Right kind of wrong.
środa, 11 września 2019
Czy ktoś tu jeszcze jest? :(
Hej, witajcie...Chciałam przeprosić za tak paskudnie długą nieobecność. Moje życie usłane różami nie jest, więc nie miałam kompletnie głowy do pisania, już czasami sama zapominam co było w moim opowiadaniu hahah. Nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest i czeka na powrót przygód Lary ,Kastiela i reszty ,ale nic nie będę obiecywała tym razem. Bardzo chcę wrócić do bloga, pisanie i świadomość ,że komuś się to podoba i czeka na kolejne rozdziały dawało mi wielką radość. Może w najbliższym czasie ukaże się kontynuacja, ale wiecie jak to jest, blog w sumie trochę umarł, było tutaj tyle osób, a teraz pewnie (albo i nawet nie) została zaledwie garstka (ale może to i lepiej, bo to znaczy, że te osoby na prawdę lubią ten blog! :D ). W każdym razie to, że nie nic nie piszę, nie znaczy, że nie gram w Słodki Flirt! Gram a i owszem, zarówno z ogromnymi emocjami, jak i rozczarowaniami dotyczącymi przygód naszej Su na uniwerku. Proszę, jeśli ktoś tu jeszcze jest, dajcie jakiś odzew w komentarzach, opiszcie co u Was, czy gracie w uniwersytet i co sądzicie o tym co się teraz dzieje! Pozdrawiam cieplutko ♥
wtorek, 12 czerwca 2018
Rozdział XXXIV
A więc jest, po tak długim czasie, w końcu jest. Mam nadzieję, że wkrótce większość z Was przypomni sobie o moim blogu i na nowo zachęcę Was do śledzenia przygód Lary i Kastiela : ) Miłego czytania!
[Lara]
Powolnym krokiem, co chwilę
ocierając łzy z policzków dotarłam razem z Rozalią do domu.
Rodzice na całe szczęście byli w pracy. Nawet nie chcę sobie
wyobrażać co by było, gdyby mama dowiedziała się o całym
zajściu. Nie zdejmując nawet butów weszłyśmy z Rozą do mojego
pokoju. Dziewczyna usiadła obok mnie i przez dłuższą chwilę nie
wydusiła z siebie ani słowa. Intensywność mojego płaczu spadała
coraz bardziej, a ja sama czułam jak bardzo powoli schodzi ze mnie
napięcie. Przyjaciółka widząc moją zamyśloną minę ujęła
moją dłoń i próbowała nawiązać kontakt wzrokowy.
[Rozalia]
Jej oczy były tak puste,
przeraziło mnie to w pierwszej chwili. Spoglądała gdzieś w kąt
pokoju. Oczy krwisto czerwone od płaczu nadal rodziły pojedyńcze
łzy. Poraz pierwszy byłam w sytuacji, w której nie widziałam co
mam robić, a to zupełnie do mnie nie podobne. Nie mogąc patrzeć
dłużej na jej stan, podjełam rozmowę.
-Lara...kochana, proszę
spróbuj się uspokoić, chociaż na chwilę. Chcę abyś wszystko mi
opowiedziała. - odpowiedziała mi cisza i głośne westchnięcie ,
pełne bólu. Po chwili jednak odezwała się, jednak wypowiadanie
każdego słowa sprawiało jej wyraźną trudność.
-Ja..ja..nie wiem..- chciała
znów zanieść się głośnym płaczem, ale próbowała uspokoić
emocje. Chciała tego, chciała mówić dalej, potrzebowała tego.
-Unikałaś mnie cały dzień
Lara, proszę zrób to dla mnie i powiedz mi wszystko.
-Roza..ja wszystko mu
powiedziałam...rozumiesz...wszystko...- pojedyńcza łza znów
spłynęła po jej policzku.
-Lara...
-Nie mogłam...nie mogłam
już tego wytrzymać...
-Dobrze zrobiłaś,
szczerość to najważniejsza rzecz. Lepsza najgorsza prawda niż
kłamstwo.
-Najgorsza prawda?
Najprawdopodobniej za cenę związku? - łzy znów zaczęły spływać
coraz intensywniej, łącząc się na dole podbródka i bezwiednie
opadały w dół.
-Dlaczego od razu zakładasz
najgorsze...-przerwała mi podnosząc znacznie głos w geście
rozpaczy, która nią władała.
