Czułam, że mogę to zrobić. Alkohol
dodawał mi tej cholernej pewności siebie. Pewnie i tak wszyscy o
tym zapomną. Taki niewinny wybryk na imprezie. Jednak mimo
wszystko...wiem, że nie mogę zrobić tego Kastielowi, jest dla mnie
zbyt ważny. Wszyscy nadal dopingowali, abyśmy z Lysandrem w końcu
się pocałowali. Zacisnęłam pięści i spuściłam wzrok. Do oczu
zaczęły napływać mi łzy. Ponownie spojrzałam na białowłosego,
na jego twarzy widniał smutek i zakłopotanie. Nagle usłyszałam,
że Kastiel wyszedł z łazienki. Spojrzałam w stronę, z której
dobiegł dźwięk otwieranych drzwi.
-Leć- szepnął Lysander i uśmiechnął
się. Kiwnęłam tylko głową i nie myślałam już o niczym innym,
tylko o tym by wtulić się w czerwonowłosego. Gdy złapałam go
jeszcze w korytarzu, od razu mocno się do niego przytuliłam.
-Kas...-szepnęłam zalewając łzami
jego koszulę.
-Spokojnie, wyszedłem tylko do
łazienki mała. - powiedział z rozbawieniem, mierzwiąc mi włosy.
Spojrzałam na niego spod zapłakanych oczu i od razu zrzedła mu
mina. Po wyrazie jego twarzy, wywnioskowałam, że raczej nie wie co
ma zrobić, więc po prostu zamknął mnie w objęciu swoich silnych
rąk. Czułam się wtedy tak bezpiecznie. Poczułam jak delikatnie
oparł swoją brodę na mojej głowie. Staliśmy tak chwilę w ciszy
tuląc się do siebie.
Usłyszałam czyjeś zbliżające się
kroki. Odchyliłam na chwilę głowę, żeby zobaczyć kto to.
Widząc, że to Lys od razu z powrotem schowałam twarz w torsie
buntownika.
-Co jej się stało? - zapytał
czerwonowłosy nadal trzymając mnie blisko siebie.
-Dostała głupie zadanie, to wszystko.
- powiedział Lysander współczującym głosem. Wtyd mi było nawet
na niego spojrzeć, nie chciałam tego robić. Chciałam pójść do
domu, pomimo tego, że impreza była świetna. Przez to wszystko cała
nasza trójka jakby wytrzeźwiała. Białowłosy stał oparty o
framugę i patrzył na nas z troską.
[Kastiel]
Lara była na tyle zdruzgotana, że aż
lekko się wystraszyłem. Jakby zobaczyła ducha. Chętnie zostałbym
jeszcze na imprezie mojego najlepszego przyjaciela, ale moja
dziewczyna potrzebuje mnie teraz dużo bardziej. Lysander na pewno
się nie obrazi. Na pewno będziemy mieli jeszcze okazję razem
zabalować. Westchnąłem ciężko, nadal przytulając dziewczynę.
-Chcesz iść do domu? - zapytałem
unosząc jej podbródek tak, by na mnie spojrzała. Kiwnęła tylko
głową i ponownie się we mnie wtuliła. Uznałem to za
wystarczający gest, by ją stąd zabrać. Dawniej nie zrobiłbym
tego dla żadnej innej dziewczyny, oczywiście wolałbym się bawić
dalej. Jednak ona ma w sobie jakąś magię, której nie potrafię
nazwać.
-Lys..-zaczął Kastiel jednak
białowłosy szybko mu przerwał.
-W porządku, idźcie. - uśmiechnął
się serdecznie i podszedł do wieszka, na którym wisiały nasze
kurtki. Podał nam je i zaprowadził do drzwi.
-Dzięki za impezę, było świetnie,
jeszcze raz wszystkiego najlepszego Lys. - uścisnęliśmy się "po
męsku" na pożeganie.
-To ja dziękuję, że przyszliście.
Do zobaczenia. - kolorowooki pożegnał nas z uśmiechem na twarzy.
Chwyciłem Larę za rękę i szliśmy powoli w stronę mojego domu.
