środa, 10 lutego 2016

Rozdział XXII

Dedykuję ten rozdział Susan :D Przez Ciebie dostałam jakieś chorej obsesji na punkcie BVB XD Ale dziękuję Ci za to dobra kobieto xD Przy ich piosenkach powstawał rozdział :D Miłego czytania! 


Amanda jak gdyby nigdy nic, siedziała sobie na grzbiecie Demona. Pies najwyraźniej nawet nie myślał o tym, by ją z siebie zrzucić. Staliśmy w ciszy przez kilka dobrych minut, przyglądając się tej scenie. Nagle Kastiel podbiegł do zwierzęcia i sprawnym ruchem, zdjął dziewczynkę z grzbietu psa. Zanim zdążył postawić ją na ziemię, Amanda zaczęła przypatrywać się Kasowi z wielkim zaciekawieniem. Wyciągnęła małą rączkę, by dotknąć jego czerwonych włosów, lecz chłopak prędko postawił ją na podłodze. Cofnął się krok w tył. Dziewczynka wyraźnie posmutniała. Na widok jej smutnej buzi, aż kroiło mi się serce. Miała w sobie to coś, zupełnie jak Kastiel. Nawet była do niego troszkę podobna. Podeszłam do niej.
-Hej, co się stało? - zapytałam klękając obok niej.
-Nie lubicie mnie. - odparła pociągając swoim małym noskiem.
-N-nie no coś ty, bardzo cię lubimy! Prawda Kas? - odwróciłam się w jego stronę i dałam mu do zrozumienia, żeby odpowiedział coś miłego. Ten tylko kiwnął przytakująco głową i usiadł na krześle.
-Ty może tak, on nie. - jej oczy zaszły łzami.
-Chodź dam ci coś do porysowania, dobrze? - zaproponowałam.
-Mhm. - kiwnęła głową i ruszyła za mną do pokoju obok. Znalazłam jakąś czystą kartkę i kilka kolorowych długopisów. Dałam je dziewczynce po czym wyszłam z pomieszczenia. Usiadłam na przeciwko zamyślonego Kastiela.
-Mogę wiedzieć co ty wyrabiasz? - warknął.
-Co ja wyrabiam? Kas, to tylko dziecko. Ona nie jest niczemu winna.- zmarszczyłam brwi.
-Ale jest owocem związku mojego ojca i jakieś obcej baby. - lekko uderzył pięścią w stół.
-Ona jest twoją siostrą, przyrodnią ale jednak jesteście spokrewnieni.
-Chuj mnie to obchodzi, nie chcę widzieć tego bachora na oczy! - spojrzał na mnie groźnym wzrokiem i tym razem głośniej uderzył w stół. Przełknęłam głośno ślinę, po czym udałam się do pokoju, w którym przebywała Amanda. Nigdy nie widziałam takiej żądzy mordu w oczach czerwonowłosego. Szczerze mówiąc...przestraszyłam się. Przecież ona jest tylko dzieckiem, to nie jej wina. Powinniśmy się nią zaopiekować zanim wróci ich wspólny ojciec. Nie wiem czy chcę być świadkiem tej rozmowy, ale nie mogę teraz wyjść bo zostawię Amandę samą.
-I co narysowałaś? - wymusiłam uśmiech, targały mną teraz negatywne emocje przez zachowanie buntownika.
-Gitarę. - powiedziała cicho.
-Jaka śliczna! Masz talent. - pochwaliłam ją, a na jej posępnej twarzy nagle pojawił się cień uśmiechu.
-Tak myślisz? Spodoba się Kastielowi? - gdy zadała to pytanie, wryło mnie w ziemię. Pomimo tego, że on sam nie interesuje się nią ani trochę, chce mu zaimponować.
-No pewnie. - zmierzwiłam jej włosy. Rozweseliła się na tyle, że zaczęła podążać w kierunku salonu, gdzie siedział chłopak. Zatrzymałam ją jednak.
-Co? - zapytała robiąc wielkie oczy.
-Wiesz...Kastiel chciał być teraz sam. Później mu to dasz, dobrze?
-No dobrze...to jeszcze coś dorysuję! - znów wybuchła niesamowitym entuzjazmem. Powróciła do rysowania, a ja usiadłam obok niej i patrzyłam jak kończy swoje "dzieło". Minęło jakieś pół godziny. Czerwonowłosy nawet nie przyszedł zobaczyć, co robimy razem z Amandą. Było mi tak cholernie przykro, że tak się zachował. Mam wrażenie jakby to do mnie miał o to pretensje. Już w tym momencie wiedziałam, że jak wrócę do domu to zacznę płakać. Po prostu chciałabym już być w swoim pokoju...Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili z sąsiedniego pomieszczenia dało się słyszeć rozmowę, a raczej wrzaski. Podeszłam do Amandy i wszystko, co mogłam teraz dla niej najlepszego zrobić, to zatkać jej uszy.