-Dlaczego zakładam
najgorsze? Bo widziałam jego wściekłość! Kazał mi po prostu
wyjść, rozumiesz? Jakbym...jakbym stała się w sekundę jego
najgorszym wrogiem..
-Wiesz jaki jest Kastiel,
tymbardziej po tym co zrobiła mu Debra. On musi ochłonąć, daj mu
trochę czasu. Na pewno wszystko będzie jak dawniej. - próbowałam
ją uspokoić jak tylko mogłam, lecz na niewiele się to zdawało w
danej chwili.
-On mnie zostawi, już mnie
znienawidził rozumiesz? Jaka ja byłam głupia...cholerny Lysander ,
dlaczego...dlaczego ja to zrobiłam? - jej smutek powoli przeradzał
się we wściekłość.
-Czasu nie da się cofnąć,
ale każdy błąd można naprawić. Ty na pewno jesteś warta tego,
żeby Kastiel ci wybaczył, przecież dobrze wie co do niego czujesz.
-No właśnie teraz chyba
nie wie, hah, albo raczej już wie jak bardzo mi na nim zależy skoro
pocałowałam jego najlepszego przyjaciela. Nie jestem wcale lepsza
niż...
-Niż Debra?
-Tak.
-Chyba do reszty oszalałaś!
Debra nigdy nie czuła wyrzutów sumienia za to co zrobiła
Kastielowi. Ty popełniłaś głupi błąd, którego żałujesz, bo
wiesz co możesz stracić i porówbujesz siebie do tej szmaty?
-Gdyby było tak jak mówisz.
-Bo będzie, naprawisz to
wszystko do cholery! Rozumiesz? Już ja tego dopilnuję. Kastiel w
życiu nie zasłużył sobie na kogoś takiego jak ty, a jednak cię
ma, pozwolisz żeby jakiś głupi pocałunek to zniszczył?
-Ale Roza..to moja wina. Ja
sama pewnie zachowałabym się w taki sam sposób, w końcu to jego
najlepszy przyjaciel....
-Swoją drogą on też
powinien się z tego wytłumaczyć przez Kastielem.
-Przecież on go rozszarpie!
-Nic mu nie zrobi, nawet
jakby chciał to nie może się nadwyrężać, jest po wypadku.
-Jakby jemu to
przeszkadzało.
-Oj, Lara. Chcę przez to
powiedzieć, że szczere rozmowy pomagają, a Lysander sam żałuje
tego co zrobił.
-Nie wiem, nie wiem co
będzie ze mną i z Kastielem. Mam dość.
-Proszę cię uspokój się,
nie możesz tak myśleć. Mam zostać u ciebie na noc?
-Mogłabyś..?
-Jeszcze się pytasz?
Zostanę nawet i przez kilka nocy jeśli będzie trzeba.
-Dziękuję, nie wiem co bym
bez ciebie zrobiła.
-No na pewno byś się
załamała, a na to nie pozwolę. Chodź, pójdziemy do łazinki,
umyjesz twarz od płaczu, a potem zrobimy sobie kakao. Okej?
-Okej. - westchnęła ciężko
po czym ociężale wstała i skierowała się w stronę łazienki.
[Kastiel]
Leżałem na szpitalnym
łóżku i nie wiedziałem co się dzieje. Tak bardzo cieszyłem się
na widok mojej dziewczyny, a ona przyniosła mi takie wiadomości. To
jakaś cholerna kpina i nieśmieszny żart. Już nie wiem co jest
gorsze, sam fakt pocałunku z innym, czy to że zrobiła to z moim
najlepszym przyjacielem. Hah, teraz pod znakiem zapytania staneło
moje zaufanie do Lysandra. Świetnie, po prostu wyśmienicie.
Przejechałem dłońmi po całej twarzy i westchnąłem ciężko.
Lara...nie wierzę, że to zrobiłaś. Lysander...niech mi ktoś
powie, że to nie prawda. Dwie najbliższe mi teraz osoby wbiły mi
nóż w plecy. Sam już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Mam od tak po prostu wybaczyć? W pewnym momencie poczułem, że
potrzebuję od tego odpocząć, od tych wszystkich ludzi wokół, od
zgiełku, problemów. Sięgnąłem po telefon komórkowy.
-Mamo?
-Co się stało, czemu tak
nagle dzwonisz?
-Czy jest możliwość...żebyś
zabrała mnie do siebie na jakiś czas?