Spojrzałem na wyświtlacz swojego telefonu. Już po 3 nad ranem,
zleciało jak z bicza strzelił. Przyjemne, chłodne, listopadowe
powietrze muskało moją skórę, wprawiając mnie w delikatne
dreszcze. Od zawsze uwielbiałem spacerować nocą, gdy jest cisza i
spokój.
-Przepraszam...- powiedziała Lara
drążym głosem.
-Ale za co? - przystanęliśmy na
chwilę.
-Przeze mnie musiałeś wyjść z
imprezy. - jeszcze bardziej posmutniała.
-Nie masz za co, powinnaś raczej czuć
się wyróżniona.
-Dlaczego? - podniosła na mnie wzrok.
-Muszę mieć na prawdę dobry powód,
żeby rezygnować z imprezy do białego rana. - uśmiechnąłem się.
-Na prawdę nie jesteś na mnie zły?
-Wręcz przeciwnie. - sprawnie wziąłem
ją na ręce.
-Aa! - chyba się tego nie spodziewała.
-Nawet nie waż się protestować. -
zarządziłem i ruszyłem przed siebie, niosąc swój ''skarb"
na rękach. Poczułem jak dziewczyna wtula swoją głowę w moją
klatkę piersiową. Pozostała droga do domu minęła w ciszy.
****
Po jakiś 20 minutach drogi byliśmy
już pod moim domem. Raczej rodzice Lary nie chcieliby widzieć jej w
takim stanie, dlatego przebywanie u mnie, wydawało się znacznie
lepszą opcją. Postawiłem dziewczynę na ziemi. Otworzyłem drzwi i
zaprowadziłem ją do salonu. Musiałem robić wszystko bardzo cicho,
żeby nie obudzić Demona, bo zacząłby szczekać a tego bym nie
chciał. Lara wygodnie usadowiła się na kanapie,a ja poszedłem po
jakąś piżamę dla niej. Na myśl o tym jak ogromnego kaca będziemy
jutro mieli, zrobiło mi się aż słabo. Na chwilę wyparłem jednak
tę myśl i wróciłem do dziewczyny, ze stanowczo za dużą na nią
koszulką. Gdy się w nią już ubrała, chwiejnym krokiem zaczęła
podążać w kierunku mojego pokoju. Pomogłem jej, by się nie
przewróciła, choć sam nie byłem w stanie normalnie iść. W
dodatku ręce bolały mnie jeszcze po niesieniu jej przez całą
drogę,ale czego nie robi się dla dziewczyn. Lara wręcz bezwładnie
opadła na moje łóżko i praktycznie od razu zasnęła.
Uśmiechnąłem się pod nosem na ten widok i sam przebrałem się w
coś do spania. Ułożyłem Larę w wygodniejszej pozycji i objąłem
ją ramieniem. Przykryłem nas kołdrą, po czym ja także głęboko
zasnąłem.
****
[Lara]
Obudziłam się. Leżałam w objęciach
Kastiela i zaczęłam się zastanawiać...jak ja się tu w ogóle
znalazłam. Przez jakieś pięć minut, tępo gapiłam się w sufit,
starając sobie przypomnieć coś z wczoraj. Powoli wszystkie skrawki
wczorajszych wspomnień, zaczęły układać się w całość.
Impreza u Lysa, świetna zabawa, odpały całej naszej ekipy,
przygoda w szafie...i ta cholerna gra w butelkę. Dlaczego akurat ja
musiałam dostać takie zadanie? I dlaczego to akurat mnie,
wylosowało jako pierwszą? To dopiero nazywa się szczęście.
Wzięłam głębszy oddech i podniosłam się na łokciach. Musiałam
zrobić to na tyle delikatnie, żeby nie obudzić czerwonowłosego.
Rozejrzałam się nieprzytomnym jeszcze wzrokiem po pokoju. W pewnym
momencie reszta moich zmysłów, zaczęła budzić się ze snu i
uderzył we mnie zapach, a raczej smród alkoholu.
