Razem z Jake'iem rozsiedliśmy się na
kanapie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zaczęliśmy rozmawiać o
starych czasach. Chłopak wypominał mi wszystkie śmieszne sytuacje,
w które pakowałam się jak byłam dzieckiem. Ja nie pozostawałam
mu dłużna i odwdzięczałam się tym samym. Podczas naszej rozmowy
śmiech nie miał końca. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że
obok mnie siedzi mój brat. Przyrodni, ale wciąż brat. Na moje
nieszczęście przypomniała mi się sytuacja z Kastielem. Jego mała
siostra, Amanda. Porównując relacje moje i Jake'a, a Kasa i
Amandy...to jak niebo i ziemia. Zrozumiałe jest to, że nie może on
jeszcze pojąć, co właściwie się wydarzyło, ale to co
powiedział....Nie, nie mogę teraz się tym zadręczać. Nie
chciałabym pokazywać bratu, że coś mnie trapi. Dopiero co
przyjechał, nie chcę go zadręczać moimi problemami.
-Lara? - zapytał brązowowłosy,
machając mi dłonią przed oczami.
-Ach, coś się stało? - zapytałam,
byłam kompletnie zdezorientowana.
-Tak. Widzę, że coś jest nie tak.
Mnie nie oszukasz wiesz o tym. - jego ton głosu był znacznie
poważniejszy niż wcześniej.
-Nic się nie dzieje, po prostu
zamyśliłam się. To wszystko. - odpowiedziałam, próbując uniknąć
drażliwego dla mnie teraz tematu.
-To, że nie widziałem cię od kilku
lat, nie oznacza, że zapomniałem kiedy kłamiesz. - czułam jak
jego wzrok przeszywa mnie na wylot.
-Widzę, że nie mam szans. - zaczęłam
nerwowo bawić się włosami.
-Nie masz. W tej chwili mów, o co
chodzi.
-Bo widzisz jest taki chłopak...
-Chłopak?! - prawie zerwał się z
kanapy.
-N-no tak. Widzisz, mam chłopaka
i...to była nasza pierwsza poważna kłótnia.
-Chłopak? Kłótnia? Jak ja go
dorwę...- w jego oczach pojawiła się żądza mordu.
-Jake, ja na prawdę go kocham. Nie
wiem co mam robić. - schowałam twarz w dłoniach.
-Chodź tu. - widząc mój smutek,
natychmiast mnie przytulił. Tak bardzo chciałam, żeby Jake został
ze mną na zawsze. Taki brat jak on, to skarb. Po dłuższej chwili
mojego szlochania, opowiedziałam mu całą sytuację. Jego mimika
twarzy zmieniała się co chwilę. Widziałam, że był w niemałym
szoku. Głośno westchnął i znów mnie przytulił.
-Porozmawiam z nim. - powiedział
stanowczo.
-Nie, Jake..
-Nie pozwolę, żeby jakiś skurwiel
doprowadzał moją księżniczkę do łez. -zacisnął pięści.
-Proszę nie...nie rób nic z tym. To
nic nie da, a wręcz pogorszy sytuację. - otarłam łzę z policzka.
-Mam po prostu patrzeć jak płaczesz?
-Zapomnijmy o tym na chwilę. -
powiedziałam błagalnym tonem.
-No dobrze...ale nie mogę obiecać ci,
że się z nim kiedyś policzę.
-Chodźmy się przejść. -
zaproponowałam, wymuszając uśmiech.
-Świetny pomysł, a gdzie pójdziemy?
-Do parku, może być?
-No pewnie. - uśmiechnął się
promiennie. Poszłam się przebrać i wróciłam do chłopaka. Czekał
już przy drzwiach. Wybyliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę
parku. Nie wiedzieć czemu wybrałam akurat to miejsce. A może
jednak wiem? To właśnie tutaj Kastiel, podarował mi naszyjnik,
który dalej mam na sobie. Nigdy go nie zdejmuję, nawet teraz.