-Dlaczego? Tak nagle? A co
ze szkołą?
-Po prostu muszę odpocząć.
-Jeśli to cię postawi na
nogi po tym wypadku, możemy nad tym pomyśleć.
-Dzięki, muszę już
kończyć.
-Kastiel?
-Co?
-Mam nadzieję, że nic nie
kombinujesz.
-Nic, zupełnie nic.
-Mam taką nadzieję. -
powiedziała jeszcze, a ja rozłączyłem się i odłożyłem
telefon. Skłamałem, jak to mam w zwyczaju. Chcę stąd wyjechać na
jakiś czas. Muszę to wszystko przemyśleć. Tymbardziej dobrze mi
to zrobi po tym pieprzonym wypadku. Za dwa dni mają mnie już
wypisać. Idealna okazja, żeby zniknąć bez słowa.
[Lara]
Kończyłyśmy pić kakao z
Rozalią, oczywiście rozmowom na temat tego co miało miejscie nie
było końca. Białowłosa próbowała na wiele sposobów odciągnąć
mnie od natarczywych myśli kłębiących się w mojej głowie,
jednak ja nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Tak czy siak
powoli się uspokajałam. Czułam jak największe emocje w końcu
gdzieś odpłynęły. Nie mogłam się jednak pozbyć smutku i
nieprzyjemnego lęku w sercu, z resztą pewnie długo to jeszcze
potrwa. Jednym uchem słuchałam tego, co mówi do mnie Roza, ale w
kółko uciekałam myślami gdzieś indziej. Dziewczyna w końcu to
zauważyła.
-Ty mnie w ogóle słuchasz?
- odezwała się lekko zbulwersowana.
-Tak, ale sama rozumiesz...
-Rozumiem, właśnie dlatego
próbuję cię odwieść od tych myśli.
-Nie mogę...nie mogę się
skupić na niczym innym.
-Robi się już dosyć późno
i wiem, że nie mogę sprawić żebyś przestała o tym myśleć.
Chodźmy do ciebie i będziemy się może szykować do spania, co ty
na to?
-A szkoła? Pewnie coś jest
zadane na jutro...
-Dziś rano nie wyglądałaś
jakbyś zanadto przejmowała się szkołą moja droga. - lekko się
uśmiechnęła, chciała rozładować napięcie.
-Hah, no tak ale...
-Nie ma żadnego ale, dziś
nie przejmujemy się szkołą, dzisiaj trzeba ochłonąć i przespać
to wszystko.
-Ale rodzice, przecież oni
zaraz wrócą, przecież nie powiem im, że... - w tym momencie
usłyszałysmy przekręcanie klucza w drzwiach wejściowych.
-Słuchaj Lara, ja się tym
zajmę, wezmę wszystko na siebie, poromawiam z twoimi rodzicami. Coś
wykombinuję. - puściła mi oczko. Wykrzywiłam wargi w czymś co
miało być podobne do lekkiego uśmiechu. Złotooka ruszyła pewnym
krokiem na korytarz by porozmawiać z moimi rodzicami.
[Rozalia]
Musiałam jak najszybciej
coś wymyślić, sytuacja była wyjątkowa, a pewnie Lara wolalaby,
żeby przynajmniej póki co jej rodzice nie dowiedzieli się o
niczym. Wyszłam pewnym krokiem na korytarz i napotkałam lekko
zaskoczone spojrzenia rodziców Lary.
-Dzień dobry państwu, a w
zasadzie już dobry wieczór. - zaczełam.
-Dobry wieczór Rozalio, nie
wiedzieliśmy, że Lara cię zaprosiła. - powiedziała jak zwykle
miłym i spokojnym tonem mama mojej przyjaciółki.
-Tak, bo widzą pańtwo,
jest taka sprawa...
-Chodź Rozalio, wejdziemy
do salonu. Dlaczego nie ma z tobą naszej córki? - zapytała z
ciekawością w głosie. Weszliśmy wszyscy do salonu. Tata Lary
zgodził się zrobić kolację dla niego i żony, więc mogłam
spokojnie porozmawiać z mamą Lary w cztery oczy.
-Wie pani, bo jutro mamy
dużo odwołanych lekcji i tak na prawdę nie opłaca się nam jutro
przychodzić do szkoły. Z resztą i tak pewnie nikt nie przyjdzie,
po prostu się nie opłaca.