-O rany, ale fetor. - skrzywiłam się.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że to przecież od nas
wydobywała się ta woń. "Nigdy więcej imprez"
powiedziałam w myślach i cicho udałam się do łazienki. Zdjęłam
z siebie o wiele za dużą koszulkę od Kasa i wskoczyłam pod
prysznic. Letnia woda, wprawiła moje ciało w przyjemne dreszcze. O
dziwo nie czułam się jakoś tragicznie. Poza ogólnym wycieńczeniem
i lekkim bólem głowy, było dosyć znośnie. Ciekawe jak tam Roza,
Kim i reszta. Muszę koniecznie pogadać dzisiaj z dziewczynami. Mam
nadzieję, że Lys zapomni o całym zajściu...a tym bardziej,
że Kastiel się o tym nie dowie. W sumie pół biedy, gorzej gdyby
procenty okazały się silniejsze niż zdrowy rozsądek i jednak
pocałowałabym Lysandra. Nie zaprzątając sobie dłużej tym głowy,
wyszłam z łazienki owinięta skąpym ręcznikiem. Buntownik nadal
smacznie spał, więc zrzuciłam z siebie ręcznik i przebrałam się
w ubrania z poprzedniego dnia.
-Striptiz na dobry początek dnia? Nie
trzeba było, skarbie. - usłyszałam zadowolony głos
czerwonowłosego. Odwróciłam się, gapił się na mnie opierając
głowę na dłoni.
-T-to ty nie śpisz?! - zająknęłam
się, robiąc się przy okazji czerwona jak piwonia.
-Nie, złotko. Już nie. - puścił mi
oczko.
-Świetnie...-mruknęłam pod nosem i
dokończyłam przebieranie. Chłopak usiadł na skraju łóżka,
przeciągając się i ziewając. Podszedł do mnie od tyłu i objął
mnie w talii.
-Idź się umyj. - powiedziałam lekko
wyrywając się z jego objęć.
-Pff,dzięki. - udał obrażonego i
posłusznie wykonał polecenie. Ja w tym czasie poszłam zrobić nam
coś do jedzenia. Zajrzałam do lodówki. Jej wyposażenie nie było
jakieś nadzwyczajne. Znalazłam kilka jajek i postanowiłam zrobić
jajecznicę. Po dłuższej chwili zapach smażonych na maśle jajek z
dodatkiem szynki, rozniósł się po całym pomieszczeniu. Palce
lizać. Nałożyłam przygotowaną potrawę na dwa małe talerze i
położyłam na stole. Akurat do kuchni wszedł czerwonowłosy.
-No, zdążyłeś w samą porę. Jedz
póki gorące. - powiedziałam siadając przy stole.
-W końcu zjem coś "nie
śmieciowego" – zaśmiał się Kastiel i dołączył do mnie,
siadając obok.
-Chyba powinnam częściej tu wpadać i
przy okazji coś ci tutaj pichcić.
-Proszę bardzo, nie obrażę się jak
nawet u mnie zamieszkasz.
-A jakbym serio zamieszkała?
-Musiałabyś płacić czynsz.-
powiedział zabierając mi trochę jajecznicy z mojego talerza.
-To znaczy?
-Hehe. - szyderczy uśmiech zagościł
na jego twarzy.
-Kas! Pacanie. - zaczerwieniłam się i
schowałam twarz we włosach.
-Coś za coś moja droga.
-Pf. - pokręciłam tylko głową.
Reszta posiłku minęła w ciszy, przerywanej jedynie przez nasze
mlaskanie. Kastiel odniósł brudne talerze do i tak już pełnego
zlewu.
-Mógłbyś czasem ruszyć tyłek i
umyć coś po sobie.
-Jak ze mną zamieszkasz, to będzie
twoja działka.
-No, jeszcze czego. Nie będę twoją
służącą.
-Zobaczymy. - powiedział z
rozbawieniem, wyciągając z szuflady paczkę papierosów. Rozsiadł
się wygodnie na kanapie, po czym zapalił. Ja w tym czasie podeszłam
do legowiska, na którym wylegiwał się Demon. Zaczęłam go
głaskać, a ten w podzięce lizał moje dłonie. Tak bardzo chciałam
mieć swojego psa, jednak rodzice nigdy się na niego nie zgodzili. Z
czasem przestałam nalegać. Kas przyglądał się mi uważnie.
-Co? - zapytałam, bo wyglądał jakoś
dziwnie.
-Nic, nic. - uśmiechnął się pod
nosem, wypuszczając kłęby dymu z ust. Ja odwróciłam się z
powrotem w stronę psiaka i teraz drapałam go po brzuchu.