[Kastiel]

-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! Pogięło cię?! - wrzeszczałem na ojca, byłem wściekły. Jakbym mógł, zabiłbym go na miejscu.
-Nie unoś się tak. To wina Diany, prosiłem ją by do ciebie nie przychodziła ale ona się uparła.- ojciec wyglądał na zakłopotanego.
-Tak? Jakoś ona powiedziała mi co innego, wiesz?
-Co takiego?
-Nie udawaj głupiego. Sam kazałeś jej tu podrzucić tego bachora.
-Nie mów tak o Amandzie.
-Ha! Błagam ludzie, trzymajcie mnie! - kopnąłem w krzesło, które z hukiem spadło na podłogę.
-Od teraz ona jest twoją rodziną. I tak już będzie wychowywała się bez matki, pozwól jej...
-Na co?! Na co mam jej pozwolić?! Na bycie szczęśliwą?! Może mam być dobrym braciszkiem?!
-Tego bym chciał...- powiedział cicho ojciec.
-Kurwa. - złapałem się za głowę. - czy ty jesteś głupi, czy tak dobrze udajesz? Myślisz, że zapomnę co mi zrobiłeś? Po twoim odejściu jak jakiś kretyn czekałem przy drzwiach, stałem i non stop patrzyłem się w okno. Czekałem jak wrócisz, cały czas wypytywałem się o ciebie,a odpowiadał mi tylko płacz mamy. Wiesz jak się wtedy czułem? Wiesz? Jak pierdolony śmieć! Zużyta zabawka, którą się wyrzuca. - co chwilę podnosiłem głos, nie mogłem opanować targających mną emocji. Patrzeć na tego człowieka, to jak dostawać biczem po twarzy. Kojarzył mi się i nadal kojarzyć się będzie tylko z cierpieniem.
-Ja...-mężczyzna zawahał się. - wiem, że to nic nie zmieni, ale...przepraszam cię. Gdybym mógł jakoś cofnąć czas...
-Gówno mnie obchodzą twoje przeprosiny. Po prostu chcę, byś raz na zawsze zniknął z mojego życia. - syknąłem. - zabieraj to pieprzone dziecko i wynoś się.
-Ale...
-Już! - wrzasnąłem wskazując na drzwi prowadzące do pokoju, w którym znajdowała się Lara i Amanda. Mężczyzna niepewnie pociągnął klamkę i wszedł do pokoju. Ja z załamanymi rękoma usiadłem na sofie.

[Lara]