Spacerowaliśmy po parku, w którym było tak samo pięknie jak
wtedy, gdy byłam tam razem z czerwonowłosym. Ogarnęła mnie
straszna nostalgia, jak zawsze w takich miejscach.
-Pięknie tu. - Jake rozglądał się
po otoczeniu z widocznym na jego twarzy zachwytem.
-Tak, masz rację. - uśmiechnęłam
się sztucznie, a wzrok wbiłam w ziemię.
-Coś się stało? - zapytał z troską
chłopak.
-Nic takiego...
-Znowu ten chłopak ci się
przypomniał? - w jego oczach dostrzegłam narastający gniew.
-Nie...to znaczy...tak...to w tym
miejscu dostałam od niego ten naszyjnik. - chwyciłam dłonią za
złotą kostkę od gitary, z wygrawerowanym moim imieniem. Stanęliśmy
na chwilę, a Jake dokładnie się mu przyjrzał. Chłodny wiatr
rozwiał moje długie włosy, zakrywając mi twarz.
-Chodźmy dalej. - powiedziałam i
ruszyłam przed siebie. Brązowowłosy przytaknął i dołączył do
mnie. Zrównaliśmy krok i podążaliśmy w stronę mostu. Dokładnie
w stronę tego samego, na którym otrzymałam naszyjnik. Nadal
rozciągała się tam rzeka, a drzewa mimo utraconych liści, wesoło
kołysały się na wietrze. Zatrzymaliśmy się na moście i
zapanowała chwila ciszy. Wokół nie było żadnych ludzi, tylko
cisza i spokój. Ja i mój brat. Spoglądałam to na wolno płynącą
pod nami wodę, to na odlatujące gdzieś w oddali ptaki.
-Widzę, że to wszystko dalej cię
martwi. - chłopak położył mi dłoń na ramieniu.
-Trudno, żeby nie martwiło. -
odparłam smutno.
-Kochasz go? - zapytał nagle.
-H-hej, co to za pytanie.
-Pytam się. - po tonie jego głosu
wywnioskowałam, że nie przyjmie odmowy odpowiedzi na jego pytanie.
-Tak, kocham go.
-Słuchaj Lara...może na początku
trochę za ostro się o nim wypowiedziałem. Jestem facetem i z
jednej strony go rozumiem. Dał się ponieść emocjom, też bym tak
zareagował na jego miejscu. - wlepił wzrok w płynącą po wodzie
kaczkę.
-Tylko mi nie mów, że stajesz po jego
stronie, bo jak on jesteś samcem alfa. - odwróciłam głowę w inną
stronę i wydałam dźwięk podobny do prychnięcia.
-Nie o to mi chodzi, po prostu z jednej
strony go rozumiem. Wyobraź sobie jakbyś ty zareagowała na tyle
złych wieści.
-Masz rację jednak...boli mnie to.
-Wiem, pamiętam jak ja się czułem
kiedy pokłóciłem się z dziewczyną.
-Masz dziewczynę?
-Miałem, zniknęła pewnego dnia bez
słowa. Nigdy jej już nie spotkałem.
-Masz jej zdjęcie?
-Tylko to mi po niej zostało. - wyjął
z kieszeni telefon i poszukał w nim zdjęcia swojej byłej
dziewczyny. Zrobiło mi się go bardzo szkoda, pewnie bardzo to
przeżył.
-Mam wrażenie, że skądś ją znam. -
zamyśliłam się , wpatrując się w zdjęcie dziewczyny.
-Miała na imię Debra. Debra Prescott.
- w tym momencie już wiedziałam skąd kojarzę dziewczynę ze
zdjęcia. Jestem pewna, to była dziewczyna Kastiela. Ta sama, która
zniszczyła życie i jemu i mojemu bratu. Nie mogłam w to uwierzyć.