Niespodziewanie po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka do
drzwi. Chłopak zgasił resztkę papierosa w popielniczce i bez słowa
ruszył w kierunku drzwi.
[Kastiel]
Nie miałem pojęcia, kto może być po
drugiej stronie drzwi. Nie spodziewałem się dzisiaj żadnych
odwiedzin. Nawet nie patrząc przez wizjer, otworzyłem drzwi. Ku
mojemu zdziwieniu, ujrzałem dość niską, rudowłosą kobietę na
szpilkach, z kilkoma kilogramami tapety na twarzy. Wyglądała na oko
na jakieś 35 lat. Obok niej stała mała ciemnowłosa dziewczynka.
-Tak? - zapytałem opierając się o
framugę drzwi.
-To ty jesteś Kasajel? - zapytała
kobieta, lustrując mnie ze zniesmaczeniem od góry do dołu.
-Chyba Kastiel. - odfuknąłem.
-Wszystko jedno. - odparła
przyciągając do siebie dziewczynkę stojącą obok.
-Co jest? - zapytałem oschle. Co to w
ogóle za babsko,nawet nie potrafi poprawnie wymówić mojego
imienia.
-Słuchaj powiem to szybko i nie będę
się powtarzała. - zaczęła – twój ojciec powiedział, że na
pewno nie będziesz miał nic przeciwko, by się nią trochę
zaopiekować – wskazała na dziecko.
-Halo, ale kim w ogóle pani jest? -
byłem w niemałym szoku. Mój ojciec? Co on ma do tego?
-Słuchaj szczeniaku, nie chce mi się
z tobą gadać. Żegnam. - odwróciła się na pięcie i pognała w
stronę auta. Odjechała z piskiem opon zanim zdążyłem powiedzieć
chociaż słowo. Zostałem sam w drzwiach z małą dziewczynką,
nawet nie wiedząc jak ma na imię. Co mam teraz zrobić z tym
dzieciakiem? Szarpnąłem dziecko za rękę i zaciągnąłem do
pokoju gdzie Lara nadal bawiła się z Demonem.
-Kto to jest? - zapytała robiąc
wielkie oczy.
-Nie wiem...jakaś baba podrzuciła mi
ją, twierdzi, że jest w to zamieszany mój ojciec.
-Co tu się wyrabia. - dziewczyna
złapała się za głowę. - lepiej zadzwoń w tej chwili do swojego
taty.
-Właśnie to miałem zamiar zrobić. -
odszedłem kawałek dalej i wykonałem telefon do ojca. Rzygać mi
się chciało, gdy tylko usłyszałem jego głos w słuchawce.
Standardowo najpierw go zwyzywałem, następnie dopiero przechodząc
do sedna sprawy. Wypytałem o wszystko i udzielono mi odpowiedzi na
każde pytanie. W nerwach rozłączyłem się, po czym rzuciłem
telefonem gdzieś za siebie i głośno przekląłem.
[Lara]
-Jak masz na imię? - zapytałam
zniżając się do poziomu twarzy dziewczynki.
-Amanda. - odpowiedziała z uśmiechem.
Jak na małą dziewczynkę, była śliczna. Miała ciemne oczy i
ciemne włosy. Prosta grzywka dodawała jej jeszcze więcej
słodkości.
-A ile masz lat?
-Pięć. - odpowiedziała wkładając
lizaka do ust.
-Poczekaj tu sobie chwilkę, dobrze?
Zaraz wrócę. - dziewczynka kiwnęła głową i usiadła grzecznie
na sofie, zajadając się lizakiem. Poszłam zobaczyć co się dzieje
u Kastiela. Weszłam do sąsiedniego pokoju i zastałam go opartego o
ścianę. Jego wyraz twarzy był po prostu przerażający.
Najwidoczniej targały nim różne, skrajne emocje. Podeszłam do
niego i położyłam mu dłoń na ramieniu.
-I co? - na moje pytanie podniósł na
mnie wzrok.
-Moja przyrodnia siostra...to moja
przyrodnia siostra.- odpowiedział osuwając się po ścianie w dół.
-Że co?! - byłam w szoku, nie
wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć.