Nadal zatykałam dziewczynce uszy, nie chciałam żeby słyszała to co mówi o niej Kastiel. Zabolałoby ją to. Bardzo. Nagle do pokoju wszedł wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu. Od razu ujrzałam niesamowite podobieństwo między całą ich trójką : Kasem, ojcem i Amandą. Niepewnie wstałam z podłogi, na której siedziałam razem z dzieckiem i spojrzałam na mężczyznę.
-Tata! - dziewczynka rzuciła mu się na szyję. Ten z radością podrzucił ją w powietrze.
-Chodź idziemy. - zarządził, po czym wraz z Amandą opuścili dom Kasa. Siedziałam jeszcze chwilę w pokoju, bojąc się z niego wyjść. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, co mam teraz zrobić. Na podłodze spostrzegłam zostawiony przez Amandę rysunek. Dorysowała na nim kilka serduszek i nieudaną małą czaszkę. Uśmiechnęłam się do siebie i podniosłam rysunek z ziemi. Wzięłam głęboki wdech i poszłam do salonu. Czerwonowłosy siedział na sofie i chował twarz w dłoniach. Bałam się odezwać i cokolwiek zrobić. Położyłam tylko rysunek na stole i zaczęłam zmierzać w kierunku drzwi wyjściowych. Zatrzymała mnie silna ręka buntownika.
-Nie idź jeszcze. - powiedział chłodno.
-Muszę już wracać.
-No jasne, ty też mnie zostaw. - ścisnął silniej moją rękę.
-Ał, Kas, to boli. - próbowałam się wyszarpać.
-A wiesz co mnie boli? To, że nawet ty nie jesteś po mojej stronie.- syknął.
-Skąd wiesz po czyjej stronie jestem?
-Powinnaś zostać wtedy ze mną, a nie zajmować się tym dzieciakiem.
-Nie zachowuj się jak dziecko.
-Ja? Ja się zachowuję jak dziecko tak?
-Kastiel, puść to mnie boli. - lekko podniosłam ton głosu. Spojrzałam prosto w oczy chłopaka. Były pełne nienawiści. Chłopak puścił moją rękę lekko mnie przy tym odpychając.
-Tak, jasne. Idź. - odwrócił się do mnie tyłem. Stałam jeszcze chwilę w miejscu przyglądając mu się.- Na co czekasz? Spier...-w tym momencie chyba ugryzł się w język i zatkał usta. Sam był najprawdopodobniej zdziwiony tym, co chciał do mnie powiedzieć. Do oczu napłynęły mi łzy i miałam ochotę stamtąd uciec. Szybko otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg.
-Lara! Zaczekaj! Ja nie...- w tym momencie chłopak oberwał drzwiami, które wychodząc pchnęłam by się zamknęły. Usłyszałam tylko hałas i przekleństwo, które wydostało się z ust buntownika. Nie obchodziło mnie to. Chciałam być już jak najdalej stąd. Zaczęłam biec, najszybciej jak tylko mogłam. Dopiero po dłuższej chwili biegu zdałam sobie sprawę, że pada deszcz. Byłam już cała przemoczona. Gdy dotarłam do domu, drżącymi dłońmi otworzyłam drzwi i rzucając buty w kąt korytarza, pobiegłam do mojego pokoju. Na całe szczęście rodziców nie było w domu. Zdjęłam z siebie wszystkie przemoczone ubrania i założyłam coś innego. Usiadłam na łóżku i włączyłam muzykę. Łzy zaczęły lecieć po moich policzkach, tworząc na nich mokre ścieżki. Jak on mógł? Przecież to wszystko to nie moga wina. Ja nic mu nie zrobiłam. Nic. Było mi tak smutno, miałam ochotę się po prostu powiesić. Wiedziałam, że nie jest to żadne wyjście, ale w tym momencie moja rozpacz sięgnęła zenitu. Pierwszy raz na poważnie płaczę przez chłopaka. Tak bardzo mnie zranił. Nie chcę nawet na niego patrzeć. Nie teraz, potrzebuję trochę czasu. Piosenki z mojej listy odtwarzania stawały się coraz bardziej przygnębiające co tylko potęgowało mój płacz. Z tego całego załamania wyrwał mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu, który przerwał piosenkę. Spojrzałam na wyświetlacz "Kastiel". Bez większego namysłu odrzuciłam połączenie i aby nie być nękaną przez ciągłe telefony, włączyłam tryb samolotowy by nikt nie mógł się do mnie dodzwonić.
Ponownie opadłam na łóżko zanosząc się płaczem. Muzyka znów robiła swoje, a ja nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

*

[Rozalia]

