem zabrał
papierosa.
-Masz coś jeszcze do
powiedzenia moja droga? - prawie stykaliśmy się nosami.
-N-nie...-dlaczego ja
zawsze mu ulegałam. Ten jego cholerny urok osobisty.
-Grzeczna dziewczynka.-
powiedział zadowolony mierzwiąc mi włosy. To, że traktuje mnie
jak dziecko chyba już nigdy się nie zmieni. Kastiel skończył
palić. Wplótł swoją dłoń w moją i wróciliśmy do klasy.
-Może lepiej już puść,
Amber zobaczy. - zaczęłam nerwowo szukać wzrokiem blondynki.
-Trzeba to zakończyć. -
powiedział stanowczo i pociągnął mnie za sobą. Po chwili
znaleźliśmy się przy Amber i jej koleżaneczkach.
-K-Kastiel? Czeeść.-
zatrzepotała rzęsami.- A co ona tu robi?!- skupiła się teraz na
mnie.
-ONA, jest moją
dziewczyną.- przycisnął mnie do siebie.
-Że co?!- krzyknęły
wszystkie trzy.
-Wiedziałam, że coś
się kroi! Wchodziliście wczoraj wieczorem do ich namiotu!- odezwała
się Charlotte.
-Ja wiem! Oni tam
odprawiają jakieś orgie!- palnęła Li. Spojrzeliśmy na siebie z
Kastielem aby upewnić się czy dobrze usłyszeliśmy co powiedziała
przed chwilą Azjatka. Wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
-C-co was tak śmieszy?-
Amber była w takim szoku, że ledwo trzymała się na nogach.
-Nie sądziłem, że
jesteście aż takie głupie. Chodź Lara.- pocałował mnie w
policzek. Już mieliśmy się zbierać do reszty, gdy chłopak nagle
zawrócił. - Aha i jeszcze jedno. Nie wyżywaj się za to na swoim
bracie. - byłam w lekkim szoku, że jednak spełnił prośbę
blondyna.
-Przecież wy się
nienawidzicie!- krzyknęła blondynka.
-Oj, wielu rzeczy jeszcze
nie wiesz.- odeszliśmy od trójcy. Kas nie mógł się
powstrzymać i swoje pożegnanie musiał dopełnić poprzez pokazanie
im środkowego palca.
-Jaka akcja! Dowaliłeś
jej!- powiedziała Kim z radością patrząc na Amber, która wręcz
rwała sobie włosy z głowy. Praktycznie wszyscy widzieli się
stało. Pogratulowali nam gromkimi brwiami, w końcu teraz Amber nie
będzie miała już powodów żeby nas wszystkich dręczyć. Została
tak upokorzona, że odechce jej się raz na zawsze.
-No teraz to zasłużyłeś
sobie na nagrodę.- pocałowałam chłopaka w usta. To co zrobił
wprawiło mnie w świetny humor.
-Tylko tyle?
-Dalsza część jak
wrócimy już do domu.- puściłam mu oczko.
-I to mi się podoba. -
skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Gołąbeczki, chodźcie
bo nas tu zostawią!- Rozalia zawołała nas do autokaru. Wszyscy
zajęli swoje miejsca i ruszyliśmy w drogę do lunaparku. Wszystko
zapowiadało się genialnie i nic nie mogło popsuć tego dnia.
Przynajmniej tak mi się wydawało.