sobota, 6 lutego 2016

Rozdział XXI

JUŻ PONAD 8 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ! DZIĘKUJĘ WAM BARDZO! DZIĘKUJĘ TEŻ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE! NIE POZOSTAJE MI NIC INNEGO, JAK TYLKO BRAĆ SIĘ JESZCZE BARDZIEJ DO ROBOTY :D MIŁEGO CZYTANIA ^^


Czułam, że mogę to zrobić. Alkohol dodawał mi tej cholernej pewności siebie. Pewnie i tak wszyscy o tym zapomną. Taki niewinny wybryk na imprezie. Jednak mimo wszystko...wiem, że nie mogę zrobić tego Kastielowi, jest dla mnie zbyt ważny. Wszyscy nadal dopingowali, abyśmy z Lysandrem w końcu się pocałowali. Zacisnęłam pięści i spuściłam wzrok. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Ponownie spojrzałam na białowłosego, na jego twarzy widniał smutek i zakłopotanie. Nagle usłyszałam, że Kastiel wyszedł z łazienki. Spojrzałam w stronę, z której dobiegł dźwięk otwieranych drzwi.
-Leć- szepnął Lysander i uśmiechnął się. Kiwnęłam tylko głową i nie myślałam już o niczym innym, tylko o tym by wtulić się w czerwonowłosego. Gdy złapałam go jeszcze w korytarzu, od razu mocno się do niego przytuliłam.
-Kas...-szepnęłam zalewając łzami jego koszulę.

-Spokojnie, wyszedłem tylko do łazienki mała. - powiedział z rozbawieniem, mierzwiąc mi włosy. Spojrzałam na niego spod zapłakanych oczu i od razu zrzedła mu mina. Po wyrazie jego twarzy, wywnioskowałam, że raczej nie wie co ma zrobić, więc po prostu zamknął mnie w objęciu swoich silnych rąk. Czułam się wtedy tak bezpiecznie. Poczułam jak delikatnie oparł swoją brodę na mojej głowie. Staliśmy tak chwilę w ciszy tuląc się do siebie.  


Usłyszałam czyjeś zbliżające się kroki. Odchyliłam na chwilę głowę, żeby zobaczyć kto to. Widząc, że to Lys od razu z powrotem schowałam twarz w torsie buntownika.
-Co jej się stało? - zapytał czerwonowłosy nadal trzymając mnie blisko siebie.
-Dostała głupie zadanie, to wszystko. - powiedział Lysander współczującym głosem. Wtyd mi było nawet na niego spojrzeć, nie chciałam tego robić. Chciałam pójść do domu, pomimo tego, że impreza była świetna. Przez to wszystko cała nasza trójka jakby wytrzeźwiała. Białowłosy stał oparty o framugę i patrzył na nas z troską.

[Kastiel]