Momentalnie z wrażenia cofnęłam się kilka kroków w tył, po czym
złapałam się za skronie.
-Hej, Lara, co jest? Wszystko dobrze? -
Jake szybko do mnie podbiegł i chwycił w swoje silne ramiona.
-Nie...nic już nie jest w porządku. -
poczułam jak silniej kręci mi się w głowie. Gdyby nie to, że
chłopak mnie trzymał już dawno runęłabym na ziemię.
-Zaprowadzę cię do domu, bez
dyskusji. - wziął mnie na ręce i zaczął podążać z powrotem w
stronę mojego domu. Droga minęła w ciszy. Miałam tyle pytań, ale
żadnej siły by je teraz zadać. Z resztą nie byłam pewna, czy
chcę znać teraz na nie odpowiedź. Moją głowę zaprzątało
tysiące myśli. Dlaczego akurat Debra? Czy to tylko czysty
przypadek? Na pewno muszę powiedzieć komuś o tym czego się
dowiedziałam. Byliśmy już bardzo blisko mojego domu. Cieszyłam
się z tego powodu, ponieważ lekko przemarzłam.
[Rozalia]
Zbliżałam się żwawym jak zawsze
krokiem do domu mojej brązowowłosej przyjaciółki. Po drodze nadal
kilka razy wybrałam jej numer, lecz odpowiedziała mi ponownie
poczta głosowa. Szlag. Co ona teraz robi? Gdzie jest? Zaczęłam
panikować. A jeśli coś jej się stało? Muszę jak najszybciej ją
znaleźć! W oddali ujrzałam dwie sylwetki, udało mi się rozpoznać
tyle, że był to jakiś chłopak niosący jakąś dziewczynę na
rękach. Zbliżali się w tym samym kierunku co ja. Postanowiłam
jeszcze bardziej przyspieszyć kroku, by dokładniej się im
przyjrzeć. Gdy byli już blisko, doznałam szoku. Owy chłopak,
którego z oddali dojrzałam, niósł jakby wpółprzytomną Larę na
rękach. Jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że chłopakiem który
ją niósł nie był Kastiel, lecz jakiś obcy człowiek, którego
pierwszy raz widziałam na oczy.
-Lara! - krzyknęłam biegnąc w ich
stronę. Spojrzałam na chłopaka groźnym wzrokiem.
-Roza, co ty tu robisz? - powiedziała
słabym głosem.
-Jak to co? Masz wyłączony telefon i
nie dajesz znaku życia! Martwiłam się jak cholera.
-Spokojnie, nic mi nie jest jak
widzisz.
-A to...?- wskazałam na chłopaka.
Nastawiłam się już na najgorszą z możliwych odpowiedzi,
mianowicie, że to jej nowy chłopak.
-Ach, przepraszam. Nie przedstawiłam
was sobie.
-Właśnie. - skrzyżowałam ręce pod
biustem.
-Mógłbyś? - spojrzała na chłopaka,
po czym ten posłusznie odstawił ją na ziemię.
-Jake, poznaj Rozalię moją
przyjaciółkę. Rozalia to jest Jake, mój przyrodni brat. -
niepewnie podałam chłopakowi dłoń na powitanie. Z jednej strony
byłam zła na Larkę, że nic nie powiedziała mi o swoim bracie , a
z drugiej ogromną ulgę, że ten cały Jake nie jest jej nowym
chłopakiem.
-Chyba mogę was już zostawić. Dacie
sobie radę? - zapytał chłopak.
-Oczywiście. - powiedziałam pewnie i
pociągnęłam przyjaciółkę w stronę drzwi do jej domu.
-Zadzwonię później, do zobaczenia
Lara! Cześć, Rozalio. - uśmiechnął się i odszedł w swoją
stronę.Westchnęłam głośno i weszłam razem z Larą do jej domu.
Zaprowadziłam ją do jej pokoju i obydwie usiadłyśmy na łóżku.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że
masz brata?- zaczęłam.