-To wobec tego nie macie
żadnych zastępstw? Co z pozostałymi nauczycielami?
-Wyjeżdżają na szkolenia,
właściwie zostaje tylko pani dyrektor i kilku nauczycieli, którzy
i tak nas nie uczą.
-Rozumiem, więc macie jutro
wolne? Wy to macie dobrze dzieciaki! - zaśmiała się.
-Hah, tak dokładnie.
Przynajmniej będzie można się wyspać.
-Dla mojej córki to jak
raj, ona tak uwielbia spać, mogłaby pół dnia przeleżeć w łóżku,
gdy ma taką okazję.
-Potwierdzam! - odkrzyknał
pan Dowell z kuchni.
-Mam rozumieć, że
zostajesz na noc? Masz w co się przebrać? Jakiś ręcznik,
kapcie...
-Spokojnie dam sobie radę,
dziękuję pani. - uśmiechnęłam się życzliwie. Bardzo lubiłam
rodziców Lary, jej mama zawsze jest taka miła, a tata ma ogromne
poczucie humoru.
-A Lara nie zejdzie? -
zapytała nagle.
-Dzisiaj jakoś nie ma
humoru do rozmów, z resztą teraz się kąpie, na pewno jutro będzie
na siłach by z państwem normalnie rozmawiać. Już ja się o to
zatroszczę.
-Bardzo się cieszę, że
moja mała buntowniczka ma taką przyjaciółkę jak ty. -
uwidoczniła rząd białych zębów w uśmiechu. - Jakbyście czegoś
potrzebowały to mówcie śmiało.
-Dobrze. - oddaliłam się
powoli w kierunku pokoju Lary. Otworzyłam drzwi do jej pokoju i
napotkałam ją zadziwiająco blisko nich.
-Ja tylko...
-Podsłuchiwałaś? Oj
Larcia, nie sądziłam, że wątpisz w moje możliwości.
-Nie wątpię, po prostu
bałam się, że nie do końca połkną haczyk. - szepnęła, aby
nikt nie usłyszał.
-Spokojnie, wszystko poszło
jak z płatka. Mamy całą noc i cały jutrzejszy dzień aby odpocząć
i ochłonąć.
-Dziękuję Roza, jesteś
kochana. - przytuliła mnie, również mocno ją objęłam i lekko
poklepałam dłonią po plecach.
-Zawsze możesz na mnie
liczyć, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
[Lara]
Kolejne godziny upłynęły
nam na rozmowach. Białowłosa nadal próbowała mnie pocieszać jak
tylko mogła, widziałam że bardzo się stara. Nie wiem co bym
zrobiła bez takiej przyjaciółki jak ona. Gdy dochodziła godzina
pierwsza w nocy, zaczełam robić się bardzo senna. Zanim jednak
posłuchałam się rozkazu Rozalii, który brzmiał "w tej
chwili do łóżka", wyciągnęłam piżamę by dziewczyna miała
w czym spać. Pościeliłyśmy łóżko, wyjęłam dodatkową kołdrę
i poduszki. Rozalia wyciągnęła ze swojej torebki książkę i
pilnowała aż zasnę. Jednak mimo senności, którą odczuwałam,
nie potrafiłam zasnąć. To wszystko tak bardzo mnie męczyło. Co
chwilę przed oczami widziałam twarz Kastiela. Tak bardzo chciałam
się teraz do niego przytulić. Słyszeć jego zawadiacki ton głosu,
przez który uginają mi się nogi. Gładzić jego ogniste włosy,
pocałować. Poczułam się jakbym go traciła. Czułam, że już
nigdy mi nie wybaczy. Nastawiałam się na najgorsze, miałam
paskudne wyrzuty sumienia. Dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie
jak bardzo go kocham.
niedziela, 10 czerwca 2018
Wracam!