Lara była na tyle zdruzgotana, że aż lekko się wystraszyłem. Jakby zobaczyła ducha. Chętnie zostałbym jeszcze na imprezie mojego najlepszego przyjaciela, ale moja dziewczyna potrzebuje mnie teraz dużo bardziej. Lysander na pewno się nie obrazi. Na pewno będziemy mieli jeszcze okazję razem zabalować. Westchnąłem ciężko, nadal przytulając dziewczynę.
-Chcesz iść do domu? - zapytałem unosząc jej podbródek tak, by na mnie spojrzała. Kiwnęła tylko głową i ponownie się we mnie wtuliła. Uznałem to za wystarczający gest, by ją stąd zabrać. Dawniej nie zrobiłbym tego dla żadnej innej dziewczyny, oczywiście wolałbym się bawić dalej. Jednak ona ma w sobie jakąś magię, której nie potrafię nazwać.
-Lys..-zaczął Kastiel jednak białowłosy szybko mu przerwał.
-W porządku, idźcie. - uśmiechnął się serdecznie i podszedł do wieszka, na którym wisiały nasze kurtki. Podał nam je i zaprowadził do drzwi.
-Dzięki za impezę, było świetnie, jeszcze raz wszystkiego najlepszego Lys. - uścisnęliśmy się "po męsku" na pożeganie.
-To ja dziękuję, że przyszliście. Do zobaczenia. - kolorowooki pożegnał nas z uśmiechem na twarzy. Chwyciłem Larę za rękę i szliśmy powoli w stronę mojego domu. Spojrzałem na wyświtlacz swojego telefonu. Już po 3 nad ranem, zleciało jak z bicza strzelił. Przyjemne, chłodne, listopadowe powietrze muskało moją skórę, wprawiając mnie w delikatne dreszcze. Od zawsze uwielbiałem spacerować nocą, gdy jest cisza i spokój.
-Przepraszam...- powiedziała Lara drążym głosem.
-Ale za co? - przystanęliśmy na chwilę.
-Przeze mnie musiałeś wyjść z imprezy. - jeszcze bardziej posmutniała.
-Nie masz za co, powinnaś raczej czuć się wyróżniona.
-Dlaczego? - podniosła na mnie wzrok.
-Muszę mieć na prawdę dobry powód, żeby rezygnować z imprezy do białego rana. - uśmiechnąłem się.
-Na prawdę nie jesteś na mnie zły?
-Wręcz przeciwnie. - sprawnie wziąłem ją na ręce.
-Aa! - chyba się tego nie spodziewała.
-Nawet nie waż się protestować. - zarządziłem i ruszyłem przed siebie, niosąc swój ''skarb" na rękach. Poczułem jak dziewczyna wtula swoją głowę w moją klatkę piersiową. Pozostała droga do domu minęła w ciszy.

****

Po jakiś 20 minutach drogi byliśmy już pod moim domem. Raczej rodzice Lary nie chcieliby widzieć jej w takim stanie, dlatego przebywanie u mnie, wydawało się znacznie lepszą opcją. Postawiłem dziewczynę na ziemi. Otworzyłem drzwi i zaprowadziłem ją do salonu. Musiałem robić wszystko bardzo cicho, żeby nie obudzić Demona, bo zacząłby szczekać a tego bym nie chciał. Lara wygodnie usadowiła się na kanapie,a ja poszedłem po jakąś piżamę dla niej. Na myśl o tym jak ogromnego kaca będziemy jutro mieli, zrobiło mi się aż słabo. Na chwilę wyparłem jednak tę myśl i wróciłem do dziewczyny, ze stanowczo za dużą na nią koszulką. Gdy się w nią już ubrała, chwiejnym krokiem zaczęła podążać w kierunku mojego pokoju. Pomogłem jej, by się nie przewróciła, choć sam nie byłem w stanie normalnie iść. W dodatku ręce bolały mnie jeszcze po niesieniu jej przez całą drogę,ale czego nie robi się dla dziewczyn. Lara wręcz bezwładnie opadła na moje łóżko i praktycznie od razu zasnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem na ten widok i sam przebrałem się w coś do spania. Ułożyłem Larę w wygodniejszej pozycji i objąłem ją ramieniem. Przykryłem nas kołdrą, po czym ja także głęboko zasnąłem.

****

[Lara]