-Kurwa, czy on nawet teraz musi
niszczyć mi życie?
-A-ale...to była jego...
-Tak, to jego druga żona. Aktualnie
mają sprawę rozwodową.
-Jakim prawem ta kobieta w ogóle się
tu zjawiła?! Po co zostawiła tu to dziecko?! - teraz i mną
zawładnęły negatywne emocje.
-Nie wiem, to wszystko jest posrane do
reszty. Powiedział, że przyjedzie tu po nią za jakąś godzinę.
-Aha...- uklęknęłam obok chłopaka,
próbując go jakoś podnieść na duchu. To całe zajście na pewno
wyprowadziło go z równowagi, jak on musi się teraz strasznie
czuć...
-Nie wracaj jeszcze do domu...-
powiedział zrezygnowanym głosem.
-Spokojnie, nigdzie sie stąd nie
ruszę, dopóki nie przyjedzie tu twój ojciec.- przytuliłam go.
Nakłoniłam Kastiela, żebyśmy wrócili do pokoju gdzie znajduje
się dziecko. Bądź co bądź ale przez tę godzinę wypadałoby jej
popilnować. Chłopak, niechętnie poszedł za mną. To co
zobaczyliśmy po wejściu do salonu, zatkało nas do reszty.
:oooo Jak Ty możesz kończyć rozdział w takim momencie?! :D Świetny jak zawsze i niecierpliwie czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńOjeeej, cudo! Kastiel z tym czynszem, z tym striptizem, ze zmywabiem naczyń.. i możliwe, że jeszcze czymś, hahaha xD Kas cuuudowny, na rękach ją zaniósł i wgl. <3 A to, że jego siostra, to się chyba od momentu gdy tamta powiedziała coś o jego ojcu się zaczęłam domyślać. :P Rozdział pikuś glancuś. Pozdrawiam, czekam na next! ;*
OdpowiedzUsuńHej jestem twoją nową czytelniczką. Pochłonęłam wszystkie rozdziały w kilka godzin i muszę przyznać twoje opowiadanie jest po prostu cudowne.Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności.Niektóre rozdziały smucą a nie które wywołują fale nie pochamowanego śmiechu :D Kastiel jest cudowny <3 I te jego teksty tak rozbrajają :) Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów i życzę weny :* PS.Tak tylko napomnę, że dawno nie napisałaś żadnej sceny 18+ pomiędzy Larą a Kasem a przydałaby się i to jeszcze dłuższa niż poprzednie. Taki już ze mnie zboczuszek :P Pozdrawiam !!! :**
OdpowiedzUsuńDziękuję, to bardzo miłe <3 Cały czas nad sobą pracuję i staram się być coraz lepsza :D Na prawdę cieszę się niezmiernie, że się podoba. A o scenki nie musisz się martwić, na pewno będą :D Również pozdrawiam! ^^
UsuńJa się pytam:
OdpowiedzUsuńCZY TY ZAWSZE MUSISZ KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?
A tak wymijając to rozdzialik świetny, a teksty Kasa jak zwykle wymiatają XD
Czekam na ciąg dalszy!
Tak, muszę :3 xD Dzięki dzięki ^^
UsuńAmanda? Ona zniknęła czy Demon ją zaczął mordować? W sumie obie wersje takie kuszące, ehh
OdpowiedzUsuńAle od początku :D
Wow, takiej reakcji Lary to bym się nie spodziewała. Rozpłakała się ;-; O jejuu
Lys taki wyrozumiały *.* Cudooowny
Pozdrawiam i weny życzę^^
Jesteś człowiekiem Polsatem <3 *-*
OdpowiedzUsuńHaha czemu? xD
UsuńO rety! Jak Larka pobiegła do Kasa to aż się popłakałam!
OdpowiedzUsuńCiekawe co to dziecko wyczyniło XD
Rozdział cudo. Po prostu boski. Nic tylko czekać na następny. Aż słów brakuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :D
Hej możesz napisać opowiadanie o Arminie i drugie o Kentinie bo nie ma a będe ci naprawde wczięczna. :)
OdpowiedzUsuńNapisałabym, ale średnio lubię te postacie. Wejdź na Katalog blogów słodkiego flirtu a tam na pewno coś znajdziesz :)
Usuń