Witajcie, o ile ktokolwiek tutaj jeszcze pamięta o moim blogu, głęboko w sercu liczę, że tak. Postanowiłam wrócić, nie mam serca dłużej zostawiać Was w niepewności. Minęło i tak zbyt wiele czasu. Nie uporałam się może do końca ze wszystkim, ale sama potrzebuję pisania, pamiętam jaką radość mi to dawało, do tego Wasze przecudowne komentarze, które tylko zachęcały mnie do dalszego pisania : ) Pragnę też bardzo Was przeprosić, wiem że było wiele osób , które z niecierpliwością czekały co dalej stanie się z Larą i Kastielem, ale teraz już wracam i mam nadzieję, że ciepło mnie przyjmiecie z powrotem! Czekam na odzew od Was! Mówcie co sądzicie o nowym Słodkim Flircie na uniwersytecie, ja osobiście jestem załamana :/
środa, 28 czerwca 2017
Info
Przepraszam, że jest kolejna długa przerwa w dodawaniu rozdziałów, ale mam dużo problemów w życiu osobistym i po prostu nie mam chęci ani weny do pisania czegokolwiek. Może z czasem to wróci. Póki co przepraszam Was za nie dawanie znaku życia. Pozdrawiam Was i mam nadzieję, że chociaż u Was wszystko w porządku...
niedziela, 26 marca 2017
Przeprosinki :c
Przepraszam Was bardzo dziewczyny, że znowu zostawiłam Was na tak długo...ale mam teraz bardzo poważne problemy w szkole, w najgorszym wypadku maturę napiszę dopiero za rok ;c Ale jeszcze jest szansa więc trzymajcie proszę kciuki ;( <3 Myślę, że jakoś teraz szybko się zepnę i coś dodam. Pozdrawiam Was bardzo cieplutko i serdecznie, piszcie co u Was!
czwartek, 22 grudnia 2016
Rozdział XXXII
****
Przepraszam za ponad miesięczne opóźnienie, ale miałam pewne problemy. Naprawdę strasznie mi głupio, ale w końcu rozdział się pojawia i mam nadzieję, że Wam to jakoś wynagrodzi <3 Może jest krótszy niż zwykle, ale następny na pewno będzie dłuższy! Pozdrawiam i zapraszam do czytania ^^
****
Przepraszam za ponad miesięczne opóźnienie, ale miałam pewne problemy. Naprawdę strasznie mi głupio, ale w końcu rozdział się pojawia i mam nadzieję, że Wam to jakoś wynagrodzi <3 Może jest krótszy niż zwykle, ale następny na pewno będzie dłuższy! Pozdrawiam i zapraszam do czytania ^^
****
Dzwonek na przerwę był w tym momencie
moim największym wybawieniem. Spakowałam prędko swoje rzeczy i
prawie wybiegłam z klasy. Podążałam w stronę drzewa, pod którym
zawsze lubi siedzieć czerwonowłosy. Rzuciłam torbę na trawę i
usadowiłam się wygodnie pod drzewem. Pogoda nie była dziś zbyt
przyjemna, aczkolwiek nie zważałam na to. Nie czułam nic, prócz
żalu do całego świata. Wepchnęłam słuchawki w uszy i zatopiłam
się w piosenkach, które idealnie oddawały mój aktualny nastrój.
Najchętniej przesiedziałabym pod tym drzewem cały dzień, pomimo
panującego chłodu. Tak bardzo chciało mi się płakać, ale myśl,
że ktoś może mnie zobaczyć w takim stanie skutecznie blokowała
napływające do oczu łzy. Rozejrzałam się czy aby na pewno w
pobliżu nikogo nie ma. Nie chciałam w tym momencie nikogo widzieć,
nie chciałam też by widziano mnie. Pech chciał, że Roza
najwyraźniej opuściła już gabinet dyrektorki i zmierzała właśnie
w moją stronę. Pomachała mi z oddali i podbiegła do drzewa, pod
którym siedziałam.
-Lara, szukam cię po całej szkole! -
odparła zdyszana dziewczyna.
-Po co? - mruknęłam pod nosem.
-Jak to po co? Bardzo głupie pytanie.
- pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Nie musiałaś mnie szukać, przeze
mnie trafiłaś do dyry.
-Daj spokój to była najlepsza okazja,
by pokazać jej kto tu rządzi. - na jej twarz wkradł się triumfalny
uśmiech. Usiadła obok mnie pod drzewem i starała się jakoś
zagaić rozmowę.
-Wiem co próbujesz, nie powiem ci. -
odwróciłam głowę w innym kierunku.
-Ukrywanie tego o czym nie wiem, nic ci
nie da.
-Nie musisz o wszystkim wiedzieć.
-Jestem twoją przyjaciółką.
-Nie chcę ci mówić, po prostu.
-Dobrze, ale wiedz, że to nie jest
dobre wyjście.