Obudziłam się. Leżałam w objęciach Kastiela i zaczęłam się zastanawiać...jak ja się tu w ogóle znalazłam. Przez jakieś pięć minut, tępo gapiłam się w sufit, starając sobie przypomnieć coś z wczoraj. Powoli wszystkie skrawki wczorajszych wspomnień, zaczęły układać się w całość. Impreza u Lysa, świetna zabawa, odpały całej naszej ekipy, przygoda w szafie...i ta cholerna gra w butelkę. Dlaczego akurat ja musiałam dostać takie zadanie? I dlaczego to akurat mnie, wylosowało jako pierwszą? To dopiero nazywa się szczęście. Wzięłam głębszy oddech i podniosłam się na łokciach. Musiałam zrobić to na tyle delikatnie, żeby nie obudzić czerwonowłosego. Rozejrzałam się nieprzytomnym jeszcze wzrokiem po pokoju. W pewnym momencie reszta moich zmysłów, zaczęła budzić się ze snu i uderzył we mnie zapach, a raczej smród alkoholu.
-O rany, ale fetor. - skrzywiłam się. Najlepsze w tym wszystkim było to, że to przecież od nas wydobywała się ta woń. "Nigdy więcej imprez" powiedziałam w myślach i cicho udałam się do łazienki. Zdjęłam z siebie o wiele za dużą koszulkę od Kasa i wskoczyłam pod prysznic. Letnia woda, wprawiła moje ciało w przyjemne dreszcze. O dziwo nie czułam się jakoś tragicznie. Poza ogólnym wycieńczeniem i lekkim bólem głowy, było dosyć znośnie. Ciekawe jak tam Roza, Kim i reszta. Muszę koniecznie pogadać dzisiaj z dziewczynami. Mam nadzieję, że Lys zapomni o całym zajściu...a tym bardziej, że Kastiel się o tym nie dowie. W sumie pół biedy, gorzej gdyby procenty okazały się silniejsze niż zdrowy rozsądek i jednak pocałowałabym Lysandra. Nie zaprzątając sobie dłużej tym głowy, wyszłam z łazienki owinięta skąpym ręcznikiem. Buntownik nadal smacznie spał, więc zrzuciłam z siebie ręcznik i przebrałam się w ubrania z poprzedniego dnia.
-Striptiz na dobry początek dnia? Nie trzeba było, skarbie. - usłyszałam zadowolony głos czerwonowłosego. Odwróciłam się, gapił się na mnie opierając głowę na dłoni.
-T-to ty nie śpisz?! - zająknęłam się, robiąc się przy okazji czerwona jak piwonia.
-Nie, złotko. Już nie. - puścił mi oczko.
-Świetnie...-mruknęłam pod nosem i dokończyłam przebieranie. Chłopak usiadł na skraju łóżka, przeciągając się i ziewając. Podszedł do mnie od tyłu i objął mnie w talii.
-Idź się umyj. - powiedziałam lekko wyrywając się z jego objęć.
-Pff,dzięki. - udał obrażonego i posłusznie wykonał polecenie. Ja w tym czasie poszłam zrobić nam coś do jedzenia. Zajrzałam do lodówki. Jej wyposażenie nie było jakieś nadzwyczajne. Znalazłam kilka jajek i postanowiłam zrobić jajecznicę. Po dłuższej chwili zapach smażonych na maśle jajek z dodatkiem szynki, rozniósł się po całym pomieszczeniu. Palce lizać. Nałożyłam przygotowaną potrawę na dwa małe talerze i położyłam na stole. Akurat do kuchni wszedł czerwonowłosy.
-No, zdążyłeś w samą porę. Jedz póki gorące. - powiedziałam siadając przy stole.
-W końcu zjem coś "nie śmieciowego" – zaśmiał się Kastiel i dołączył do mnie, siadając obok.
-Chyba powinnam częściej tu wpadać i przy okazji coś ci tutaj pichcić.
-Proszę bardzo, nie obrażę się jak nawet u mnie zamieszkasz.
-A jakbym serio zamieszkała?
-Musiałabyś płacić czynsz.- powiedział zabierając mi trochę jajecznicy z mojego talerza.
-To znaczy?
-Hehe. - szyderczy uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Kas! Pacanie. - zaczerwieniłam się i schowałam twarz we włosach.
-Coś za coś moja droga.
-Pf. - pokręciłam tylko głową. Reszta posiłku minęła w ciszy, przerywanej jedynie przez nasze mlaskanie. Kastiel odniósł brudne talerze do i tak już pełnego zlewu.
-Mógłbyś czasem ruszyć tyłek i umyć coś po sobie.
-Jak ze mną zamieszkasz, to będzie twoja działka.
-No, jeszcze czego. Nie będę twoją służącą.
-Zobaczymy. - powiedział z rozbawieniem, wyciągając z szuflady paczkę papierosów. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, po czym zapalił. Ja w tym czasie podeszłam do legowiska, na którym wylegiwał się Demon. Zaczęłam go głaskać, a ten w podzięce lizał moje dłonie. Tak bardzo chciałam mieć swojego psa, jednak rodzice nigdy się na niego nie zgodzili. Z czasem przestałam nalegać. Kas przyglądał się mi uważnie.
-Co? - zapytałam, bo wyglądał jakoś dziwnie.
-Nic, nic. - uśmiechnął się pod nosem, wypuszczając kłęby dymu z ust. Ja odwróciłam się z powrotem w stronę psiaka i teraz drapałam go po brzuchu. Niespodziewanie po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Chłopak zgasił resztkę papierosa w popielniczce i bez słowa ruszył w kierunku drzwi.