-Sama o nim zapomniałam. Długo nie
utrzymywaliśmy kontaktu.
-Dobrze, to jeszcze zrozumiem, ale do
jasnej anielki dlaczego wyłączyłaś komórkę?!
-To dosyć...duża sprawa. - zaczęła
drżącym głosem.
-Opowiedz mi wszystko.
-Dobrze. A więc...-wzięła głęboki
wdech i zaczęła swoją dość długą przemowę, a ja zamieniłam
się w słuch.
****
[Lara]
Opowiedziałam Rozalii wszystko co się
dzisiaj wydarzyło. Co do joty. Powiedziałam jej także, o tym czego
dowiedziałam się od Jake'a. Tak jak i ja nie mogła wyjść ze
zdumienia. Po prostu to wszystko było jakieś popieprzone.
-Po pierwsze, musisz pogadać z
Kastielem. Wiem, że zachował się jak dupek, ale to tylko facet.
Pewnie już tego żałuje. Po drugie, musisz koniecznie porozmawiać
z bratem. Może dowiemy się czegoś ciekawego o Debrze.
-Wiem, że muszę ale dzisiaj na pewno
tego nie zrobię. Nie mam już na to siły. - opadłam na łóżko i
zaczęłam pustym wzrokiem wpatrywać się w biały sufit.
-Rozumiem cię, lepiej odpocznij i
przemyśl wszystko. I pamiętaj, nie załamuj się już tak! -
dźgnęła mnie lekko palcem w brzuch.
-Dobrze, postaram się.- uśmiechnęłam
się.
-Zuch dziewczyna. Larcia, zostałabym
dłużej, ale umówiłam się już z Leo. Dasz sobie radę sama?
-Pewnie, leć. - podniosłam się z
łóżka i odprowadziłam ją do drzwi. Ubrała swoje wysokie, długie
do kolan kozaki i uścisnęła mnie na pożegnanie. Zamknęłam za
nią drzwi i wróciłam do mojego pokoju. Postanowiłam w końcu
włączyć komórkę. Tak jak się spodziewałam. Kilka nieodebranych
połączeń od Rozy i od Kasa. Z Rozalią sprawa już załatwiona,
jednak z Kastielem nie do końca. Nie chciałam go niego jeszcze
dzwonić, nie byłam na to gotowa. Poczekam jeszcze jeden dzień,
niech trochę się pofatyguje, a co. Z trochę lepszym dzięki
białowłosej humorem postanowiłam się już wykąpać. Napuściłam
gorącej wody do wanny i wlałam do niej tonę różnych, kolorowych
płynów. Wskoczyłam do wanny. Uwielbiałam takie momenty relaksu,
gdy mogę zapomnieć o wszystkich problemach.
[Kastiel]
Do domu znienacka wróciła mama. Dalej
byłem na nią zły, że często widywała się z ojcem zamiast
spędzać ze mną czas. Jej wybór. Gdy weszła do pokoju nie
zwróciłem nawet na nią uwagi. Usiadła obok mnie na sofie i
czekała na jakąś reakcję z mojej strony. Daremnie.
-Kastiel, możemy porozmawiać? -
odezwała się w końcu.
-O czym? - spytałem chłodno.
-O ojcu. - odpowiedziała smutno.
-Kto to taki? Nie znam gościa. -
chwyciłem pilota i zmieniłem kanał telewizyjny.
-Proszę cię nie zachowuj się jak
dziecko.
-Zabawne, słyszę to już dzisiaj
drugi raz.
-Widziałeś się dzisiaj z nim?
-I z nim i z jego córką, która
zarazem jest moją siostrunią. No i jeszcze z Larą.
-Wiedziałam od jakiegoś czasu o
wszystkim, ale nie chciałam cię martwić. Byłeś w końcu taki
szczęśliwy. A co u Lary?