-Świetnie. - mruknęłam i odwróciłam
wzrok. Kątem oka widziałam jak Rozalia wzdychając ciężko
opuszcza mnie i podąża z powrotem w stronę szkoły. Oczywiście,
że ulżyłoby mi gdybym jej wszystko powiedziała, ale nie byłam
chyba na to gotowa. Muszę pozbierać myśli. Takie zachowanie jest
do mnie nie podobne. Powinnam się ogarnąć i wziąć w garść, bo
narobię sobie jeszcze więcej kłopotów. Wstałam z lodowatego
podłoża, zarzuciłam torbę na ramię i rzucając ostatnie
spojrzenie w stronę placówki ruszyłam przed siebie. Nie wiem
dlaczego zaczęłam zmierzać w stronę parku. Tak, właśnie tego
parku, w którym Kastiel dał mi naszyjnik. Wiatr poruszał liśćmi,
które opadły już na ziemię. Spoglądałam na ludzi wokół.
Wszyscy mimo złej pogody byli szczęśliwi i uśmiechnięci. Jakieś
dzieciaki wesoło trzymając się za ręce, podskakiwały i śpiewały.
Jakaś pani bawiła się ze swoim psem śmiejąc się w niebo głosy.
Dziadek siedzący na ławce z uśmiechem na twarzy karmił
podlatujące do niego ptaki. Pośród nich wyglądałam jak siedem
nieszczęść. Weszłam do parku i od razu ruszyłam w stronę mostu.
Było tam nadal bardzo pięknie pomimo tego, że na drzewach nie było
już liści oraz wszędobylskiej zieleni. Stanęłam przy poręczy i
wpatrywałam się w wolno płynący strumyk. Przymknęłam oczy.
Czułam się przez chwilę tak jak wtedy gdy był tu ze mną Kastiel.
Czułam jego obecność, jego dotyk, ciepło. Wzięłam głęboki
wdech po czym głośno wypuściłam powietrze z ust.
-Co się stało, że panienka tak
wzdycha? - usłyszałam obok mnie głos starszego pana. To był ten
sam ,który siedział na ławce i karmił ptaki.
-Nic wielkiego, naprawdę. - odparłam
cicho.
-Kobiecie nie przystoi kłamać. -
zaśmiał się staruszek.
-Aż tak po mnie widać?- uniosłam
kącik ust do góry. To był dzisiaj pierwszy zarys uśmiechu na
mojej twarzy.
-Nie wolno skrywać w sobie tego, co
nas trapi. Człowiek to słabe ogniwo, musi się komuś wygadać. -
powiedział.
-Ma pan rację.
-Serdeńko mów co się dzieje.
-Chce pan tego słuchać?
-Nic lepszego niż historie młodej
duszyczki mi się już w życiu nie przytrafi. - odpowiedział
radośnie wyczekując aż zacznę mówić.
-Skoro tak...Wie pan, zrobiłam coś
czego nie powinnam.
-A cóż takiego mogłaś zrobić, żeby
aż tak żałować?
-Mam chłopaka, którego kocham, ale
jest też drugi, który nie jest mi obojętny. Pocałowałam tego
drugiego. Oni są przyjaciółmi. Sam pan widzi beznadziejna
sytuacja.
-Ahh, te młodzieńcze miłostki.-
zamyślił się uśmiechając się pod nosem. - Też kiedyś znałem
pewną dziewczynę.- spojrzał przed siebie.
-Co się z nią stało?
-Nie zdążyłem jej przeprosić za
głupotę, którą zrobiłem. Wyjechała i już nigdy jej nie
zobaczyłem.
-Musiało być panu bardzo ciężko...co
pan zrobił?
-Próbowałem o niej zapomnieć.
Jednakże do dnia dzisiejszego widzę jak odjeżdża,a ja biegnę za
autobusem jak głupi.
-Próbował pan ją odnaleźć?
Przecież na pewno też chciałaby pana jeszcze zobaczyć. -przejęłam
się sytuacją opowiedzianą przez dziadka.
-Gdyby wtedy były takie środki
komunikacji jak teraz są, odnalazłbym ją już dawno
temu...
-Ale może ona nadal chciałaby pana
zobaczyć?
-Nie wiadomo nawet czy jeszcze jest na
tym świecie. - zamyślił się.
-Co pan opowiada, na pewno też o panu
myśli!
-Stare dzieje, nie rozmawiajmy już o
tym. Przecież to ja miałem słuchać ciebie dziecino. - zaśmiał
się starzec.
