poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział XXIII

Razem z Jake'iem rozsiedliśmy się na kanapie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zaczęliśmy rozmawiać o starych czasach. Chłopak wypominał mi wszystkie śmieszne sytuacje, w które pakowałam się jak byłam dzieckiem. Ja nie pozostawałam mu dłużna i odwdzięczałam się tym samym. Podczas naszej rozmowy śmiech nie miał końca. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że obok mnie siedzi mój brat. Przyrodni, ale wciąż brat. Na moje nieszczęście przypomniała mi się sytuacja z Kastielem. Jego mała siostra, Amanda. Porównując relacje moje i Jake'a, a Kasa i Amandy...to jak niebo i ziemia. Zrozumiałe jest to, że nie może on jeszcze pojąć, co właściwie się wydarzyło, ale to co powiedział....Nie, nie mogę teraz się tym zadręczać. Nie chciałabym pokazywać bratu, że coś mnie trapi. Dopiero co przyjechał, nie chcę go zadręczać moimi problemami.
-Lara? - zapytał brązowowłosy, machając mi dłonią przed oczami.
-Ach, coś się stało? - zapytałam, byłam kompletnie zdezorientowana.
-Tak. Widzę, że coś jest nie tak. Mnie nie oszukasz wiesz o tym. - jego ton głosu był znacznie poważniejszy niż wcześniej.
-Nic się nie dzieje, po prostu zamyśliłam się. To wszystko. - odpowiedziałam, próbując uniknąć drażliwego dla mnie teraz tematu.
-To, że nie widziałem cię od kilku lat, nie oznacza, że zapomniałem kiedy kłamiesz. - czułam jak jego wzrok przeszywa mnie na wylot.
-Widzę, że nie mam szans. - zaczęłam nerwowo bawić się włosami.
-Nie masz. W tej chwili mów, o co chodzi.
-Bo widzisz jest taki chłopak...
-Chłopak?! - prawie zerwał się z kanapy.
-N-no tak. Widzisz, mam chłopaka i...to była nasza pierwsza poważna kłótnia.
-Chłopak? Kłótnia? Jak ja go dorwę...- w jego oczach pojawiła się żądza mordu.
-Jake, ja na prawdę go kocham. Nie wiem co mam robić. - schowałam twarz w dłoniach.
-Chodź tu. - widząc mój smutek, natychmiast mnie przytulił. Tak bardzo chciałam, żeby Jake został ze mną na zawsze. Taki brat jak on, to skarb. Po dłuższej chwili mojego szlochania, opowiedziałam mu całą sytuację. Jego mimika twarzy zmieniała się co chwilę. Widziałam, że był w niemałym szoku. Głośno westchnął i znów mnie przytulił.
-Porozmawiam z nim. - powiedział stanowczo.
-Nie, Jake..
-Nie pozwolę, żeby jakiś skurwiel doprowadzał moją księżniczkę do łez. -zacisnął pięści.
-Proszę nie...nie rób nic z tym. To nic nie da, a wręcz pogorszy sytuację. - otarłam łzę z policzka.
-Mam po prostu patrzeć jak płaczesz?
-Zapomnijmy o tym na chwilę. - powiedziałam błagalnym tonem.
-No dobrze...ale nie mogę obiecać ci, że się z nim kiedyś policzę.
-Chodźmy się przejść. - zaproponowałam, wymuszając uśmiech.
-Świetny pomysł, a gdzie pójdziemy?
-Do parku, może być?
-No pewnie. - uśmiechnął się promiennie. Poszłam się przebrać i wróciłam do chłopaka. Czekał już przy drzwiach. Wybyliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę parku. Nie wiedzieć czemu wybrałam akurat to miejsce. A może jednak wiem? To właśnie tutaj Kastiel, podarował mi naszyjnik, który dalej mam na sobie. Nigdy go nie zdejmuję, nawet teraz. Spacerowaliśmy po parku, w którym było tak samo pięknie jak wtedy, gdy byłam tam razem z czerwonowłosym. Ogarnęła mnie straszna nostalgia, jak zawsze w takich miejscach.
-Pięknie tu. - Jake rozglądał się po otoczeniu z widocznym na jego twarzy zachwytem.