-I jak myślisz, do czego doprowadziła
twoja matczyna troska? Dowiedziałem się w najgorszy możliwy
sposób. Nie zdążyłem nawet tego wszystkiego przetrawić. Lara?
Nie wiem, chyba nie chce mnie znać jak na tę chwilę. - zacisnąłem
pięść.
-Kassi skarbie, chciałam dobrze. Jak
to? Pokłóciliście się?
-Nie mów tak do mnie. Tak, przez wasze
ukrywanie prawdy. Jestem kretynem, który nie panuje nawet nad
własnymi słowami.
-Ojciec obiecał nigdy więcej nie
pokazywać ci się na oczy, ale prosił o jedno. Jak będziesz
chciał, to powiem ci co to takiego. Na razie muszę wracać do
pracy. -powiedziała smutno.
-Znowu wyjeżdżasz? Cóż za
niespodzianka. - prychnąłem nie odrywając wzroku od telewizji.
-Muszę, ktoś musi na ciebie pracować
synku. Wiesz, że bym z tobą została, ale doskonale też wiem, jak
dobrze radzisz sobie sam. - pogładziła dłonią moje włosy. To na
moment lekko rozczuliło moje buntownicze serce.
-Dobra jedź jak masz jechać. -
powiedziałem z nutą smutku w głosie. W głębi serca, ta mała
cząstka mnie zawsze tęskni za mamą, to ona poświęciła mi całe
swoje życie. Nie miała ze mną łatwego życia. Wiecznie jakieś
problemy, czy to w szkole, czy z rówieśnikami. Dziękowała Bogu,
że zawsze pilnował mnie też Lys, który potrafił na mnie kiedyś
wpłynąć na tyle, że stawałem się w miarę grzecznym chłopcem.
Ten nagły powrót do wspomnień bardzo mnie zdołował. Nie lubiłem
pokazywać po sobie smutku, przecież faceci nie płaczą. Mama
pożegnała się ze mną i wyszła z domu. Zawołałem do siebie
Demona i postanowiłem wyjść z nim na spacer. Wziąłem smycz i
razem ze zwierzęciem wyszedłem na zewnątrz. Na ukojenie nerwów
dzisiejszego dnia, zapaliłem papierosa. Patrzyłem jak dym wydobywa
się z moich ust i po chwili rozpływa się w powietrzu. Myślałem o
Larze. W sumie to cały czas o niej myślę. Chyba już zwariowałem.
Powinienem jeszcze raz do niej zadzwonić? A może ona nie chce ze
mną rozmawiać? Nie miałem pojęcia co mam zrobić, ale wiedziałem
jedno, że nie mogę spieprzyć tego jeszcze bardziej. Postanowiłem,
że pójdę do niej, gdy odprowadzę Demona z powrotem. W pewnym
momencie ze snucia moich planów, wyrwał mnie głos Rozalii.
-Hej Kastiel! - powiedziała radośnie
jak zawsze.
-Cześć.
-Widziałam się z Larą. Chciała z
tobą pogadać, ale mówiła, że jeszcze nie dzisiaj.
-Już myślałem, że coś się stało,
nie odbierała telefonu. - odetchnąłem z ulgą.
-Spokojnie, po prostu była trochę
roztrzęsiona i zła. - uśmiechnęła się dziewczyna. -wybacz
spieszę się, na razie! - pobiegła gdzieś w innym kierunku.
-Pa. - rzuciłem i postanowiłem
odprowadzić już Demona do domu. Chyba wystarczająco się już
wyhasał. Gdy już go odprowadziłem, od razu postanowiłem pójść
do Lary. Rozalia może mówiła mi,żebym dał jej jeszcze dzisiaj
spokój, ale nie będę się nikogo słuchał. W końcu to nie w moim
stylu. Nie czekając dłużej ruszyłem pod dom Lary.