-Ach no dobrze. Więc..co mi pan radzi?
- spojrzałam na niego uważnie.
-Jeśli naprawdę kochasz tego
chłopaka, powiedz mu prawdę. Nawet najgorsza prawda jest lepsza niż
kłamstwo. Nie zwlekaj.
-Ale ja tak bardzo się boję...przecież
on mnie zostawi..w dodatku to, że ja i jego przyjaciel...
-Jakby cię zostawił byłby
najgłupszym facetem na świecie.
-Ja jestem w tym momencie chyba
najgłupszą dziewczyną na świecie.
-Nie mów tak, nie popełniaj mojego
błędu dziecko.
-Co mam zrobić?
-Idź z tym momencie do tego chłopaka
i ani przez chwilę masz nie czuć, że się wahasz! - zakrzyknął
motywująco i poklepał mnie po ramieniu.
-Dobrze, dziękuję panu za pomoc!
Miłego dnia! - pożegnałam się z mężczyzną i od razu pobiegłam
w stronę szpitala. Starzec dodał mi chwilowo niespotykanej odwagi i
pewności siebie. Mam nadzieję, że starczy mi jej na to, by
powiedzieć wszystko Kastielowi.
*
[Rozalia]
Kolejne lekcje mijały mi bardzo wolno.
Miałam już serdecznie dość ględzenia nauczycieli i wypytywania
się przez wszystkich gdzie jest Lara. Głównie to z jej powodu
miałam chwilo podły humor. Martwiłam się o nią i nie wiedziałam
co się dzieje, jak mogę jej pomóc. Po lekcjach zupełnie bez życia
podeszłam do szafki po swoje rzeczy.
-Roza?
-...
-Roza halo, słyszysz mnie? ...Roza? -
dopiero po chwili usłyszałam jak ktoś próbuje nawiązać ze mną
kontakt.
-Lys przepraszam cię, nie chciałam.
Ja po prostu...
-Martwisz się o Larę, wiem.
-Ja po prostu nie wiem co się stało.
Nie chce mi powiedzieć.
-Ja też nie wiem, ale musimy coś z
tym zrobić. Nie może zawalać szkoły i rujnować sobie życia tym
samym.
-Tylko jak zamierzasz się dowiedzieć
co się stało? Z niej nie tak łatwo jest coś wydusić. Z resztą
zdążyłam się o tym przekonać dzisiaj rano.
-Spokojnie wymyślimy jakiś plan.
-Ja po prostu nie rozumiem..
-Czego?
-Waszych zachowań.
-Nie rozumiem.
-Doprawdy? Ja mam dość tych
waszych...tych...tępych i nieodpowiedzialnych poczynań!
-Rozalia spokojnie nie musisz tak...
-Jak?! Jak można mieć przyjaciela i
ukrywać przed nim to, że czujesz coś do jego dziewczyny, a co
gorsza całować ją!
-Roza..
-Ja mam tego wszystkiego dosyć! Wtyd
mi czasem za rasę ludzką! - nie wytrzymałam. Po prostu wybuchłam.
Kocham Larę i Lysa jak rodzinę, ale nie potrafię ich zrozumieć.
Chcę im pomóc, ale jednocześnie jestem na nich tak wściekła.
Nosi mnie jak cholera. Nigdy w życiu nie byłam wplątana w tak
dziwną sytuację. Postanowiłam od razu pójść poszukać Lary i za
wszelką cenę dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.
[Lara]
Przekroczyłam bramę szpitala,
napięcie stale narastało. Myślałam, że po drodze umrę ze
strachu jednak słowa staruszka trochę dodawały mi otuchy. Szybko
znalazłam się przed salą, w której leżał czerwonowłosy. W
życiu nigdy się tak nie bałam, naprawdę nigdy. Czułam jakbym
zaraz miała co najmniej zostać zabita. Wiedziałam mimo wszystko, że
nie ma już odwrotu. Chwyciłam za klamkę i jednym pociągnięciem
otworzyłam drzwi. Kastiel był sam, słuchał muzyki. Bardzo się
ucieszył kiedy mnie zobaczył. Uśmiechnęłam się lekko, a raczej
wymusiłam ten odruch. Mi do śmiechu wcale nie było.
-Hej Larka. - przywitał się ze mną
ściągając słuchawki.
-Hej Kas..- usiadłam obok niego na
łóżku.
