środa, 10 czerwca 2015

Rodział III

Dotarłam pod szkołę. Na jej widok zachciało mi się wracać z powrotem mimo ,że to dopiero drugi dzień. Weszłam do budynku. Rozglądałam się po nim jak wariatka tylko po to żeby nie spotkać Kastiela. Szukałam Rozy. Musiałam jej wszystko opowiedzieć. Gdy dotarłam pod klasę Rozalia już na mnie czekała razem z Kim.
-Cześć laska! - przytuliła mnie Kim.
-Hej! - białowłosa zrobiła to samo.
-Cześć dziewczyny...-odpowiedziałam lekko smutnym tonem.
-Co się stało?-zapytała Rozalia, jej oczy były pełne troski.
-Wczoraj zdarzyło się coś...dziwnego.-czułam się bezsilna.
-Opowiedz nam wszystko! -krzyknęły prawie równocześnie.
-A więc. -zaczęłam- wczoraj gdy wychodziłam ze szkoły Kastiel do mnie podszedł i zaczepił. Później zaciągnął mnie do domu i tam...pocałowaliśmy się...-próbowałam unikać piorunującego spojrzenia dziewczyn.
-Eh...wiedziałam,że cię złapie.- Kim chwyciła się za głowę.
-Ja tak samo- zawtórowała jej białowłosa. Po czym obydwie mnie przytuliły. Dobrze,że mam takie koleżanki.
-Co mam zrobić? Przecież on jest z nami w klasie. Udawać ,że nic nie zaszło?
-Hmm...może po prostu zachowuj się normalnie. My w razie co będziemy twoją obstawą!- przyznam ,że pomysł Kim był niezły.
-Okej...-westchnęłam. Po kilku minutach usłyszałyśmy dzwonek na lekcje. -Cholera...-zobaczyłam czerwonowłosego idącego z Lysandrem.
-Odwracamy się! -krzyknęła Roza. Wszystkie udawałyśmy,że ich nie widzimy. Schowałyśmy się między innymi osobami żeby wmieszać się w tłum. Niezauważone weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy miejsca. Na szczęście Kastiel i Lysander siedzieli w innym rzędzie. Po lekcji wszyscy wyszli z sali. Postanowiłyśmy iść z dziewczynami na dziedziniec. Po drodze jednak zaczepił nas Armin.
-Mogę porwać na chwilkę Larę? -puścił nam oczko. Dziewczyny kiwnęły tylko głową i pozwoliły nam pójść.
-Coś się stało Armin? -zapytałam lekko zawstydzona. 
-Nie nic. Pomyślałem,że może miałabyś ochotę dzisiaj do mnie wpaść? Pogralibyśmy razem.-uśmiechnął się szeroko.
-Z chęcią ale jestem umówiona z Rozą na małe zakupy.
-A po zakupach?
-Zależy o której wrócimy,ale raczej nie spędzimy tam całego dnia.
-Okej. Może być 17.30? Spotkamy się pod szkołą.
-Spoko.-uśmiechnęłam się.
-To jesteśmy umówieni. -przytulił mnie. -Lecę do chłopaków. Pa! - pomachał i odszedł w stronę szkoły.
-Pa – odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku śmiejących się Kim i Rozy.
-No no! Ktoś tu spodobał się Arminowi! Uuuu...- powiedziała wesoło Rozalia składając z dłoni serduszko.
-Aj przestań. To tylko koleżeńskie spotkanie to wszystko. -odpowiedziałam wystawiając jej język.
-Tak to się teraz nazywa- powiedziała Kim.
-Teraz powinnam bardziej się przejmować Kastielem a nie tym!
-Póki masz przy sobie nas nic ci nie grozi.-białowłosa poklepała mnie po ramieniu.
-Sądzisz ,że one ci w czymś pomogą?- wszystkie podskoczyłyśmy jak oparzone. Kastiel z Lysandrem zaszli nas od tyłu.
-Kastiel! Mamy dostać zawału?! -wrzasnęła Kim.
-Przepraszam za niego ale on mnie już nie słucha. -tłumaczył się Lysander.
-To nie ty powinieneś nas tu przepraszać.- wtrąciła Roza.
-Dziewczyny dajcie spokój.- powiedział spokojnie buntownik i objął mnie ramieniem. Delikatnie chciałam zabrać jego rękę ale nie udało mi się to.
-Czego chcesz?-odezwałam się w końcu.