-Tak, masz rację. - uśmiechnęłam się sztucznie, a wzrok wbiłam w ziemię.
-Coś się stało? - zapytał z troską chłopak.
-Nic takiego...
-Znowu ten chłopak ci się przypomniał? - w jego oczach dostrzegłam narastający gniew.
-Nie...to znaczy...tak...to w tym miejscu dostałam od niego ten naszyjnik. - chwyciłam dłonią za złotą kostkę od gitary, z wygrawerowanym moim imieniem. Stanęliśmy na chwilę, a Jake dokładnie się mu przyjrzał. Chłodny wiatr rozwiał moje długie włosy, zakrywając mi twarz.
-Chodźmy dalej. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Brązowowłosy przytaknął i dołączył do mnie. Zrównaliśmy krok i podążaliśmy w stronę mostu. Dokładnie w stronę tego samego, na którym otrzymałam naszyjnik. Nadal rozciągała się tam rzeka, a drzewa mimo utraconych liści, wesoło kołysały się na wietrze. Zatrzymaliśmy się na moście i zapanowała chwila ciszy. Wokół nie było żadnych ludzi, tylko cisza i spokój. Ja i mój brat. Spoglądałam to na wolno płynącą pod nami wodę, to na odlatujące gdzieś w oddali ptaki.
-Widzę, że to wszystko dalej cię martwi. - chłopak położył mi dłoń na ramieniu.
-Trudno, żeby nie martwiło. - odparłam smutno.
-Kochasz go? - zapytał nagle.
-H-hej, co to za pytanie.
-Pytam się. - po tonie jego głosu wywnioskowałam, że nie przyjmie odmowy odpowiedzi na jego pytanie.
-Tak, kocham go.
-Słuchaj Lara...może na początku trochę za ostro się o nim wypowiedziałem. Jestem facetem i z jednej strony go rozumiem. Dał się ponieść emocjom, też bym tak zareagował na jego miejscu. - wlepił wzrok w płynącą po wodzie kaczkę.
-Tylko mi nie mów, że stajesz po jego stronie, bo jak on jesteś samcem alfa. - odwróciłam głowę w inną stronę i wydałam dźwięk podobny do prychnięcia.
-Nie o to mi chodzi, po prostu z jednej strony go rozumiem. Wyobraź sobie jakbyś ty zareagowała na tyle złych wieści.
-Masz rację jednak...boli mnie to.
-Wiem, pamiętam jak ja się czułem kiedy pokłóciłem się z dziewczyną.
-Masz dziewczynę?
-Miałem, zniknęła pewnego dnia bez słowa. Nigdy jej już nie spotkałem.
-Masz jej zdjęcie?
-Tylko to mi po niej zostało. - wyjął z kieszeni telefon i poszukał w nim zdjęcia swojej byłej dziewczyny. Zrobiło mi się go bardzo szkoda, pewnie bardzo to przeżył.
-Mam wrażenie, że skądś ją znam. - zamyśliłam się , wpatrując się w zdjęcie dziewczyny.
-Miała na imię Debra. Debra Prescott. - w tym momencie już wiedziałam skąd kojarzę dziewczynę ze zdjęcia. Jestem pewna, to była dziewczyna Kastiela. Ta sama, która zniszczyła życie i jemu i mojemu bratu. Nie mogłam w to uwierzyć. Momentalnie z wrażenia cofnęłam się kilka kroków w tył, po czym złapałam się za skronie.
-Hej, Lara, co jest? Wszystko dobrze? - Jake szybko do mnie podbiegł i chwycił w swoje silne ramiona.
-Nie...nic już nie jest w porządku. - poczułam jak silniej kręci mi się w głowie. Gdyby nie to, że chłopak mnie trzymał już dawno runęłabym na ziemię.
-Zaprowadzę cię do domu, bez dyskusji. - wziął mnie na ręce i zaczął podążać z powrotem w stronę mojego domu. Droga minęła w ciszy. Miałam tyle pytań, ale żadnej siły by je teraz zadać. Z resztą nie byłam pewna, czy chcę znać teraz na nie odpowiedź. Moją głowę zaprzątało tysiące myśli. Dlaczego akurat Debra? Czy to tylko czysty przypadek? Na pewno muszę powiedzieć komuś o tym czego się dowiedziałam. Byliśmy już bardzo blisko mojego domu. Cieszyłam się z tego powodu, ponieważ lekko przemarzłam.