Próbowałam dodzwonić się do Lary by opowiedzieć jej o wszystkim co przeoczyła na imprezie. W dodatku powinnam ją przeprosić...W końcu, gdy mnie potrzebowała ja jej nie pomogłam. Procenty nie są dla mnie żadnym wytłumaczeniem. Zawiodłam się sobą. Co ona musiała wtedy przeżywać? Mam nadzieję, że teraz wszystko jest w porządku. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, postanowiłam do niej zatelefonować. Od razu po wybraniu jej numeru telefonu i wciśnięciu zielonej słuchawki odezwała się poczta głosowa. To do Larki niepodobne. Wyłączyła komórkę? Coś mi tu nie pasuje i wyczuwam coś złego. No ładnie, mam nadzieję że po tej imprezie nic się nie wydarzyło. Zaczynam się bać. Skoro ona nie odbiera...to może Kastiel odbierze? Znalazłam numer do czerwonowłosego i zadzwoniłam. "Zajęte". Dzwoniłam tak dobre kilka razy i nadal to samo. Cholera! Co jest z nimi nie tak? Kto jeszcze mógłby mieć z nimi kontakt? Chyba raczej nikt nie widział ich od wczoraj odkąd wyszli...Hm...Wiem! Po co dzwonić skoro można wbić na chatę? Larcia na pewno się ucieszy. Tylko gdzie ja posiałam moją torebkę?

[Kastiel]

Stałem w łazience ocierając nos z krwi mokrą chusteczką. Dosyć dużo jej było, jak na walnięcie drzwiami w twarz. Nie wiem czy nie jest złamany, ale nie obchodzi mnie to w tej chwili. Jestem po prostu idiotą. Jak mogłem nawet pomyśleć...ba! Odezwać się do Lary w ten sposób. Najgorsze jest to, że przecież jestem już całkiem trzeźwy. Jednakże uważam, że nic nie usprawiedliwia mojego zachowania. Debil,debil, debil. Kilka razy uderzyłem się otwartą dłonią w czoło, które i tak już bolało po uderzeniu w drzwi. Co jak co, ale należało mi się to jak nikomu innemu. Próbowałem się kilka razy do niej dodzwonić, lecz dziewczyna nie odbierała telefonu. Nawet gorzej, wyłączyła go. Poszedłbym do niej, ale mam dziwne wrażenie, że nie chce mnie teraz widzieć. Zawsze coś spieprzę. Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do salonu przed telewizor i spędzić tak resztę dnia. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałem kartkę leżącą na stole. Podszedłem bliżej i chwyciłem ją. Narysowana była na niej gitara, wokół kilka serduszek i coś...co chyba miało przypominać czaszkę?
Mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie, jednak po chwili uświadamiając sobie ponownie całą sytuację, odłożyłem beznamiętnie kartkę z powrotem na stół. Zasiadłem na kanapie i wyciągnąłem papierosa. Odpaliłem go i zaciągnąłem się dymem. Odchyliłem głowę do tyłu i patrzyłem w pusty, biały sufit. Czasem chciałbym, żeby moje życie było dokładnie takie jak on. Puste, bez problemów, bez niczego. Tylko ja i Demon.

[Lara]