-Coś się stało? Jesteś jakaś
przygnębiona. Niech zgadnę Delanay cię..
-Nie, tu nie chodzi o szkołę, nie
chodzi o moją rodzinę, nie chodzi o przyjaciół. Chodzi o nas
Kastiel. - powiedziałam jednym tchem, a oczy zaszkliły mi się
momentalnie od łez.
-Jak to? Co chcesz przez to powiedzieć?
- w jego oczach widziałam wręcz przerażenie.
-Kastiel...ja...ja tak cię strasznie
przepraszam..- rozpłakałam się na dobre.
-Lara...co jest?- Podniósł się na
łokciach i chwycił mnie za rękę. Jego głos był pełen zarówno
strachu jak i troski.
-Zabijesz mnie za to...albo mnie
zostawisz...ale ja cię tak kocham Kas, nie wiem co się ze mną
stało...- nie mogłam już złapać oddechu przez nieustanny
intensywny płacz.
-Lara..
-Kastiel ja...pocałowałam Lysandra.-
zakryłam ręką usta i chciałam podnieść się z łóżka, uciec.
Jak cholerny tchórz. Jednak silna ręka chłopaka przytrzymała
mnie na tyle, że nie dałam rady tego zrobić.
-Jak to, pocałowałaś? Czujesz coś
do niego?
-Nie, nie...to znaczy...czułam przez
chwilę zauroczenie, ale...ale ja kocham tylko ciebie. Nie chciałam
cię okłamywać, za bardzo cię kocham. Ja nie chciałam...co teraz
będzie? - nadal intensywnie płakałam.
-Z Lysandrem? Z moim przyjacielem? -
opadł na łóżko. Przyłożył ręce do twarzy. - Nie wierzę. -
sapnął cicho. Nie odzywałam się. Nie mogłam wydusić z siebie
więcej ani słowa.
-Lara, proszę wyjdź. - czułam jak w
jego głosie narasta złość. Gdy tylko usłyszałam jego polecenie,
od razu jak oparzona wybiegłam ze szpitala. Biegłam ile sił w
nogach do domu. Nie zważałam nawet na ludzi, którzy patrzyli na
mnie jak na jakąś kompletną wariatkę. Mijałam ich beznamiętnie
nadal głośno płacząc. W głowie miałam widok uśmiechniętego
Kastiela, który po chwili znikał, a pojawiał się ten, w którym
chłopak każe mi wyjść. Byłam tak zaabsorbowana przez własne
myśli, że nie spostrzegłam osoby idącej przede mną.
-Lara?! - wykrzyknęła dziewczyna.
-Przepraszam ja nie..- podniosłam
zapłakany wzrok na osobę przede mną. To była Rozalia.
-Wiedziałam, że będziesz szła ze
szpitala. Od razu po szkole poszłam cię szukać.
-Roza..- wtuliłam się w nią. Tak
bardzo jej teraz potrzebowałam, było mi tak cholernie głupio, że
ją wcześniej zbyłam.
-Ciii.- przytuliła mnie mocno i
pogładziła po głowie. - Idziemy do domu. Mam nadzieję, że tam
wszystko mi wyjaśnisz. - ruszyłyśmy powolnym krokiem w stronę
mojego domu. Powoli się uspokajałam, ale czy na długo?
poniedziałek, 14 listopada 2016
Powrót?
Hej dziewczyny <3 Nie ukrywam,że Wasze komentarze bardzo mnie rozczuliły i coś uświadomiły. Chyba trochę już odpoczełam, ale mimo to cały czas gdy tylko miałam okazję myślałam nad nowymi pomysłami do opowiadania. Jestem w szoku że blog właściwie stał się dość popularny i często przez was odwiedzany. Nie chciałabym tego zaprzepaścić mimo wszystko. Myśle że nadszedł już ten czas i dosyć już opierdzielania się z mojej strony :P W weekend chyba wezmę się za pisanie i dodam kolejny rozdział! Stesknilam się za pisaniem i za waszymi komentarzami dodającymi kopa ^.^ Także możecie otrzeć łzy bo Lara i Kastiel powracają by kontynuować swoje przygody. Mam nadzieję że przyszłe rozdziały będą tak samo bawiły jak i doprowadzaly czasem do uronienia łezki :') Także w weekend szykujcie się na wielki powrót!
Subskrybuj:
Posty (Atom)