[Kastiel]

Nie miałem pojęcia, kto może być po drugiej stronie drzwi. Nie spodziewałem się dzisiaj żadnych odwiedzin. Nawet nie patrząc przez wizjer, otworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu, ujrzałem dość niską, rudowłosą kobietę na szpilkach, z kilkoma kilogramami tapety na twarzy. Wyglądała na oko na jakieś 35 lat. Obok niej stała mała ciemnowłosa dziewczynka.
-Tak? - zapytałem opierając się o framugę drzwi.
-To ty jesteś Kasajel? - zapytała kobieta, lustrując mnie ze zniesmaczeniem od góry do dołu.
-Chyba Kastiel. - odfuknąłem.
-Wszystko jedno. - odparła przyciągając do siebie dziewczynkę stojącą obok.
-Co jest? - zapytałem oschle. Co to w ogóle za babsko,nawet nie potrafi poprawnie wymówić mojego imienia.
-Słuchaj powiem to szybko i nie będę się powtarzała. - zaczęła – twój ojciec powiedział, że na pewno nie będziesz miał nic przeciwko, by się nią trochę zaopiekować – wskazała na dziecko.
-Halo, ale kim w ogóle pani jest? - byłem w niemałym szoku. Mój ojciec? Co on ma do tego?
-Słuchaj szczeniaku, nie chce mi się z tobą gadać. Żegnam. - odwróciła się na pięcie i pognała w stronę auta. Odjechała z piskiem opon zanim zdążyłem powiedzieć chociaż słowo. Zostałem sam w drzwiach z małą dziewczynką, nawet nie wiedząc jak ma na imię. Co mam teraz zrobić z tym dzieciakiem? Szarpnąłem dziecko za rękę i zaciągnąłem do pokoju gdzie Lara nadal bawiła się z Demonem.
-Kto to jest? - zapytała robiąc wielkie oczy.
-Nie wiem...jakaś baba podrzuciła mi ją, twierdzi, że jest w to zamieszany mój ojciec.
-Co tu się wyrabia. - dziewczyna złapała się za głowę. - lepiej zadzwoń w tej chwili do swojego taty.
-Właśnie to miałem zamiar zrobić. - odszedłem kawałek dalej i wykonałem telefon do ojca. Rzygać mi się chciało, gdy tylko usłyszałem jego głos w słuchawce. Standardowo najpierw go zwyzywałem, następnie dopiero przechodząc do sedna sprawy. Wypytałem o wszystko i udzielono mi odpowiedzi na każde pytanie. W nerwach rozłączyłem się, po czym rzuciłem telefonem gdzieś za siebie i głośno przekląłem.

[Lara]