[Lara]
Po odprężającej kąpieli, nie
spodziewałam się już dzisiaj żadnych odwiedzin. No chyba, że
obiecanego telefonu od Jake'a. Nagle do drzwi ktoś zapukał.
Otworzyłam je i ujrzałam w nich mojego brata.
-Co ty tu robisz? Miałeś tylko
zadzwonić. - zapytałam zdumiona.
-Wiem, ale w sumie nie pogadaliśmy tak
na spokojnie. W końcu nie widzieliśmy się kilka lat.
-Masz rację. Wejdź. - uścisnęłam
chłopaka i zaprosiłam go znów do siebie.
[Kastiel]
Już miałem w głowie przygotowaną
całą przemowę, dotyczącą mojego chamskiego zachowania. Byle by
Lara nie była już wściekła i smutna. Z daleka widziałem już dom
mojej dziewczyny, zbliżałem się do niego w zawrotnym tempie.
Jednak gdy byłem już w miarę blisko, zobaczyłem coś co mnie
zamurowało. Stanąłem w miejscu i przyglądałem się jak głupi
scenie, jak Lara i jakiś brązowowłosy gość się przytulają.
Weszli do jej domu. Co to ma do cholery oznaczać? Czy właśnie
dlatego Rozalia przestrzegła mnie, bym dzisiaj dał Larze spokój?
Kryła by ją? Nie, po prostu w to nie wierzę. Niech ktoś mnie
obudzi, bo jestem chyba w jakimś koszmarze. Ten dzień, to jakieś
pasmo nieszczęść. Spojrzałem jeszcze w stronę gdzie za drzwiami
zniknęła moja ukochana oraz ten tajemniczy chłopak. Normalnie
poszedłbym tam teraz i po prostu spuścił mu niezły łomot. Jednak
teraz coś mnie powstrzymywało. Ogarnęła mnie jakaś niemożność,
lęk. Zawróciłem do domu i od razu wykonałem telefon do Lysandra.
Wiedziałam, że tak będzie :') Oby jak najszybciej się to wyjaśniło i niech się wreszcie pogodzą :c Rozdział świetny i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.Czekam na next :* Życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńYay dziękuję :*
UsuńBardzo fajny rozdział. Bardzo lubię jak jest kilka perspektyw danej sytuacji. Tak więc mam nadzieję na szybki rozwój dalszych wypadków
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :D
Przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział
http://mozesz-wiecej.blogspot.com/2016/02/a-moze-jednak.html
Super rozdział jak i pozostałe! ❤ Kocham czytać Twoje opowiadaniaa :) Masz talent ^^. Życzę weny! :*
OdpowiedzUsuńA.
Ojej, mam nadzieję, że nasze zakochańce jak najszybciej się pogodzą. ;( Nie lubię patrzeć gdy ktoś się kłóci. A Jake jest bardzo impulsywny, czasami lepiek nie wtrącać się w cudze sprawy. haha Życzę dużo weny! xx Do następnego!
OdpowiedzUsuńJuż 10 dni czekam a zwykle czekam 3/4 żyjesz?!
OdpowiedzUsuńŻyję, ale szkoła nie daje żyć i nie mam czasu na pisanie :( Jutro chyba w końcu coś dodam ^^
UsuńOMG, Dopiero dziś Cię znalazłam i wszystko po kolei przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńWow, niesamowicie piszesz! Mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu wyjdzie kolejny rozdział :D Trzymam kciuki i życzę weny! :3
Dzięki dzięki! <3 Kolejny rozdział już się tworzy ^^
UsuńI takie cały czas, żeby Kastiel ich nie zobaczył jak Jake niesie Larę u sobie nie pomyślał, że sobie innego znalazła... a tu na koniec taka sytuacja xD :/
OdpowiedzUsuńFaaajne rozdział. Czekam na next! Weny,pozdrawiam! <3
O jejku, nieogar że mnie. Przecież next już jest xD
Usuń