[Rozalia]

Zbliżałam się żwawym jak zawsze krokiem do domu mojej brązowowłosej przyjaciółki. Po drodze nadal kilka razy wybrałam jej numer, lecz odpowiedziała mi ponownie poczta głosowa. Szlag. Co ona teraz robi? Gdzie jest? Zaczęłam panikować. A jeśli coś jej się stało? Muszę jak najszybciej ją znaleźć! W oddali ujrzałam dwie sylwetki, udało mi się rozpoznać tyle, że był to jakiś chłopak niosący jakąś dziewczynę na rękach. Zbliżali się w tym samym kierunku co ja. Postanowiłam jeszcze bardziej przyspieszyć kroku, by dokładniej się im przyjrzeć. Gdy byli już blisko, doznałam szoku. Owy chłopak, którego z oddali dojrzałam, niósł jakby wpółprzytomną Larę na rękach. Jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że chłopakiem który ją niósł nie był Kastiel, lecz jakiś obcy człowiek, którego pierwszy raz widziałam na oczy.
-Lara! - krzyknęłam biegnąc w ich stronę. Spojrzałam na chłopaka groźnym wzrokiem.
-Roza, co ty tu robisz? - powiedziała słabym głosem.
-Jak to co? Masz wyłączony telefon i nie dajesz znaku życia! Martwiłam się jak cholera.
-Spokojnie, nic mi nie jest jak widzisz.
-A to...?- wskazałam na chłopaka. Nastawiłam się już na najgorszą z możliwych odpowiedzi, mianowicie, że to jej nowy chłopak.
-Ach, przepraszam. Nie przedstawiłam was sobie.
-Właśnie. - skrzyżowałam ręce pod biustem.
-Mógłbyś? - spojrzała na chłopaka, po czym ten posłusznie odstawił ją na ziemię.
-Jake, poznaj Rozalię moją przyjaciółkę. Rozalia to jest Jake, mój przyrodni brat. - niepewnie podałam chłopakowi dłoń na powitanie. Z jednej strony byłam zła na Larkę, że nic nie powiedziała mi o swoim bracie , a z drugiej ogromną ulgę, że ten cały Jake nie jest jej nowym chłopakiem.
-Chyba mogę was już zostawić. Dacie sobie radę? - zapytał chłopak.
-Oczywiście. - powiedziałam pewnie i pociągnęłam przyjaciółkę w stronę drzwi do jej domu.
-Zadzwonię później, do zobaczenia Lara! Cześć, Rozalio. - uśmiechnął się i odszedł w swoją stronę.Westchnęłam głośno i weszłam razem z Larą do jej domu. Zaprowadziłam ją do jej pokoju i obydwie usiadłyśmy na łóżku.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, że masz brata?- zaczęłam.
-Sama o nim zapomniałam. Długo nie utrzymywaliśmy kontaktu.
-Dobrze, to jeszcze zrozumiem, ale do jasnej anielki dlaczego wyłączyłaś komórkę?!
-To dosyć...duża sprawa. - zaczęła drżącym głosem.
-Opowiedz mi wszystko.
-Dobrze. A więc...-wzięła głęboki wdech i zaczęła swoją dość długą przemowę, a ja zamieniłam się w słuch.

****

[Lara]

Opowiedziałam Rozalii wszystko co się dzisiaj wydarzyło. Co do joty. Powiedziałam jej także, o tym czego dowiedziałam się od Jake'a. Tak jak i ja nie mogła wyjść ze zdumienia. Po prostu to wszystko było jakieś popieprzone.
-Po pierwsze, musisz pogadać z Kastielem. Wiem, że zachował się jak dupek, ale to tylko facet. Pewnie już tego żałuje. Po drugie, musisz koniecznie porozmawiać z bratem. Może dowiemy się czegoś ciekawego o Debrze.
-Wiem, że muszę ale dzisiaj na pewno tego nie zrobię. Nie mam już na to siły. - opadłam na łóżko i zaczęłam pustym wzrokiem wpatrywać się w biały sufit.
-Rozumiem cię, lepiej odpocznij i przemyśl wszystko. I pamiętaj, nie załamuj się już tak! - dźgnęła mnie lekko palcem w brzuch.
-Dobrze, postaram się.- uśmiechnęłam się.
-Zuch dziewczyna. Larcia, zostałabym dłużej, ale umówiłam się już z Leo. Dasz sobie radę sama?
-Pewnie, leć. - podniosłam się z łóżka i odprowadziłam ją do drzwi. Ubrała swoje wysokie, długie do kolan kozaki i uścisnęła mnie na pożegnanie. Zamknęłam za nią drzwi i wróciłam do mojego pokoju. Postanowiłam w końcu włączyć komórkę. Tak jak się spodziewałam. Kilka nieodebranych połączeń od Rozy i od Kasa. Z Rozalią sprawa już załatwiona, jednak z Kastielem nie do końca. Nie chciałam go niego jeszcze dzwonić, nie byłam na to gotowa. Poczekam jeszcze jeden dzień, niech trochę się pofatyguje, a co. Z trochę lepszym dzięki białowłosej humorem postanowiłam się już wykąpać. Napuściłam gorącej wody do wanny i wlałam do niej tonę różnych, kolorowych płynów. Wskoczyłam do wanny. Uwielbiałam takie momenty relaksu, gdy mogę zapomnieć o wszystkich problemach.