-Jak masz na imię? - zapytałam zniżając się do poziomu twarzy dziewczynki.
-Amanda. - odpowiedziała z uśmiechem. Jak na małą dziewczynkę, była śliczna. Miała ciemne oczy i ciemne włosy. Prosta grzywka dodawała jej jeszcze więcej słodkości.
-A ile masz lat?
-Pięć. - odpowiedziała wkładając lizaka do ust.
-Poczekaj tu sobie chwilkę, dobrze? Zaraz wrócę. - dziewczynka kiwnęła głową i usiadła grzecznie na sofie, zajadając się lizakiem. Poszłam zobaczyć co się dzieje u Kastiela. Weszłam do sąsiedniego pokoju i zastałam go opartego o ścianę. Jego wyraz twarzy był po prostu przerażający. Najwidoczniej targały nim różne, skrajne emocje. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na ramieniu.
-I co? - na moje pytanie podniósł na mnie wzrok.
-Moja przyrodnia siostra...to moja przyrodnia siostra.- odpowiedział osuwając się po ścianie w dół.
-Że co?! - byłam w szoku, nie wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć.
-Kurwa, czy on nawet teraz musi niszczyć mi życie?
-A-ale...to była jego...
-Tak, to jego druga żona. Aktualnie mają sprawę rozwodową.
-Jakim prawem ta kobieta w ogóle się tu zjawiła?! Po co zostawiła tu to dziecko?! - teraz i mną zawładnęły negatywne emocje.
-Nie wiem, to wszystko jest posrane do reszty. Powiedział, że przyjedzie tu po nią za jakąś godzinę.
-Aha...- uklęknęłam obok chłopaka, próbując go jakoś podnieść na duchu. To całe zajście na pewno wyprowadziło go z równowagi, jak on musi się teraz strasznie czuć...
-Nie wracaj jeszcze do domu...- powiedział zrezygnowanym głosem.
-Spokojnie, nigdzie sie stąd nie ruszę, dopóki nie przyjedzie tu twój ojciec.- przytuliłam go. Nakłoniłam Kastiela, żebyśmy wrócili do pokoju gdzie znajduje się dziecko. Bądź co bądź ale przez tę godzinę wypadałoby jej popilnować. Chłopak, niechętnie poszedł za mną. To co zobaczyliśmy po wejściu do salonu, zatkało nas do reszty.





13 komentarzy:

  1. :oooo Jak Ty możesz kończyć rozdział w takim momencie?! :D Świetny jak zawsze i niecierpliwie czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeeej, cudo! Kastiel z tym czynszem, z tym striptizem, ze zmywabiem naczyń.. i możliwe, że jeszcze czymś, hahaha xD Kas cuuudowny, na rękach ją zaniósł i wgl. <3 A to, że jego siostra, to się chyba od momentu gdy tamta powiedziała coś o jego ojcu się zaczęłam domyślać. :P Rozdział pikuś glancuś. Pozdrawiam, czekam na next! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej jestem twoją nową czytelniczką. Pochłonęłam wszystkie rozdziały w kilka godzin i muszę przyznać twoje opowiadanie jest po prostu cudowne.Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności.Niektóre rozdziały smucą a nie które wywołują fale nie pochamowanego śmiechu :D Kastiel jest cudowny <3 I te jego teksty tak rozbrajają :) Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów i życzę weny :* PS.Tak tylko napomnę, że dawno nie napisałaś żadnej sceny 18+ pomiędzy Larą a Kasem a przydałaby się i to jeszcze dłuższa niż poprzednie. Taki już ze mnie zboczuszek :P Pozdrawiam !!! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to bardzo miłe <3 Cały czas nad sobą pracuję i staram się być coraz lepsza :D Na prawdę cieszę się niezmiernie, że się podoba. A o scenki nie musisz się martwić, na pewno będą :D Również pozdrawiam! ^^

      Usuń
  4. Ja się pytam:
    CZY TY ZAWSZE MUSISZ KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?
    A tak wymijając to rozdzialik świetny, a teksty Kasa jak zwykle wymiatają XD
    Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Amanda? Ona zniknęła czy Demon ją zaczął mordować? W sumie obie wersje takie kuszące, ehh
    Ale od początku :D
    Wow, takiej reakcji Lary to bym się nie spodziewała. Rozpłakała się ;-; O jejuu
    Lys taki wyrozumiały *.* Cudooowny
    Pozdrawiam i weny życzę^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś człowiekiem Polsatem <3 *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. O rety! Jak Larka pobiegła do Kasa to aż się popłakałam!
    Ciekawe co to dziecko wyczyniło XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudo. Po prostu boski. Nic tylko czekać na następny. Aż słów brakuje.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej możesz napisać opowiadanie o Arminie i drugie o Kentinie bo nie ma a będe ci naprawde wczięczna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałabym, ale średnio lubię te postacie. Wejdź na Katalog blogów słodkiego flirtu a tam na pewno coś znajdziesz :)

      Usuń