-Musimy pogadać. -pociągnął mnie za rękę. Po chwili znaleźliśmy się za szkołą. Nikogo tam nie było. Stanęłam blisko muru...i to był błąd. Kas zablokował mi jakąkolwiek drogę ucieczki.




-Dlaczego wczoraj tak szybko uciekłaś? - zapytał.
-I tak przyszedł twój kolega więc...- próbowałam jakoś wybrnąć.
-Nie podobało ci się?- uśmiechnął się łobuzersko.
-J-ja musiałam iść...- w tej właśnie chwili moja twarz zamieniła się w wielkiego czerwonego buraka.
-Nic nie musiałaś. Nie kłam mi tu. Miałaś mi pomóc.
-W czym?
-Chciałem ,żebyś pomogła mi i Lysandrowi przy piosence ale i tak już jest gotowa.
-Dlaczego akurat ja miałabym wam pomagać? Lysander jest chyba mistrzem w pisaniu piosenek nieprawdaż?
-Może i tak ale dodatkowa głowa do wymyślania zawsze się przyda.
-Może.
-Wiem gdzie mieszkasz.
-Że co?!
-Hahaha spokojnie. Nie wiem przecież. Żebyś widziała swoją minę. 
-Bardzo zabawne. Dlaczego się mnie tak uczepiłeś co? Jak twierdzisz możesz mieć każdą dziewczynę w tej szkole.
-Bo mogę.
-To idź do nich i najlepiej przeleć je na miejscu.-nie wierzyłam w to co powiedziałam. Czułam jednak ,że musiałam to zrobić.Wielki macho...Odepchnęłam go na tyle mocno ,że mogłam w spokoju odejść dalej.
-Ej! Zazdrosna?
-O ciebie zawsze! -powiedziałam wystawiając mu język i zniknęłam za rogiem.
-Pff...laski...- uśmiechnął się do siebie i wyciągnął paczkę papierów z kieszeni. Tym czasem ja byłam już z powrotem w towarzystwie Rozy,Kim i...Lysa.
-Lysander możesz już wrócić do swojego kolegi. -uśmiechnęła się Roza.
-Nie sądzę,żeby mnie teraz potrzebował...-powiedział jakby nieobceny tu duszą i odszedł w kierunku fontanny na dziedzińcu.
-On zawsze jest taki tajemniczy? -spytałam.
-W głębi serca jest bardzo sympatyczny. Jest na prawdę dobrym przyjacielem. - powiedziała Kim.
-Masz rację. Wytrzymywać z kimś takim jak Kastiel.- odpowiedziałam. Po chwili zadzwonił dzwonek i ruszyłyśmy na lekcje. Do końca dnia w szkole dziewczyny robiły za moją obstawę. Gdy skończyła się ostatnia lekcja od razu ruszyłam z białowłosą na zakupy do sklepu jej chłopaka.
-Cześć Leo! -dziewczyna podbiegła do swojego chłopaka mocno go przytulając.
-Hej Rozalio. -pocałował ją w czoło. Tak dobrze razem wyglądają. Po chwili podszedł również do mnie.