Zasnęłam? Ile czasu minęło? Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Było po 18. Rodziców nadal nie było w domu. Poszłam do łazienki, by obmyć opuchnięte od płaczu oczy. Miałam wszystkiego dosyć. Jutro szkoła, nie mam najmniejszej ochoty się jutro w niej zjawić. I nie przyjdę, mam to wszystko głęboko w poważaniu. Teraz ewidentnie poczułam, jak smutek i żal ustępują złości oraz zdenerwowaniu. Obmyłam twarz zimną wodą i od razu poczułam się dużo lepiej. Poszłam do kuchni, by na pocieszenie przyrządzić sobie mrożoną pizzę. Przecież najlepiej zajadać smutki, prawda? Przygotowanie pizzy zajęło mi jakieś 30 minut. Po tym czasie cieszyłam się już gorącą i pyszną pizzą. Włączyłam sobie jakieś kreskówki na odmużdżenie i zatopiłam się w swoim świecie. Pochłaniałam pizzę kawałek po kawałku. Nawet nie spostrzegłam się kiedy już jej nie było. Otrzepałam się z okruszków i odniosłam talerz po pizzy do zlewu. Wróciłam do oglądania kreskówek. Czasem warto na chwilę znów zamienić się w dziecko, albo chociaż je poudawać. Gdyby była możliwość cofnąć się w czasie i przeżyć wszystkie beztroskie chwile raz jeszcze. Ogarnął mnie strasznie nostalgiczny nastrój. Nagle usłyszałam warkot silnika za oknem, jednak zignorowałam to. Za chwilę nastało pukanie w drzwi. Ktoś przyjechał? Rodzice? Ale raczej nie wydaje mi się, żeby silnik naszego kochanego autka działał tak donośnie. Kompletnie zdezorientowana otworzyłam drzwi, nie patrząc nie wiedzieć czemu przez wizjer. Widok osoby stojącej przede mną  zszokował mnie. Chłopak, na oko 20 lat. Wysoki, przystojny, lekko zmierzwione brązowe włosy. Oczy...takie same jak moje. Czy to...
-Jake? - zapytałam nie mogąc ukryć zdumienia.
-Stęskniłaś się księżniczko? - zapytał chłopak szeroko się uśmiechając.
-Jake! - rzuciłam się mu na szyję.
-Haha, widzę że to znaczy tak. - zaśmiał się.
-Ale jak? Skąd wiedziałeś jak mnie znaleźć?
-Przecież nadal mam kontakt z tatą. Uznaliśmy, że przyda ci się mała niespodzianka.
-Tak dawno cię nie widziałam. Bardzo się stęskniłam.
-Ja też, dlatego przyjechałem.
-Tak się zmieniłeś przez te kilka lat. Daje słowo, że gdybyś szedł gdzieś na ulicy, nie poznałabym cię. - powiedziałam z rozbawieniem.
-Ty także się zmieniłaś. Stoi przede mną piękna, młoda kobieta. - puścił mi oczko.
-Dziękuję. - zarumieniłam się. - Wejdź, muszę ci tyle opowiedzieć! - zaprosiłam go do domu.

-Z chęcią. - Jake wszedł za mną do salonu, kazałam mu się rozgościć. Tak bardzo się cieszyłam. Przez te wszystkie lata kontakt nam się urwał. Pamiętam gdy byliśmy jeszcze malutkimi dziećmi, mimo, że on był starszy zawsze się o mnie troszczył. Dziwne, że tak nagle przestaliśmy się odwiedzać i spędzać ze sobą czas. W końcu to mój...przyrodni brat.  


*****************************************************************************
Tak właśnie wyobraziłam sobie Jake'a. Jakby ktoś był zainteresowany, co to za postać już objaśniam. To Eisuke Ichinomiya z gry "Kissed by the baddest bidder". Bardzo polecam tę grę w szczególności, gdy czekamy na nowe odcinki Słodkiego Flirtu :P Mamy do wyboru kilka przystojnych chłopaków i do każdego gotową historię. Nie raz śmiałam się lub wręcz popłakałam grając w to. Także jeszcze raz gorąco polecam!
*****************************************************************************

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ♥ Żal mi Lary, ale i Kastiela :< Zareagował tak pod wpływem emocji i Lara powinna to zrozumieć :c Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejuu, nie wiem czy to przez rozdział czy przez przemęczone oczy, ale jakoś w połowie zaczęłam płakać.
    Rozdział cudnyy.
    Już lubie jake'a :D Tylko zdecydowanie za szybko poprawił się jej humor. akie trochę to sztuczne
    Pozdrawiam. Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity rozdział. *^*
    Czeeekaaam na kolejne! :3
    Chcialabym prosić, czy byś mogła wejść na mojego bloga i zostawić swoją ocenę o rozdziale? Dopiero zaczynam i chciałabym znać zdanie innych autorów. :)
    słodkiflirt-hana.blogspot.com
    Z góry dziękuję.
    Życzę weny! ^~^
    'Hana

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział :* Ciekawe co się dalej wydarzy, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś GENIALNA! Chyba najlepszy rozdział. Fenomenalny. Popłakałam się chyba co najmniej dwa razy, tak chwilowo, ale no. Gratuluję! Jesteś świetna ;) Czekam na next, mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać. ;) Weny, czasu, pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Chciałabym cię poinformować, że zostałaś przeze mnie nominowana do LBA. Wszystko jest tutaj http://mozesz-wiecej.blogspot.com/2016/02/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech lara bedzie z lysandrem!♥♥♥♥ Pasowaliby do siebie

    OdpowiedzUsuń