[Kastiel]

Do domu znienacka wróciła mama. Dalej byłem na nią zły, że często widywała się z ojcem zamiast spędzać ze mną czas. Jej wybór. Gdy weszła do pokoju nie zwróciłem nawet na nią uwagi. Usiadła obok mnie na sofie i czekała na jakąś reakcję z mojej strony. Daremnie.
-Kastiel, możemy porozmawiać? - odezwała się w końcu.
-O czym? - spytałem chłodno.
-O ojcu. - odpowiedziała smutno.
-Kto to taki? Nie znam gościa. - chwyciłem pilota i zmieniłem kanał telewizyjny.
-Proszę cię nie zachowuj się jak dziecko.
-Zabawne, słyszę to już dzisiaj drugi raz.
-Widziałeś się dzisiaj z nim?
-I z nim i z jego córką, która zarazem jest moją siostrunią. No i jeszcze z Larą.
-Wiedziałam od jakiegoś czasu o wszystkim, ale nie chciałam cię martwić. Byłeś w końcu taki szczęśliwy. A co u Lary?
-I jak myślisz, do czego doprowadziła twoja matczyna troska? Dowiedziałem się w najgorszy możliwy sposób. Nie zdążyłem nawet tego wszystkiego przetrawić. Lara? Nie wiem, chyba nie chce mnie znać jak na tę chwilę. - zacisnąłem pięść.
-Kassi skarbie, chciałam dobrze. Jak to? Pokłóciliście się?
-Nie mów tak do mnie. Tak, przez wasze ukrywanie prawdy. Jestem kretynem, który nie panuje nawet nad własnymi słowami.
-Ojciec obiecał nigdy więcej nie pokazywać ci się na oczy, ale prosił o jedno. Jak będziesz chciał, to powiem ci co to takiego. Na razie muszę wracać do pracy. -powiedziała smutno.
-Znowu wyjeżdżasz? Cóż za niespodzianka. - prychnąłem nie odrywając wzroku od telewizji.
-Muszę, ktoś musi na ciebie pracować synku. Wiesz, że bym z tobą została, ale doskonale też wiem, jak dobrze radzisz sobie sam. - pogładziła dłonią moje włosy. To na moment lekko rozczuliło moje buntownicze serce.
-Dobra jedź jak masz jechać. - powiedziałem z nutą smutku w głosie. W głębi serca, ta mała cząstka mnie zawsze tęskni za mamą, to ona poświęciła mi całe swoje życie. Nie miała ze mną łatwego życia. Wiecznie jakieś problemy, czy to w szkole, czy z rówieśnikami. Dziękowała Bogu, że zawsze pilnował mnie też Lys, który potrafił na mnie kiedyś wpłynąć na tyle, że stawałem się w miarę grzecznym chłopcem. Ten nagły powrót do wspomnień bardzo mnie zdołował. Nie lubiłem pokazywać po sobie smutku, przecież faceci nie płaczą. Mama pożegnała się ze mną i wyszła z domu. Zawołałem do siebie Demona i postanowiłem wyjść z nim na spacer. Wziąłem smycz i razem ze zwierzęciem wyszedłem na zewnątrz. Na ukojenie nerwów dzisiejszego dnia, zapaliłem papierosa. Patrzyłem jak dym wydobywa się z moich ust i po chwili rozpływa się w powietrzu. Myślałem o Larze. W sumie to cały czas o niej myślę. Chyba już zwariowałem. Powinienem jeszcze raz do niej zadzwonić? A może ona nie chce ze mną rozmawiać? Nie miałem pojęcia co mam zrobić, ale wiedziałem jedno, że nie mogę spieprzyć tego jeszcze bardziej. Postanowiłem, że pójdę do niej, gdy odprowadzę Demona z powrotem. W pewnym momencie ze snucia moich planów, wyrwał mnie głos Rozalii.
-Hej Kastiel! - powiedziała radośnie jak zawsze.
-Cześć.
-Widziałam się z Larą. Chciała z tobą pogadać, ale mówiła, że jeszcze nie dzisiaj.
-Już myślałem, że coś się stało, nie odbierała telefonu. - odetchnąłem z ulgą.
-Spokojnie, po prostu była trochę roztrzęsiona i zła. - uśmiechnęła się dziewczyna. -wybacz spieszę się, na razie! - pobiegła gdzieś w innym kierunku.
-Pa. - rzuciłem i postanowiłem odprowadzić już Demona do domu. Chyba wystarczająco się już wyhasał. Gdy już go odprowadziłem, od razu postanowiłem pójść do Lary. Rozalia może mówiła mi,żebym dał jej jeszcze dzisiaj spokój, ale nie będę się nikogo słuchał. W końcu to nie w moim stylu. Nie czekając dłużej ruszyłem pod dom Lary.

[Lara]

Po odprężającej kąpieli, nie spodziewałam się już dzisiaj żadnych odwiedzin. No chyba, że obiecanego telefonu od Jake'a. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam je i ujrzałam w nich mojego brata.
-Co ty tu robisz? Miałeś tylko zadzwonić. - zapytałam zdumiona.
-Wiem, ale w sumie nie pogadaliśmy tak na spokojnie. W końcu nie widzieliśmy się kilka lat.
-Masz rację. Wejdź. - uścisnęłam chłopaka i zaprosiłam go znów do siebie.

[Kastiel]


Już miałem w głowie przygotowaną całą przemowę, dotyczącą mojego chamskiego zachowania. Byle by Lara nie była już wściekła i smutna. Z daleka widziałem już dom mojej dziewczyny, zbliżałem się do niego w zawrotnym tempie. Jednak gdy byłem już w miarę blisko, zobaczyłem coś co mnie zamurowało. Stanąłem w miejscu i przyglądałem się jak głupi scenie, jak Lara i jakiś brązowowłosy gość się przytulają. Weszli do jej domu. Co to ma do cholery oznaczać? Czy właśnie dlatego Rozalia przestrzegła mnie, bym dzisiaj dał Larze spokój? Kryła by ją? Nie, po prostu w to nie wierzę. Niech ktoś mnie obudzi, bo jestem chyba w jakimś koszmarze. Ten dzień, to jakieś pasmo nieszczęść. Spojrzałem jeszcze w stronę gdzie za drzwiami zniknęła moja ukochana oraz ten tajemniczy chłopak. Normalnie poszedłbym tam teraz i po prostu spuścił mu niezły łomot. Jednak teraz coś mnie powstrzymywało. Ogarnęła mnie jakaś niemożność, lęk. Zawróciłem do domu i od razu wykonałem telefon do Lysandra.

12 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że tak będzie :') Oby jak najszybciej się to wyjaśniło i niech się wreszcie pogodzą :c Rozdział świetny i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział.Czekam na next :* Życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Bardzo lubię jak jest kilka perspektyw danej sytuacji. Tak więc mam nadzieję na szybki rozwój dalszych wypadków
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D
    Przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział
    http://mozesz-wiecej.blogspot.com/2016/02/a-moze-jednak.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział jak i pozostałe! ❤ Kocham czytać Twoje opowiadaniaa :) Masz talent ^^. Życzę weny! :*

    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, mam nadzieję, że nasze zakochańce jak najszybciej się pogodzą. ;( Nie lubię patrzeć gdy ktoś się kłóci. A Jake jest bardzo impulsywny, czasami lepiek nie wtrącać się w cudze sprawy. haha Życzę dużo weny! xx Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Już 10 dni czekam a zwykle czekam 3/4 żyjesz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyję, ale szkoła nie daje żyć i nie mam czasu na pisanie :( Jutro chyba w końcu coś dodam ^^

      Usuń
  7. OMG, Dopiero dziś Cię znalazłam i wszystko po kolei przeczytałam :D

    Wow, niesamowicie piszesz! Mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu wyjdzie kolejny rozdział :D Trzymam kciuki i życzę weny! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki dzięki! <3 Kolejny rozdział już się tworzy ^^

      Usuń
  8. I takie cały czas, żeby Kastiel ich nie zobaczył jak Jake niesie Larę u sobie nie pomyślał, że sobie innego znalazła... a tu na koniec taka sytuacja xD :/
    Faaajne rozdział. Czekam na next! Weny,pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku, nieogar że mnie. Przecież next już jest xD

      Usuń