-Witaj jestem Leigh. Możesz mówić na mnie Leo. Miło mi cię poznać.- ucałował moją dłoń. Łał! Tak samo dobrze wychowany jak Lysander. Widać ,że to bracia.
-Mi także miło cię poznać. Jestem Lara. -uśmiechnęłam się.
-A więc Laro witam cię w moim skromnym sklepie. Rozalio oprowadź ją proszę.
-Ok! -dziewczyna wniebowzięta oprowadziła mnie po całym sklepie. Skromnym to ja bym go nie nazwała.- Trzeba ci teraz wybrać coś ładnego na twoją randkę z Arminem!
-To nie jest randka.
-Mów co chcesz. Leo przynieś kilka pasujących do niej ciuszków!
-Robi się.- Leo przyniósł kilka przepięknych sukienek. Przymierzyłam każdą z nich.
-W każdej wyglądasz powalająco! Leżą jak ulał! -krzyczła Roza.
-Dziękuję Rozo. Mnie też się podobają. Jednak chyba wybiorę tę niebieską.
-Okej!
-Ale nie mam tyle pieniędzy przy sobie...
-Ty chyba żartujesz! Nie musisz nic płacić! Jesteś moją koleżanką i to jest prezent.
-Ależ Rozo nie mogę tak po prostu...
-Możesz! Zapakuję ci to w reklamówkę i wychodzimy cię odpicować!
-Dobrze. Dziękuję. -przytuliłyśmy się. Leo pomachał nam na pożegnanie. Niedługo potem byłyśmy u mnie w domu. Roza pomogła mi się przebrać. Wybrała odpowiednie buty i pomogła mi lekko się pomalować.
-Wyglądasz ślicznie!-białowłosa prawie skakała z radości.
-Dziękuję. O kurde! Już 17.15! Muszę się pospieszyć! - obydwie wyszłyśmy z mojego domu. Podziękowałam jeszcze Rozalii i pożegnałyśmy się. Po chwili byłam pod szkołą. W oddali dojrzałam idącego w moją stronę Armina.
-Hej Larcia! - przytulił mnie.
-Hej Armin.-uśmiechnęłam się niepewnie.
-Świetnie wyglądasz.-stwierdził lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Dzięki.
-Idziemy? -zapytał wystawiając ramię.
-Jasne.-chwyciłam go pod rękę i ruszyliśmy w stronę jego domu. Całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Dowiedzieliśmy się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Gdy już weszliśmy do jego domu powitał nas wesoły Alexy.
-No no! Ładna z was parka! - zaśmiał się.
-Daruj sobie braciszku. Chodźmy do mojego pokoju. -uśmiechnął się do mnie Armin. Miał pokój taki jaki sobie wyobrażałam. Wszędzie plakaty,figurki,magazyny,obiekty kolekcjonerskie z przeróżnych gier komputerowych. A nad tym wszystkim królowała ogromna szafa wypełniona grami video.
-Łał...jestem pod wrażeniem! -usiadłam na kanapie i rozglądałam się po pokoju.
-Trochę się tego nazbierało przez ostatnie lata! - odpowiedział siadając obok mnie. Chwila ciszy. Kątem oka widziałam,że Armin badawczo się we mnie wpatruje. Niepewnie odrwóciłam się w jego stronę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały nerwowo spojrzałam w innym kierunku.
-To gramy w coś? -zapytałam czując lekkie rumieńce na policzkach.
-Jasne.-chłopak uśmiechnął. Podszedł do konsoli i włączył grę. Do reszty zatraciliśmy się w wykonywanej czynności. Śmialiśmy się ,rozmawialiśmy. Było bardzo przyjemnie. Spojrzałam na zegarek w pokoju chłopaka.
-To już 21?!
-Jak ten czas szybko leci.-powiedział czarnowłosy wyłączając konsolę.
-Przepraszam cię ale muszę już się zbierać.
-Odprowadzę cię. Jest już ciemno.
-Nie ,nie kłopocz się. Dam radę. Znam drogę.
-Ale dla mnie to nie kłopot!
-Na prawdę nie trzeba. Do mojego domu nie jest daleko ,ale dziękuję za troskę. -ubrałam moją skórzaną kurtkę.
-Będziesz chciała to kiedyś powtórzyć? -zapytał mnie jeszcze w progu Armin.
-Z chęcią!-uścisnęłam go na pożegnanie. - Lecę, pa!
-Pa pa. Uważaj na siebie.
-Okej!- wyszłam z domu bliźniaków i ruszyłam w stronę swojego. Przez większą część mojej "podróży" do domu nic się nie działo. Jednak tuż przy moim domu miałam wrażenie ,że ktoś mnie śledzi. Odwróciłam się. Nikogo nie było. Zaczęłam przekręcać zamek w drzwiach. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
-Ktoś ty?-zapytałam nerwowo.
-Zgadnij.-od razu poznałam ten głos.
-Kastiel nie pogrywaj sobie ze mną w ten sposób.
-Nie zaprosisz mnie do środka?
-Eh...wejdź.-powiedziałam niechętnie chociaż w głębi serca pomyślałam "czemu nie?". Rodziców nie ma, pojechali do babci. Sama w domu z Kastielem. Może być ciekawie.









2 komentarze: